Tory na tiry!

  

Pomimo dużego obciążenia sprawami służbowymi, a także i fotograficznymi – znalazłem w końcu trochę czasu, żeby napisać coś na temat, który od kilku dni nie schodzi z pierwszego miejsca, nie tylko naszego FORUM, ale i innych, lokalnych a nawet ogólnopolskich portali informacyjnych. Zaczął się proces likwidacji części połączeń pasażerskich w Polsce. Pod znakiem zapytania stoi przyszłość węzła kolejowego w Zamościu.

Od 1.09.2009 r. spółka PKP INTERCITY planuje wprowadzenie komunikacji autobusowej w zamian za wszystkie rozpoczynające bieg w Zamościu pociągi. Autobusy miały by dowozić pasażerów do stacji węzłowych, na których obecnie następuje zmiana trakcji spalinowej na elektryczną. Tam podróżni będą się przesiadać do pociągów. I tak: na HETMANA zostaniemy wywiezieni do Dębicy, na ROZTOCZE do Rzeszowa, a na wszystkie pociągi w kierunku Bydgoszczy do Rejowca. Istnym debilizmem będzie puszczanie autobusu z Lublina do Bełżca w zamian za obecnie kursującą SOLINĘ, która jest pociągiem typowo turystycznym skierowanym do rowerzystów, licznie nią podróżujących. Jednak nikt nie będzie przecież właził z rowerem do zdezelowanego autosana. W weekendy pociąg cieszy się sporym powodzeniem. Jakby już nie można go było pozostawić do końca września w tradycyjnej formie, ale nie – od pierwszego wszystko staje, jakby kolejna wojna światowa nam wybuchła. Na pierwszy rzut oka niby nic się nie dzieje, no bo dotychczasowe połączenia zostają zachowane, tylko, że w formie drogowej. Ale jest to typowo marketingowa zagrywka ze strony PKP INTERCITY. Już prawie rok temu, kiedy pociągi kursujące na Roztoczu zostały przez nią przejęte, słychać było głosy, że długo nie pojeżdżą. Były to przeczucia uzasadnione. Tego typu posunięć nie podejmuje się jednak przed ważnymi dla ekipy rządzącej wyborami do Parlamentu Europejskiego. Cięć nie można też przeprowadzać podczas wprowadzania nowego rozkładu jazdy pociągów, bo nie będzie można się przecież tym pochwalić na konferencji prasowej. Pierwszy dzień września wydaje się terminem najbardziej optymalnym na takie przedsięwzięcia, bo i po wyborach i przed nowym rozkładem.

Numer z wprowadzaniem autobusów w miejsce pociągów jest też stary jak świat. Autobusy pojeżdżą parę miesięcy i potem zostaną zlikwidowane w ramach oszczędności. No bo przecież jak ktoś będzie miał do wyboru podróż jakimś rozklekotanym autobusem, który na dodatek będzie musiał zajeżdżać (jak w przypadku ROZTOCZA) do różnych pipidówek po drodze, to pojedzie innym autobusem znacznie tańszym lub nawet busem, czy w końcu własnym samochodem. Nie będzie się oglądał na to, że ten pojazd to jest taki teoretyczny pociąg, tylko, że na kółkach i jeździ po drodze. W przypadku wyboru sposobu podróży pod kątem środka lokomocji, przeciętny pasażer bierze pod uwagę konkretnie sprecyzowane wymagania. Większość z nas lubi przemieszczać się szybko. Weźmy trasę: Zamość – Lublin: Pociąg na pierwszy rzut oka przy trzech godzinach jazdy nie jest konkurencyjny z innymi pojazdami. Ale nie każdy ma, czy chce akurat jechać samochodem. Busem można dojechać do Lublina dwa razy szybciej, ale tylko do centrum, natomiast dalej we własnym zakresie: komunikacją miejską lub z buta. Pociągi zatrzymują się w dwóch miejscach, w których nie da się dojechać publicznym transportem drogowym. Zatem, dlaczego pociągiem z Zamościa nikt nie jeździ do Lublina? Barierą jest tutaj cena przejazdu. Za pociąg zapłacimy trzy razy drożej niż za jazdę busem. Nikt o zdrowych zmysłach na niego nie pójdzie. Ale dlaczego kolej nigdy nie pokusiła się na wprowadzenie cen preferencyjnych na tej trasie zbliżonych do stawek przewoźników drogowych? Przy porównywalnej cenie odpadało by wtedy przemieszczanie się z jednego końca Lublina na drugi, co mogłoby przyciągać klientów. Ponadto sporo ludzi z Zamościa i okolic przyjeżdża i odjeżdża do Lublina pociągami dalekobieżnymi, z innych krańców Polski, na przykład z Wybrzeża czy Poznania, niejednokrotnie z dużymi bagażami. Przesiadka i dojazd na dworzec PKS są wtedy uciążliwe.

W temacie ceny, co niektórzy pasażerowie mają dosyć szczególną mentalność. Za możliwość oszczędzenia 2-3 złotych potrafią stać godzinę na przystanku i czekać. Zaobserwowałem takie zjawisko w komunikacji drogowej, z której sam jestem często zmuszony korzystać. W takim razie – obniżyć cenę z Zamościa do Lublina jeszcze o 2,00zł. do 10,00 zł. i obserwować. Przecież, jak pociągami w tej relacji i tak nikt nie jeździ, to strat nie będzie z tego tytułu. A mogą wyjść zyski. Tego typu promocyjne ceny winny być wprowadzone na krótkich odcinkach również między innymi stacjami, szczególnie w pociągu ROZTOCZE i w SOLINIE. Pisałem już niegdyś, że pociąg ROZTOCZE ma dogodne godziny kursowania dla wyjazdów turystycznych z Zamościa na Roztocze i z powrotem. Mimo niekorzystnej oferty cenowej, daje się w nim obserwować zwiększoną frekwencję w weekendy i Święta, z tych chyba względów. Z kolei pociąg SOLINA przyjeżdża na Roztocze za późno i powraca od nas za wcześnie. W weekendy ma jeszcze jakąś frekwencje, ale na tygodniu już jeździ pusty. Zmienić godziny, a co – rozkład jazdy to Pismo Święte! PKP tłumaczy cięcia niskim obłożeniem składów, ale sama nie robi dosłownie nic, żeby coś z tym zrobić. Przypominają mi się kultowe ALTERNATYWY 4 i wypowiedź dyrektora Ciepłowni na wieść o uruchomieniu ogrzewania bloku z parowozu podczas XX stopnia zasilania. „Gdyby wszyscy dozorcy tak robili – to wcale nie musielibyśmy grzać…” To ja mam propozycję dla decydentów z INTERCITY, żeby zamiast autobusów wprowadzić drezyny ręczne. Zużycie paliwa zerowe, tylko praca kończyn pasażerów. Nacisk na tor niewielki, choć można wprowadzić dopłaty tonażowe dla tęgawych podróżnych ponad określoną normę. No i jeszcze taksę klimatyczną za świeże powietrze pobierać. Na pewno chętnych było by więcej niż będzie do autobusów.

Pisałem o odcinku: Zamość – Lublin – Zamość, gdyż na tej trasie występują największe dysproporcje czasowe między transportem kolejowym a drogowym. Na dłuższych odcinkach, na przykład do Bydgoszczy czy na Śląsk kolej wypada już korzystniej. Ostatnio obserwuję w HETMANIE całkiem przyzwoitą frekwencję w Zamościu, a z informacji przekazywanych przez naszych korespondentów terenowych wynika, że sporo pasażerów wsiada i wysiada w Biłgoraju. Dowiedziałem się też, że są podróżni z Zamościa do Stalowej Woli, bo ponoć szybciej niż samochodem się jedzie. Wiemy, że pociąg ten ma spore rezerwy czasowe w rozkładzie jazdy, tak samo zresztą jak ROZTOCZE. Czas jazdy można więc skrócić. Myślę, że jedno połączenie z Zamościa na Śląsk powinno być w porze nocnej. W tym kierunku poszła większość firm przewozowych, niedawno PKS Hrubieszów uruchomił kolejną taką nocną ofertę. Niestety PKP nie chce o czymś takim nawet słyszeć. Ponoć nie są w stanie zapewnić ochrony podróżnym. Za to w centrum Zamościa na trasie do Hrubieszowa pośród niemiłosiernie zarośniętych z rzadka używanych tylko torów chowają się całe zastępy SOKistów do spółki z policją zresztą, polujących na przechodzących przez tory zuchwałych autochtonów. Cel jest na pewno słuszny, tylko tutaj naprawdę rzadko już coś jeździ. A jak już komuś nawet pociąg łeb urwie, to niech się na drugi raz nie szwenda po krzakach po nocy, tylko grzecznie śpi w domu. Zagospodarować tych funkcjonariuszy do ochrony pociągów, szczególnie w nocy. Przecież jeszcze całkiem niedawno jeździł wagon sypialny z Hrubieszowa do Wrocławia, czasami nawet miejsc nie można było dostać na niego.

Należy wspomnieć, o całej rzeszy osób, dla których przejazd pociągiem jest najwygodniejszą formą transportu. Mogą to być osoby niepełnosprawne, matki z dziećmi, osoby w podeszłym wieku, ale i każdy z nas. Dla mnie na przykład dopuszczalna jest godzinna jazda busem z Zamościa do Lublina, ale już na dłuższej trasie taki przejazd byłby bardzo męczący. W większości busów układ siedzeń jest stosunkowo ciasny, trudno jest rozprostować nogi, są kłopoty z większym bagażem, a osoby trochę tęższe nie mieszczą się na pojedynczych fotelach. Ponadto, dla mnie szczególnie męczące jest podróżowanie w samochodach z oklejonymi reklamami szybami. Ciężko mi jest wytrzymać już nawet na odcinku z Zamościa do Tomaszowa, a tego typu pojazdy kursują na trasie do Warszawy. Po prostu od razu zaczynają mnie boleć oczy. A to właśnie na busy do Warszawy uskarżają się podróżni z Zamościa. Trasa ta jest zmonopolizowana i kursów jest za mało w stosunku do potrzeb. Są uwagi w stosunku do kultury obsługi niektórych kursów. Po południu ciężko jest się już z Zamościa wydostać do Warszawy. Kursujący rok temu pociąg wyjeżdżający po godzinie 16 cieszył się dobrą frekwencją z tych właśnie względów. Teraz ostatni pociąg wyjeżdża o 13.36. Stanowczo za wcześnie, bo w tym czasie odjeżdża dużo prywatnych busów i autobusów. Kolejnym mitem jest to, że pociągi jeżdżą u nas bardzo powoli. Owszem są takie odcinki, na pewno okolice Werchraty, czy chociażby wspominany często Mielec, ale w innych częściach kraju bywa znacznie gorzej. Zdziwiłem się bardzo niedawno prędkościami pociągów na Śląsku. I bez znaczenia jest fakt elektryfikacji tamtych linii. Jeździ się wolniej, niż na wielu nie zelektryfikowanych. U nas przyzwoite prędkości mamy na trasie: Zwierzyniec – Stalowa Wola. Z kolei z Zamościa do Lublina problemem są dwukrotne zmiany kierunków jazdy w Zawadzie i Rejowcu. W tym zakresie to od wieków się nic nie robi, chociaż do niedawna istniała w całkiem dobrym stanie bocznica omijająca Rejowiec. Nie była jednak ona używana od dawna. Znajomi z kraju pytają się mnie zawsze, dlaczego tutaj nie jeżdżą szynobusy? Są to pojazdy nowoczesne, ekologiczne – w sam raz do naszego parku roztoczańskiego i jednocześnie dosyć tanie w eksploatacji w porównaniu do tradycyjnych składów pociągowych. Właśnie, na takie kosztowne inwestycje mamy fundusze UE i należy próbować je wykorzystywać.

Niestety dochodzą nas niepokojące wieści w tym zakresie. Coraz częściej można usłyszeć, że lokalne władze mają zamojską kolej daleko w d… Co dziwne, konkretne propozycje reaktywacji ruchu pasażerskiego na Roztoczu pojawiają się na szczeblach wojewódzkich i ponoć są blokowane w naszym najbliższym otoczeniu. Taka postawa świadczy o głębokim prowincjonalizmie, ale i można też się w tym doszukiwać jeszcze jakiegoś innego ukrytego dna. No bo co się będzie działo w Zamościu po likwidacji pociągów pasażerskich, kursujących teraz codziennie. Stacja w weekendy z czystym sumieniem będzie mogła być zamykana, bo ruchu towarowego wtedy nie ma. Mało tego, na tygodniu coś się u nas dzieje raczej tylko przez trzy dni: poniedziałki, środy i piątki. Wtorki i czwartki są wolne. A kto generuje największe potoki towarowe w Zamościu? Firmy z najbliższych okolic, bo do samego Zamościa mamy tylko pojedyncze wagony. Ciepłownia też już ostatnio nie wozi, tylko przychodzą bardzo rzadko węglarki na bocznicę PRD. Z Zamościa trasa kolejowa biegnie dalej do Hrubieszowa, gdzie największym odbiorcą po drodze jest chyba Cukrownia w Werbkowicach. A wiadomo jak to teraz z przemysłem cukrowniczym bywa – szybko się zwija. W Hrubieszowie jest co prawda kilku prywatnych przedsiębiorców korzystających z usług kolei, ale nie zapewnią oni sami opłacalności linii i w perspektywie się ją zamknie. A wtedy kolej pozostawi w spadku atrakcyjne tereny w centrum Zamościa i w dzielnicach przemysłowych miasta, które będzie można komuś sprzedać. Ponadto rację bytu straci wtedy stacja Zamość, gdyż nie będzie się opłacało przyciągać tutaj wagonów do Bełżca, Biłgoraja czy Bortatycz i rozrząd zostanie przeniesiony do Zawady. Zamość zostanie zdegradowany do rangi bocznicy, a budynki na stacji też będzie można będzie wtedy zamienić na gotówkę. Może jakaś knajpa powstanie z dinozaurami. Część się na pawilony dla zoo zaadaptuje. Scenariusz czarny, ale realny. Zatem radością napawa fakt, że większości osób, z którymi rozmawiam – nie odpowiada taki stan rzeczy. Co ciekawe, szczególnie obserwuję to u ludzi młodych. Pisane są artykuły do prasy, skargi, zawiadamiani są posłowie. Dyskutuje się na te tematy na wszelkich forach internetowych. W końcu jeżeli Zarząd PKP INTERCITY nie jest w stanie obsłużyć wszystkich przypisanych mu połączeń, to może najpierw trzeba zmienić ten Zarząd, a dopiero potem likwidować pociągi. Mamy w kraju tylu dobrze wykształconych młodych ludzi a jest to spółka skarbu państwa, głównym udziałowcem jest Minister Finansów, czyli my sami. Przyznam się, że kiedyś się zastanawiałem, czy dożyję takich czasów, że wszystkie pociągi w Zamościu zostaną zlikwidowane. Myślałem, że wtedy będę już bardzo stary, niby teraz się całkiem młodo czuję, więc może nie wszystko jeszcze stracone.

Na koniec mała relacja historyczna o tym, jak to się niegdyś walczyło z betonem na kolei. Krótkie wspomnienie mojego kolegi, tego od HETMANA:

Było to chyba w zimie w 1994 roku. Wracałem z Katowic, gdzie sprzedali mi bilet do Zamościa. Okazało się, że pociąg jechał tylko do Krakowa Głównego. Tam trzeba było się przesiąść do drugiego składu. W Krakowie Głównym po wyjściu z pociągu zapowiedziano, że HETMAN nie odjedzie, bo jest strajk kolejarzy. Po jakimś czasie okazało się, że pusty skład z Zamościa stoi w Płaszowie. Po tej wiadomości cierpliwość podróżnych uległa już wyczerpaniu. Po około 30 minutach na peronie zawiązał się komitet strajkowo – naciskowo – buntowniczy, złożony z pasażerów HETMANA. Grupa około 10 osób udała się najpierw do Dyrektora Okręgu PKP, gdzie zrobiła ogromną zadymę, a następnie opier***iła strajkujący komitet kolejarzy. Efekt był natychmiastowy. Wagony z Płaszowa w kilka minut zostały przyciągnięte na Dworzec Główny i pociąg ruszył z opóźnieniem czterech godzin. Mimo wszystko, w pociągu zrobiła się całkiem przyjemna atmosfera – a rodzina pasażerki jadącej do Biłgoraja na pogrzeb, została nawet w środku nocy przywieziona i odwieziona już razem z nią samochodem przez pracownika kolei. Tablicy pamiątkowej po tym pierwszym w historii strajku pasażerów PKP nie ma do dziś.