Kolejowy „Avatar” po zamojsku

  

Było to gdzieś na Trzech Króli. Tego roku zima była okrutnie sroga. Napadało tyle śniegu, że zwierzęta nie zdołały się ukryć w swych zimowych leżach. Wyszedłem nad rzekę, zbierać chrust na opał. Łabuńka była cała skuta lodem, a w oddali – na horyzoncie, niebo przybrało barwę: żółto – pomarańczowo – niebieską, niczym zorza polarna.

To zjawisko zaczęło mnie jakoś tak dziwnie przyciągać i sam nie wiem w jaki sposób, nagle znalazłem się przed jego niezwykłym obliczem. Okazało się, że jeden z kolejowych budynków tak świecił, ale co to była za światłość. Chłonąłem ją całym sobą, a że byłem dosyć szczelnie ubrany, to przeszywała mnie jak rentgen. Rozżarzone cząsteczki życiodajnej mądrości bombardowały najodleglejsze zakamarki mojego ciała. Wkrótce zostałem oświecony kompleksowo i mogłem wędrować dalej, dzieląc się z innymi swoją promieniującą energią, niczym robaczek świętojański. Te specyficzne naświetlenie pomogło mi też przezwyciężyć prawdziwe chwile grozy, jakie doświadczyłem w trakcie wędrówki przez mroczne królestwo zamojskiej kolei.
Złe moce dosięgły mnie już w chwilę, po opuszczeniu Pałacu Króla Śniegu. Jak grom z ciemnego nieba do moich uszu wcisnął się charakterystyczny kolejowy gong, a za nim powietrze przeszyła zapowiedź, jakby z zaświatów. „Zainwestujemy w szynobusy, które na wiosnę mogą kursować do Zamościa”. Ach! giń przepadnij, siło nieczysta! Odwróciłem się za siebie i splunąłem dwa razy. Niestety nie pomogło, bo za chwilę usłyszałem go znowu. „Spółka uruchamiać będzie 497 pociągów”. Wampiry nie lubią czosnku i cebuli, pomyślałem, ale skąd to wziąć w zimie. Głos dalej swoje. „Zamiast pluć, powinien pan złożyć reklamację.” Zacząłem biec przed siebie jak głupi, ale nadprzyrodzone zjawisko akustyczne zagnieździło się na dobre w mojej głowie i zaczęło niszczyć szare komórki, zamieniając je powoli w kotlet schabowy.
„Pociągi z opóźnieniami, ale jednak wyjeżdżają.” Wrzasnął mi za plecami, lecz kiedy się odwróciłem, to oczywiście nikogo tam nie było. Czułem, jak mój pulsik galopuje niczym szalony wierzchowiec. No skąd ja znam tę bestię, chyba z telewizji, ale dlaczego się tak na mnie uwzięła i mnie prześladuje biednego. Wszędzie jej pełno, brzmi jak ten legendarny chrząszcz w Szczebrzeszynie. Muszę ją jakoś przepędzić, ale nie wiem jak. Trzeba chyba tajemne egzorcyzmy odprawić. I wtedy mój umysł zaczęło znowu rozjaśniać tęczowe światło bijące gdzieś z daleka. Co prawda – byłem już na rondzie na Karolówce, ale widziałem je wyraźnie i na dodatek zaczęło ono intensywnie mrugać: to się włączało, to wyłączało, to kolory zmieniało, raz szybciej, raz wolniej. I tak bym stał pewnie z przysłowiowymi świeczkami w oczach aż do śnieżnej śmierci, aż tu nagle na ulicy pojawił się najprawdziwszy mors, który chyba rzeką Topornicą przypłynął z nad morza i zaczął do mnie ludzkim głosem (to już co prawda grubo po Wigilii było) recytować po rosyjsku : „alfabit uże my znajem, uże piszem i czitajem… itd.” Stworzenie jednocześnie uderzało rytmicznie zębiskami o pokryty lodem asfalt.
A z góry w tym czasie znowu. „Stoją, ale nie zostały odwołane”. A ja stanąłem jak wryty, niczym koń w zaprzęgu na środku skrzyżowania. Aż na koniec – już sam głos z zaświatów się wkurwił. „ Ty głupcze, ono szyfrem do ciebie nagina, wracaj natychmiast wyśledzić o co chodzi, bo ja tutaj nie będę siedział ciągle na takim zadupiu. BIG BRATHER mnie już w Bieszczady wysyła a ponadto taśma mi się kończy i ktoś mnie będzie musiał przewinąć”.
Znowu dostąpiłem olśnienia .Nie bez oporów, ale dotarło do mnie, że ten ktoś, który tak łypie do mnie światełkami z daleka, chce mi przekazać informację zaszyfrowaną alfabetem Morsa, ale jak ja nawet po rusku nie łapie, to co dopiero po marsjańsku. I wtedy z odsieczą przybył mi tajemniczy jeździec na koniu, który miał dostojny wygląd oraz mądry i dobrotliwy wyraz ryja.

Ale wpierw, rzekł groźnie do mnie: padaj na kolana i błagaj o przebaczenie! Ale za co mości Hetmanie, że Twojego zstępnego nie kocham? Wręcz przeciwnie, w końcu właśnie Ciebie wybrałem, ale już zapomniałeś, że kiedy odsłaniali mój pomnik w Zamościu – to zaglądałeś pod ogon i wyśmiewałeś się z tego, na którym teraz siedzę! Faktycznie, ma rację – zamiast skupić się na powadze uroczystości, to wdałem się wtedy w zabawną konwersację z dwiema już dosyć leciwymi staruszkami, które stanęły w tylnej części zwierzęcia i zastanawiały się głośno, czy to jest koń, czy może kobyła, bo za dobrze nie było widać. PRZEPRASZAM! Daj spokój, niech Ci będzie, ale przejął się on bardzo wtedy tą całą sytuacją, A teraz, rzekł do mnie – musimy zewrzeć na nowo szyki, ponieważ doniesiono mi, że moje imię przestało już być chwalone w wielu miastach Polski, a wszystko to za sprawą tego piekielnego demona, który zagnieździł się w Zamościu. Musisz go rozkminić i przepędzić stąd na cztery wiatry. Odzyskam wtedy władzę na zachodzie kraju, zwłaszcza na Śląsku, gdzie zapomniano już o moim nazwisku. Interes publiczny tego wymaga! Ale jak to zrobić, zapytałem? Ja nie dam rady – odparował HETMAN, nie mam czasu, bo muszę straszyć swoich potomków, a ponadto – z tym humanoidalnym monstrum rozprawić się może tylko żywa istota. Dlatego Ciebie wybrałem. Ale – jak ja to zrobię? No cóż czeka cię daleka i niebezpieczna wyprawa…. odpowiedział mi. A rozumiem: za górami, za lasami …. No, nie kumasz, za bardzo pijany chyba jednak jesteś! Ty już za stary na takie bajdy, wyjdzie z tego co prawda niezły Pocahontas, ale dla dorosłych. Na początek, rozkazuję Ci zdobyć to straszne zamczysko przed którym teraz rezydujesz.

Uważaj, bo ono świetnie obwarowane, niczym nasza twierdza w trakcie Potopu Szwedzkiego. Też mi problem, odpowiedziałem – wielka mi warownia rycerska. Przecież to jest dworzec PKP. Memento mori, wyszeptał. Będą momenty, rozochociłem się. Takiś mądry, odparł mój rozmówca. Zatem ugościmy się tam niebawem, mniemam!. Tylko niech hrabia posadzki nie zanieczyści ogierem. Już Ty się nie martw o mnie, chłopcze! Pomyśl o swojej duszy….
Wkrótce znalazłem się na schodach prowadzących do dworcowej poczekalni. Szarpnąłem za klamkę, a tu drzwi stawiają opór. Zamknięte na cztery spusty. AHA, z wnętrza zaśmiał się drwiąco KANCLERZ. Proszę mi otworzyć, poprosiłem nieśmiało. Kulego, tutaj teraz ino duchy urzędują, śpieszy Ci się do naszej kompanii? A właściwie to nie wiem, po co tutaj przybyłem, odparłem. Aby uwolnić ten wyśmienity niegdyś dwór od wpływu złych mocy, które go zupełnie opanowały i odcięły dostęp do niego dla moich poddanych, w tym i Ciebie, wyrecytował dobitnie HETMAN WIELKI KORONNY. Aby się tutaj dostać, wpierw musisz odnaleźć prastary manuskrypt, ukryty w zakamarkach bastei. Właśnie wisi przed moim nosem jakaś bumaga, chyba to to. Za bardzo się nie wysilili, żeby ją schować, odparłem rozbrajająco. Zajazd był błyskawiczny, odpowiedział hrabia, ale tym lepiej dla nas, że dekret tak przybili na przodku. Śpiewaj mi, ino prędko, co tam zasekwestrowano! Czytam!

Kawalerze – litości! Wykrzyknął HETMAN ze środka. W zapisie jest zaszyfrowane jedno słowo. Musisz odszukać ten kod. Jaki znowu kot, odburknąłem niechętnie? Zaklęty wyraz, na dźwięk którego otworzą swoje podboje te wrota, wyszeptał przez dziurkę od klucza mój władca. Bardzo trudny ten rebus, chyba jeszcze z epoki lodowcowej. Ciekawe, jakie to go ludy składały? Westchnąłem, z rezygnacją. A mogę poprosić o koło ratunkowe? O co, o co? No, o jakąś wskazówkę, może zadzwonię do przyjaciela, tam jakiś telefon wydrapali na dole. Ani mi się waż, zabraniam! To ma być dzieło tylko twojego światłego umysłu. Myślałem, że mój sąsiad Cię wystarczająco napromieniował, krzyczał sarmata. W mojej głowie pusto, przyznałem się nieśmiało. Jakby puścić tam busa, to by chyba tylko jeździł dookoła, bo tam już nie ma ani jednej szarej komórki. Za mocno przepaliłeś! draniu jeden – wrzasnął Pan. No ale dobrze, podpowiem Ci: zrób sobie trzeci wymiar i załóż okular. Tamto najlepiej w binoklach oglądać. No mam takie przeciwsłoneczne odrzekłem, nakładając je niechętnie. I nastała ciemność. No żesz: k…a mać!!! – zakląłem siarczyście i nagle z wielkim hukiem monumentalna brama rozpostarła się dostojnie, a prze de mną ukazała się w całej okazałości sylwetka potężnego hierarchy. No wiedziałem, że dasz sobie radę, pochwalił mnie ochoczo.
A teraz: migusiem, szukaj tajemniczej księgi, wyrytej po łacinie na skale przed dwoma tysiącami lat. Z niej się dowiesz jak zmorę z Zamościa wypędzić. Ale tyle ich tutaj, chyba cała biblioteka aleksandryjska, wymruczałem z rezygnacją. Nie marudź, tylko działaj metodą prób i błędów! Otrzymałem wyraźny rozkaz od swojego decydenta. Rozkład jazdy stacja Zamość, odjazdy stacja Lublin, regulamin organizacyjny, sprzątanie dworca, kasa nieczynna, informacja zamknięta… O właśnie, Panie HETMANIE, może na informację kolejową zadzwonię, to nam podpowiedzą? Nie ściemniaj tylko kop dalej! Nie mamy czasu, wkrótce nadejdzie świt, a wtedy moja moc zniknie i twoja zresztą też.
Znalazłem!, wrzasnąłem, no takich głupot to jeszcze w życiu nie widziałem, to musi być to. Na pewno w epoce kamienia łupanego to wykuli. W takim razie: WAL NA GŁOS! Oj, ale się wstydzę. Nie żartuj, tylko wykonaj moją dyspozycję! Na co dzień bez pardonu mięsem w każdego rzuca, a przy mnie taki onieśmielony się zrobił. To może przeczytam spis treści mój władco: 1.bilet fioletowy, 2.bilet różowy, 3.bilet pomarańczowy, 4.bilet abonamentowy….Co w tym różowym? No jakaś…. KAMASUTRA. Oddawaj! Proszę. Rekwiruję to, ??eby się tu nie walało, odparł mi, pokaże Marysieńce.
Nagle: światło w poczekalni załypało, w megafonie zatrzeszczało, drzwiami zakłapało i dał się słyszeć znajomy mi głos. „Żadna informacja jest lepsza niż wprowadzanie w błąd.”. Gdy odwróciłem głowę, zobaczyłem siedzącą na parapecie wronę. Panowie – wygraliście, rzekła stłumionym głosem do nas. Spełnię jedno wasze życzenie, tylko – na litość boską, nie wygrzebujcie tych rewelacji na światło dzienne. Takich bzdur, to już nawet i ja nie jestem w stanie wykrakać. W końcu wszystko ma jakieś granice.
No to mój wiedźminie ukochany, rzekł HETMAN, rozpierając się z gracją na dworcowej ławce, niczym na tronie – winszuję sobie, żebym mógł znowu jeździć po żelaznych drogach, bo już mam dosyć tej swojej kusej szkapy, zwłaszcza, że byle ptaszysko ją przepłasza, tak jak teraz. Dobrze, odpowiedziało widziadło. Szczegółowy instruktaż, jak to osiągnąć, usłyszy twój poddany od wróżki, którą spotka przy najbliższym bijącym źródełku. A ja – wstrętny nielocie, rzekłem ośmielony – nakazuje ci zmykać z naszego gniazda w te pędy, natychmiast! To ja odfruwam, odparło nieboskie stworzenie i znikło, tak samo nagle jak się pojawiło – pędząc z dużą szybkością jak cień. A HETMAN wykrzyknął na pożegnanie: Na Kolbuszową kieruj! A czego tam? Zapytałem ciekawy. Nie, no żartowałem. Taki dowcip koleżeński. Ale jakby im ta harpia tak troszeczkę dzióbnęła, dajmy na to – jeden maciupki szynobusik ,by wykopsała stamtąd do nas – to by się chyba chłopy nie obraziły za bardzo. Dlaczego mają mieć lepiej od nas? Gusła, gusłami, ale to jest PKP. Żeby mnie wskrzesić, trzeba kogoś ukatrupić. Tu nawet Święty Graal nie pomoże.
A teraz młody człowieku – rzekł do mnie władca, biegnij do najbliższego cudownego ruczaju. Hmm, zamruczałem, to tylko w dworcowym kiblu być może, bo nigdzie więcej nie jarzę. Przestań z tą swoją polityką i zacznij w końcu działać, nakrzyczał na mnie Pan. Ochędoż się! Naciągnij hajdamackie hajdawery i w drogę! Po chwili byłem już na placu dworcowym, ciemno jak u murzyna, śnieg po kolana, ale jakoś dotarłem do tego stacyjnego przybytku. Niestety drzwi zostałem zamknięte. Mości HETMANIE, nie mogę się dostać do naszej niebiańskiej fontanny, bo wrota są zaparte, krzyknąłem głośno. Radź sobie sam, koń mi się spłoszył a ja poruszać się mogę tylko wierzchem lub po torach. Nie chcę sobie śniegiem kontusza przyprószyć. Pokładam duże nadzieje w Tobie, odrzekł z oddali. Ta wróżka, to chyba też pracuje na kolei, westchnąłem, olała mnie całkowicie i sobie gdzieś poszła. Pewno jakaś nieponętna dwudusznica. Ale mam tu list dla Jaśnie Pana. Mogę przesłać MMSa.

Do stu czortów ! Zrywaj to i natychmiast wracaj do mnie! Po chwili znalazłem się z powrotem w poczekalni, gdzie kierownik wyprawy analizował tajną korespondencję, którą mu przekazałem. I co, na pewno to jest zaszyfrowana depesza wielmożny Panie. O i to jeszcze jak! Włożona w jakąś mieszczańską tabakierę z kości słoniowej. Wyniuchałem, że przez samą Twierdzę Szyfrów przechodziła, odfuknął pod nosem. W jakim kierunku teraz kręcimy, proszę hrabi? Na wschód? A żebym to ja taki mądry był, to bym królem został. Co ty myślisz, ja mam prawie 500 lat i skleroza już mi dokucza. No, ja tylko zrozumiałem, że… rzeka nam wyschła, wyjąkałem nieśmiało. Głupi jesteś! Odparł On. Zawsze Ci powtarzałem, że musisz szukać drugiego dna. Ale faktycznie, tu i ja zdurniałem, widzę jakiegoś nieruchawego jednorożca…

To jest proszę Pana – nosorożec, przed ZOO stoi. Nie zbliżaj się do tego mamuta, bo on wściekle gromami rzuca. Wykrzyknął mi mój mentor. A to Baba Jaga jaka, zamiast nam wszystko rozkulbaczyć, to uleciała na miotle na plotki. Nie, bez wody z cudownego źródełka się nie obędzie, odparł. Musimy w jakiś sposób uzupełnić elektrolity, a najlepiej, gdybyśmy tę epistołę rozpuścili w życiodajnych kropelkach. Wtedy można by wchłonąć jej treść doustnie i nie trzeba by było rozdrażniać nadwyrężonych dzisiejszymi przeżyciami naszych biednych szarych komórek. Przydało by się też zaopatrzyć je w trochę drożdży, żeby mogły spokojnie pączkować i się wygenerować, a same drożdże zaniosły by treść tego spec- mesidżu poprzez żyły do naszych pustych łbów, a że nas jest dwóch – to zrobilibyśmy burzę mózgów i w końcu by się nam to wszystko rozjaśniło powoli. Musimy sprowadzić posiłki! Wiem, kto nam może pomóc! Wrzasnął mój menager: polecisz z poselstwem na księżyc! Nie ma mowy, odparłem. Zrobisz co każę! W którym wieku Ty żyjesz. Wykorzystamy tego…, no jak to Wy ziemianie nazywacie – internat. Internet, z ochotą poprawiłem KANCLERZA. Tak! Nawet się stąd nie będziesz ruszał, odparł mi rozbawiony. Co ma więc czynić?, zapytałem.
Wpierw znajdź mi jakiś pusty butel po gorzałce. Z tym nie będzie problemu, pełno w śmietniku tego, odpowiedziałem. Chyba murgrabia tutaj pańszczyźnianych chłopów rozpija. Zabieraj mi to barachło! Jak ja tam papirus włożę do środka, wykrzyknął wzburzony. Naczyń ci u nas do wyboru, do koloru, mój drogi HETMANIE, odparłem. O! po wyborowej może być, zagadnął mnie pojednawczo. Nagle – coś zatrybiło w mojej głowie! Przypomniał mi się, wyszeptałem nieśmiało, film: TITANIC, tam też pismo wsadzali do butelki i puszczali ją do oceanu. Taka fajna aktorka w nim grała, no ta…Greta Garbo, podpowiedział mi dziedzic, widziałem ją przed wojną w Stylowym. Zwróciłem się do niego: mam nad Łabuńkę polecić? Jak ja Cię zaraz tym szkłem w łeb palnę, to Ci w końcu wszystkie tryby zaskoczą! Huknął hrabia. Marsz mi z tym na dziedziniec ! Po chwili przestraszony stałem już na ośnieżonym zamojskim peronie. Szukaj księżyca! Jego głos wydobywał się tym razem ze stacyjnego megafonu. Mości HETMANIE, albo mieni mi się w oczach, albo tych księżyców wisi tutaj kilkanaście. Odszukaj ten najjaśniejszy i celuj w niego. Czym? Z dubeltówki – butelką idioto! Po otwartych przewodach! Pomimo, że już doszczętnie ogłupłem, zamachnąłem się szeroko i wykonałem rozkaz. Ale EKSPRES!, wrzasnął szlachcic z oddali. INTERCITY, wybełkotałem.
I nastała ciemność. Coś ty narobił!. Zabraniam Ci więcej używać tego słowa. Ledwo żeśmy strzygę wysadzili z naszego grodu, a ty wszystko popsułeś. Masz swój internet! Zrobiłeś czarną dziurę na naszym firmamencie. Panisko wrzeszczało na mnie, jakby zostało opętane przez samego lucypera. Mości HETMANIE, spokojnie, to tylko korki wywaliło na LHSie. Że co?, zaćmienie…, czyli mam rozumieć, że do teleportacji doszło?, zapytał. To bardzo ważna sprawa, czarnoksiężnik jest moim dobrym kompanem i tylko on jest w stanie rozwikłać naszą zagadkę. Ależ jak najbardziej mości dobrodzieju, transmisja danych na satelitę została przeprowadzona pomyślnie. Zrobiła się, co prawda mała draka, ale najwyżej jutro w sklepach chleba nie będzie. Przyszło potwierdzenie – jakimś garnkiem w czerep dostałem. Czy Ty nie wytrzeźwiałeś za bardzo od świeżego powietrza? Bo już gadasz od rzeczy. Wracaj szybciorem do mnie na komnaty, razem z tym naczyniem, rozkazał mi mój władca głosem nie uznającym sprzeciwu.
Już w środku rzecze tak: cuś tu jest nasmarowane na wieku, kolejny szyfr, a myśmy jeszcze z tamtym się nie uporali. Tlen Ci przegrody mózgowe przedmuchał, więc tym razem spróbuj sam rozpracować to znalezisko. Tylko wszystkiego nie wydój. Większa połowa dla mnie, do ekspertyzy. Mikstura jest na pewno zaczarowana. Hmm……. Lubię Hlać Spirytus….zamruczałem wesoło. Co ty pleciesz? Istne lelum polelum! Ty na pewno na księżycu byłeś? Jak ten Twardowski wyglądał? Miał różdżkę i pierścień? Zauważyłeś inkluz wiszący na srebrnym łańcuchu? Zostałem zaatakowany serią przenikliwych pytań, niczym na przesłuchaniu. No taki niewysoki, rudawy, no…. nie wiem, bo ciemno było i nie było dobrze widać, ale jakaś laska stała tam koło niego – odpowiedziałem drżącym głosem. Mam nadzieję, że jej nie ruchałeś, zadrwił ze mnie. Nie, zaraz rozsadzi mi globusa, za dużo tego myślenia, odparłem. Leonardo z dupą twardą, strzelił ignora dostojnik. Niezłe hocki – klocki, pomyślałem.
Dzwonię na informację kolejową! Wykrzyknąłem uradowany. Informacja kolejowa? Co, Białystok? Proszę Pani, o której przyjedzie HETMAN do Zamościa? Ile ma? Opóźniony na czas nieokreślony, nie rozumiem? No wiem, że są zaspy a o misiu w Przemyślu też słyszałem. A dlaczego nie może Pani sprawdzić? Aha, dyspozytorowi się komputer zepsuł. To niech ze szklanej kuli wyczyta, świtezianka jedna, zadrwił magnat. Pyta się, czy chcemy gorące napoje? No, chętnie bym jakowej smakowitej okowity opił, bo po tym płynie księżycowym kosa mi w gardle stoi. Bo to był, mocium Panie olej silnikowy do lokomotyw, odpowiedziałem. Nawet smaka załapałem, ale nie będę tu kryptoreklamy robić, zadumałem. W tym momencie arystokrata zaczerpnął powietrza nozdrzami i splunął z fantazją przez szparę pomiędzy zębami. Profesjonalizm, życzliwość i otwartość na ludzi oraz klasa, w obyczaju i stroju, pomyślałem sobie o Nim. Chałwy bym pożuł, wystękał z trudnością. Jak HETMAN chce po torach śmigać, to trzeba dobrze zasmarować, ale faktycznie, marketing nigdy nie był ich mocną stroną, odparłem Jemu i wróciłem do przerwanej rozmowy. To gdzie jest ta herbatka, panienko? A skąd weźmiemy czajnik ? Co? Śnieg mamy topić, ale chamstwo! Jaki numer? +50.
Tsss…Mój przywódca w tym momencie zaczął na przemian to syczeć, to mnie szturchać…Widzę, że HETMANOWI już paliwa zabrakło, odepchnąłem go wkurzony. Jak hrabiemu w klimę zapuszczę, to się od razu uspokoi! To jest panie bracie…nasz kod, wyszeptał drżącym głosem. To jest kod do kolejowej kanciapy, w której schowany jest czajnik, odparłem. Słyszałem od prababki, że koło pałacu jest ukryta pieczara, czeluść bez dna, jak wpadniesz do niej to koniec z Tobą, pilnują jej trzy niedźwiedzie GRIZLI…bełkotał jak opętany. Czy Wielmożnemu Panu chodzi o SOKISTÓW, którzy zwykle trójkami chodzą? Idziemy tam, bo mnie strasznie suszy! Tym razem to Ja byłem przywódcą. Po chwili staliśmy przed zamkniętymi drzwiami do kolejowego kantorka. WECHIKUŁ CZASU! Zawył jak syrena mój kompan. Mości KANCLERZU, wrzeszczcie trochę ciszej, bo nas faktycznie zaraz SOK zgarnie. To, co u Niego wywołało takie emocje było zwykłym elektronicznym zamkiem szyfrowym. Tak, pojadę sobie PENDOLINO do Lwowa albo do Paryża do Moulin Rouge, zaczął rozmarzonym głosem snuć swoje wizje mój przyjaciel jednocześnie popadając w stadium błogiej melancholii. Wiesz jakim będę nowoczesnym HETMANEM: wagony restauracyjne, hotelowe, szampany, krzesła elektryczne, kawior, bajery….striptiz! I będę przyjazny dla środowiska, na pewno mnie zelektryfikują a nawet na czerwonych poduszkach będę jeździł. O tak, kolej przyszłości to jest to… No dawaj te 50 i znajdziemy się w 2060r!
A ja się zawahałem, no bo… co zrobię jeżeli w tym okresie nie będzie już w Polsce ani kilometra linii kolejowej i od razu się takim starym robić…Przecież nie jestem z długowiecznej rodziny jak tamten. Nie zastanawiałem się więc długo, tylko czym prędzej nacisnąłem znak minus i tak na pałę – cyfrę: 1.
Mój kompan nie zdążył wydobyć z siebie jakiegokolwiek dźwięku, tylko zniknął, jakby został nakryty czarodziejską czapką niewidką, a na peronie pojawiła się świąteczna choinka. Poza tym, w trakcie reinkarnacji nie pojawiły się jakiekolwiek zaburzenia akustyczne i urządzenie zadziałało wyjątkowo nowocześnie, tak jakby nie pochodziło z branży kolejowej. Po chwili, po raz kolejny tej nocy, usłyszałem charakterystyczny dworcowy gong, ale tym razem z głośników wydobywał się przyjemny kobiecy głos przekazujący następujący komunikat: „Pociąg pośpieszny HETMAN z Wrocławia wjeżdża na tor 1 przy peronie 1”. Po minucie przy peronie pojawił się długaśny skład pociagu. Z wrażenia wytrzeźwiałem już prawie zupełnie i sam nie wiem w jaki sposób znalazłem się w pobliżu świecącego drzewka.

Coś mi strzeliło do łba, że jest to jeden z tych wszelkiego rodzaju telewizyjnych programów reality show z cyklu: Mamy Cię lub Taniec z Gwiazdami. Mroźny wiatr przywrócił mi jasność umysłu. Stanąłem na baczność pod drzewkiem i wyrecytowałem z przejęciem: „czytelnikom serwisu internetowego LKN życzę w 2010 roku wszystkiego najlepszego oraz żeby mogli z całego świata do Zamościa przyjeżdżać koleją” Uff,…ale – spodziewanych oklasków nie było, żadnej nagrody też nie otrzymałem, a w oddali majaczyły już charakterystyczne sylwetki trzech funkcjonariuszy ze Straży. Mogłeś wcisnąć siedemnaście – huncwocie! Teraz mi dobrze, ale za 9 miesięcy, będzie… kaplica – jełopie! Masz niezły miszmasz w głowie.. Nie…., pomyślałem – gadających pociągów to ja już nie zdzierżę. To była ciężka noc. Wy…..lam z tej bajki czym prędzej, bo już za bardzo przyrodnicza się robi!