W Biłgoraju…

  

Wydaje mi się, że stacja w Biłgoraju jest trochę niedoceniana przez szeroko rozumiane grono miłośników kolei odwiedzających Roztocze. Ustępuje miejsca Zwierzyńcowi, Zawadzie czy też Bortatyczom. A prawda jest taka, że Biłgoraj ma swój niepowtarzalny klimat związany chociażby z usytuowaniem na skraju lasu. Jest bardzo malowniczym i w sumie magicznym miejscem. Architektura, tak jak na innych tego typu obiektach na Roztoczu dosyć skromna, w sumie niewielki budynek stacyjny, dwie nastawnie i kilka budowli towarzyszących. Stacja jest czynna dla obydwu szerokości torów i przy sporej dawce szczęścia zaobserwować możemy krzyżowania pociągów, zarówno normalnotorowych, jak i szerokotorowych.

Duże wrażenie robią przejeżdżające z łoskotem przez stacje wahadła, z najwyższą maksymalnie dopuszczalną prędkością, czego nie uświadczymy na innych stacjach w okolicy. Stosunkowo często docierają z Zamościa pociągi zdawcze po torze szerokim, najczęściej przywożące drewno.

Spotkanie zdawki normalnotorowej to duży fart, gdyż pojawia się nieregularnie i o różnych porach. Sprowadzany jest głównie węgiel do pobliskiego składu oraz zabierany złom. Są to niestety tylko pojedyńcze węglarki.

Stacja jest co prawda oddalona od centrum Biłgoraja, ale niegdyś miała duże znaczenie w ruchu lokalnym. Ostatnie osobówki do Rozwadowa i Zamościa odjechały z Biłgoraja na początku czerwca 2001 roku.

Na zdjęciu SP32-029 z wieczornym pociągiem do Zamościa w dniu: 05.06.2001 r. Trzeba podkreślić, że decyzja o likwidacji tamtych połączeń była zupełnie niezrozumiała, gdyż pociągi miały dobrą frekwencję. Na przyjeżdżający z Zamościa o 13.30 pociąg w Biłgoraju czekał zawsze tłum chętnych do podróży w kierunku Stalowej Woli. Czy takie czasy jeszcze wrócą? Nie wiadomo. Niedawno się dowiedziałem, że już wtedy zbierane były podpisy pod protestem przeciwko likwidacji połączeń, niestety nikogo one nie wzruszyły. Od tamtego czasu kursował tędy do końca wakacji 2009 r. jedyny pociąg pasażerski – pośpieszny „HETMAN” z Zamościa do Wrocławia, zawsze cieszący się dużą popularnością u mieszkańców Biłgoraja i okolic. Co prawda w pierwszym kwartale 2005 r. był jeszcze nocny do Wrocławia, ale to był tylko krótki epizod, gdyż pociąg tamten został potem przetrasowany przez Bełżec i Lubaczów. Po zlikwidowaniu HETMANA wprowadzono komunikację autobusową, ale podróżni woleli się przesiąść do innych środków transportu, a autobusy KKA czasami nawet nie zajeżdżają pod dworzec. Co by nie powiedzieć, to KKA się wlecze, co przy jeździe pociągiem mogło być jeszcze przez niektórych z nas akceptowane z różnych względów. Teraz mamy przecież do dyspozycji inne, szybsze połączenia drogowe. Co prawda jest ich niewiele, jednak je wybieramy w pierwszej kolejności, a nie taką atrapę pociągu. Oczywiście Spółeczka INTERCITY nie wzięła tego pod uwagę i zakładała, że liczba pasażerów się nie zmniejszy. I tu się przeliczyli, ale konsekwencji z tych błędnych decyzji na pewno nikt nie wyciągnie, mogę nawet się założyć o to. Były plotki, że HETMAN miałby wrócić z początkiem nowego rozkładu jazdy w grudniu bieżącego roku, chyba tak się nie stanie. Niby Urząd Marszałkowski w Lublinie ogłosił niedawno przetarg na zakup pięciu nowych szynobusów, ale z wypowiedzi urzędników, jakie ukazały się w prasie wynika, że nie trafią one raczej na Roztocze. Mówi się o wskrzeszeniu połączeń z Lublina do Lubartowa, o kursach na lotnisko w Świdniku, do wybudowania którego jeszcze dużo wody w Bystrzycy popłynie, czy nawet o zastąpieniu nimi kursów wykonywanych przez jednostki elektryczne, a o naszych trasach ciągle cisza. Niepokojące są również sygnały o zmianie przebiegu pociągu towarowego z Jaszczowa do Połańca i z powrotem, w taki sposób, żeby omijał Biłgoraj. Oczywiście będzie to miało wpływ na funkcjonowanie wszystkich innych stacji kolejowych na Roztoczu i w sumie doprowadzi to do ich dalszej degradacji. Ale zostawmy tę sprawę, bo nie wszystko chyba jeszcze jest przesądzone i wróćmy do naszego Biłgoraja.

Spadek ruchu pociągów przyciąga na tory wszelką faunę zamieszkującą okoliczne uroczyska. Sarna na szynach nie jest żadną rewelacją, takie widoki mamy chociażby w Zamościu. Ale już biegające po nasypach pasztety są niecodziennym wydarzeniem, chociaż trzeba się trochę naganiać za nimi. Z nastaniem nocy swoje rządy zaczynają lisy.

A jak będziecie odwiedzać stację w ciepłe październikowe popołudnie, to uważajcie, żeby nie nadepnąć na odcisk wygrzewającej się na peronie żmii, bo źle się to może dla niej skończyć. A jest pod ochroną! A jak wolicie florę od fauny, to ciekawe okazy rosną sobie na dachu budynku tutejszego dworca.

Odradzam też, za przeproszeniem – odlewać się w krzakach obok przejazdu kolejowego w Rapach, bo tam urzęduje takie cuś i można zostać poszkodowanym. Ustępy w Biłgoraju, jak na razie są otwarte.

W końcu, jak ruch pociągów będzie tak dalej spadał, to trzeba będzie coś zrobić, żeby poprzepędzać stąd te gadziny. Na przykład zorganizować społecznie ręczną drezynę i robić nią przejazdy we własnym zakresie. Z tego co wiem w Biłgoraju jest spore grono osób – sympatyków kolei i chętnie oni by się zajęli eksploatacją takowej. W końcu dożyliśmy czasów, że po okolicznych szlakach kolejowych niedługo będzie można sobie pojeździć do woli, pod warunkiem, że się będzie szczęśliwym posiadaczem jakiegokolwiek pojazdu szynowego. Erę Roztoczańskiej Kolei Drezynowej uważam niniejszym za otwartą!