Podtrzymajmy „modę na kolej”

  

Po ogłoszeniu przez PKP PLK zaktualizowanej listy linii do zamknięcia, z której szczęśliwie wypadły wszystkie odcinki z Zamojszczyzny nie było chyba wśród nas nikogo, kto nie odetchnąłby z wielka ulgą. Jednak już mniejsza część sympatyków kolei zwróciła uwagę na to, że nasze linie uratowały przede wszystkim obietnice konkretnych działań, których realizacja nie zawsze w 100% zależna jest wyłącznie od naszego lokalnego zakładu linii kolejowych. Ponadto mieć na uwadze trzeba fakt, że dalsza spokojna egzystencja zagrożonych szlaków kolejowych w naszym regionie będzie się nierozerwalnie wiązać nie tylko z redukcją kosztów ich utrzymania, ale także z zapewnieniem na nich odpowiedniego poziomu ruchu. Bowiem nie po to raczej zamówiono za grube miliony dla PKP PLK raport pod z góry założoną tezę, by ot tak go teraz wyrzucić do kosza.  Nie powinniśmy więc spoczywać na laurach lecz intensywnie pomyśleć nad tym, by pozytywne trendy z ostatnich lat nie okazały się wyłącznie efemerydą. Potrzeba nam na zagrożonych liniach dobrego pomysłu na kolej, pomysłu który łatwo będzie „sprzedać” zwłaszcza w kontekście polityki władz województwa, które rozwój kolei na Zamojszczyźnie uważają już za zamknięty i jak ognia unikają upomnień o to by tak przecież popularne „szynobusy” wyjechały także poza linię Rejowiec – Hrebenne.

 Wykorzystać turystykę

Przykład pierwszy. Uruchomione w roku ubiegłym, weekendowe kursy Chełm – Włodawa okazały się promocyjnym i komercyjnym sukcesem. Przykład drugi. Około 100 osobowa lista miejsc na organizowany przez i dla miłośników kolei przejazd składem wagonowym do Hrubieszowa zapełniła się w tempie zaledwie 7 godzin i to pomimo ceny niemal 200zł. Prawie drugie tyle chętnych wpisało się na listę rezerwową. Z pewnością dużą zasługę miała tutaj już wyrobiona przez organizatorów marka. Niemniej jednak trzeba podkreślić, że kolejowe przejazdy okolicznościowe w Polsce wschodniej na Podlasiu czy Ziemi Chełmskiej, są ostatnio coraz bardziej popularne. Czemu zatem na Zamojszczyźnie miałoby być odwrotnie? Widać, że tkwi tutaj potencjał jeszcze nie zbadany lecz nader obiecujący. A gdyby tak zamiast poczciwej „ciuchci” na linii 72 podobnie jak na 81 jechał budzący wśród kolejowych laików żywe zainteresowanie „szynobus” a cena biletu wynosiła mniej więcej 1/20 tamtej? Myślę… ba jestem przekonany, że o frekwencję godną SA107 moglibyśmy być spokojni i to tak jak na Włodawie w 4 kursach dziennie. Myślę, że nawet na podróż  ciężką drezyna inspekcyjną znalazłoby się naprawdę liczne grono chętnych, rzędu niemal  100 osób na dzień. Nie tylko rządnych atrakcji i wyprawy w dotąd nieznany im region turystów, ale także zwykłych ciekawskich miejscowych, dla których pociąg jest po prostu miłym wspomnieniem cywilizowanej formy komunikacji, o którym czasem sobie pomarzą gdy przyjdzie im podróżować w 40 osób 22 osobowym busem z Zamościa do Hrubieszowa. A dla włodarzy grodu nad Huczwą? Czy mogłaby być lepsza okazja do tego aby turysta przyjeżdżający dotąd wyłącznie na Roztocze, tym razem DOWIEDZIAŁ SIĘ, że warto odwiedzić także nadbużańską rubież i zasmakować trochę historii w kresowym miasteczku? A może widoków na Królewskim Kącie lub tajemniczych ruin zamku na wyspie w Kryłowie? Czyż nie byłoby lepszej okazji aby wszyscy ci ciekawscy chcący od lat wybrać się z rowerem na zwiedzanie wspomnianych klimatów wreszcie dostali szansę łatwej realizacji swego zamysłu?
Szczęśliwy odwiedzający mógłby wybrać się na interesująca wyprawę z rowerem, a po wszystkim bez obawy wypić piwo (wszak wraca koleją a nie za kółkiem) i zostawić trochę grosza w grodzie nad Huczwą. A co najważniejsze powiedziałby potem znajomym, że warto i w dodatku fajna atrakcja, bo dojechać można pociągiem! Miejscowi włodarze otrzymaliby w ten sposób najlepszą z możliwych promocji, a PKP PLK podreperowałaby nawet tymi kilkunastoma sezonowymi kursami bilans linii kolejowej. Mamy więc tutaj grę o sumie dodatniej. Trzeba tylko zagrać, bo możliwości przecież są. I to pomimo ostatnich kłopotów taborowych w województwie. Przecież jeszcze do końca roku dojadą kolejne SA134, a te stojące obecnie w naprawach nie zostaną w tym stanie na stałe. Taboru będzie zatem w ilości wystarczającej by w weekendy jego część stała bezczynnie, gotowa do obsłużenia właśnie takich dodatkowych kursów.

 Kompromis w sprawie Zamościa Centralnego

Trzy ostatnie lata potyczek toczonych z (mówiąc dość łagodnie) specyficznym  zamojskim środowiskiem władzy, przyniosły co prawda poprawę statusu linii kolejowej na terenie miasta, lecz do stanu pożądanego zwłaszcza przez mieszkańców ciąż jeszcze jest dosyć daleko. Co gorsza część zamojskich włodarzy w swej walce z koleją sięgnęła ostatniej deski ratunku, czyli konserwatora zabytków. Niestety wszelkie spory administracyjne z tym organem władzy mogą ciągnąc się co najmniej kolejne kilka lat, a tyle czasu możemy nie mieć. Oczywiście trzeba też wspomnieć że upływający czas zwolennicy dziwnej koncepcji miasta-skansenu z panami Zamoyskim i Kossowskim na czele, pracowicie wykorzystują na psucie opinii lokalnemu zarządcy torów, rozgłaszając wszem i wobec w mediach różnego rodzaju bzdurne tezy. Nie przeszkadza im to jednak w zupełności, równocześnie mamić obywateli zapewnieniami jak bardzo zależy im na budowie nowych przystanków w Zamościu (byle tylko poza strefą ochrony konserwatorskiej) i że gotowi są nawet sfinansować takie inwestycje w ramach lubelskiego RPO na lata 2014-2020. Tak proszę państwa, są to autentyczne wypowiedzi pana Kossowskiego z oficjalnego listu do jednego z naszych czytelników!
Wobec takiego stanu rzeczy, logika nakazuje wszystkim mającym na uwadze dobro mieszkańców regionu i troskę o przyszłość zagrożonej linii, skłonić się ku rozwiązaniom kompromisowym. Dalekim od ideału, może nawet nieco ryzykownym lecz przede wszystkim możliwym do realizacji tu i teraz. Jeśli Zamość nie chce mieć centrum przesiadkowego z prawdziwego zdarzenia w jedynej możliwej lokalizacji, to mieć go nie będzie – trudno. Jeśli „skanseniarze” chcą dalej hodować krzaki w centrum miasta przy Orlicz-Dreszera – to niech hodują. To oni będą się wstydzić. Kolej może z tego wyjść z twarzą idąc na przeciw ludzkim potrzebom tak mocno jak tylko to możliwe przy obecnych uwarunkowaniach.
Wiemy, że miasto Zamość lobbowało i wyraża gotowość do współ-finansowania budowy posterunku zwrotnego wraz z przystankiem osobowym tuż przy osiedlu Zamoyskiego w okolicach obwodnicy hetmańskiej. Zatem jeśli tak się sprawy mają, to stwórzmy odpowiednio obszerny kosztorys i zacznijmy właśnie tam budować z pomocą miasta! Zaś za oszczędności wypracowane w trakcie realizacji tej inwestycji, PKP PLK będzie mogła sama, sposobami gospodarczymi wystawić skromny 100 metrowy peron dla „szynobusów” po północnej stronie wiaduktu ulicy Wyszyńskiego, tuż przy Kauflandzie. Oczywiście z wyprowadzeniem przejścia na wybudowany tuż pod wspomnianym marketem parking oraz schodami na ul. Wyszyńskiego. Pomysł ma niewątpliwe plusy. W ten rejon nie sięgają już „macki” konserwatora. Jest to wciąż centrum miasta z którego „rzut beretem” na przystanki MZK i BUS na Wyszyńskiego oraz Peowiaków, zaś do najważniejszych instytucji jest tylko niewiele dalej niż placu między Orlicz-Dreszera a Peowiaków. Co więcej, zawsze można spróbować dogadać się z sąsiadującym marketem  w sprawie utrzymania porządku i bezpieczeństwa. Ponadto finalnie uzyskalibyśmy w ten sposób dwa dodatkowe przystanki na terenie miasta i świetną pozycje wyjściową pod uruchomienie przewozów w kierunku Hrubieszowa. Nie mówiąc już o tym, że „szynobus” stałby się atrakcyjną alternatywą dla jeszcze większej ilości podróżnych, tak samo tych (niestety na chwilę obecną potencjalnych) z kierunku Hrubieszowa jak i tych potencjalnych trochę mniej, z kierunku Lublina.

Punktujmy samorząd województwa

 Jak wiemy najbliższe 5 lat dla kolejowego transportu pasażerskiego w województwie lubelskim zdefiniowane zostało w umowie ramowej pomiędzy Urzędem Marszałkowskim, a Przewozami Regionalnymi. Zaplanowane jest w niej, że od roku 2015 sieć połączeń pasażerskich rozszerzy się o odcinek Lubartów – Parczew, a od roku 2016 na odcinku Zawada – Horyniec Zdrój pociągi pasażerskie kursować będą cały rok, a nie tylko w sezonie wakacyjnym i weekend majowy. Jak pokazuje dotychczasowe doświadczenie, w praktyce oznacza to, że każda inicjatywa zmierzająca do uruchomienia czegokolwiek poza obecnie obsługiwanymi liniami i wyżej wymienionymi odcinkami napotka na mur niechęci ze strony urzędu i . tym samy przewoźnika. Tak było również w zeszłym roku z przewozami z Chełma do Włodawy, które ostatecznie uruchomiono trochę cudem, dzięki uporowi samorządów regionu chełmskiego i opóźnieniu w starcie pociągów na lotnisko w Świdniku. To właśnie oszczędności wynikłe z opóźnienia lotniska zdecydowały o tym, że urząd stracił swój koronny argument o braku pieniędzy na dofinansowanie kursów poza umową. Inne propozycje, jak chociażby te prezentowane jeszcze w 2011 roku przez posła Zawiślaka i dyr. Grzechulskiego radnym powiatu hrubieszowskiego niestety nie miały tyle szczęścia.
Oczywiście rzeczą jak najbardziej zrozumiałą jest to, że wojewódzki budżet nie jest z gumy, a rosnące z roku na rok dopłaty dla Przewozów Regionalnych stają się coraz większym ciężarem zwłaszcza wobec recesji w gospodarce. Można więc w pewnym sensie zrozumieć postępowanie władz wojewódzkich, które będą celowo podkopywać wszelkie inicjatywy promujące kolej na nowych liniach po to, aby nie musieć potem dopłacać do nich kolejnych kwot. Mówiąc wprost, stosuje się zasadę „czego oczy nie widzą tego sercu nie żal” więc jeśli nie dopuścimy do uruchomienia promocyjno-wakacyjnych kursów np. do Hrubieszowa, to zwiększamy szansę, że miejscowi nie będą się „szynobusów” domagać w przyszłości.
Czy jednak na pewno koronny argument o braku pieniędzy ( przynajmniej do 2017 roku) jest prawdziwy? Jakoś urzędnikom nie przeszkadza, że w tym rozkładzie dalej jeździ wczesnym rankiem kompletnie pusta para pociągów osobowych 240 i 241 z Zamościa do Rejowca. Jeszcze bardziej absurdalne kursy jak regio do Zamościa o 1 w nocy funkcjonowały także z pełną aprobatą urzędu przez cały ubiegły rozkład. Co więcej ze szczytem absurdu mieliśmy do czynienia w weekend majowy gdy z powodu braków taborowych na niepotrzebne pociągi 240 i 241 był podsyłany na pusto tabor z i do Lublina! Łącznie dodatkowe 234km pustego przebiegu aby wykonać kolejne 124km obiegu  „muchowozu”. A co jeśli podobnych sytuacji mamy więcej w województwie? Już z samych kilometrów wyjeżdżonych bezsensownie przez regio 240 i 241 można by w 213dni w roku przedłużyć do Hrubieszowa dwie pary z pośród najpopularniejszych kursów Lublin – Zamość. Albo przez 74 dni (czyli pełny sezon) uruchamiać 2 pary pociągów relacji Stalowa Wola – Hrubieszów Miasto! Zatem jak widać pieniądze jednak są. Przeszkodą jest zwyczajny brak „papieru – podkładki” czyli typowa urzędnicza i proceduralna niemoc. W ten sposób cała sytuacja sprowadzona zostaje do absurdu w którym nie liczy się czy i komu pociąg jest potrzebny. Najważniejsze jest to, że jeździ w ramach umowy. Umowy, która trwa i trwać ma, nie zmieniana nawet o przecinek w imię świętego spokoju i samozadowolenia sygnatariuszy. Zgodzicie się chyba Szanowni Czytelnicy, że tego nie można akceptować a podobne przykłady powinny być wyciągane za każdym razem gdy urząd marszałkowski i przewoźnik będzie bezradnie rozkładać ręce i tłumaczyć się brakiem środków. Pamiętajmy, że za ten święty spokój urzędników cały czas płacimy właśnie my!