O pociągach osobowych w Zamościu w rozkładzie jazdy 1986/87, cz. III

  

Pociągi osobowe na odcinku Zamość – Hrubieszów – Zamość prowadzone były lokomotywami z MD Zamość Bortatycze, głównie serii SP42, a poza sezonem grzewczym czasami SM42. W przypadku braku sprawnych „wibratorów” na ten odcinek w okresie zimowym kierowano chełmskie parowozy, a jak było ciepło to zamojskie gagariny – ST44. Pociągi do Zawady odj. o 14.55 i 19.11 prowadzone były także trakcją spalinową. Na lokomotywach SP/SM42 zaobserwowałem 3 obiegi pasażerskie dziennie, przedstawiające się najczęściej tak:
1) Zamość: odj. 13.40, przyj. 16.55, odj. 19.11, przyj. 20.05, odj. 20.08, przyj. 23.25, odj.2.05, przyj. 6.30,
2) Zawada: odj. 4.17, Zamość: przyj. 4.35, odj. 6.40, przyj. 19.05,
3) Zawada: odj. 8.05, Zamość: przyj. 8.20, odj. 8.40, przyj. 14.45, odj. 14.55, przyj. 15.48, odj. 15.54, przyj. 21.05, odj. 21.25, przyj. 22.25.

Pociąg relacji Hrubieszów – Kraków Płaszów nr 2336 od Zamościa do Przeworska prowadzony był trakcją parową i w Zamościu miał wydłużony postój w celu wymiany lokomotywy ze spalinowej na parową. W powrotnej relacji było tak samo.

Tak przedstawiały się obiegi parowozów w Zamościu w rj 1986/87: [link].

W zestawieniu nie ma pociągów do Stalowej Woli Rozwadowa, ponieważ były ciągnięte lokomotywami spalinowymi. Zatrudnione tu były maszyny z MD Rozwadów. W sezonie grzewczym były to przebudowane SM42 z wbudowanym ogrzewaniem elektrycznym 500V lub lokomotywy serii SP42. Poza sezonem grzewczym głównie ST44. Na pociągach nr 22121, Kielce – Zamość i nr 22124 Zamość – Kielce kursowały całorocznie lokomotywy SP42 z MD Kielce.

Pociąg osobowy z Hrubieszowa do Warszawy Zach. nr 22212, prowadzony był do Zawady lokomotywą serii SP42. W Zawadzie dołączany był do grupy wagonów z Bełżca ciągniętych parowozem, jako pociąg nr 2112. W powrotna stronę tak samo: z Rejowca do Zawady lokomotywa parowa z MD Chełm, która dalej jechała do Bełżca, a od Zawady do Hrubieszowa SP42. Ten sam parowóz robił potem kurs z Bełżca do Zawady, przyj. 15.15, pociąg nr 2222 i tak samo spalinówka z Hrubieszowa przyjeżdżała do Zawady o godz. 15.10, pociąg nr 232. Z Zawady parowóz wracał o 15.40 do Bełżca, pociągiem nr 2223, by zamknąć obieg na relacji z Bełżca do Warszawy Zach.

Ciekawie przedstawiała się obsługa trakcyjna pociągu pośpiesznego ROZTOCZE: Warszawa Zach. – Zamość – Warszawa Zach. nr 1209/2102. Od Rejowca do Zamościa parowóz, ale w Zawadzie nie było oblotu składu, tylko doczepiano na przód pociągu lokomotywę manewrową ze stacji Zawada, a była to SM48, potocznie nazywana tamarą lub walentyną. Od Zawady do Zamościa parowóz znajdował się w tylnej części składu, a spalinówka ciągnęła. W przeciwnym kierunku tak samo: od Zamościa walentyna ciągnęła do Zawady, a „czajnik” pchał; w Zawadzie tamara się odczepiała, a parowóz już na czele składu prowadził pociąg do Rejowca. Zwracam uwagę na długość postoju w Zawadzie, w relacji do Warszawy tylko 6 minut (przyj. 3.29, odj. 3.35), z powrotem 8 minut. Były to chyba najkrótsze czasy postoju pociągów z Zamościa do Rejowca w Zawadzie. Dodam jeszcze, że na innych pociągach pasażerskich nie spotykało się w tym czasie, popularnych obecnie lokomotyw SM48 – w przypadku awarii planowych loków podstawiano najczęściej gagarina. Chełmskie parowozy w tym okresie były bardzo niezawodne, praktycznie nie słyszałem o żadnych awariach, a spalinówkom czasem się zdarzały – ale też rzadko. Lokomotywa spalinowa zamiast parowozu sporadycznie pojawiała się na pociągu Zamość – Kędzierzyn Koźle i był to gagarin lub 2 x SM42. Nie wiem jakie były tego przyczyny, być może właśnie jakaś awaria parowozu. Generalnie pociągi były bardzo punktualne, pamiętam do dziś, jakie zdziwienie u mnie wywołało usłyszenie komunikatu w Zamościu o opóźnieniu pociągu z Lublina, a było to już na końcu wakacji. Nie przypominam sobie, żeby jakiś pociąg się spóźnił wcześniej. Potem już docierały do mnie informacje o opóźnieniach, ale też nie było tego dużo i zwykle spowodowane były przez kolizje drogowe lub oddziaływanie niskich temperatur w zimie. W tym rozkładzie najczęściej opóźniało się ROZTOCZE i Kędzierzyn. No i jeszcze pociąg nr 235, ale o nim później.

Jest jeszcze inna ciekawa sprawa: obieg lokomotyw na pociągu Zamość – Kędzierzyn Koźle, nr 2416. Ten dalekobieżny pociąg, podobnie jak pociąg do Krakowa Płaszowa, był od Zamościa do Przeworska prowadzony parowozem. Na obydwu pociągach w Bełżcu dokonywano wymiany lokomotyw parowych z chełmskiej na przeworską. Przewidziany był dłuższy postój na to. Parowóz, który przyciągnął do Bełżca pociąg do Krakowa, czekał na powrotny z Krakowa i wracał nim do Zamościa, a z Zamościa przechodził na pociąg do Lublina, wracając na nim do Rejowca. Inna sytuacja była z parowozem z pociągu do Kędzierzyna, wracał on co prawda powrotnym pociągiem z Kędzierzyna, ale tylko do Zawady. W Zawadzie była zmiana z parowozu na spalinówkę: SP42, która przyjeżdżała do Zamościa z Kędzierzynem i przechodziła potem na pociąg: Kraków Płaszów – Hrubieszów nr 3237. Parowóz z Zawady znikał, tj. nie wiem co się z nim działo potem. Pewnego razu wyśledziłem, że do Bortatycz zjechał. W Bortatyczach często widywałem parowozy, były tam zasieki węglowe, więc myślałem, że i tory odstawcze są tam dla nich. Kolejarze z którymi rozmawiałem, twierdzą jednak, że w tym okresie nie stacjonowały tam żadne parowozy, a to co widziałem, to były tylko zwykłe grzejki, których było tam pełno, m.in. szerokotorowe też były. Mogły to być też odstawione w pogotowiu zimowym parowozy z Chełma, gdyż widywałem je w okresie zimowym. Dodam jeszcze, że na pociągu nr 235 z Zawady odj. 15.35 podczepiany był parowóz, który też niewiadomo skąd się brał w Zawadzie. Pociąg ten prowadzony był z Zawady do Zamościa trakcją podwójną, a w Zamościu, przyj. 15.48 – parowóz, który był na czele – odczepiał się i przechodził na pociąg do Kędzierzyna, zaliczając uprzednio zasieki węglowe, gdzie były też zbiorniki z wodą, czyli uzupełniał paliwo. W tej chwili skłaniam się do wersji jakiegoś tajnego podsyłu z Chełma do Zawady lokomotywy luzem, zwłaszcza, że w Zawadzie nie było już w tym czasie urządzeń do obsługi trakcji parowej.

Pociągi: ROZTOCZE i nr 235 jako jedyne prowadzone były z Zawady do Zamościa trakcją podwójną (ten pierwszy w przeciwnym kierunku oczywiście też). Podwójną trakcję kilka razy widziałem na osobowym z Lublina, przyj. do Zamościa 18.10, był to gagarin i parowóz, przy czym spalinowóz to tylko podsył z Bortatycz na brutto towarowe do Zamościa – więc nie była to jazda planowa, bowiem zwykle ST44 jechał z Zawady luzem wcześniej. Zapamiętałem, że taka podwójna trakcja bywała w niedziele, ale oczywiście nie każdą, wręcz przeciwnie: bardzo rzadko się to zdarzało. Podwójna trakcja na pociągu nr 235 z Zawady do Zamościa powodowała często jego opóźnienie, już do Zamościa na ogół przybywał 5 minut po czasie, tuż przed odjazdem pociągu do Kielc. Odczepianie parowozu zajmowało następne 5 minut i bardzo często odjeżdżał do Hrubieszowa ok. godz. 16. Nie przejmowano się jednak tym specjalnie i jego oficjalny rozkład nie uległ nigdy zmianie.

Parowóz się spotykało czasami na pociągu Zamość – Bełżec odj. 1.00 w okresie dużych mrozów, ale planowo pociąg ten był na zamojskich SP/SM42. Dodatkowy pociąg osobowy: Warszawa Zach. – Zamość – Warszawa Zach, który pojechał tylko kilka razy i nie było go w oficjalnych rozkładach jazdy, był prowadzony zawsze trakcją parową. Parowozownia w Chełmie uruchamiała jeszcze jeden pociąg: Rejowiec – Zawada, nr 241, do Zawady przyj. 19.20 i powrót, nr 240, odj. z Zawady godz. 19.42, obsługiwany również parowozami. Pociąg nr 241 z Rejowca do Zawady był prowadzony przez parowóz bezpośrednio z Chełma, w Rejowcu była tylko zmiana numeru. Jako Chełm – Rejowiec miał on nr 1024. W powrotnej relacji było tak samo. W dworcowych rozkładach jazdy pociąg ten był oznaczony jako bezpośredni z/do Chełma. Analogicznie było z pociągiem nr 2211 czyli Rejowiec – Zamość. Jechał on bezpośrednio z Chełma z parowozem jako nr 1022. Przyjazd do Rejowca godz. 9.48, odj. do Zamościa godz. 10.50. W relacji z Zamościa przyj. do Rejowca godz. 5.37 odj. do Chełma 5.48. Tu już był jeden numer na trasie z Zamościa do Chełma, ale we wszystkich rozkładach stacyjnych pociąg ten był do/z Chełma. W którymś z numerów lokalnego dziennika lubelskiego był nawet ironiczny artykuł na temat godzinnego postoju pociągu z Chełma do Zamościa w Rejowcu. Pasażerom doradzano, że powinni korzystać w tym czasie z bufetu na dworcu. Zdaniem autorów tego artykułu, PKP układając rozkład jazdy nawiązywało do tradycji sięgającej początków Kolei Nadwiślańskiej, czyli jeszcze końca XIX wieku. Otóż w tym okresie na stacji Rejowiec miała działać bardzo sławna restauracja i pociągi miały przewidziany dłuższy postój właśnie po to, żeby można było spokojnie się ugościć.

Parowozy na pozostałe pociągi z Rejowca w kierunku Zawady były podsyłane z Chełma do Rejowca i odwrotnie luzem wg stałego rozkładu, którego w tej chwili już nie pamiętam, a i całego to nie znałem. W Rejowcu były zasieki węglowe i urządzenia do nawęglania parowozów. Czynne były też żurawie wodne. Na koniec zestawienie obiegów parowozów z Rejowca w kierunku Zawady (bez ewentualnego podsyłu na pociąg Zamość – Kędzierzyn Koźle i z powrotem): [link].

Stokery najczęściej były dawane na długie trasy. Na ogół na czwartym obiegu, ale i na trzecim, i szóstym też często. Na krótszych obiegach zastać można było parowozy bardziej zużyte. Na wieczornym z Rejowca do Zawady i z powrotem zdarzały się prawdziwe „dziurawe czajniki”, czyli maszyny sprawiające wrażenie już wyeksploatowanych. Wbrew pozorom na pośpieszne ROZTOCZE Chełm nie podstawiał najlepszych maszyn, pewnie dlatego, że na tym pociągu był stosunkowo krótki obieg lokomotyw. Oczywiście jest to tylko subiektywna moja ocena. Pociąg pośpieszny z Rejowca do Zawady jechał 1 godz. 15 min., podczas gdy osobowy, najkrócej: 1:25, a najdłużej: 1:40. ROZTOCZE było długim pociągiem więc pewnie sam wygląd wizualny nie świadczył o mocy parowozu. Na ROZTOCZU zwykle były dwójki, czyli Ty2 i wiem o tym, mimo że pociąg przyjeżdżał w nocy. Maszyny Ty51 miały bardzo charakterystyczną syrenę i potrafiły obudzić człowieka w środku nocy. Stokery często bywały słyszane przeze mnie właśnie na nocnym osobowym Lublin/Chełm, ale na ROZTOCZU to raczej już dwójki. Mieszkam blisko stacji i jak był stoker, to nawet sąsiedzi się skarżyli, że parowóz „duł” w nocy. Również Kędzierzyn bywał najczęściej dwójkami ciągnięty.

Różnorodność numerów inwentarzowych parowozów była naprawdę bardzo obszerna, zwłaszcza w okresie zimowym. Niestety upływ czasu zatarł już większość takich szczegółów w mojej pamięci, kojarzę tylko pojedyńcze egzemplarze. Zdarzało się tak, że maszyna przyjeżdżała tylko raz, a potem już takiego numeru nie widywałem. Pod koniec obowiązywania rozkładu jazdy Ty51 zostały po sezonie zimowym odstawione, a w eksploatacji było sporo zdezelowanych dwójek. Niektóre z nich poszły do napraw rewizyjnych i potem je widywałem odnowione. Wejście w życie nowego rozkładu jazdy w maju 1987 r. witaliśmy w Zamościu z parowozem Ty2-147, który musiał być po jakiejś gruntownej operacji plastycznej, cały odmalowany, z wieloma ozdobnikami i dużym numerem inwentarzowym na klapie od dymnicy. W analizowanym okresie nie spotkałem lokomotyw parowych na pociągach towarowych, jak i na manewrach. Najbliżej parowozy manewrowe widywałem w samym Chełmie. Na dworcu w Zamościu całodobowo czynna była jedna lokomotywa manewrowa serii SM42, a w Zawadzie SM48. Pociągi towarowe jeździły głównie z lokomotywami ST44.

W następnej części będzie o zestawieniach składów pociągów i wagonach osobowych.