Demontaż żurawia do wodowania parowozów w Łaszczowie

  

Ostatnio w zamojskiej prasie zrobiło się głośno o Łaszczowie. Najnowszy numer Zamojskiego Kwartalnika Kulturalnego (4/2008) jest prawie w całości poświęcony tej osadzie. Jest tam kilka ciekawych artykułów, ale może zacytuję tylko fragmenty słowa wstępnego od redakcji kwartalnika: „Łaszczowianie zaczynają sobie zdawać sprawę z wartości historycznej i kulturowej własnej gminy. Świadczą o tym inwestycję w dziedzinie rolnictwa, produktów zdrowej żywności oraz promocja swojego regionu (…) Ten przygraniczny teren ma bogatą historię o której jego mieszkańcy opowiadają coraz częściej (…) Trwają rozmowy na temat możliwości uzyskania praw miejskich”. Właśnie – jak ta promocja swojego regionu ma się do faktu demontażu pomnika techniki znajdującego się na byłym dworcu PKP w Łaszczowie, a mianowicie austriackiego żurawia do wodowania parowozów wybudowanego jeszcze na początku ubiegłego stulecia? Dokumentację fotograficzną jego rozbiórki można znaleźć na Galerii Picasa Web Albums wpisując w wyszukiwarkę słowo Łaszczów.
To urządzenie znajdowało się tam przez prawie 90 lat, sam kiedyś się zastanawiałem nad tym czy nie wystąpić z wpisem do konserwatora zabytków. Od ponad 20 lat żuraw stał bezużytecznie, ale chyba nikomu nie przeszkadzał. Kolejka wąskotorowa biegnąca z Łaszczowa do Werbkowic została rozebrana w 1985 roku. W okolicach Łaszczowa zachowało się sporo nasypów. Pomimo, że linii już nie ma od ponad dwudziestu lat – teren po którym przebiegała znajduje się do tej pory we władaniu PKP Oddział Gospodarowania Nieruchomości w Lublinie. Wiem, że władze lokalne od kilku lat starały się o przejęcie tych terenów, planując wybudowanie na byłych odcinkach wąskotorówki trasy rowerowej. Żuraw wodny mógłby się stać pomnikiem minionych lat kolejowej świetności osady. Trafił on teraz chyba do jakiegoś skansenu kolejowego, czyli teoretycznie w dobre ręce, ale to nie o to w tym wszystkim chodzi. Moim zdaniem powinny się znaleźć osoby, które zainteresowane by były, żeby ten zabytek został zachowany na miejscu. Bo w końcu co to za miasto, bez kolei.