Wakacje z paskudami 2013

  

Przed wieloma laty w berlińskim zoo ,  w pawilonie z egzotycznymi gadami i płazami, powieszono kartkę z bardzo wymownym apelem. Poproszono zwiedzających ten przybytek aby  w stosunku do eksponowanych w terrariach  okazów nie używali epitetów takich jak: wstrętny, oślizgły , ohydny itp., bowiem nie po to sprowadzone je z obydwu półkul z wielkim nakładem kosztów i trudu.

Wydaje mi się, że takie wezwanie będzie bardzo aktualne w kontekście prezentowanego obecnie tematu.  Co prawda nie mam zamiaru  pisać tu o kobrach, aligatorach czy jadowitych pająkach, tylko o nie mniej groźnych anakondach , jak niektórzy potocznie przezywają  lokomotywy serii ST45. Niestety są to twory ludzkiego nie boskiego umysłu , które budzą u wielu znanych mi osobiście miłośników kolei , ( przynajmniej na Roztoczu )  negatywne emocje. Przykuwają wzrok każdego do swojej niebieskiej powłoki i straszą nią niczym baśniowe bazyliszki. Ich ślepia , na skutek prostokątnej źrenicy symbolizują  wyraz skupionego, przyczajonego okrucieństwa. 

I bida temu,  kto o północy usłyszy zawodzenie RP1. Może on bowiem w efekcie takich doznań  akustycznych przemienić się w żywy kamień, chodzący ludzki głaz , nieczuły na wdzięki jakiegokolwiek eksploatowanego współcześnie na kolei taboru. Znam już kilku nieszczęśników, którzy  zostali z nienacka zahukani przez te twory. To było dziesięć sekund, niby chwila ale wystarczyła do popełnienia mikolskiego samobójstwa. Aparat fotograficzny, statyw kamera na Allegro. Zamiast roweru pordzewiały samochód i rura na dyskotekę. Tak, RP1 jest  okropne, lokomotywy po prostu drą się jak zarzynane harpie. W zasadzie to jest chyba jedyna cecha na podstawie , której można dokonać , no nazwijmy to na wyrost dymorfizmu. Na pewno nie płciowego , bo lokomotywy są bezpłciowe. Generalnie są takie same.

Na Lubelszczyźnie grasują i straszą  cztery. Szóstka, siódemka , ósemka i dziesiątka. Właśnie najgłośniej wrzeszczy szóstka i to ona największe uroki rzuca na nieszczęśników. Im starsza tym cichsza. Dziesiątka to prawie pieści uszy , ale to tylko złudzenie. Lepiej wszystkie omijać z daleka , wielkim kolejowych łukiem. Tylko, że niestety , praktycznie nie da się tego już u nas robić. Co prawda pojawi się raz na jakiś czas a to gagarin a to suczka , a to sucior , ale nie maja one większej siły przebicia. Na pewno nie w transporcie towarowym. Wobec tego , nie ma innego wyjścia , tylko trzeba się uodpornić na ich złowieszcze wdzięki. Niech to będzie zatem taka swoista szczepionka na paskudy.

No właśnie: paskuda, paskudztwo, paskudnik i paszczur to najczęściej spotykane u nas epitety w odniesieniu do ST45.

Na Śląsku chrzczone są już znacznie bardziej przyzwoicie. Helena, Natalia , takie tam…Może w smogu złe uroki nie działają na Ślązaków , nie wiem. Są miejsca w Polsce, gdzie lokomotywy tej serii stały się popularne i może  lubiane. U nas to chyba nie prędko nastąpi, ale mi pasuje takie zacofanie. Ale , jak to się mówi, każda potwora znajdzie swojego amatora i dla takich osób przygotowany jest ten tekst. Jedni kochają gagariny , inni hodują pająki, w tym czarne wdowy. No i wakacje jest więcej czasu , to fotografuje się to co popadnie, jako , że na mnie zły czar niezbyt  działa. Zatem zapraszam do zwiedzania naszego herpetarium.

Definicja z Wikipedii: ST45 (typ 301Dd) – normalnotorowa lokomotywa towarowa zmodernizowana przez zakłady PESA w Bydgoszczy dla spółki PKP Cargo. Powstała w wyniku modernizacji serii SU45, która polegała na wymianie silnika 2112SSF na MTU o tej samej mocy i zmianie stosunku przekładni, przez co jest możliwe ciągnięcie przez lokomotywę ciężkich składów towarowych. Modernizacji uległa także kabina maszynisty, gdzie zastosowano klimatyzację, pulpit maszynisty oraz system kontroli jazdy Lokel-Intelo, który komunikuje się z maszynistą przy pomocy dotykowego wyświetlacza.

Niestety , podczas przeprowadzonej modernizacji wymontowane zostały elementu układu grzewczego umożliwiające ogrzewanie wagonów osobowych , dzięki czemu lokomotywa ta praktycznie nie może być wykorzystywana do ciągnięcia pociągów pasażerskich w okresie zimowych, aczkolwiek sporadycznie zdarzają się takie sytuacje na naszych szlakach. Wtedy, po prostu w wagonach jest zimno.

Niebiesko mi! Tak, najgorsza w nich jest barwa. Generalnie barwy firmowe CARGO są dobijające, jak dla mnie , chociaż  na niektórych modelach jeszcze do zniesienia. Idzie  przywyknąć. Na przykład na walentynach ( SM48 ) czy stonkach ( SM42 ). Natomiast na kanciastej paskudzie błękitny źle leży. Już gdyby była zielona , czerwona, nawet fioletowa, a najlepiej –  dwubarwna. Co prawda widzimy tu swoisty seledynowy akcencik, ale moim zdanie taka kompozycja wygląda jakby ktoś narzygał  na tęczy.  To symbolizuje chyba pasek od zegarka Ministra. 

Ciekawe jak za 50 lat będą wyglądać skanseny kolejnictwa. Tam chyba trzeba będzie zakładać specjalne okulary , żeby chronić oczy od nadmiaru promieniowania błękitnego. Jak dla mnie , niebieski jest dobry , ale w śladowych ilościach. Na ST45 powinno go być tyle, co  seledynowego. A może zamienić proporcje. Niech lokomotywa będzie seledynowa z niebieskim paskiem?

A ten obrazek to mi się najbardziej podoba z  wszystkich tu zamieszczonych. Cóż za doskonała harmonia i wzorowo dobrane współgranie  kolorów. Niebieski znoszę tylko w śladowych ilościach. A wakacje miałem go w nadmiarze, bo  paskudy rozpanoszyły się nam na całego. No bo i miały co robić.

Ciężkie wahadła z kruszywem to był ich chleb powszedni. W lecie jeździło ich sporo. Najwięcej do Hrubieszowa, na budowę obwodnicy. Bywały tygodnie, że codziennie jechał tam pociąg. Obsługę trakcyjną zapewniały zwykle dwie czterdziestki piątki. Pod warunkiem, że skład jechał od Rejowca. Jeżeli od Stalowej Woli to zdarzały się popychy, w szczególności w mokre dni. Paskudy są cwane, ale tylko wtedy gdy mają równą drogę. Na podjazdach potrafią się zacinać. Taki urok.

Kruszywo do PRD w Zamościu kursowało już rzadziej, mniej więcej raz na tydzień. Dość często jeździły za to takie pociągi do Bełżca.

Pociągi zbożowe do/z Klemensowa jeździły praktycznie codziennie.

Wagony talns chyba najlepiej komponują się z tą serią lokomotyw. Tak jak mówiłem, wszystko  ma odpowiednie  miejsce w przyrodzie. Konfiguracje różne: dwie sztuki na czele z ładownymi talnsami z Klemensowa do Gdyni oraz tylko jedna z próżnymi od Lublina , w kierunku przeciwnym. Zdarzały się też takie brutta do/z Wólki Okopskiej.

Z talbotami  ST45 jakby mniej się komponują. Przyzwyczajenie jednak robi swoje. Miewały też kłopoty z obciąganiem  wahadeł po  30 sztuk w korelacji 2 lokomotywy na pociąg , tak, że na ogół zmniejszano pociągi o 2 – 3 wagony, co by nie zatrudniać trzeciego motoru. Z dawnych czasów, pamiętam przypadki, że pojedyńczy gagarin potrafił przeciągać samodzielnie pociąg z talbotami liczący 25 – 26 wagonów!

Jednak są i zalety. Paskudy wjeżdżają tam , gdzie nie były w stanie tego zrobić gagariny, ze względu na swoją wagę. Na przykład na bocznicę w Werbkowicach czy tory ciepłowni Szopinek. Dzięki temu nie trzeba kombinować przy zestawianiu lokomotyw do transportu talbotów i innych wagonów do/z cukrowni czy ciepłowni.

Ułatwia to nieco gospodarkę taborową, szczególnie jak weźmie się pod uwagę oddalenie lokomotywowni w Lublinie od szlaków Zamojszczyzny. Kiedy działała szopa w Bortatyczach takich problemów nie było, w tej chwili trzeba podsyłać maszyny wiele kilometrów w te i we wte, więc dąży się niestety do unifikacji, kosztem nawet mniejszych możliwości.

Dlatego paskudy spotykaliśmy na manewrach.

I z pociągami zdawczymi, jak widoczny dodatek z Zamościa do Bełżca ( duża rzadkość w tym sezonie ).

No i oczywiście z mieszańcami, ale tych też jak na lekarstwo.

Nawet eszelony nam zapaskudzili, na zdjęciu widoczne manewry przy formowaniu podsyłu pustych platform.Dżdżowniczkę? Ale podajemy tylko w denaturacie!

Wagony typu Hais wykorzystywane były głównie do transportu cukru z cukrowni w Werbkowicach. Trzeba przyznać, że paskudy z nimi dobrze się komponują. Niestety, po wakacjach transporty ustały.

Za to ST45 z beczkami na czele to już mi się mniej podoba. Z melasą z Werbkowc jeździły w wakacje sporadycznie, to wahadła jesienne. Brutta muszą ciągnąć dwie sztuki.

Jeden z ostatnich lopków, czyli towarowych, mieszanych pociągów stałego kursowania. Od wakacji pojawiają się one sporadycznie, ale dzisiaj tj. 17.11.2013 r. przyjechał właśnie do Zamościa. Są one związane ze zdawką hrubieszowską, a, że zdawka podupada, to od wakacji widywaliśmy na naszych szlakach przeważnie pociągi jednolite.

A to ciekawostka. Do Zamościa przyjechało wahadło ładowne z kruszywem, które zostało tu rozparcelowane i widoczna część pojechała do Bełżca, jako pociąg zdawczy. Paskuda z węglarkami to najczęściej oglądany przez nas obrazek w te wakacje.

Jeszcze jeden charakterystyczny obrazek z wakacji, można by nawet powiedzieć, że pocztówka. Luzaki jadą do Klemensowa, ale jadą z daleka. Z paskudnej szopy , z Lublina. Ponad 100 km. Takie wycieczki  zdarzały się prawie codziennie, jak w nie jedną stronę, to w drugą. W tej chwili pojawiło się trochę wahadeł objazdowych po roztoczu i je się wykorzystuje do podsyłów, ale w lecie tego nie było, tylko to co widać na załączonym obrazku. Takie są efekty likwidacji lokomotywowni w Bortatyczach. Gdzie tu sens i logika?

Niektórzy twierdzą , że lokomotywy towarowe nie muszą być ładne, tylko muszą zarabiać na siebie – być dobre. Zgoda, ale co by szkodziło połączyć przyjemne z pożytecznym, jak to zrobiono u przewoźników prywatnych. Po drugie, to nie są jakieś rewelacyjne maszyny, powiedział bym, że konstrukcyjnie przestarzałe i zrobione na zasadzie załatania dziury. Co prawda dało je się jakoś poskromić, ale dłogowieczne to one nie będą. Przy intensywnej eksploatacji i serwisowaniu pod chmurką, za parę lat trzeba będzie myśleć o nowym sprzęcie. Na przykład: dwie ST45 nie będą w stanie pociągnąć ładownego POŁAŃCA w ilości 44 sztuk węglarek z miałem, bo wysiadają już przy 30 sztukach.

Płakać po nich nie będziemy.

Piękny i szpetna w Zamościu, czyli lokomotywy ST44 i ST45. Ale to już jesień, nie lato.