PODZWONNE DLA HETMANA

  

W ostatnim czasie na Lubelskiej Kolei pisało  się dużo o szynobusach i  o pociągach towarowych. Tymczasem kursujący na roztoczańskich szlakach pociąg TLK Spółki INTERCITY – „Hetman”  nabiera powoli charakteru zabytkowego. Już niedługo będzie to prawdziwa żywa skamielina , niczym prastara ryba trzonopłetwa latimeria  żyjąca w Oceanie u wybrzeży Afryki.  Powstaje zatem pytanie – jak długo to połączenie się utrzyma? Niestety, nie wróżę mu długiego żywota.

Przede wszystkim należy podkreślić, że  jest to jedyny na Zamojszczyźnie pociąg z prawdziwego zdarzenia składający się z lokomotywy i wagonów. Z uwagi na wszech obecną szynobusomanię wiele razu już zadawano mi pytanie , o możliwość przejechania się po rodzimych kolejowych szlakach  pociągiem tradycyjnym. Moi rozmówcy byli bardzo pozytywnie zaskoczeni, że taki pociąg w dzisiejszych czasach  jeszcze jeździ.

No cóż, HETMAN się u nas pojawia w środku nocy, dzięki czemu jest mało widoczny i nie budzi sensacji, dobrze się maskując. Od nowego rozkładu jazdy stanie się jeszcze bardziej zakamuflowany , gdyż  przyjeżdżać i odjeżdżać z Zamościa będzie w porze aktywności wszelkich duchów i upiorów, w mrokach ciemności , kiedy w związku z oszczędnościami wyłączona już zostanie w Zamościu nawet ostatnia przysłowiowa latarnia.

HETMAN jest pociągiem z tradycjami. Jest to jedyny przedstawiciel starego pokolenia , który  kursuje praktycznie w zbliżonych porach od czerwca 1987 r. z przerwą na zawieszenie w okresie: 2.09.2009 r. – 28.02.2011 r. Gdy został uruchomiony przed 25 laty , zakładano, ze ma zapewnić dowóz do Krakowa na rano i na Śląsk w godzinach około południowych oraz  popołudniowy powrót z tych regionów do Zamościa. Ta idea była zachowana przez wszystkie okresy kursowania pociągu, z tym, że systematycznie zwiększeniu ulegał czas przejazdu. Godziny odjazdu z Zamościa zwykle oscylowały około 5 rano. Powrót na  godz. 21.30 – 23.00.

Uruchomienie HETMANA w czerwcu 1987 r. to było coś. Drugi po warszawskim ROZTOCZU pociąg pośpieszny okazał się  bardzo potrzebny. Wcześniej mieliśmy tylko jedno  połączenie na Śląsk i pociąg do Krakowa , obydwa kursujące przez Bełżec w zbliżonych godzinach nocnych. Pociąg do Kędzierzyna Koźle już z Zamościa przeważnie wyjeżdżał przepełniony. Nowy pociąg zatem uzyskał bardzo atrakcyjny rozkład jazdy i jechał do stacji docelowej stosunkowo prędko ,  trasą przez Stalową Wolę i Dębicę .

Na pewno znacznie szybciej niż obecnie – taki paradoks historii, mimo, ze praktycznie przebieg trasy się prawie wcale nie zmienił, nie licząc  odcinka  od Tarnobrzegu do Rzeszowa . Był to też jeden z nielicznych pociągów obsługiwanych przez ekipę z  Zamościa, generalnie przez cały jego okres kursowania, no i oczywiście do czasu aż ta ekipa nie została skasowana przez wielmożnie nam panujących.

Pierwsze pociągi z Zamościa do Katowic bardzo przypominały współczesne. Skład zwykle był czterowagonowy , ale prowadzony był jeszcze w lecie 1987 r. głównie maszynami serii ST44. Mogę napisać , ze na odjazd pierwszego HETMANA z Zamościa w dniu 31.05.1987 r. przybyłem na dworzec PKP – wracając z solidnie zakrapianej imprezy, mimo to coś kojarzę. Takich fajerwerków , jak w marcu 2011 r. nie było, ot zwyczajnie ruszył pociąg z gagarinem, na dodatek pusty. Ale szybko zyskał on popularność. Z nastaniem sezonu grzewczego, na jesieni 1987 r.  jego obsługę przejęły żółtki, czyli sprowadzone  z Rumunii lokomotywy serii SP32. Przybyło też wagonów , ich liczbę standardowo zwiększono do 6 , a w szczytach przewozowych nawet do 7 sztuk. Żółtki, jak to żółtki z tamtego okresu, zanim zostały przekształcone w miarę nowoczesne sprintery , zachowywały się bardzo niegrzecznie , psując się gdzie popadnie, w tym i na HETMANIE. Dlatego , początkowo prowadziły go w trakcji podwójnej , a w porywach ponoć i potrójnej, chociaż tego to nie widziałem, słyszałem tylko plotki. Charakterystyczny obrazek z tamtych czasów , tj. z końca lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku to nerwowe oczekiwanie na pociąg na dworcu w Zamościu , w tym i na HETMANA , z pytaniem : ileż on może się spóźnić? Sam pamiętam  jak od  Dębicy wracałem nieraz z duszą na ramieniu obserwując nie równo pracującą i ciągle gasnącą po drodze Zemstę Ceausescu , jak przezywać zaczęli niektórzy lokomotywy SP32. Oj, dały nam one popalić i generalnie wzbudziły wszechobecny sentyment do wygaszanych ostatnich parowozów , które , pomimo nieraz i flejowatego jestestwa  – chodziły zawsze jak  w zegarku. Po pewnym czasie sytuacja uległa pewnej stabilizacji i  żółtki przestały tak często nawalać , a w HETMANIE pojawił się nawet wagon barowy.

Mniej  więcej od 2000 r. HETMANA zaczęły pociągać rozwadowskie fiaty , czyli maszyny serii SP45, co   związane było ze zwiększoną liczbą wagonów, nieraz do 9 – 10 , jak i wysoką prędkością szlakową w Puszczy Solskiej. W 2009 r. pseudo – zmodernizowane SU45 stały się podstawowym środkiem trakcyjnym w lokomotywowni w Bortatyczach, przy czym na HETMANIE spotykało się je zwykle zamiennie ze zmodernizowanymi SP32 o numerach 206 i 207, które sprawdzały się nawet od nich lepiej.  W końcu,  w okresie letnim w 2009 r. cztero wagonowym HETMANEM zawładnęły stonki ( SM42 ).

Potem mieliśmy pamiętny dzień 1.09.2009 r. , a następnie , nie mniej pamiętny: 1.03.2011 r. Wszystko to , co działo się pomiędzy tymi skrajnymi datami zostało dokładnie udokumentowane w naszym serwisie – nie mam zamiaru  zatem się powtarzać. Inauguracja kursów nowego HETMANA zyskała tu również  godną oprawę, dlatego skupić się zamierzam nad dniem powszednim jego działalności w okresie: 1.03.2011 – 31.12.2012 r. oraz nad przewidywanym przeciętnym dalszym trwaniu życia.

W 2011 r. do chwili zmiany rozkładu jazdy  w  lecie, pociąg wyjeżdżał z Zamościa o godz. 5.29 , do Rzeszowa docierał  na godz. 9.40 , do Krakowa Głównego o 12.25 a do Katowic o 14.23. W drogę powrotną wyruszał z Katowic o 12.16, z Krakowa Głównego o 14.23, z Rzeszowa o 17.16 by w Zamościu pojawić się o 21.32. Czas jazdy pomiędzy Zamościem a Krakowem wynosił prawie 7 godzin. To dużo , jeśli weźmie się pod uwagę rozkłady jazdy wcześniejsze, kiedy przeciętnie  jeździło się do Krakowa godzin sześć. W końcówce lat ubiegłego wieku pod tym względem HETMAN był bardzo konkurencyjny w stosunku do przewoźników drogowych, a  jeździły wtedy głównie autobusy PKSu, ale dwiema różnymi trasami i    przejażdżka taka trwała  odpowiednio 7 i 8 godzin.

W 2011 r. odcinek  z Zamościa do Rzeszowa pociąg pokonywał  ponad 4 godziny. Zasadniczą przyczyną tego stanu rzeczy były liczne ograniczenia prędkości na przejazdach drogowych usytuowanych na świeżo wyremontowanej linii kolbuszowskiej, z powodu wadliwie działającej samoczynnej sygnalizacji przejazdowej. Na każdym przejeździe z niedziałającymi rogatkami pociąg musiał zwalniać do prędkości 20 km na godz. , a biorąc pod uwagę dużą liczbę takich przejazdów, nie opłacało się rozpędzać składu do dozwolonej szlakowej oscylującej w granicach setki , jak nie więcej. Dzięki temu pociąg od Rzeszowa do Tarnobrzega poruszał się praktycznie z prędkością leciwej wąskotorówki. Ale z drugiej strony – rezerwy czasowe były tak duże, iż zdarzały się przypadki niwelowania w Zamościu opóźnień rzędu nawet 60 minut , powstałych zanim pociąg dojechał do Rzeszowa , na przykład: na Śląsku czy w Małopolsce. Po pewnym czasie, jeszcze w 2011 r. sygnalizacja przejazdowa została uruchomiona i z Rzeszowa do Tarnobrzegu pociągi zaczęły jeździć z godziwą szybkością , ale czas jazdy z Krakowa i tak  nie uległ istotnym zmianom, ze względu na wprowadzone zwolnienia  na magistrali : Rzeszów – Kraków, motywowane rozpoczęciem remontów torów.   Od nowego rozkładu jazdy sytuacja w zasadzie nie uległa poprawie, doszły także  niczemu nie służące wyjątkowo długie postoje na stacjach  Stalowa Wola Rozwadów i w Rzeszowie.

W Rzeszowie do składu doczepiane i odczepiane w powrotnej drodze są dwa wagony. Przez dłuższy okres skład pociągu zestawiany był chaotycznie, czasami nawet nie było wiadomo które wagony zostaną odczepione: czy dwa na czole czy na końcu? Ostateczne decyzje podejmowane były dopiero w Rzeszowie, co wywoływało nie małe konsternacje wśród pasażerów.

Od września 2012 r. HETMAN ma znowu zmieniony rozkład jazdy. Ze względu na modernizację stacji Dęba Rozalin jedzie objazdem od Stalowej Woli przez Leżajsk do Rzeszowa. Czas jazdy dłuży się tak niemiłosiernie, że niektórzy nie obeznani  wysiadający w Zamościu pasażerowie, uważają  , że pociąg przyjeżdża znacznie opóźniony. Niedawno mnie moja cioteczna siostra o tym usilnie przekonywała, jakby to ona się lepiej ode mnie  na jeżdżeniu koleją znała.  No cóż, nie każdy jest w stanie zrozumieć, że w dzisiejszych czasach można z Zamościa do Krakowa jechać aż osiem godzin!

Myślę, ze w tym miejscu śmiało zacytować mogę naszego kolegę BarteSa , który podzielił się z nami wrażeniami , z odbytej niedawno przejażdżki z Krakowa na Roztocze i z powrotem. „W Krakowie w stronę Zamościa Hetman stoi aż 37 min żeby wstrzelić się w slot na remontowanej E30 i dla ludzi jadących ze Śląska to musi być przeżycie prawie traumatyczne. Generalnie jeśli ktoś w Krakowie nie wysiada tylko kontynuje podróż – to można śmiało strzelać, że to pasażer jadący do Biłgoraja/Zamościa czy ogólnie na Zamojszczyzę. Dla reszty potoków następuje 100% wymiana. Ciekawostką jest spory udział pasażerów z małego Biłgoraja względem ilości osób jadących do/z dużo większego Zamościa. Generalnie można stwierdzić, że o ile teraz Hetman Zamościowi niestety zwisa i powiewa, to dla mieszkańców małych miejscowości na trasie jest bardzo potrzebny bo nie mają oni najczęściej już szans załapać się na wolne miejsca w busach z Zamościa i w zasadzie brak dla nich alternatywy. No i na koniec podsumowując –  na podstawie zasięgniętego „języka”: od korekty wrześniowej zapełnienie w Hetmanie na odcinku Łańcut – Zamość na stałe waha się między 25-40 osobami, przy czym do samego Zamościa dociera z tej puli około połowa. Nie uważam bynajmniej, że Hetman przestał być potrzebny ale korci żeby zapytać gdzie jest granica decydująca o racjonalności posyłania składu w danej relacji?”

W  wakacje HETMAN odjeżdżał z Zamościa o bardzo przyjemnej porze o 5.47, w tej chwili odjazd został przyspieszony na godz. 5.03. Od grudnia 2012 r. odjazd został przesunięty na godz. 3.50, która jest dosyć niekorzystna, ponieważ przed odbyciem stosunkowo uciążliwej podróży trzeba będzie się bardzo wcześnie zrywać rano. Czas jazdy do Krakowa – tragiczny, będzie wynosił równo 8 godzin. Przyjazd 11.56. W drodze powrotnej – analogiczna sytuacja, odjazd z Krakowa Gł. O 14.58 a przyjazd do Zamościa zaplanowano na godz. 22.54. Powstaje pytanie: kto będzie w stanie tyle wysiedzieć w drodze do Krakowa? Ano – miłośnicy kolei, osoby z dużym bagażem osobistym, chociaż to będzie musiał być naprawdę bardzo duży, może wielbłąda  ktoś zechce przewieść, aczkolwiek ja już bym wolał jechać na wielbłądzie. Dojdą jeszcze zapewne osoby starsze, chociaż te z kręgu moich znajomych są za bardzo nerwowe na takie przejażdżki. No może z małymi dziećmi, ale dzieci teraz strasznie ruchliwe są, niech INTERCITY wyposaży w HETMANA w wagon dla małych dzieci z placem zabaw, to i inni pasażerowie skorzystają. Może jeszcze jakieś…. pole golfowe , to musi być rozrywka dla ludzi bardzo cierpliwych. Bo o czasie przejazdu na Śląsk nawet chyba nie wypada już pisać. Oczywiście, wszyscy wiedzą o remontach torów na trasie przejazdu, ale organizacja ruchu jest fatalna, co ewidentnie odbije się na spadku frekwencji. Czy żeby zmodernizować stację  Dęba Rozalin trzeba prawie na kwartał zamykać teraz całą linię z Tarnobrzegu do Rzeszowa , jakby nie można było zrobić na miejscu odpowiednich rozjazdów i przepuszczać po nich pociągów? Jaki oni w takim tempie będą modernizować magistralę Rzeszów – Kraków, to już nie długo będziemy jeździć z Zamościa do Krakowa i po 10 godzin. Na razie, od grudnia zafundowano nam oprócz długiego czasu przejazdu skrócenie relacji tylko do Krakowa, gdzie będzie trzeba się przesiadać do innego pociągu jadącego na Śląsk. Moi znajomi z Gliwic są zachwyceni…

Bardzo istotną bolączką jest brak taryfy promocyjnej w HETMANIE na krótszych odcinkach, chociażby pomiędzy Zamościem a Biłgorajem czy Stalową Wolą, ale nawet pomiędzy Zamościem a Rzeszowem.  Tutaj pociągiem jeździć się nie opłaca, gdyż bilety są bardzo drogie. Niekonkurencyjne ceny biletów na krótkich odcinkach przy strasznie  wolnym  czasie  przejazdu na dłuższych relacjach sprawiają , że pociąg systematycznie traci pasażerów, zamiast przyciągać nowych. Politykę przewoźnika w tej relacji oceniam jako typową zapchaj dziurę. Chcieliście , to macie i się od nas odczepcie. Oczywiście, przy wszelkich perturbacjach związanych z szukaniem oszczędności pociąg będzie otwierał listę tych deficytowych , przy czym argumentacja o braku frekwencji będzie tutaj całkowicie niepodważalna. Oczywiście, nikt się wtedy nie będzie zastanawiał, dlaczego tak jest , tylko podejmie się w szybkim tempie wielce ekonomicznie uzasadnione środki. Wtedy na wszelkie protesty będzie już za późno, historia lubi się powtarzać. W tym kontekście pozostaje nam tylko trzymać kciuki za ustabilizowaną sytuację polityczną w spółkach przewozowych, a także : . broń Boże jakichkolwiek oszczędności! Bowiem oszczędności na kolei robi się jak za Stalina , na zasadzie czystki. Racjonalnym gospodarowaniem taborem  czy pozyskiwaniem  klientów jeszcze przez wiele lat w państwowej firmie nikt nie będzie sobie głowy zawracał.

Wszystkie zdjęcia zamieszczone w artykule dotyczą nowożytnego HETMANA, kursującego od marca 2011 r. do chwili obecnej. Trzeba przyznać, że natura potrafiła wyczarować prawdziwe bajkowe klimaty w chwili jego odjazdu. W momencie przyjazdu do Zamościa  już przeważnie trudno było doświadczyć takich wrażeń , jak rankiem. Za to rano – najgorsze było wstawanie,  czasami aż się chciało wcześnie  zrywać, ale przyroda zwykle wynagradzała ten trud…. Patrzcie niżej!

HETMAN wczesno – wiosenny.

HETMAN – majowy!

W czerwcu trzeba było już toczyć nierówną walkę ze słońcem i szukać odpowiedniego kąta lub cienia.

No w lipcu, HETMAN jeździł ze słoneczną obstawą , jakby jakimś szefem mafii sycylijskiej był , a nie zwykłym TLK.

Nieliczne pochmurne dni przynosiły  prawdziwe orzeźwienie i wytrzeźwienie od mega – promili słońca dla hetmańskiego fotografa.

Obłożyny to  stary ludowy obrzęd polegający  na uroczystym przekazaniu dziedzicowi  pierwszego ściętego i związanego snopka zboża w dniu rozpoczęcia żniw. Jak widać na zdjęciu , z uwagi na prawdziwie sierpniową słoneczną pogodę, rolnicy w Niedzieliskach w końcu mogli zacząć koszenie. W dzień  pracowały  kombajny, traktory zwoziły zboże a żniwiarki wiązały snopki i ustawiały je na polach. Niestety dobre obyczaje teraz przeważnie popadły w zapomnienie. Dlatego jeden z ostatnich dziedziców tych włości , w tę rolę wcielił się… HETMAN , przejechał się dosłownie i w przenośni na swoich poddanych i musiał odjechać stąd z kwitkiem na ropę, ale bez siana! Nie został nawet ucałowany na powitanie przez żadną z mieszkających w pobliskich chałupach  żniwiarek, a krzątały się na jego włościach takie niewiasty, co to osobiście mogły i samego Wielkiego Marszałka pamiętać lub przynajmniej dawały owsa kasztance  ale powozem pamiętającym samego hrabiego  Woroszyłowa wzgardziły! Będzie się teraz na nich mścił i zatruwał im kartofle mazutem. I dożynki może zakłócić  swoją trąbą. Dobrze, że jakoś go obłaskawiłem i zrobiłem mu tutaj portret, bo inaczej w Niedzieliskach zostało by im tylko zbieranie lipowego miodu. Ekscelencja obiecała , że się  jeszcze u nich pojawi z większym orszakiem dworskim i wtedy da się przeprosić. Ale będzie to w środku nocy. To będzie …duch HETMANA!

Uff, nadciąga chłodząca flotylla mgiełek wrześniowych i pociąg jakoś daje się obiektywowi poskromić.

Niestety, wschód słońca we wrześniu ma zupełne inny odcień niż w kwietniu czy w maju. To jest kolor nostalgii, który stopniowo przyzwyczaja nas do nadchodzącej zimy.

A tu już HETMANA złapał pierwszy przymrozek, ale to w ubiegłym roku było.

Był okres ( lato 2011 ) , kiedy SU45 -244 uzyskała status maszyny HETMANA. Ale długo nie zagrzała na podium. Porzucił ją i biedaczka się rozchorowała , a potem szybko zeszła z tego świata. Trzeba przyznać, że zmienia te suki jak rękawiczki. Ten sam los spotkał SU45- 210, a nawet 156 , która wydawała się być nie do zdarcia.

Ostatnio HETMANA pociągają następujące SU45: 213 oraz 228. Czasami trafia się 220. Widoczna na zdjęciu 250 , czwarta z lubelskiego haremu , jakoś najrzadziej jest dopuszczana do władcy, mimo, że tapeta na niej wygląda wyjątkowo przyzwoicie. Ale HETMAN ma swój gust i dla niego liczy się przede wszystkim wnętrze motoru, no i dobre grzanie. Pudernica 250 może wkrótce podzielić los maszyn  wymienionych w poprzednim nekrologu.

W tym roku HETMAN nawet korzystał z …wibratora, ale na szczęście tylko dwa razy, kiedy wszystkie suki na raz miały okres…naprawy.

Były dni , w  ubiegłym roku kiedy na HETMANIE kursowało aż 5 wagonów. Było to w pełni uzasadnione zwiększonymi potokami podróżnych. W tym roku trafił się  tylko jeden taki dzień, kiedy tak się stało przez pomyłkę. A to dlatego, że w jakimś tam podkarpackim Wąchocku , wybudowali za krótki peron i więcej wagonów przy nim się nie zmieści. Dlatego w okresie międzyświątecznym ludzie musieli się nieźle cisnąć w zbyt krótkim składzie. Ale kolej wpadała na świetne rozwiązanie – zniechęciła tych ludzi do jazdy pociągiem. I teraz nie ma tutaj żadnego tłoku, a przez ten za krótki peron pociąg już i tak nie jeździ. Bo to była chyba tylko taka wymówka, taki dowcip…No ale dobra. Na zdjęciu widzimy wagon …z miejscami do leżenia w HETMANIE. Pojechał ze 2 – 3 razy w maju 2011 r. jako …zdeklasowana dwójka. Ponoć podróż w tym przybytku nie była taka hotelowa. Nie wiem, nie jechałem! Za to w tym roku pojawiła się super wypasiona jedynka najnowszej serii, której nawet nie potrafię określić. Taki bajer z klimą , natryskami i intymnymi światełkami. Fotele takie wygodne niczym latające dywany.  Ale jechał też tylko 2 razy i nawet nie mam jego zdjęcia, bo w tym czasie zapiłem. Chyba się nie przyjął wśród podróżnych. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do takich luksusów , zwłaszcza na HETMANIE, tu niedawno jeszcze bonanzy z drewnianymi ławkami jeździły, a oni takie pieruństwa dają. To jak to do tego wsiadać?

O boski HETMANIE! Miłościwie nam panujący. Twoi poddani , idący co prawda nie na śmierć , ale tylko na wódkę  – oddają Ci cześć i życzą przyjemnego postoju w Zamościu.

A to są wyścigi. Jakieś szerokotorowe żelazo chciało podskoczyć HETMANOWI. No i zgadnijcie kto wygrał?

W Stalowej Woli Rozwadów odprawia się ceremoniał wymiany jednej SU45 na drugą. Trwało to na początku tylko 20 minut. Teraz wydłużyli chyba do 30 , aczkolwiek nie ma już co wymieniać. Taka tradycja. Niedługo HETMAN tu będzie stał minut sześćdziesiąt, bo od tego jest Rozwadów, żeby pociągi w nim  stały.

No i na zakończenie, HETMAN chce coś do mnie powiedzieć.

Pocałuj mnie w …bufor!

Ale chamstwo! W przyszłym roku ,  faktycznie: będę mógł go sobie nafocić w Zamościu może raptem przez 2 tygodnie w roku. No , bo o 3.50 to nawet słonce chyba jeszcze nie wstaje , a co dopiero ja? Niech ja tylko dorwę tego, kto wymyślił ten rozkład jazdy….