Artykuł o przewozach osobowych na Roztoczu prowadzonych przez Przewozy Regionalne w okresie: 28.06 – 31.08.2014 r.
Strażak , czyli SA137 , kursował na ogół na odcinku: Lublin – Zamość – Bełżec , jako pociąg KANCLERZ.
POMIDOR-y to potoczna nazwa pojazdów SA135 lub SA134 należących do Podkarpackiego Oddziału Spółki Przewozy Regionalne obsługujących pociąg REGIO – bezimienny na trasie: Rzeszów – Zamość – Rzeszów.
Ułany to pojazdy serii SA134 w malowaniu województwa lubelskiego , bardzo pospolite na Zamojszczyźnie i powszechnie wykorzystywane w przewozach sezonowych po Roztoczu .
Już w trakcie inauguracji nowych kursów , na początku wakacji pociągi wywołały duży entuzjazm , zwłaszcza wśród mieszkańców miejscowości zlokalizowanych w obrębie linii kolejowych na południe od Zawady, gdzie poza sezonem letnim nie kursują żadne składy pasażerskie. „To jest ten niby tramwaj pociągowy – on jeździ jak autobus tylko, że po torach” – wypowiedź młodej dziewczyny przechodzącej przez przejazd w Zwierzyńcu po ujrzeniu szynobusu jadącego do Rzeszowa. Zaiste było w czym wybierać.
Pierwszy pociąg na Roztocze wyjeżdżał z Zamościa po godz. 8 i jechał bezpośrednio aż do Jarosławia. Szkoda, że go nie ochrzcili.
Następny był KASZTELAN kursujący w relacji: Lublin – Zamość – Jarosław, przyjazd do Zamościa od 11.30 do 11.57 , odjazd o 12.04. Bardzo popularne i oblegane połączenie.
Kolejny to wspomniany już POMIDOR kursujący na trasie Zamość – Rzeszów, odjeżdżający z Zamościa niestety zbyt wcześnie bo od 14.11 do 13.55 w fazie schyłkowej kursowania.
Ostatnim pociągiem można było dojechać z Zamościa tylko do Bełżca , wyjazd z Zamościa o 19.57, co ciekawe jechał aż z Lublina ale pasażerów z tamtych stron odstraszał wyjątkowo długi czas oczekiwania w Zamościu , od 50 minut aż do godziny ( w porywach ). W tym czasie nie było co w Zamościu robić – zoo już zamykali a najbliższe knajpy są znacznie oddalone od dworca. Nieliczni podróżni dalekobieżni łazili po peronie , nudząc się niemiłosiernie. Muszę podkreślić, że praktycznie codziennie obserwowałem ten pociąg w Zamościu i spostrzeżenia mam dosyć ciekawe. Początkowo, tj. przełom czerwca i lipca trafiali się turyści tranzytowi, czyli tacy, którzy jechali z głębi Polski na Roztocze. Podczas wydłużonego postoju spacerowali oni na ogół nerwowo po peronie i modlili się pod nosem, aczkolwiek niekoniecznie do Pana Boga. Po pewnym czasie , stopniowo wyginęli i w ostatnich dniach lipca pociąg z Zamościa do Bełżca wyruszał już na ogół pusty. Natomiast w połowie sierpnia zaczęli nieśmiało pojawiać się w składzie miejscowi, tj. powracający z Zamościa do miejscowości zlokalizowanych po drodze przejazdu w stronę Bełżca. Przybywali oni na stację na ogół na kilka minut przed odjazdem , więc wydłużony postój nie miał tu znaczenia. Pod koniec sierpnia z Zamościa codziennie wyruszało już po kilka osób, a w ostatnich kursach nawet po kilkanaście. Pokazuje to, że pociągi osobowe w kierunku Roztocza mają sens nie tylko w ruchu turystycznym, ale i lokalnym. Wśród tych miejscowych podróżnych sporo było osób młodych. Co ciekawe , kursujące w kierunku Roztocza o tej porze w okresie wakacyjnym autobusy PKS i SP Autonaprawa oraz przewoźników prywatnych widywałem puste. Dziwna sprawa.
Ten sam pociąg w drodze powrotnej z Bełżca lądował w Zamościu o godz. 7.24 i sytuacja praktycznie powtarzała się bowiem odjazd do Lublina przewidziany była na godz. 8. Tutaj z kolei obserwowałem podróżnych jeżdżących zarówno do Zamościa jak i dalekobieżnych i tych ostatnich o dziwo było nawet więcej, tyle tylko, że siarczyście przeklinali , w porównaniu do tych pierwszych.
O godz. 11.11 przybywał do hetmańskiego grodu REGIO z Rzeszowa i wyznaczenie takiej pory było zapewne związane z kultywowaniem niedługiej co prawda , ale zawsze – tradycji. Tym składem podróżni z Rzeszowa przyjeżdżali do nas w celu zwiedzania miasta w szczególności: znajdującego się naprzeciwko dworca PKP ogrodu zoologicznego. Przesunięcie odjazdu pociągu powrotnego do Rzeszowa na godz. 14 z godz. 15.50 ( jak to było w latach wcześniejszych ) wpłynęło w znacznym stopniu na zmniejszenie potoków turystycznych jakie mogło wygenerować nasze miasto. Za mało czasu na zwiedzanie miasta, ale nie tylko my straciliśmy na turystyce. Jak mi doniesiono – w poprzednich latach pociąg ten był bardzo popularny wśród mieszkańców Tomaszowa Lubelskiego , w szczególności w przejazdach do Suśca i Zwierzyńca. Wiadomym jest, że kolej w Tomaszowie Lubelskim nie funkcjonuje już od przeszło 100 lat. Najbliższa stacja znajduje się w oddalonym od Tomaszowa o kilka kilometrów Bełżcu. Praktyka była taka, że we wcześniejszych latach często jeżdżono z miasta do Bełżca rowerami, ewentualnie korzystano z komunikacji drogowej ( bus lub samochód ). Zatem różne mniej lub bardziej zorganizowane grupy udawały się następnie pociągiem POMIDOREM z Bełżca do Zwierzyńca, po czym wracano tym samym POMIDOREM ok. godz. 16.30 ze Zwierzyńca do Bełżca, skąd rowerami do Tomaszowa Lub. lub komunikacją drogową w tym kierunku. Przyśpieszony odjazd z Zamościa , pokrzyżował w tym roku wiele takich wypraw, a skargi w tym zakresie napłynęły do moich uszu. Oczywiście trafiali i tacy turyści, którym nie przeszkadzał przejazd ostatnią osobówką ze Zwierzyńca do Bełżca ok. 20.30 i powrót po nocy rowerami do Tomaszowa, aczkolwiek stanowili oni mniejszość, a równie dobrze byli w stanie wrócić na swoich rowerach do Tomaszowa z samego Zwierzyńca, a przejazd pociągiem traktując jako wariant awaryjny. Znam jednak kilku mieszkańców Tomaszowa Lub., którzy cenią wygodę i nie kochają się przemęczać. To właśnie oni , z powodu błędnie skonstruowanego w tym roku rozkładu jazdy – pozostali w wakacje w domach lub nie skorzystali z oferty kolei. Przyczyna takiego stanu rzeczy jest oczywista , gdyż na odcinku Bełżec – Tomaszów Lub. komunikacja publiczna nie funkcjonuje w nocy, a przejazd rowerem jest nieprzyjemny , ze względu na duże natężenie ruchu transgranicznego.
Pociąg KASZTELAN – a bodaj by Was suka rozjechała! Najlepiej SU46 – 054, broń boże SU45-213. To do tych , którzy zajmują się układaniem rozkładów jazdy. Oj działo się w te wakacje, szczególnie z KASZTELANEM. Otóż , w wersji pierwotnej miały jechać i jechały aż dwa pociągi. Pierwszy KASZTELAN kursował na trasie Jarosław – Zamość , przy czym przyjeżdżał do Zawady na pięć minut przed odjazdem drugiego KASZTELANA kursującego w relacji Zamość – Lublin. Taki dowcip, ale mało komu było do śmiechu. Trzeba podkreślić, że KASZTELAN to pociąg , którego podstawowym zadaniem jest zapewnienie dowozu i odwozu ludzi do i z Lublina a także stolicy kraju. Stosowano różne rozwiązania we wcześniejszych latach: a to łączono dwa szynobusy w Zawadzie, to znów przewidziano skomunikowanie z przesiadką czy też jak w ubiegłym roku – pojazd zajeżdżał do Zamościa. W tym roku nieznani sprawcy przecięli tę symboliczną więź łączącą Roztocze z Lublinem i rozbroili pięść Breżniewa nokautem. Dzięki temu , z początkiem wakacji powrotny KASZTELAN jeździł zupełnie pusty. W pierwszych dniach lipca trafiali się jeszcze w środku jeszcze przypadkowi , dalekobieżni globtroperzy , którzy po wyładowaniu w Zawadzie mogli sobie co najwyżej opróżnić butelkę Kasztelana ale marki: piwo. Z czasem pociąg zaczął powracać pusty, bowiem mieszkańcy Zamościa mieli jeszcze do dyspozycji późniejsze o 2 i pół godziny połączenie. Następnie , została zorganizowana akcja medialna ( również i za pomocą naszego serwisu ) , dzięki której pociągi uzyskały nieformalne co prawda skomunikowanie. W dalszej kolejności skomunikowanie zostało sformalizowane. Ogłoszony został sukces , aczkolwiek dla mnie to pozostanie ciągle porażką, bowiem taka rzecz nie powinna mieć w ogóle miejsca. Wrócę jeszcze do tego tematu w dalszej treści artykułu.
Ostatni pociąg z Jarosławia do Zamościa przyjeżdżał po godz. 19 w zależności od terminów kursowania i cieszył się w miarę dobrą frekwencją w dni wolne od pracy, w dni robocze to różnie było: raz lepiej, raz gorzej. Pociąg ten był skomunikowany w Zamościu lub w Zawadzie ze składem REGIO jadącym do Lublina, ale podróżni jadący w tamtym kierunku preferowali na ogół KASZTELANA.
Największym powodzeniem w przejazdach turystycznych cieszyły się przystanki: Zwierzyniec i Susiec, podróżni przyjeżdżali tu najczęściej ze strony Lublina, aczkolwiek od strony Bełżca ( Tomaszowa Lub. ) też zaznaczyły się pewne potoki w tym kierunku. Nieco mniejsza wymiana podróżnych następowała w Bełżcu, co spowodowane było rozkomunikowaniem niektórych kursów w Jarosławiu z połączeniami dalekobieżnymi. Józefów Roztoczański jak za dawnych lat był popularny wśród grzybiarzy i zbieraczy jagód, aczkolwiek tłumów to nie zauważyłem. Do Nowin też trochę ludzi przyjeżdżało , parking zlokalizowany w okolicy przystanku to dobre rozwiązanie.
Małym zainteresowaniem cieszyły się przystanki zlokalizowane w pobliżu Zawady tj. Niedzieliska, Klemensów czy Szczebrzeszyn, a także Długi Kąt, Maziły oraz Hrebenne. W Lubyczy Królewskiej i Siedliskach nieco lepsza frekwencja. Z innych zlokalizowanych na linii bałajskiej jak co roku – Horyniec Zdrój był bardzo popularny.
Błędy konstrukcyjne w rozkładach jazdy poszczególnych pociągów przyczyniły się do spadku frekwencji w przewozach po Roztoczu , czego doskonałym przykładem jest opisana już wcześniej historia KASZTELANA. Wszelkie znaki wskazują na to, iż spowodowane one były brakiem nadzoru nad procedurą tworzenia rozkładów jazdy przez zarządcę infrastruktury , czyli PLK. W okresie wakacyjnym przewidywano przeprowadzenie pewnych prac remontowych na okolicznych odcinkach linii kolejowych. Z tych względów utworzone zostały różne warianty rozkładów jazdy uwzględniające dłuższe czasy przejazdów. Niestety , w przeważającej większości prace naprawcze nie odbyły się , ponieważ środki finansowe na ich pokrycie w celach oszczędnościowych zostały przesunięte na kolejne lata. Zaoszczędzona w ten sposób kasa została wykorzystane do wykonania napraw popowodziowych powstałych w efekcie majowych anomalii pogodowych ( ulew ). Remonty odwołano, ale remontowe rozkłady jazdy pozostały. Po drugie: poszczególne rozkłady dla tego samego pociągu różniły się w sposób minimalny. Dany pociąg przyjeżdżał i odjeżdżał raz pięć minut wcześniej , to znów później , a i było wiele przykładów, kiedy czas przejazdu różnił się tylko o minutę. Wielość rozkładów dla każdego pociągu, których przecież nie było, tak naprawdę zbyt dużo spowodowała totalny chaos informacyjny.
Tabele przystankowe były strasznie rozbudowane i przepełnione różnymi wariantami rozkładów jazdy. Niektórzy podróżni nie byli w stanie ustalić pory odjazdu lub przyjazdu dla interesującego ich pociągu. Przeciętnym podróżnym analiza danych zawartych w rozkładach zajmowała sporo czasu. Sam nawet kilka razy się pomyliłem a i były przypadki, że zdarzało się to pracownikom ruchu , tj. kierownikom pociągów czy dyżurnym , a to już rodzić pytania o bezpieczeństwo na kolei, no i pytanie: co zrobi organ nadzoru czyli kierownictwo PLK czy UTK aby w przyszłości wyeliminować taki galimatias. Pobieżna analiza sporządzona prze ze mnie też nasunęła ciekawe wnioski. Rozkłady jazdy układane były bez ładu i składu. Np. w pewnych terminach niektóre pociągi miały przewidziane w Zawadzie postoje kilkunastominutowe ale nie wszystkie pociągi, tj. jedne stały długo a inne krótko. Gdyby ten czas był jednakowy , to jeszcze można by było przypuszczać , że ktoś , kto konstruował ten rozkład jazdy założył, że w okresie jego obowiązywania trwać będą na stacji pewne bardzo skomplikowane prace budowlane spowalniające bieg i wydłużające postój związany ze zmianą kierunku jazdy. Tymczasem duża różnorodność w wyznaczaniu czasu postoju nasuwa wniosek, że ten wydłużony czas postoju z niczym nie miał być związany. Mnie to wygląda, że albo nad tym nikt nie panował i rozkłady układał na chybił trafił komputer ( słyszałem taką wersję ) albo zwierzchnicy nagradzali w formie premii operatora komputera za ilość wyplutych przez urządzenie wariantów rozkładów jazdy i stąd taka ich różnorodność. Tak czy inaczej w przyszłości tego typu zapędy czy niedbalstwo pracowników biurowych powinny być skutecznie wyeliminowane. Można to zrobić w bardzo prosty sposób nie korygując danych rozkładów remontowych o te kilka minut , o ile opóźnienia nie powodują kolizji ruchowych między różnymi pociągami. Dla korzystających z usług oferta firmy powinna być czytelna i mało skomplikowana. Podróżni, którzy przybywali na przystanki w tegoroczne wakacje zastawali w ich obrębie bardzo rozbudowane tablice odjazdów oraz uproszczone tabele zawierające zestawienie czasów przyjazdów poszczególnych pociągów , bowiem wariantów jazdy było tak wiele, że niewielkie gabloty przystankowe nie były już w stanie pomieścić wszystkich informacji i zrezygnowano z zamieszczania szczegółowych rozkładów jazdy pociągów przybywających do danej stacji. Nie chodzi tu jednak tylko o podróżnych, bowiem liniowi pracownicy kolei także nie powinni mieć dodatkowych kłopotów związanych z analizą skomplikowanych rozkładów jazdy. Nadmiar informacji do przetworzenia może prowadzić do pomyłek , które czasami mogą być tragiczne w skutkach. Mamy co prawda teraz całkiem nowoczesne urządzenia zabezpieczające ruch pociągów, ale są one naszpikowane elektroniką , która zawodzi chociażby w wyniku gwałtownych wyładowań atmosferycznych. Wtedy czynnik ludzki staje się jedynym ogniwem zabezpieczającym ruch pociągów i nie potrzebne są tu do szczęścia dodatkowe komplikatory związane z zawiłościami rozkładowymi. Na szczęście w skali kraju zaczynają to rozumieć podmioty realizujące usługi transportowe, które zamawiają u zarządcy infrastruktury konkretne rozkłady jazdy. Na naszym podwórku firma Przewozy Regionalne. Coraz częściej dochodzi do scysji na tle konstrukcji rozkładów pomiędzy przewoźnikami a władającymi torami. I bardzo dobrze, trzeba jeszcze większego nadzoru państwowego nad procedurami przyznawania tras i konstruowania rozkładów jazdy, bowiem dotychczasowy jest niewystarczający. W przeciwnym wypadku solidna praca wykonana zarówno przez przewoźników jak i innych zainteresowanych promocją transportu kolejowego pójdzie na marne.
Odnośnie organizacji przewozów na Roztoczu przez Przewozy Regionalne w tym roku muszę ( z przyjemnością ) wydać pozytywną opinię. Zdarzały się problemy związane z przepełnieniem składów co dotyczyło głównie Kasztelana – zaobserwowałem taki przypadek na przykład w niedzielę 17.08 na koniec długiego weekendu. Zarządzający jednak wyciągnęli wnioski i w ostatni dzień wakacji obydwa pociągi powrotne z Zamościa do Lublina, tj po 16 i 19 zestawione już były z dwóch wozów , KASZTELAN z 2 xSA137 a ODRODZENIE z 2 x SA134. Punktualne pociągi – opóźnień było w tym roku wyjątkowo mało i nie były zbyt duże , a największy zgrzyt wystąpił w ostatni dzień kursowania, no ale jak ogólnie dobrze to cicho – nie będę o tym pisał . Konduktorzy, których miałem przyjemność spotkać byli życzliwie nastawieni do pasażerów i proponowali najbardziej korzystne finansowo dla klientów oferty. Należało by się zastanowić nad większym uelastycznieniem ofert, bowiem na dłuższych trasach , np. z Zamościa czy Lublina do Lubaczowa bilety są relatywnie za drogie. Kosztowny jest też moim zdaniem przewóz rowerów , a obniżenie stawek w tym zakresie przyciągnęło by więcej podróżnych , bowiem z moich obserwacji wynika , że możliwość przewozu dwóch kółek jest czynnikiem, który przyciąga potencjalnych podróżnych. Opinia jest też taka, że pociągów kursujących po Roztoczu jest za dużo w zależności do potrzeb. Jeżeli zdefiniujemy te potrzeby pod kątem turystyki , to moim zdaniem śmiało wystarczą dwa kursy na trasie: Lublin – Zamość – Jarosław – Zamość – Lublin KASZTELAN oraz Rzeszów – Zamość – Rzeszów POMIDOR ale koniecznie skomunikowany w Zamościu w kierunku lubelskim. Pozostałe wozy należało by skierować na trasy obecnie nie eksploatowane w ruchu pasażerskim, tj. Hrubieszów – Zamość – Zwierzyniec – Stalowa Wola. Pewne potoki podróżnych z tych odcinków zasiliły by także trasy roztoczańskie, bowiem zarówno w Biłgoraju , jak i w okolicach Hrubieszowa spotkałem się z ludźmi, którzy chcieli by jeździć na przykład z rowerami na Roztocze , ale nie mają czym.
W Suścu bardzo często trafiały się mijanki ze składami towarowymi lub lokomotywami jadącymi luzem do/z składów towarowych stojących w Bełżcu. Zwrotnice obsługiwał wtedy dyżurny ruchu rezydujący w budynku dworca. Nastawnia wykonawcza była nieobsadzona i zamknięta.
W Hrebennem obsadzona była nastawnia wykonawcza mimo, że rozkład jazdy nie przewidywał tu jakichkolwiek krzyżówek zarówno składów pasażerskich , jak i osobowych. Dwa krzyżowania planowo przewidziano w Bełżcu a jedno w Horyńcu Zdroju. Obsada w Hrebennem pracowała chyba na zasadzie zabezpieczenia awaryjnej mijanki i stację wykorzystywano w pełnym zakresie tylko w przypadku opóźnień pociągów.
Podobnie jak w latach poprzednich można było dojechać pociągiem do Werchraty, gdzie nie kursują autobusy i gdzie diabeł mówi dobranoc. A w Werchracie mieliśmy spory ruch towarowy na obydwu szerokościach torów.
Niedzieliska: z tego przystanku praktycznie nie korzystali podróżni, aczkolwiek zdarzały się przejazdy rodzinne np. do sąsiedniego przystanku, no i doskwierał brak promocyjnego biletu sąsiedzkiego, który był bardzo popularny w poprzednich latach.
A rozkład jazdy w Niedzieliskach sprawiał imponujące wrażenie, ale tylko na skutek zabiegów statystycznie rozszerzających liczbę połączeń.
Wypoczywający na stronie POMIDOR. Trzeba przyznać , że SA134 -022 trafiał się sporadycznie, przeważnie jeździliśmy niewygodnymi SA135.
A ten strażak przeżył spotkanie z graficiarzami, ale miało ono miejsce w Lublinie, a nie na Roztoczu.
Krzyżowanie POMIDORA do Rzeszowa z KASZTELANEM do Zamościa/Lublina w Bełżcu.
Krzyżowanie KASZTELANA do Jarosławia z POMIDOREM do Zamościa w Bełżcu.