Zlikwidowana bocznica pod Lubartowem

  

Przed laty zakłady garbarskie w Chlewiskach z siecią kolejową łączyła dwukilometrowa bocznica. Została rozebrana na początku XXI wieku. Pozostałościami po niej są nasypy oraz pojedyncze elementy infrastruktury kolejowej.

Co czego chyba najbardziej mi brakuje w krajobrazie kolejowym regionu i kraju to pociągów na bocznicach. Jest coś niezwykłego, klimatycznego w powoli sunących się po szynach składach złożonych z lokomotywy i jednego bądź kilku wagonów towarowych, które „przedzierają się” wąskimi szlakami między domami, ogródkami czy „po miedzach” pól. Niestety, taki widok spotykany jest coraz rzadziej. I jakoś trudno sobie wyobrazić odbudowę torów dojazdowych do fabryk i placów. Wydawane miliardy euro na modernizacje czy rewitalizacje linii kolejowych są częściej gwoździem do trumny zakładowych bocznic niż szansą na ich drugie życie. Wyjątki wprawdzie są, ale tylko potwierdzają regułę. Zatem bocznice odchodzą w przeszłość i dobrze jest, kiedy w krajobrazie pozostają po nich ślady. Wiele zakładowych „dróg żelaznych” musiała ustąpić chociażby nowym drogom – wtedy pozostają jedynie na starych mapach, fotografiach i we wspomnieniach.

Jedną z fizycznie zlikwidowanych bocznic w regionie była trasa łącząca linię kolejową nr 30 Łuków – Lublin Północny z dawnymi zakładami garbarskimi w Chlewiskach koło Lubartowa. Internet nie jest zbyt chętny do dzielenia się wiedzą nie tylko o zakładowych torach, ale nawet o samej fabryce. Początek bocznicy znajdował się w 77,3 km linii nr 30 (za bazakolejowa.pl). W tym punkcie był rozjazd pozwalający wjechać z sieci kolejowej do punktu zdawczo- odbiorczego. Jak można przeczytać na portalu „kolejmarceka.pl” znajdowały się tutaj dwa tory do manewrów oraz tor wyciągowy. Z terenu punktu zdawczo- odbiorczego na południe odchodziła bocznica o długości ok. 2 km. Była ona czynna jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku, potem ruch został wstrzymany. Fizycznej likwidacji dokonano w pierwszych latach XXI w. Sam zakład również nie przetrwał przemian związanych z przejścia z „realnego socjalizmu” w „dziki kapitalizm” – obecnie główną część dawnego kombinatu przejęła firma produkująca meble. Zlikwidowany został także, położony na lewym brzegu Wieprza, przystanek osobowy Szczekarków.

Stan na 2020 r. to zachowany na całej długości pas ziemi z nasypami, przepustami, przejazdami kolejowymi, gdzie najłatwiej o kawałki szyn i podkłady, oraz równią po punkcie zdawczo -odbiorczym.

Spacer po pozostałościach bocznicy zaczyna się nieopodal mostu kolejowego na Wieprzu, lokalnie zwanego „Żelaźniakiem”.

Jest to tak charakterystyczny punkt, że nawet „Gamoń” tam trafił.

W pobliżu trzyprzęsłowego obiektu, na wschodniej części doliny największej z lubelskich rzek – jej źródła i ujście są w granicach regionu – znajduje się równia po dawnym punkcie zdawczo – odbiorczym. Na miejscu wyraźnie widoczne jest, że powstała na terenach terasy doliny Wieprza w wyniku nawiezienia dużej ilości materiału.

Na równi najbardziej odznacza się ruina dawnego budynku.

Na terenie punktu zdawczo – odbiorczego linia telegraficzna prowadząca wzdłuż toru linii nr 30 znika. Słupy z przewodami pojawiają się za równią.

Z punktu zdawczo- odbiorczego bocznica po kilkumetrowym (względem powierzchni terenu) nasypie odchodzi na południe po lekkim spadku terenu. Towarzyszy jej utwardzona lokalnym kamieniem droga, dlatego pas drogowo- kolejowy jest dość szeroki.

Na początku bocznicy widoczny jest przepust nad kanałem bezimiennym, którego mapy nie nadały nazwy.

Poniżej widoczny jest pozostałość po przejeździe (według obecnej nomenklatury) kolejowo- drogowym z charakterystycznym podjazdem.

Nasyp doprowadza do wsi Chlewiska. W punkcie przecięcia torów z drogą Chlewiska – Tarło wśród nawierzchni bitumicznej tkwią dwie szyny. Dalej pas drogi kolejowej wyraźnie zwęża się, a lokalna droga biegnąca wzdłuż nasypu sprawiła, że zarosła trudną do przebycia roślinnością.

W tym miejscu nasunęła mi się dygresja, że dawna bocznica regularnie jest odwiedzana. Mimo że nasypem zawładnęła dzika roślinność to w miejscach dogodnych do fotografowania ślady wskazują, że niedawno ktoś tu był i zapewne myślał podobnie. Czy robił zdjęcia?

Inna rzecz, że atutem dawnych linii kolejowych jest łatwość ich renaturyzacji. Wystarczy, że zaprzestane zostanie jej bieżące utrzymanie, to już przy niewielkim ruchu kolejowym zaczyna wdzierać się roślinność. Gdy pociągi przestają jeździć – po kilku latach między szynami rosną drzewa. Gdy tory zostaną rozebrane – po kilkunastu latach mamy namiastkę lasu. Zatem dużo łatwiej przyroda radzi sobie z liniami kolejowymi niż asfaltowymi czy kamiennymi drogami. Tu, aby przywrócić stan zbliżony do naturalnego, trzeba wydać grube tysiące złotych. Być może dlatego raz wykonanych dróg raczej się nie rozbiera.

Dawna bocznica biegnie na południe oddalając się od zabudowy. Na wschód od niej prowadzi lokalna droga, która z czasem zakręca i przecina dawny szlak kolejowy. Na łuku można dostrzec budowlę betonową. Na nasypie zaś były ślady wskazujące na nielegalne (?) pobieranie piasku.

Dalej kolej zakładowa skręca szerokim łukiem w prawo na zachód w kierunku zakładu, z którego dobiega charakterystyczny szum wentylatorów. Oddala się od dróg, może dlatego mniejsza tam gęstwina. Nasyp zanika, a bocznica biegnie w przekopie.

W tym miejscu chciałoby się napisać, że pokolejowe zadrzewienie śródpolne są bardzo cenna dla przyrody – stanowią ostoję dla roślin, grzybów i ptaków. Że zapewne można tam spotkać cenne okazy fauny i flory. Los jednak zadrwił z „pedagogoredaktora”, zsyłając dudka, który krzyczał z drzewa rosnącego na terenie fabryki mebli….

Pas zieleni dochodzi do jednej z bram dawnej „fabryki skór”. Znak potwierdza, że tutaj znajdowała się brama wjazdowa, w ziemi są ślady wskazujące na przejazd w drodze okalającej zakład. Obserwacja terenu zakładu nie wykazała śladów pokolejowych.

Od bramy biegnie inny pas zadrzewień. Ma on punkt styczny z opisywaną bocznicą. Czy to pozostałość po torze wyciągowym?

Na zakończenie należy wspomnieć, że los omawianej bocznicy wydaje się być przesądzony. Zmiany w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego likwidują ciągłość szlaku kolejowego. Jak można wyczytać z Geoportalu Gminy Lubartów uchwałą radnych gminy postanowiono, że niewielki, położony w pobliżu zabudowy Chlewisk, fragment pasa kolejowego został przeznaczony pod lokalną szosę. Mimo że kilkadziesiąt metrów dalej biegnie inna, równoległa do nasypu, droga. Zatem ciągłość pasa kolejowego, przynajmniej pod względem planistycznym, została przerwana, co jeszcze utrudnia i tak mało prawdopodobną odbudowę bocznicy. Cóż z tego, że pozostała część trasy nadal figuruję jako teren przeznaczony pod „urządzenia kolejowe”….