Z początkiem grudnia 2015 r. na Zamojszczyźnie spółka PKP INTERCITY uruchomiła dwa nowe połączenia dalekobieżne. Pociąg ANTARES relacji: Zamość – Wrocław – Zamość przez Bełżec, Muninę oraz pociąg SIEMIRADZKI w relacji: Zamość – Poznań- Zamość przez Biłgoraj, Stalową Wolę. Nie są to połączenia całoroczne, gdyż kursują w wybranych tylko okresach, w których przewoźnik prognozuje zwiększone potoki podróżnych. W pierwszym okresie ( określonym tak umownie prze ze mnie ) i obejmującym okres świąt Bożego Narodzenia, Nowy Rok aż po Trzech Króli z przyległymi weekendami powstało spore zamieszanie spowodowane głównie awaryjnością lokomotyw SU160. Sytuacja zasadniczo nie uległa zmianie w kolejnym okresie biegnącym od 16.01 do 28.02.2016 r. który będzie przedmiotem niniejszej analizy. Był to czas ferii zimowych dla uczniów oraz studentów i dlatego pewnie założono, że obydwa pociągi kursować będą codziennie. Tymczasem nie tylko pogoda spłatała figla udającej się na zimowy wypoczynek młodzieży. Autobus czy pociąg? Oto jest niespodzianka którą podróżnym przygotował przewoźnik narodowy. W opracowaniu wcale nie mam zamiaru udowadniać wyższości jednej formy nad drugą. Myjcie się dziewczyny bo nie znacie dnia ani godziny! Z podróżnymi jest tak samo. Nigdy nie mają pewności czym pojadą na te upragnione ferie. Czy w podróży będzie gorąco czy wręcz przeciwnie? Czy ubierać kalesony czy cienkie spodnie? A na feriach – jak to na feriach: może być śnieg a może go ni ma. Może świecić słońce, a może padać deszcz? Tak samo z INTERCITY. Pojedziesz pociągiem albo autobusem a już niedługo: nawet samolotem. A może jednak są jakieś zależności, tropy, czy potrafimy odpowiednio przygotować się do jazdy? Jak odgadnąć co nas czeka? Mnóstwo przygód czy nuda? Temu właśnie ma służyć ta obszerna rozprawa naukowa.
Dobry film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć – powiedział kiedyś znakomity reżyser Alfred Hitchcock. Życie to nie bajka ale podróże po Polsce czasami przypominają dobre filmy. 16.01 w sobotę trzęsienia ziemi co prawda nie było, ale za to na leśnym odcinku linii 101 pomiędzy stacjami Werchrata a Hrebenne zawaliło się drzewo blokując tory przed nadjeżdżającym w stronę Zamościa ANTARESEM.
Bardzo dawno wierzono, że dziecko urodzone podczas burzy, kiedy z nieba płynął ogień będzie miało cztery ręce i cztery nogi. Dosyć dawno, jakieś trzydzieści lat z hakiem słyszałem opowieść od sąsiadki mojej babci, o pierwszym kursie nowego pociągu z Kędzierzyna Koźle do Zamościa, kiedy to burza powyrywała drzewa z korzeniami tarasując trasę przejazdu, tak, że podróżni zostali przez wiele godzin uwięzieni w wagonach w środku lasu. Pamiętam, iż wyrzekła ona wtedy: „przeklęty to pociąg będzie”. I chyba był a niesamowite opowieści o pierwszej podróży nowym dalekobieżnym słyszałem jeszcze z kilku innych źródeł przy czym za każdym razem były one coraz to bardziej ekscentryczne. Szczegółów w tej chwili to już nie pamiętam ale nie przesadzę chyba jak napiszę, że w trakcie tej pierwszej jazdy, kiedy niebo zamieniło się w ogniste piekło, kabinę lokomotywy opanowały prawdziwe diabły, które raz na jakiś czas porywały z wagonów przerażonych podróżnych i układały ich na ruszt parowozu. Z biegiem dni wszystko ucichło, a ludzie zaczęli jeździć tłumnie ale z Kędzierzynem ciągle były problemy. Jadąc bałajską linią w zimie utykał w zaspach a w lecie przed powalonymi na torach drzewami. Psuły się parowozy lub rozjeżdżały niewinnych ludzi w najlepszym przypadku. Kiedy w maju 1987 r. skierowano bieg pociągu przez Biłgoraj i Rozwadów składy były tak zatłoczone, ze ludzie nie wytrzymywali podróży: mdleli , wypadali z wagonów, a jeszcze wcześniej bili się o wolne miejsca w Zamościu lub Zwierzyńcu. Kiedyś znowu wagony się odczepiły w kanionie…Wiele różnych mrożących krew w żyłach opowieści słyszałem od mojej znanej już zapewne czytelnikom ciotki, podróżującej regularnie między Zamościem a Gliwicami z całą rodziną głównie tym pociągiem. Nie jest to odpowiednia pora , żeby je przytaczać, szczególnie, że mamy inne problemy, ale za każdym razem oświadczała publicznie, że już nigdy więcej nim nie pojedzie po czym kursowała jeszcze milion razy. Kiedy już wydłużono relację pociągu od Kedzierzyna Koźle do Wrocławia to klątwa jakby nieco złagodniała bowiem standard podróży uległ znacznej poprawie a jazdy na ogół odbywały się bez większych perypetii, aczkolwiek raz na jakiś czas zły omen z pierwszego przejazdu dawał o sobie znać, czego już mogłem doświadczać na własnej skórze. Po latach pociąg skasowano ze względu na bezpieczeństwo podróżnych. Był to okres, kiedy kolej wdrażała hasło: jeździć należy tylko w dzień bo w nocy jest niebezpiecznie i wycinała systematycznie wszystkie nocne rzeźnie przy czym trzeba zauważyć, że w tym okresie podróż nocnym Wrocławiem należała chyba do najbezpieczniejszych w Polsce, bo złe moce z bałajów już dawno straciły swoje właściwości, albo ( o zgrozo! ) zagnieździły się w zupełnie nowym miejscu w Lublinie lub w Warszawie – tam gdzie układa się rozkłady jazdy. Dały one sobie właśnie znać w połowie grudnia zeszłego roku, a może jeszcze wcześniej, kiedy gdzieś przy biurku jakaś szelma stworzyła tę piekielną układankę rozkładową a może…to diabeł wymyślił gamę albo….nie została poświęcona. Nie wiem, mogę tylko powiedzieć, że to drzewo, które przewróciło się wtedy w sobotę na tory w Werchracie – to nie był żaden przypadek ale zapowiedź nieciekawych wydarzeń, które zdarzyły się w przyszłości.
Drzewo zostało nie bez trudu usunięte i ANTARES złapał prawie 100 minut opóźnienia. Ze względów logistycznych dojechał tylko do Zawady skąd skład wyruszył w drogę powrotną do Rzeszowa i dalej do Poznania z ok godzinnym opóźnieniem. Opóźnienie Siemiradzkiego przez ten zabieg uległo zmniejszeniu około dwudziestu minut. Podróżni z Zamościa do Zawady i z powrotem dowiezieni zostali taksówkami. Jak na warunki zamojskie to nowość, ale potem już tego nie praktykowano.
Do 21.01 pociągi kursowały praktycznie bez zakłóceń i punktualnie. Frekwencja niezbyt rewelacyjna, ale w województwie lubelskim ferie zaczęły się dopiero w lutym. W tym okresie w mediach pojawia się wywiad z prezesem zarządu PKP INTERCITY Jackiem Leonkiewiczem: „Gamy to lokomotywy bardzo nowoczesne – mówi. Być może za nowoczesne na linie, po których jeżdżą – dodaje. Chodzi przede wszystkim o rozwiązania techniczne. Lokomotywy na gorszych odcinkach brzydko mówiąc głupieją. Czasami trzeba przez to przekonfigurować cały system – mówi Leonkiewicz. To nie jest Pendolino, które jeździ po najlepszych torach w Polsce. Szef przewoźnika podaje przykład piasecznic. Lokomotywa jadąc po torach, na których traci przyczepność sypie piasek, ponieważ uważa, że przechodzi do hamowania. Tymczasem to nasze, polskie warunki – twierdzi Leonkiewicz.” Zatem wszystko to nasza wina bo mamy kiepskie tory, gorzej tylko , że owe gamy zwykle zdążą się już zepsuć zanim na nie wjadą. Minęło już przeszło pół roku od czasu wdrożenia do eksploatacji nowym maszyn a z nimi ciągle problemy.
Tymczasem: „Pociągi PKP Intercity były w zeszłym roku bardziej punktualne niż koleje niemieckie, samoloty British Airways, Emirates, czy Qatar Airways” – ogłasza prezes PKP Intercity Jacek Leonkiewicz jak podaje strona: www.money.pl. Niestety – mamy teraz już nowy rok i 22.01 ranny kurs ANTARESA p.9.50 do Zamościa oraz pociąg o 10.30 do Poznania zostają odwołane od/do Rzeszowa z wprowadzeniem autobusowej komunikacji zastępczej. Analogiczna historia dzieje się wieczorem. Pociąg SIEMIRADZKI, przyj. planowo o 17.50 przybywa na gumowych kołach dopiero o 20. Z autokaru wysiada ok 15 osób a wsiada 6 i już o 20.10 wyrusza on do Rzeszowa zamiast pociągu planowo odjeżdżającego o 18.15. Kilka osób koczowało w zimnie przed zamkniętym dworcem. Był komunikat, że Antek odwołany a autobus podjedzie w ciągu godziny – poleciały bluzgi i zapowiedziane zostały skargi. Oczywiście , osoba udzielająca informacji nie jest niczemu winna, należy nawet ją pochwalić za inicjatywę. Winnym całego zamieszania jest ktoś – kto organizował komunikację zastępczą w ten sposób, żeby jednym kursem autobusu obsłużyć dwa pociągi: z Rzeszowa do Zamościa oraz z Zamościa do Rzeszowa. Spółka IC w 2016 roku będzie realizować pracę eksploatacyjną taką jak w roku 2010 za dwukrotnie większą dotację a jeszcze całkiem realne jest jej zwiększenie. Przy takich dużych możliwościach finansowych w przypadku braku lokomotywy – wypadałoby zabezpieczyć dwa autobusy wyjeżdżające równolegle z Rzeszowa do Zamościa i z Zamościa do Rzeszowa, tak, żeby podróżni czekający na ANTARESA w Zamościu nie musieli wyczekiwać wiele godzin na mrozie, śniegu czy deszczu aż przyjedzie po nich pojazd, który zastępuje pociąg jadący z Rzeszowa i musi po drodze zbaczać trasy, żeby zajeżdżać pod prawie wszystkie przystanki co jeszcze generuje jego opóźnienie pierwotne oraz opóźnienie wtórne powstałe na starcie, bowiem ten sam autobus musi wracać jako komunikacja zastępcza za odwołany kolejny pociąg. Trudno tu mówić o nieprzewidywalnym, losowym zdarzeniu , kiedy opisana wyżej sytuacja regularnie powtarzała się w kolejnych dniach, kiedy już wszystkim było wiadomo, że żadnych pociągów na Roztocze z Rzeszowa nie będzie, ponieważ nie ma sprzętu, który pociągnąłby i ogrzał wagony. W takiej sytuacji dziwi mnie robienie oszczędności kosztem czekających w Zamościu klientów.
Tymczasem w innych regionach kraju gamy też nawalają, a powstały chaos komunikacyjny powoduje medialną reakcje narodowego przewoźnika. „Dla każdego regionu dysponujemy listą sprawdzonych przewoźników autobusowych tak, aby w sytuacji awaryjnej jak najszybciej uruchomić komunikację zastępczą. Jest to jednak proces, który wymaga zawsze więcej niż 5 czy 10 minut.” „W sytuacji awaryjnej jesteśmy zobowiązani do udzielenia pasażerowi kompletnej i sprawdzonej informacji. Jednak każda sytuacja jest inna – nie zawsze mamy możliwość np. w ciągu 15 min od wystąpienia zdarzenia podać wyczerpującą informację. Może się zdarzyć, że potrzebujemy więcej czasu” „Stale monitorujemy punktualność naszych pociągów. Jeżeli w analizowanym okresie wykryjemy powtarzający się problem z prowadzeniem składów wg nowego rozkładu, podejmiemy działania naprawcze. Dziś nie wykluczamy żadnej możliwości mogącej ograniczyć występowanie opóźnień wtórnych.” Piękne slogany, ale rzeczywistość jest nieubłagana. 22.02 w Zamościu trzech podróżnych czekało na ANTARESA na mrozie przed budynkiem dworca. Druga trójka grzała się w samochodach. Były piesze wypady na dołek – tak potocznie nazywa się na zamojski sklep PSS SPOŁEM znajdujący się obok ronda przy zbiegu ul. Szczebrzeskiej i obwodnicy – a więc w znacznej odległości od dworca. Ludzie na piechotę chodzili na dołek, żeby się ogrzać. Ci zmotoryzowani też tam podobno jeździli. Jeszcze nie tak dawno w komunikatach o opóźnieniach pociągów podawane były informacje o wydanych podróżnym napojach gorących czy chłodzących. Wydano piętnaście kaw i jedenaście herbat. W tym roku jest tyle opóźnień, że spółka musiała by wynająć specjalistyczną firmę cateringową, której przedstawiciele nie nadążali by z parzeniem tych herbat. Poczekalnia w Zamościu oczywiście zamknięta jest na cztery spusty. Budynek dworca w ubiegłym roku przeszedł na własność samorządu za stosunkowo śmieszną kwotę około 150.000 zł. Miasto w tej chwili nie ma środków na przeprowadzenie remontu, dopiero czynione są starania , żeby takie środki zabezpieczyć. Trwać to będzie jeszcze nie wiadomo ile lat, a podróżni będą dalej koczować na dworze w oczekiwaniu na autobus. Miejscy urzędnicy pewnie nawet nie wiedzą jaki tu ARMAGEDON czasami się odbywa. Dziwi mnie natomiast, ze nikt ze strony kolejowej nie zadbał o postawienie przed dworcem przynajmniej jednej ławki. Zadaszenie od biedy jest – przy wejściu do poczekalni, ale brakuje miejsc siedzących.
23.01 – na kursie rannym: deja vu, czyli: „inne przyczyny związane z działalnością przewoźnika kolejowego. Na odcinku od stacji Rzeszów Główny do stacji Zamość pociąg został odwołany. Wprowadzono komunikację zastępczą, godziny przyjazdu i odjazdu komunikacji mogą ulec zmianie.” Autobus SIEMIRADZKI co ciekawe odjechał sprzed zamojskiego dworca punktualnie, tj. o 10.30. Jak ono to zrobili? Pojęcia nie mam. Podejrzewam, że kurs przyjeżdżający do Zamościa na 9.50 musiał nie zahaczać o wszystkie kolejowe przystanki. Prawa fizyki w tym przypadku są nieubłagane, bowiem autobus odj. z Zamościa o 10.30 złapał w Rzeszowie spore opóźnienie. Już jako pociąg zaliczył na starcie z tego miasta godzinę w plecy.
Tymczasem, na wieczornym obiegu z Rzeszowa do Zamościa wystartowała prototypowa gama 111Db-001, która została użyczona przewoźnikowi przez producenta, żeby załatać powstałą taborową czarną dziurę. Wcześniej ten gamoń testowany był przez przewoźników prywatnych i w 2014 r. na jesieni widziałem go w Biłgoraju z cysternami jadącymi z Klemensowa. SIEMEK do Zamościa przyjechał punktualnie o 17.50 przywożąc 5 pasażerów, ANTEK wystartował również praktycznie o czasie z 1 osobą na pokładzie, na dodatek: pasażerką, która wyglądała jakby podróży się nie bała. Niestety pomiędzy Zwierzyńcem a Suścem protogamoń odmówił posłuszeństwa i pociąg stanął w lesie. Oj, żałuję, że wtedy nie jechałem bowiem od dawna marzę o przygodzie w zasypanym śniegiem pociągu na linii bałajskiej w środku nocy, na dodatek z pasażerką na pokładzie… Co prawda akcja miała miejsce na Roztoczu Środkowym, śnieg nie sypał chociaż dokuczał piętnastostopniowy przymrozek i po 98 minutach lokomotywę udało się poskromić i pociąg jakoś ruszył. Marnym pocieszeniem jest fakt, iż poranny SIEMIRADZKI też tego dnia gdzieś po drodze nawalił. Za to 24.01 rano pociągi w Zamościu punktualnie, ale wieczorem: powtórka z rozrywki. ANTARES z Zamościa startuje dziesięć minut po czasie i utyka w Zawadzie na 40 minut po czym SU160-010 leci dalej. W Zamościu jakieś szczegółowe oględziny wózków lokomotywy się odprawiały. Co prawda słychać było głosy niezadowolenia dotyczące standardu wagonów bowiem w składzie była „kresowa” dwójka z przedziałami na 8 osób ale patrząc na całokształt to całkiem pozytywnie się wszystko skończyło, w końcu pociąg pojechał. Na przykład: 111Db-001 aż dwie poważne awarie tego dnia doznała.
W tym samym czasie przeżyliśmy poważne medialne zamieszanie. Rynek Kolejowy opublikował następujące komunikaty: „W związku z problemami przewoźnik wycofał w sobotę 23 stycznia wieczorem nowe lokomotywy z eksploatacji. Od godz. 23:00 decyzją dyrektora wykonawczego ds. technicznych wycofano z eksploatacji wszystkie pojazdy trakcyjne Gama serii SU160. Trwają czynności zmierzające do zabezpieczenia komunikacji zastępczej” – stwierdzał komunikat PKP Intercity. Niedługo jednak Gamy wróciły na tory. Jak podawał Rynek Kolejowy: „W niedzielę rano dostaliśmy zapewnienie, że pojazdy Gama przywrócono do eksploatacji przez przewoźnika”. „Obecnie jednostki Gama znajdują się w eksploatacji. Za ich sprawność i gotowość do drogi, zgodnie z kontraktem, odpowiada producent. W przypadku braku dostępności jednostek do eksploatacji umowa przewiduje naliczanie kar umownych. Jeżeli wskaźnik dostępności nie zostanie osiągnięty, wtedy wobec producenta zostaną naliczone kary umowne” – wyjaśnia Beata Czemerajda z PKP Intercity. Wg informacji przekazanej nam przez producenta zamieszanie z lokomotywami trwało dwie godziny – pisze RK , po czym decyzję o wycofaniu Gam cofnięto. „Decyzja o wycofaniu z eksploatacji została anulowana, gamy jeżdżą , a Pesa wzmacnia serwis by zapewnić ich prawidłowe funkcjonowanie” – powiedział Maciej Grześkowiak z Pesy.
„Zwykłym bełkotem jest ciągłe używanie argumentu o wieku dziecięcym. To jest sprzęt za miliony zł i to ma jeździć od pierwszego dnia, a nie aż się dotrze!” – tak komentował artykuł jeden z czytelników Rynku Kolejowego a to przecież Wszyscy winni tylko nie pesa. Niedobre paliwo, złe tory a w końcu mało czasu na oblot. Społeczeństwo nie dorosło jeszcze do korzystania z tak doskonałego sprzętu i na dodatek przez te narzekania obniżyliśmy współczynnik niezawodności. Póki co wychodzi , że w 98 % lokomotywy są zawodne albo nie rozumiem algorytmu za pomocą którego wykonuje się te skomplikowane obliczenia.
Tymczasem 25.01 wbrew szumnym prasowym zapowiedziom rano z Rzeszowa wyruszyła do Zamościa komunikacja zastępcza. Dopiero na wieczornym kursie z Rzeszowa do Zamościa wyruszył nurek, czyli czeska lokomotywa nr 754-028-9. ANTARES z Zamościa wystartował o 18.27 z ok 2 – 3 osobami na pokładzie.
26.01 rano autobus, wieczorem nurek z 1 wagonem i 1 pasażerem. A na STASZICU koło Zemborzyc zapaliła się gama nr 002. Nasuwa się pytanie czy w Rzeszowie rzucają monetę czy też funkcjonuje jakiś nieformalny harmonogram tych odwołań. Z obserwacji wychodzi, że rano jedzie autobus a wieczorem pociąg. Takie prawidłowości dostrzegli też moi różni znajomi, który już od dawna planowali podróż z przewoźnikiem narodowym a umie zasięgali porad organizacyjnych. W środę 27.01 jeden z nich planował wyruszyć z Zamościa pociągiem o 18.15. Zgodnie z grafikiem wieczorem powinien odjechać skład wagonowy a tymczasem i rano i po południu wystawili autobus. Zamierzam podać tego dyspozytora z Rzeszowa do sądu o zadośćuczynienie z uwagi na poniesione starty moralne i podważenie mojego autorytetu. Nie wiedziałem jak doradzić. Na szczęście znajomy podróżny z nie mojej nieprzymuszonej woli wsiadł w Zamościu w busa jadącego do Rzeszowa odj. o 15.20 i na ANTARESA zaczekał aż w Tarnowie. Autobus do Zamościa przyj z prawie godzinnym opóźnieniem o 18.45 i wysiadło z niego ok 10 osób. Jako ANTARES autokar wyruszył o 18.45 , czyli pół godziny po planowanym czasie. Na pokładzie z Zamościa jechała jedna osoba, nie licząc obsługi. Potem mój znajomy dziwił się, że pociąg ANTARES przyjechał do Tarnowa tylko z 15 minutowym opóźnieniem, ale w Rzeszowie on planowo długo stoi co mogło trochę je zniwelować, chociaż faktycznie jakiś KKA EKSPRES był tego dnia, czego nie rozumiem. Trzeba przyznać, że dyżurny ruchu w Zamościu starał się i kilka razy głosił komunikaty przez megafon. Początkowo ze dwa razy zapowiedział, że autobus zostanie podstawiony 60 minut po planowym czasie. Potem zapowiedział, iż autobus nadjeżdża i że Antkobus odjeżdża. Tyle pozytywów w całym zamieszaniu.
28.01 rano pociąg , wieczorem też – gama z 1 wagonem. Podróżni w ilościach śladowych, a mnie ciągle zaczepiają ludzie z pytaniem czy jechać pociągiem. A ja zawsze odradzam jasno opisując wyżej wspomniane przypadki. Zainteresowani przeważnie rezygnują z jazdy wybierając inne środki lokomocji, ale nutkę sentymentu do kolei można wyczuć.
29.01 rano chyba pociąg ale i taka informacja z prasy: „26 stycznia 2016 r. inspektorzy Oddziału Terenowego UTK w Lublinie przeprowadzili kontrolę pociągu TLK „Staszic” relacji Rzeszów Główny – Bydgoszcz Główna – Piła Główna. Sprawdzili, czy przewoźnik przestrzega przepisów Rozporządzenia (WE) Nr 1371/2007 Parlamentu Europejskiego i Rady z 23 października 2007 roku, w tym czy zapewnia pasażerom odpowiednie warunki bezpieczeństwa i komfort podróży. Nieprawidłowości stwierdzono w trzech wagonach na siedem znajdujących się w składzie pociągu: ogrzewanie jednego z wagonów było niesprawne, w dwóch wagonach nie działaly blokady drzwi bocznych. Do czasu usunięcia usterek przez przewoźnika kolejowego trzy wagony zostały wyłączone z eksploatacji” – cyt ze strony UTK. Panowie Inspektorzy – ZAPRASZAMY NA KONTROLĘ ANTARESA. Ciekawe jak ocenicie komfort podróży w kontekście przytoczonych rozporządzeń wtedy, kiedy pociąg zostanie odwołany. Ja za Was przeprowadziłem kontrolę wieczornego ANTARESA w dniu 29.01. Odjazd z Zamościa z niewielkim poślizgiem, dwie klasy wyglądały względnie przyzwoicie, na czele SU160-010, a w wagonach aż jeden podróżny – mężczyzna w wieku ok 30 lat. Zgasił światło zaraz po wejściu do przedziału, chyba nic więcej nie mam do dodania. Szkoda tylko, że z mojej strony była to kontrola zapowiedziana. W sumie to wszystko mi doniesiono. Takie czasy – więcej kontrolujących niż podróżnych! Szkoda tylko, że jak jedzie autobus to nikt komfortu podróży nie sprawdza. I trzeba przyczepić kartkę, żeby podróżni nie gasili światła w Zamościu bo wtedy łatwiej ich zliczyć. Wyłączać mogą na Błoniach jak chcą.
30.01 -wszystkie pociągi w Zamościu kursują planowo, o 10.30 SIEMIRADZKIM jechało trochę ludzi a na wieczornym ANTARESIE 5 osób. Kolega z boxa Kamil na początku nowego rozkładu jazdy zwrócił uwagę na rozbieżność pomiędzy zestawieniem wagonów z Zamościa, a ofertą internetowego systemu sprzedaży biletów. Oto uzyskana odpowiedź dotycząca możliwości zakupu przez internet biletu 1 klasy z Zamościa na „Siemiradzkiego”: „W wybranym pociągu kursują jedynie wagony drugiej klasy. Informacja o możliwości zakupu biletów klasy pierwszej jest błędem na stronie i został on zgłoszony do Biura Informatyki.”
31.01 na Zamojszczyźnie silnie wieje, ale pociągi IC kursują punktualnie. Za to w Jedliczach gama 010 z czterema wagonami pociągu LUNA wjechała w drzewo i powstały uszkodzenia na taborze. U nas było tylko powalone drzewo na szlaku w Rejowcu.
01.02 Poranny ANTARES do Zamościu w Suścu opóźniony 72 minuty ale na skutek wypadku, który powstał w innej części Polski, chyba pod Modlinem. Gama tym razem niewinna jak dziewica. W prasie informacje o tym, że INTERCITY nie ma od kogo pożyczyć dodatkowych lokomotyw. Streścił to jak zwykle najlepiej kolega Kamil: „W PKP IC wiedzą, iż PKP CARGO i PR nie mają lokomotyw. W PKP CARGO i PR wiedzą, że w PKP IC wiedzą o tym fakcie. Pomimo to z PKP IC pytają PKP CARGO i PR czy takie lokomotywy mają. Uzyskują odpowiedź negatywną. Następnie PKP CARGO i PR ogłaszają publicznie, iż lokomotywy mają pomimo tego że faktycznie ich nie mają. W PKP IC wiedzą, iż w PKP CARGO i PR ich nie mają i publicznie to ogłaszają. I w ten sposób sprawę lokomotyw zastępczych definitywnie załatwiają. I co najważniejsze: w efekcie, z trójki „dobry, zły i brzydki” został tylko ten dobry.”
Rankiem 2.02 świat szokuje następujący komunikat: „Awaria taboru. Na odcinku od stacji Zamość do stacji Rzeszów R56 pociąg został odwołany. Wprowadzono komunikację zastępczą, godziny przyjazdu i odjazdu komunikacji mogą ulec zmianie.” Wieczorem, kiedy do Zamościa przyjeżdża autobus jesteśmy już znacznie mniej zszokowani. Tego dnia akurat jadę REGIO KANCLERZ ze stacji Lublin Północ do stacji Zamość. Dojeżdżając do Zawady ok 18.35 mimochodem wypatruję rzekomo opóźnionego ANTARESA, który planowo winien wyruszać stąd już o 18.25. Jak to w podróży – nudzi się człowiek i przychodzą mu do głowy różne głupie myśli. Wysiadając na końcowej stacji w tłumie podróżnych nie zauważam nawet garstki oczekujących na zastępczy autobus. I co z tego, że razem ze mną przyjechało równo 40 osób. Wszyscy się natychmiast rozeszli lub rozjechali razem ze mną a owa garstka tkwiła tam nadal. Proszę państwa – tak się rodzi znieczulica społeczna!
3.02 – dzień jak co dzień, tj. pod znakiem gumowych kół. Tymczasem, jak informuje PKP Intercity, już w najbliższy weekend (6 i 7 lutego br.) przewoźnik zaoferuje bilety w promocyjnych cenach – 29 zł na pociągi TLK i IC oraz 49 zł na składy EIC i EIP. Ze specjalnej promocji „Weekend dla kierowców” będą mogły skorzystać osoby, które w sobotę i niedzielę przy zakupie biletu okażą ważny dowód rejestracyjny samochodu osobowego. Kupujący może również nabyć bilety w atrakcyjnych cenach dla osób, z którymi podróżuje, ale maksymalnie dla tylu, ile miejsc znajduje się w jego aucie. Mamy już pewne sukcesy w pozyskiwaniu pasażerów autobusów, jednak największą grupą którą chcielibyśmy zachęcić do podróży PKP Intercity są podróżujący prywatnymi samochodami. Dlatego już w sobotę ruszamy z kolejną akcją promującą nasze usługi wśród osób, które planując weekendowe podróże wybierają samochód. Tak twierdzili przedstawiciele przewoźnika na łamach Rynku Kolejowego. Jestem pod wrażeniem! No i całe szczęście, że akcja przejmowania podróżnych z autobusów odbyła się już wcześniej. Jak by to wyglądało: wyciągamy ludzi z autobusu i wsadzamy ich do…drugiego autobusu. A tak to: wyciągamy z samochodu i wkładamy do autobusu. Mówcie co chcecie, ale misja transportu publicznego jest tu zachowana, chociaż opisałem już tutaj wcześniej przypadek jak wkładali ludzi do samochodów, ale to tylko raz się zdarzyło. Czasami wyciągają ludzi z samochodów i każą im chodzić na piechotę ale to już kolei z pożytkiem dla ich kondycji fizycznej. W Zamościu 3.02 wieczorem były dwie takie osoby, które wsiadły do podstawionego o 18.50 autobusu przeklinając przy tym wielce.
No właśnie: – przypuszczam, że praktykuje się tylko odwożenie ludzi z Rzeszowa. Jak nie ma zainteresowanych na pokładzie – stację omija się! Na szczęście , w przeciwnym kierunku zajeżdżają już chyba pod wszystkie stacje, aczkolwiek szybki czas przyjazdu autobusu za ANTARESA do Rzeszowa – stwierdzony w praktyce jest podejrzany. Na AUTANTARESA w Zamościu czekało około 20 osób , pisze dalej Kamil. Pożegnanie w KKASIEMIE w Zamościu , a jakże było. Konduktor przeprosił w imieniu spółki za wszelkie niedogodności i utrudnienia spowodowane wprowadzeniem KKZ. Jest to o tyle zaskakujące, iż wcześniej nastąpiło odcięcie się „grubą kreską” przez pracowników PKP IC (drużynę konduktorską do Rzeszowa, a następnie z Rzeszowa) od problemu. Można przyjąć, iż osoby podróżujące od Rzeszowa w kierunku zamojskim są postrzegane przez nich jak przedstawiciele dzikich plemion których ma się po prostu w dupie i to głębokiej. Szczytem było odsyłanie przez konduktora autobusowego w Rzeszowie z problem bezpośrednio do prezesa PKP IC. Pogratulować Panie Prezesie podwładnych, szczerze pogratulować! Może by ich wysłać na jakieś szkolenia z elementami psychologii Panie Jacku. I to w trybie pilnym. Zero wyczucia. Ale jak to mówią, lepszy bity niż proszony. To też metoda „huzia na Józia” przyniosła jakieś efekty, przynajmniej na mecie. Ale wycofanie się drużyny konduktorskiej przed Rzeszowem za niebieskie firanki, okopanie w przedziale to przebój. A już liczenie pasażerów w przedziałach jak bydło powinno wejść do kanonu postępowania przewoźników kolejowych w UE. Mając w systemie informatycznym bazę biletów z poszczególnymi relacjami, chodzić i liczyć jeden, dwa, trzy … dziesięć itd. narażając się na baty. A ta ucieczka od problemu kierownika pociągu i strzelenie „focha” bezcenna. Podróże kształcą.
DarekP: Tak mnie zastanawia ta kwestia potencjalnej winy mechaników za awarie tych lokomotyw. Lokomotywy jeżdżą już w naszym rejonie od czerwca zeszłego roku, nawet biorąc pod uwagę, że maszyn i kursów przybyło ostatnio, to musieliby to być mocno tępi osobnicy, by przez ten czas nie poznać maszyn, na których jeżdżą. Albo robią to specjalnie, jak kiedyś z nauką rosyjskiego, ale w to średnio wierzę. Sprawa druga – za utrzymanie lokomotyw odpowiada PESA, a zatem gdyby było podejrzenie, że mechanicy są niedouczeni, to producent powninien w ramach swoich obowiązków doszkolić kadrę, by zmniejszyć swoje koszty serwisu. A tu dalej nic. Więc co? Może jednak maszyna potrzebuje głębszej refleksji i być może nie najtańszych zmian, a chętnych do wyłożenia kasy brak?
BitomanPL:Obawiam się że to nie wina mechaników tylko elektroniki którą jest gama naszpikowana.Jest jak z nowym autem – jak ci się popsuje to już tylko serwis bo sam nic nie zrobisz jak to dało się w lokomotywach i samochodach z lat 90-tych.
Nasz czytelnik słyszał rozmowę kolejarzy w Rzeszowie o tym, że jedna z gam ma zatarty silnik. Nie dosłyszał która. W numerze osiem wszystko na czerwono się świeci. A ta prototypowa też niepewna. Na boxie prostują, że nie przez silnik, tylko przekładnię i to przez głupi błąd -stary olej spuścili, nowego nie nalali i miało to jeździć.
Znana jest wreszcie opinia red. BarteSa dotycząca wydłużenia obu składów do Hrubieszowa ze zmianą rozkładu jazdy-w szczególności: przeniesienie nocnego na slot wcześniejszy o dwie godziny przy jeździe na wschód i późniejszy o dwie na powrocie. Sporo osób z tych stron widziałem ostatnio na zamojskim dw PKP. Na pewno jest zapotrzebowanie na kurs na wschód. Pisze kol. Spike z Werbkowic:Panie TeIgrek, przykra historia, bo kolej w tej Polsce to patologia! Brak jest połączeń, rokład to lipa, pociąg się spóźnił, nikt już nie pyta… Czy będzie lepiej, jak to się stanie? Podróżny wiecznie jest tu baranem! Dranie pitolą, że jest jakiś progres, ja im nie wierzę, dla mnie to nonsens. Niech ta elita się w krzaki schowa, ja chcę połączeń, tych z Hrubieszowa! Nikt mnie nie słucha, milkę ja zatem, by jeździć koleją, trza być wariatem! I nic nie rozumiem z tych ich wywodów, ciąglę gadają, wszystko na pozór!