Zamojskie Centrum Komunikacyjne

  

Towarzysze – macie trzy dni na przeniesienie dworca autobusowego ze Starego Miasta na Nowe! I nie chcę słyszeć żadnych dyskusji na ten temat, rzekł stanowczym  głosem wojewoda. Następnie wstał i energicznym krokiem opuścił audytorium, rzucając jeszcze jakieś przekleństwo na odchodne, którego jednak nie jest w stanie dokładnie przytoczyć mój informator. Uczestniczył on  przed wieloma laty  w pewnym  krótkim, a niezwykle owocnym posiedzeniu – nie pamięta już jakiego gremium. Z wojewodą – bardzo bezpośrednim człowiekiem żartów nie było: mówił i robił co myślał. Była połowa lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku i po trzech dniach faktycznie wszystkie autobusy PKS  i SP Autonaprawa zaczęły odjeżdżać z miejsca do tego zupełnie nie przygotowanego, które tylko prowizorycznie utwardzono. Był to ponoć zupełnie przypadkowy wybór. W ten oto sposób narodził się obecny dworzec autobusowy w Zamościu przy ul. Hrubieszowskiej. Dopiero na początku lat 80 – tych ukończono budowę okazałego budynku mieszczącego kasy i przestronną poczekalnię. Przed kilkoma laty obiekt został kompletnie zmodernizowany i uzyskał  charakterystyczny dla wielu miast kształt centrum handlowego z zachowanymi funkcjami umożliwiającymi odprawę podróżnych.

Stary dworzec autobusowy mieścił się na obecnym Placu Stefanidesa – można powiedzieć w samym centrum Zamościa. Poczekalnia i kasy biletowe funkcjonowały w zabytkowej Bramie Lubelskiej. Tuż obok znajdował się jeszcze ogród zoologiczny. Ciężko to sobie wyobrazić, ale ja pamiętam jeszcze te czasy. Cóż – młody nie jestem. Ciasnota niesamowita, pełno ludzi, a między nimi manewrujące autobusy: sany, sanosy, ogórki z przyczepkami i ten tłum…

Pewien znajomy już całkiem dawno opowiedział mi ciekawą historię. Otóż w pobliżu dworca, za bramą na plantach odbywał się  miejski targ. Zaopatrzenie zapewniali rolnicy z okolicznych wiosek. Przyjeżdżali tam głównie na furmankach. Można było kupić i sprzedać wszystko. I kiedyś wyjechał stamtąd samochód z bydłem do rzeźni, prawdopodobnie do zakładów mięsnych, po czym wjechał w niego jakiś autobus wyjeżdżający z dworca. Doszło do kolizji, w efekcie której uwolniony z klatki   byk znalazł się na samym środku placu autobusowego wypełnionego ludźmi. Ci zaczęli wrzeszczeć i uciekać. Byk poczuł krew w żyłach. Ponoć nie był zbyt szybki ale masa robiła wrażenie. Głowa do dołu i sunie do podróżnych, a ci zmykają w popłochu. Część schroniła się w stojącym na stanowisku sanosie. Zwierzę się rozpędziło, zamierzyło i ….przeszyło rogami karoserię na wylot. Na szczęście nikomu w środku  nic się nie stało, ale autobus nie mógł ruszyć, byk zresztą też. Panika, krzyki – istna korrida. I w tym momencie zbawienna okazała się bliskość zoo. Przybiegli zaalarmowani pielęgniarze  i zastrzelili rozwścieczone bydle. Natomiast autobus po tym incydencie  trafił do naprawy.

Jednak to nie ciasnota była przyczyną wyrzucenia podróżnych ze starówki, tylko nasze nieszczęsne zabytki. Planowano renowację Starego Miasta na ogromną skalę i trzeba było się z tym wszystkim jakoś pomieścić, a linii komunikacyjnych przybywało. Stąd konieczność znalezienia nowej lokalizacji dworca autobusowego. Miasto odżyło, gorzej z pasażerami. Dworzec autobusowy usytuowany został w znacznej odległości od centrum, we wschodniej części hetmańskiego grodu. Z kolei dworzec PKP zlokalizowany również w pobliżu centrum znajdował się jeszcze dalej od dworca PKS. Szczególnie uciążliwe  okazały się być dojazdy do pracy. Z tych względów, wkrótce po przeniesieniu dworca, w obrębie ul. R. Luksemburg ( obecnie: Peowiaków ) powstał  przystanek dla autobusów PKS i SP Autonaprawa. Ucywilizowało to co nieco komunikację, ale tylko na liniach w kierunkach północno – zachodnich. Niestety, kursy do Tomaszowa Lubelskiego, Hrubieszowa czy Grabowca – wyruszały z dworca przy ul. Hrubieszowskiej i przez wiele lat nie dało się z tym nic zrobić. Władza ludowa miała gdzieś potrzeby obywateli. Nie pomogły skargi, interpelację i petycje.

Upadek komuny znacząco nie wpłynął na zmianę układu komunikacyjnego miasta. W okolicy dworca PKS, na placu należącym do spółdzielni mieszkaniowej powstały stanowiska dla busów przewoźników prywatnych. Z uwagi na kurczącą się ofertę PKS i Autonaprawy – właśnie to miejsce z czasem zaczęło pełnić funkcje centralnego dworca autobusowego pomimo braku jakiejkolwiek infrastruktury do odprawy podróżnych – przez wiele lat nie było tam nawet ławki i wiaty. W dalszym ciągu trzeba przemieszczać się przez całe miasto, w celu złapania niektórych busów, np. do Hrubieszowa czy Łaszczowa. Mało tego – część relacji dalekobieżnych np. do Warszawy, jak i niektóre połączenia międzynarodowe są realizowane tylko z ul. Gminnej. Tradycja? Przyzwyczajenie? Trudno wyjaśnić przyczyny tych niedogodności. Miejskie legendy mówiły o jakimś spisu, bowiem dzięki takiej lokalizacji odżyło znacznie podupadłe Nowe Miasto. W pobliżu dworca jak grzyby po deszczu wyrastały punkty handlowe. Na pewno to specyficzne rozmieszczenie dworców sprzyjało interesom zamojskich taksówkarzy, szczególnie, że w początkowym okresie oferta komunikacyjna mzk była dosyć uboga. Dopiero po kilku latach na dworzec PKS skierowano kursy autobusów linii 0 i 3 kursujące z dużą częstotliwością. Przez wiele lat funkcjonowała też specjalna linia nocna nr „N” skomunikowana z rozkładem jazdy pociągów nocnych i częściowo niektórych dalekobieżnych kursów autobusowych. Szerzej o „ence” planuję napisać wkrótce w dziale: autobusy. A od kilku lat po 19 między obydwoma dworcami znowu nic nie jeździ, stosunkowo niewielka częstotliwość kursów przewidziana jest te w weekendy.

Dlatego z ogromną radością przyjąłem informację o budowie centrum komunikacyjnego przy ul. Peowiaków. W tym miejscu wypada przypomnieć, że wszystko zaczęło się od pociągów. Najpierw, pomimo oporów miejscowych, twardogłowych służb konserwacji zabytków itp. zlokalizowano w tym miejscu przystanek  Zamość Starówka, który aktualnie obsługuje wszystkie, zamojskie połączenia kolejowe. Duża w tym zasługa byłego Dyrektora PLK Lublin Zygmunta Grzechulskiego. Warto podkreślić, że pomysł na dworzec w tym miejscu jest tak stary jak prawie kolej w Zamościu. Początkowo to jednak miasto chciało a oponowali kolejarze. Potem sytuacja się odwróciła. Kiedy tylko dworzec nie bez bólu otworzył swoje podwoje – pojawiły się pomysły jeszcze ambitniejsze. Aż w końcu ruszyła budowa  ośrodka integrującego różne formy transportu. Przyznam, że nazwa „hub” używana powszechnie w odniesieniu do powstałej instytucji zupełnie do mnie nie przemawia. Nawet do niedawna nie wiedziałem co to oznacza. Z dosłownego tłumaczenia – węzeł. Idea jest taka, że w środku miasta  ma się znajdować miejsce integrujące wszelkie dostępne formy transportu. I coś takiego właśnie wybudowano nam w Zamościu.

Styczeń 2019 r. Wybudowano już wiaty, zatoki przystankowe, parking, chodniki, ścieżkę rowerową oraz posadowiono ławki, a okolice obsadzono zielenią – niewidoczną jednak pod śniegiem. Na inwestycję wydano 16 milionów, z czego: 11 pochodziło ze środków europejskich. W tej kwocie mieści się także zakup 10 nowoczesnych autobusów miejskich. Gdy się tak popatrzy na całość to widać  sporo bajerów: paczkomaty, wypożyczalnia rowerów, stanowisko do ładowania samochodów elektrycznych na parkingu, światełka, neony. Wszystko pięknie, ale brakuje mi tu najważniejszego: ogrzewanej poczekalni dla podróżnych. Nie rozumiem – czyżby to globalne ocieplenie padło na mózg temu komuś który to zaprojektował? A tak to jest, jak za robotę biorą się osoby, które nigdy nie miały styczności z komunikacją publiczną. Podejrzewam, że pewnie nigdy w życiu nie jechały pociągiem czy autobusem. Przykro mi ale ten defekt znacznie dyskwalifikuję całą inwestycje w moich oczach. Chyba, że mamy do czynienia z jakąś nową modą, bo są wybudowane dwie niewielkie budy: w jednej ma być szalet a w drugiej chyba schowek na rowery. Czyli, jak komuś zimno to niech idzie do kibla albo zadeklaruje się, że jest rowerem! Oprócz tego jednego, aczkolwiek ważnego zastrzeżenia – innych wad nie widzę ( pomijając wiszące nieaktualne rozkłady jazdy ).

Wieczór wigilijny 24.12.2018 r.

No właśnie: zapomniałem o ludziach. Póki co – brakuje ich tutaj. Do końca ubiegłego wieku to miejsce tętniło życiem. W latach 80 – tych lubiłem przychodzić na przystanek Starówka wracając ze szkoły. Lekcje kończyły się nawet o 18 i w porze zimowej było już ciemno. Tu zawsze było gwarnie a autobusy chodziły jeden za drugim. Przyjemnie te było słuchać odgłosy wydawane przez parowozy przetaczające się tuż obok z ciężkim bruttami, a po 18 zasuwał czasami dalekobieżny z Warszawy ( Lublina ) do Hrubieszowa. Niestety, przejazdy odbywały się w totalnych, egipskich ciemnościach, za to wrażenia akustyczne – niesamowite! W przerwach pomiędzy kursami można było obejrzeć na przykład jadącego do Żółkiewki sanosa czy zwiedzić przez płot znajdującą się tuz obok zajezdnię autobusów miejskich. Faktycznie – totalna integracja transportowa. Niestety, z biegiem lat połączeń autobusowych, jak i kolejowych zaczęło ubywać a autobusy MZK wyniosły się na drugi koniec miasta. Okolica znacznie się wyludniła, praktycznie zlikwidowana została pobliska Dzielnica Przemysłowa, która pełni teraz głównie funkcje handlowe. Znikło wiele pobliskich zakładów pracy, np: Delia, Zakład Telekomunikacji  i wyludniło się Stare Miasto. Nie ma komu jeździć, ale atrakcyjna lokalizacja pozostała. Jak by nie patrzeć – Centrum Komunikacyjne zlokalizowane jest w środku miasta. Niestety, brakuje instrumentów prawnych, które umożliwiały by wymuszenie na przewoźnikach drogowych zmianę przyzwyczajeń. No bo ciągle, żeby dostać się do Tomaszowa czy Hrubieszowa musimy odbywać pielgrzymki przez całe miasto na ulicę Hrubieszowską, co znacznie wydłuża podróż. Ponoć, planowane jest uchwalenie stosownych unormowań prawnych, które pozwolą wymusić odpowiednie korekty tras przebiegu. Można też tak jak  wojewoda: wstawić zakaz wjazdu busów na ul. Gminną lub coś w tym stylu. Miejskich linii autobusowych też jak na lekarstwo: w zasadzie przez hub przejeżdża tylko mało ważna 31 – widzę w tym względzie pole do działania. Czekam zatem niecierpliwie na ożywcze tchnięcie ludzkiego pierwiastka  w te martwe, a zarazem intrygujące mury. Bo fundamenty pod świetlaną przyszłość są tu  solidne, trzeba tylko troszkę nad sklepieniem  popracować.