Stacja Bełżec

  

W Dziale Historycznym zamieszczane będą artykuły dotyczące historii kolei w województwie lubelskim. W pierwszym artykule chciałbym zwrócić uwagę na Galerię użytkownika agentm18@pino.pl zamieszczoną na Picasa Web Albums. Galeria sama w sobie jest bardzo interesująca, gdyż zawiera fantastyczne zdjęcia praktycznie z każdego zakątka Polski, które w większości, oprócz tego, że są świetnie zrobione, niejednokrotnie mają dużą wartość historyczną. Przeglądając omawianą witrynę natkniemy się na zdjęcia dotyczące kolei lubelskich. Jest to na tyle istotne, że zarówno zasoby internetowe, jak publikacje i literatura, dotyczące tego zagadnienia – są dosyć skromne, szczególnie jeśli chodzi o prezentację archiwalnych fotografii.

Stacja w Bełżcu zaczyna działać bardzo dawno, bo w 1887 r. Najpierw była stacją początkową na linii do Rawy Ruskiej, z przedłużeniem do Lwowa. Linię z Bełżca do Rejowca wybudowano w 1916 r. W tym czasie wybudowana została murowana wieża ciśnień z czerwonej cegły oraz parowozownia, które stoją do chwili obecnej, choć parowozownia już nie w całości.

W galerii „Bełżec” można zobaczyć reprodukcję zdjęcia przedwojennego budynku dworca, który prezentował się dosyć okazale. W dniu 4 lipca 1944 r. na stacji kolejowej sowiecki samolot zbombardował pociąg z amunicją, co było przyczyną spalenia budynku dworca. Zwraca uwagę drewniany parterowy budynek dworca wybudowany przez Niemców pod koniec II wojny światowej. Ja dobrze pamiętam ten dworzec, z ciasną „przelotową” poczekalnią, ale nie mam ani jednego jego zdjęcia. W 1996 r. oddano do użytku nowy dworzec, wybudowany na przeciwko parowozowni, ok. 500 metrów od starego który szybko został rozebrany.

W tym miejscu zacytuję fragment artykułu, który ukazał się w dzienniku „Gazeta Lubelska DZIEŃ”, nr 127, 28-30 września 1990.

Węzeł kolejowy w Bełżcu korci. Jaki może być wpływ ewentualnego otwarcia granicy na losy tutejszej PKP? Czy zabytkowe parowozy zastąpią lokomotywy elektryczne, a władze sypną groszem na drugi tor do Przeworska?

Na peronie skład dalekobieżny do Kędzierzyna-Koźla. Nawet umyty. Szukamy dworca, znajdujemy jedynie obskurną budę z dykty, pełniącą rolę poczekalni, nastawni i dyżurki ruchu.

W pokoju dyżurnego buzuje kaflowy piec. W którym roku wyprodukowano ręczną nastawnię – nie wypada wręcz pytać. Kolejne warstwy farby olejnej na obudowie wskazują na wiek poemerytalny. Kolejarze są zdziwieni – niewielu dziennikarzy odwiedza Bełżec, a jeśli już, to nie węzeł PKP.

Rozmowa toczy się wartko. Młodzi ludzie nie mają na szczęście kompleksów i prasa niekoniecznie kojarzy im się z peerelowskim zakłamaniem i propagandą sukcesu.

Wchodzi miejscowy dyżurny ruchu – pan Zbigniew Matwiszyn. – Szukaliście panowie dworca? Nie wy pierwsi. Tu czasem wysiadają z dalekobieżnych pasażerowie i też szukają – i jedyne co po nich widać, to przerażenie. Barak stacyjny ma 45 lat, były trzy takie budynki, nasz okazał się najodporniejszy. Dawniej był chociaż bufet, dziś nie ma i te go. Widział pan tę naszą poczekalnię? Ilu tam się zmieści, i w jakich warunkach? Dziury w dykcie? A, to szczury. Każdy, kto ma tu nocny dyżur musi stawiać obok krzesło i zakładać na nie nogi. Inaczej gryzą, cholery… Remonty polegają na przyklejaniu nowej warstwy papy na dach i malowaniu zewnętrznym.

Szarzeje, wychodzimy z kolejarzami przed budynek. Dochodzą nowi ludzie, ciekawi gości. – Ten duży dom na krańcu torów to parowozownia – dyżurny wskazuje ręką. – Właściwie była parowozownia. Nikt nas nie pytał o zdanie i budynek znalazł się w rękach Polskich Zakładów Zbożowych. Wyobraźcie sobie – zima, maszynista przejechał setki kilometrów i myje lokomotywę na dworze, woda zamarza mu na rękach…

Myślicie może, że mamy warsztaty naprawcze – no, mamy. Dwa tory naprawcze tuż za dworcem. Bez żadnej wiaty, też pod gołym niebem. Najgorzej wiosną, kiedy topnieje śnieg i woda stoi na torowisku. Właź wtedy mechaniku, kładź się na plecach w kałuży i rób swoje! Obrotnicę mieliśmy, dawno temu ją zasypano na rozkaz kogoś mądrzejszego od kolejarzy.

Jeszcze w 1967 roku prasa pisała o budowie nowej stacji w Bełżcu, do pracowników przychodziły odnośne pisma. Potem ucichło. Powstała za to przychodnia kolejowa – lekarz przyjmuje w niej… dwa razy w tygodniu! W pozostałe dni budynek stoi nie wykorzystany.

Wracamy do ciepłego pomieszczenia. Dyżurny Matwiszyn wyciąga z kieszeni marynarki pismo. Patrzę na datę – 6. września 90 r. Nadawca: Południowa DOKP – Kraków. Numer: H3a – 4033/115/90. Adresat, no tak – błąd w nazwisku, wychodzi Matniszyn. Urzędnicy mają ważniejsze sprawy, niż sprawdzanie personaliów.

– 0.3.00 z Przeworska wyjeżdża pociąg. Mógłby jechać do Bełżca, zdecydowano, iż kończy trasę w Hrebennem. Jest tam o 6.20. Potem wraca do Przeworska, zmieniając tylko numery z 3031 na 3030. Gdyby wyjeżdżał nie o 3.00 a o 2.40 i dojeżdżał do Bełżca, mógłby spokojnie wracać, zabierając od nas szkolną młodzież do Lubyczy i Przeworska. Tymczasem od 5. rano do południa ludzie czekają w Bełżcu na połączenie i klną. W piśmie krakowska DOKP udowadnia, że nic się nie da zrobić, do głowy nikomu nie przychodzi, iż można coś zmienić o 20 minut,

– Po co zmiany – irytują się kolejarze – niech się ludzie tłuką autobusami i okazją! Pisaliśmy do kolejarskiej gazety „Sygnały”. Odpowiedział Kraków, a odpis listu poszedł do „Sygnałów”, żeby też wiedzieli, że NIE MOŻNA. – Dworca nie można, parowozowni nie można, pociągu nie można – wtrąca młody maszynista – to co do cholery ci dyrektorzy mogą? A był tu kiedy który?

No, z powyższego tekstu wynika, że praca na dworcu w Bełżcu nie była łatwa.

Parę słów należy powiedzieć o kursujących tu w latach 90 pociągach. W 1990 r. na linii Bełżec – Przeworsk jeździły jeszcze parowozy. W lecie w roku 1989 jak i w 1990 urządzałem sobie wyprawy pociągiem na linię bałajską. Jest to potoczna nazwa linii kolejowej: Bełżec – Munina i pochodzi od wsi Bałaje koło Lubaczowa. Co dziwne w ruchu osobowym było sporo przeworskich Ty2, a nie tylko Ol49. Standardowy skład pociągu w tym okresie to 3 ryflaki i 1 wagon przedziałowy A/B. Stacja macierzysta: Przeworsk. Pociągi często miewały niewielkie opóźnienia. Na omawianej galerii są zdjęcia stacji w Hrebennem do którego często jeździłem w tym okresie. Stacyjka była bardzo klimatyczna, tak jakby człowiek cofał się w czasie o 100 lat. Ostatni pociąg prowadzony trakcją parową na linii bałajskiej pojechał w maju 1991 roku i ciągnięty był przez Ol49-065. Zdjęcia z tego przejazdu są w galerii MD Przeworsk na stronie Wciąż pod parą. Jeśli chodzi o linię: Bełżec – Zamość, to ostatnim pociągiem prowadzonym trakcją parową był pociąg 2227 przyj. 21.40 i 2224 odj. 5.25 w rozkładzie 88/89. Parowozy z MD Chełm jeździły na tym obiegu do końca marca 1989 r. w relacji: Zamość – Bełżec – Zamość. W rozkładzie jazdy: 86/87 wszystkie pociągi osobowe z Zamościa obsługiwały chełmskie maszyny Ty2, a w sezonie zimowym razem z Ty51. Wprowadzenie lokomotyw SP32 od lipca 1987 r. spowodowało stopniową eliminację trakcji parowej na omawianym odcinku.

Na zdjęciach z galerii Picasa Web z lata 1992 r. widoczne są zasieki węglowe, nie ma jednak już urządzeń do nawęglania parowozów i żurawia wodnego. Ciekawostką jest lokomotywa SM48-001. Lokomotywa ta obecnie należy do Spółki LHS i jeździ po torze szerokim. W latach dziewięćdziesiątych w Zamościu Bortatyczach, nie było ścisłego podziału na maszyny szerokotorowe i normalnotorowe i w miarę potrzeby poszczególne egzemplarze były przesuwane, z szerokiego na tor normalny, lub odwrotnie. W Bełżcu stacjonowała zawsze 1 maszyna manewrowa z Bortatycz, w latach 90 była to lokomotywa serii SM48, wcześniej SM42. Na przeglądy okresowe zjeżdżała do Zamościa.

Ciekawostką dla mnie jest stacjonowanie w Bełżcu lokomotywy serii ST43. Zawsze kiedy przejeżdżałem przez Bełżec to 1 sztuka tam była. Na zdjęciach w galerii jest widoczna 375. Czekała ona zapewne na pociąg towarowy z Zamościa do Przeworska, który kursował jeszcze do końca lat dziewięćdziesiątych, obsługiwany był zamojskimi gagarinami, ale do Bełżca tylko, a dalej już rumunami z Żurawicy.Jeszcze w służbowym rozkładzie jazdy 87/88 jedna para pociągów towarowych z Przeworska do Bełżca była przewidziana na parowozy Ty2 z MD Przeworsk. Ja nigdy nie widziałem parowego brutta tutaj, za to z rumunami często.

Jeśli chodzi o pociągi pasażerskie to w relacji: Bełżec – Przeworsk od końca 1990 r. spotykamy lokomotywy serii SP42. Sporadycznie się zdarzały ST43. Pojazdy z lokomotywowni Przeworsk. Składy dalej czterowagonowe, z tym, że w większości już wagony przedziałowe, pojedyncze wagony serii Bh, nie ma też już klasy 1.

W kierunku do Zawady w okresie robienia zdjęć odjeżdżały pociągi o 5.11 (z Krakowa Płaszowa do Zamościa nr 32222), 14.03 nr 20122 i 19.37 nr 20220. Przyjazdy: 9.01,13.54,17.45 i 21.57 (Zamość – Kraków Płaszów). Zwraca uwagę rozbieżność pomiędzy liczbą pociągów przyjeżdżających, a odjeżdżających. W okresie letnim o 14.03 odjeżdżały w jednym pociągu dwie grupy wagonów: do Zawady oraz do Warszawy Zach. Wagony do Zawady były z przodu i formalnie jechały do Hrubieszowa, a w Zawadzie była tylko zmiana numeru, a zarazem mijanie z pociągiem z Hrubieszowa do Zawady, a w praktyce do Bełżca. Obsługę tego pociągu zapewniała wagonownia Hrubieszów. Bełżec nigdy nie posiadał swoich wagonów. Były to wagony przedziałowe, gdyż w dalszym obiegu jechały z Bełżca na nocnym do Warszawy Zachodniej, odj. 19.37, by po powrocie z Warszawy o 9.01 – zjechać o 14.03 do Hrubieszowa. W okresie wakacyjnym dochodził dodatkowy pociąg z Warszawy Zach. przyj. 13.54, obsługiwany przez wagonownię Warszawa Szczęśliwice, który był łączony w drodze powrotnej właśnie z pociągiem do Zawady. Lokomotywa, która przyprowadzała pociąg o 13.54, zjeżdżała o 19.37 razem z drugą lokomotywą. Pociągi do Zawady i dalej obsługiwały zamojskie SP32. Na zdjęciach można zobaczyć nr 144 i 059, która to już dawno została skreślona z inwentarza i pocięta na złom. Chociaż ja widziałem na pociągu nr 20122 także dwie lokomotywy więc nie było reguł z tymi podsyłami maszyn – zwraca natomiast uwagę stosunkowo krótki czas na manewry w Bełżcu.

Jest jeszcze inna ciekawostka związana z pociągiem nr 20122, kilka razy widziałem jak do Zawady wjeżdżał równolegle z pociągiem międzynarodowym z Olkusza do Moskwy, który jechał po torze szerokim, nawet kiedyś widziałem, że mechanicy sobie urządzali pogawędki, a jechały wtedy właśnie na 2 SP32 po normalnym i 2 ST44 po szerokim. Zwracam także uwagę, że nie było w tym rozkładzie (92/93) łącznika: Bełżec – Kędzierzyn Kożle, pociąg ten jechał tylko z Hrubieszowa i miał po raz pierwszy w swojej historii wagon z miejscami do leżenia. Było sporo protestów mieszkańców Tomaszowa Lubelskiego i okolic i od następnego rozkładu jazdy wagony bezpośrednie z Bełżca zostały ponownie uruchomione.

Z innych ciekawostek zauważonych w galerii wymieniam: drewniane słupy telegraficzne charakterystyczne dla linii bałajskiej, a których już chyba mało zostało, a do Hrebennego to nawet śladu nie ma po nich, stary wagon pasażerski, stojący na kożle oporowym (zdjęcie nr 33), który pamiętam ze swoich podróży do Bełżca, ale nigdy nie miałem czasu, żeby go dokładnie obejrzeć, a także budynek mieszkalny, którego fragment jest widoczny na zdjęciu nr 36, który chyba jeszcze pamiętał okres budowy linii, a jego już nie ma. Przejeżdżając pociągiem robiłem jemu jakieś zdjęcia, ale jak się wybrałem do Bełżca i chciałem go dokładnie sfotografować, to go właśnie rozebrali, a był to rok 1999. Zobaczyć można także parowozownię w całości, w chwili obecnej została się już tylko hala wachlarzowa, a budynek naprzeciw dworca (zdjęcia: 44 i 45) strawił pożar i został rozebrany. Oglądając album, należy zwrócić uwagę na kształtową sygnalizację świetlną, były to ostatnie lata jej funkcjonowania. W 1994 r. pojawiły się semafory świetlne.

Reasumując na omawianych zdjęciach zachowany jest klimat kolei z ubiegłego wieku. Dziś stacja Bełżec wygląda bardzo nowocześnie: nowy budynek dworca, sygnalizacja świetlna, wyremontowana nastawnia. Niestety brakuje jednego „drobnego” szczegółu – pociągów.