Rzeź niewiniątek, czyli ostatnie osobówki do Bełżca i Rozwadowa

  

Minęło dwadzieścia lat i niektórzy już zapomnieli, że w ruchu lokalnym pomiędzy Zamościem a Bełżcem i Rozwadowem kursowały całoroczne pociągi osobowe zatrzymujące się na każdej stacji i przystanku. Trudno sobie to dzisiaj wyobrazić, ale dla wielu mieszkańców czy nawet turystów stanowiły one podstawowy środek lokomocji: niezawodny, wygodny i relatywnie tani. Co prawda z powodzeniem działała drogowa komunikacja publiczna ale i tak wiele miejscowości po trasie przebiegu połączeń kolejowych nie było obsługiwanych przez autobusy i busy. Samochody w tamtych czasach nie były tak rozpowszechnione jak obecnie, nie każdego było stać na kupno czterech kółek. No i przede wszystkim , choć może trudno to sobie dziś wyobrazić – istniała całkiem pokaźna grupa osób preferująca transport kolejowy, nawet pomimo występujących mankamentów związanych głównie z odległością niektórych przystanków od centrów miejscowości, jak np. w Biłgoraju. Wszystko wyglądało zupełnie inaczej niż dzisiaj. Opowiem Wam historię o trzech ostatnich dniach przed drugą, zamojską rewolucją komunikacyjną. Choć najwłaściwsze jest tu użycie słowa: rzeź!

W dniu 9.06.2001 r. praktycznie zakończyła historia Bolka i Lolka oraz grzybowych i jagodowych pociągów z Zamościa do Bełżca. Wprawdzie te ostatnie po dziesięciu latach odżyły ale są to tylko typowo turystyczne połączenia wakacyjne z uwzględnieniem majowego długiego weekendu. To była zupełnie inna kolej. Teraz wagony jeżdżą same, bez lokomotywy, wtedy zaprzęgano konie! A i tak wiele przystanków obrosło krzakami i nie zatrzymują się na nich nawet ułany (SA134) I dlatego wtedy – czując co się święci postanowiłem godnie pożegnać ostatnie pociągi osobowe na Roztoczu. No może przedostatnie , bo do końca 2004 r. ostały się jeszcze kursy między Zamościem a Hrubieszowem. W sumie to nieźle pokrzyżowały mi one plany, ponieważ zawsze była mowa, że polecą w pierwszej kolejności, z uwagi na najmniejsze obłożenie. A tymczasem na pierwszy ogień poszły kursy najbardziej frekwencyjne, a osobówki hrubieszowskie zostały oszczędzone z uwagi na koniczność transportu wagonów do naprawy w tamtejszych ZNTK, które to wpinano do planowych składów. Nie bez znaczenia były tu też protesty mieszkańców i różnych środowisk i w efekcie połączenie lokalne pełniło zasadniczo funkcję łącznika do pociągu dalekobieżnego z Zamościa do Wrocławia. Przed pierwszą jatką w dniu 28.05.2000 r. kiedy skasowano faktycznie kilka fajnych połączeń niestety zupełnie straciłem czujność. Wszyscy plotkowali, że będzie pogrom, ale krążyły sądy wywodzące się ze środowisk związanych z PKP, iż najgorsze się nie ziści. Delegacja nad morze, szkolenie, potem choroba i wszystkie pociągi diabli wzięli. Dodajcie jeszcze głupotę, bo 28.05 zamiast latać z aparatem to wychodziłem oglądać, np. rzeźnię z Hrubieszowa czy ostatni osobowy z Przeworska z oliwkową bonanzą w składzie. A ja stałem i gapiłem się jak osioł! Tym razem, nie oglądając się na przeciwności i propagandę sukcesu głoszoną przez niektórych kolejarzy wziąłem trzy dni urlopu i od 6 do 9.06.2001 r. ruszyłem z aparatem fotograficznym na szlak. Nie były to moje pierwsze doświadczenia fotograficzne na kolei ale do tej pory skupiałem się głównie na martwej naturze, tym razem przyszło mi się zmierzyć ze zmiennym, ruchomym obiektem i początkowo nie za bardzo wiedziałem jak się do tego zabrać. Cel jaki sobie postawiłem niestety nie był nadmiernie ambitny – chodziło o to, żeby uzupełnić brakujące zdjęcia do albumu z pociągami. Dopiero po 9.06 stwierdziłem, ze w sumie można by dalej fotografować, nie oglądając się na jego zawartość. Problem, że nie było już co fotografować. No i przyszło zwątpienie, chwilowe załamanie, ale potem otrzeźwienie i tym sposobem połknąłem bakcyla do dziś. Ale inicjacja nastąpiła właśnie między 6 a 9.06.2001 r. Efekty może nie powalają, ale i nikt mnie nie wprowadzał w te arkana. To był niewątpliwie samogwałt i do wszystkiego musiałem dojść lub przełamać się sam.

W dniu 6.06 udałem się w podróż z Zamościa do Bełżca pociągiem nr 234/235 odj. 6.32. Wysiadłem na przystanku Bełżec Drugi planowo o godzinie 8.04. Wyobraźcie sobie, że pociąg w Zamościu był zatłoczony i praktycznie ciężko było znaleźć miejsce siedzące. Co prawda po drodze to już praktycznie ludzie wysiadali, ale z dzisiejszej perspektywy to może robić wrażenie. Spora grupa wysiadła w Szczebrzeszynie – to głównie pracownicy z Zakładów na Brodach, głównie kolejarze, ale w Klemensowie to już raczej mieszkańcy – nie było tam komunikacji drogowej. W Zwierzyńcu i Suścu wysiadali podróżni jadący raczej turystycznie. Dopiero przed Bełżcem skład znacznie wyludnił się.

Pociąg nr 230/231 Bełżec odj. 8.30, Zamość przyj. 10.04. odjeżdża z przystanku Bełżec Drugi. Wewnątrz kilku podróżnych, na przystanku nikt nie wsiadał. Trochę się maskowałem, bo w przeciwnym kierunku były żarty od obsługi, że będą opłatę za fotografowanie pobierać. Chciałem, żeby pociąg nie odjechał z peronu przed wykonaniem zdjęcia. Nie wiedziałem czy na serio czy żartem i na wszelki wypadek stanąłem z boku. Takie komentarze przy foceniu to też dla mnie było nowe doświadczenie i do końca nie wiedziałem jak się zachowywać.

Z Bełżca w dniu 6.06 rusza o godz. 12.13 pociąg pośpieszny ROZTOCZE nr 12103/22003 rel. Warszawa Zach. – Rawa Ruska. Przy peronie stoi pociąg nr 2344 rel. Bełżec – Przeworsk z SP32-136, który odjedzie o 13 ze mną na pokładzie. Ten ostatni kursował tylko do 9.06.2001 r. Od nowego rozkładu wszystkie kursy z Przeworska kończyły bieg na stacji Horyniec Zdrój. Z kolei w poprzednim rozkładzie jazdy obowiązującym do 27.05.2000 r. składy z Przeworska dojeżdżały aż do Zamościa a pociąg wyruszający z hetmańskiego grodu o 8 rano dojeżdżał oczywiście do Przeworska. I była przyzwoita frekwencja! Wycieczka Bałajem w dniu 6.06 była jednak tylko symboliczna. Wysiadłem w Lubyczy Królewskiej i zadziwiła mnie z kolei spora grupka wsiadającej do wagonów młodzieży. Z kolei w Bełżcu sporo podróżnych dalekobieżnych do Krakowa i Wrocławia.

Nowiny, 6.06. Na zlokalizowanym na totalnym odludziu przystanku zatrzymuje się pociąg nr 236/237 odjeżdżający z Zamościa o godz. 15.30. Jest godzina 16.35. Oczywiście zerowa wymiana pasażerów, w środku jednak kilkanaście osób siedziało jadąc zapewne do Suśca. Początkowo planowałem wracać do Zamościa pociągiem nr 238/239 odjeżdżającym z Bełżca o godz. 20.18. W Nowinach meldował się o 20.48. O tej porze jednak już byłem w domu, korzystając z usług PKS Tomaszów Lubelski. No bo sami widzicie, że nic tam po mnie. W poprzednim rozkładzie obowiązującym do 27.05.2000 r. pociąg z Bełżca ( Przeworska ) przyjeżdżał do Zamościa o 19.30 i była to najbardziej optymalna pora. Późny czas odjazdu z Bełżca w rj 2000/2001 wiązał się z zapewnieniem skomunikowania z pociągiem dalekobieżnym Hrubieszów – Wrocław, ale w ruchu lokalnym do Zamościa skład przyjeżdżał już praktycznie pusty. Zbyt długi był również czas oczekiwania na przesiadkę w Bełżcu dla jadących z Przeworska – ponad dwie godziny!

Jedyną atrakcją dla podróżnych wsiadających w Nowinach była ta skromnie wyglądająca blaszana wiata. Warto zaznaczyć, że w tamtych czasach do Nowin przyjeżdżało i tak sporo turystów z Zamościa, ponieważ bardzo popularne były wycieczki szkolne i harcerskie z Zamościa nad rzekę Sopot ( Majdan Sopocki, Papiernia i rezerwat Czartowe Pole ) oraz indywidualne w okoliczne lasy na jagody i grzyby.

W dniu 7.06 udałem się z kolei autobusem spółdzielni AUTONAPRAWA na byłą stację Józefów Roztoczański, gdzie zaczaiłem się na pociąg nr 230/231 Bełżec odj. 8.30, Zamość przyj. 10.04. Ze dwie osoby chyba czekały, w środku parę sztuk wypatrzyłem.

Warto pamiętać, że to było popularne miejsce do kolejowych wypadów zamościaków na łono natury. Tutejsze lasy obfitowały w czarne jagody i dorodne grzywy. Wyruszało się rano, miedzy 7 a 8 – w zależności od rozkładu jazdy, a powrót do Zamościa między 15 a 19. Ileż to się tego leśnego dobra przewiozło koleją!

Z Józefowa Roztoczańskiego udałem się piechotą do miejscowości Szozdy co zajęło mi bite trzy godziny. Tam w ostatniej chwili złapałem pociąg nr 4423/22, który z Zamościa startował o godz. 12.25 by przed kanionem zameldować się o godz. 13.08. I znowu było to bardzo popularne połączenie, a na stacji początkowej składy przyzwoicie zapełnione. Po drodze spora rotacja.

Wracałem z Tereszpola do Zamościa pociągiem nr 4414/15 odj. 16.56. W Tereszpolu wysiadło ok pięć osób, po drodze niewielka wymiana w Zwierzyńcu i Szczebrzeszynie, na stacji końcowej o 17.46 raczej pustawo.

W dniu 8.06 wyprawę rozpocząłem od Klemensowa, gdzie zaskoczyła mnie kilkuosobowa delegacja podróżnych czekająca na pociąg nr 230/231 relacji: Bełżec – Zamość.

Skład oczywiście przyzwoicie zapełniony. Zdjęcie przypadkowo przerobione na jesienne, ale są to dwie fotki wykonane w tym samym czasie. Widać, do czego może doprowadzić niefachowa obróbka. Na usprawiedliwienie: przeprowadzałem ją na zupełnie innym komputerze, który z kolei ma bardzo ciemny monitor. Dziesiąty raz już nie mam zamiaru się brać za to – szczególnie na tą fotkę uwziął się mój ledwo uruchomiony skaner. Pomogło chyba wstawiennictwo Świętego Kardynała Wyszyńskiego, bo urządzenie naprawiło się samo, ale to diabelskie foto. Zły siedzi w rozebranym już magazynku!

Następnie z buta do miejscowości Brody Małe, gdzie złapałem autobus do Biłgoraja i wysiadłem w Woli Dużej. Tu czekałem na pociąg nr 4423/22, który z Zamościa startował o godz. 12.25, a czas umiliłem sobie pobytem w pobliskim barze ( obiekt po wąskotorówce – nie mogę znaleźć zdjęcia: aktualnie w ruinie ) Świetne piwo z beczki i frytki, ze trzy porcje zamówiłem! W końcu po 13 jako jedyny oczekujący odprawiłem osobówkę, z której jak zwykle nikt nie wysiadał. I ten kontrast: opustoszały przystanek w środku lasu, na którym nikt nie wysiada i tuż obok zlokalizowany w obiektach po starej wąskotorówce piwny bar kompletnie zatłoczony. Skąd ci ludzie tam się wzięli? Nie mam pojęcia, jakby przyszli z lasu, bo raptem może jeden samochód zaparkowany. Ale lokal na poziomie i świetne frytki, do dziś się oblizuję jak mijam to miejsce, aktualnie znajdujące się w stanie ruiny! Po emocjach kulinarno – kolejowych udałem się busem do Biłgoraja.

I tu nastąpiło pożegnanie! Ostatni osobowy do Zamościa odjeżdża o 16.42 w dniu 8.06. Akurat tłumów nie zastałem, ale wiele razy intrygowała wręcz mnie spora grupa podróżnych wsiadających do osobówki o 13.30 w kierunku Rozwadowa. Trzeba podkreślić, że linia kolejowa nr 66 stanowi najszybsze połączenie między Biłgorajem a Stalową Wolą. Jest nowa ( lata siedemdziesiąte ) i prosta, natomiast stan dróg w dalszym ciągu przedstawia wiele do życzenia, nie mówiąc już o archaicznym ich układzie. Z tych względów bardzo słabo rozwinęły się tu połączenia drogowe PKS i przewoźników prywatnych. Pozbawieni połączeń kolejowych mieszkańcy musieli przesiąść się do samochodów. Zaś decyzje o likwidacji połączeń w czerwcu 2001 r. były oczywiście głupie i zupełnie nieuzasadnione ekonomicznie. Nie pierwszy raz i nie ostatni, niestety! Trzeba jednak mieć nadzieję, że zła passa się odwróci i potencjał linii zostanie jeszcze wykorzystany.

PS 1 Dworzec w Klemensowie w dniu 8.06.2001 r. jeszcze czynny! Na 9.06 zaplanowałem wypad do Długiego Kąta, ale zwyciężyło lenistwo i niestety wybrałem się na linię nr 72. Co prawda załamanie pogody nastąpiło wtedy, ale trochę szkoda.

PS 2 Część klatek została wcześniej zeskanowana z kliszy, natomiast pozostałe zostały doskanowane niedawno z odbitek i trochę było z tym roboty, ponieważ szwankują już mi urządzenia. Zdjęcie z Suśca z kwietnia 2001 r.

PS 3

Nieaktualny rozkład jazdy w dniu 8.06.2001 r.

7.06.2001 r. Tu nic się nie zmieniło!