Przemytnik

  

W niedzielę, 14 listopada 2004 r. zachciało mi się pojechać do Bełżca. Powód delegacji był mało zawity. Zaintrygowały mnie dwa wahadła węglarkowe załadowane burakami, o których zameldował mi jeszcze nie redakcyjny Kolega Bartek ( O LKN-ie, wtedy nawet sam Wszechmocny nie słyszał ). Widziane one były z okna pośpiesznego do Wrocławia, który przez Bełżec przejeżdżał po godzinie 19 w sobotę z SU45-172 na czele. Lokomotyw towarowych na stacji nie widać. Należało przypuszczać, że mogą pojawić się tam w niedzielę. Przeżyłem już w tym zakresie dość niesympatyczne doświadczenie z poprzedniego roku z dwoma rumunami ( ST43 ), które przyjechały do Bełżca właśnie w siódmym dniu tygodnia, akurat wtedy kiedy tam się przypadkowo objawiłem zupełnie nie przygotowany do robienia fotografii. W całej wiosce pomimo otwarcia kilku sklepów ( zakaz handlu jeszcze nie obowiązywał ) nie udało mi się zdobyć…baterii. No i miałem świeczki w oczach a grubo się działo…Dlatego nie wahałem się nawet przez chwilę i następnego dnia zameldowałem się na peronie w Zawadzie. Dotarłem tam specjalnym autobusem PKS-u dowożącym podróżnych z Zamościa do Zawady na pociąg. Po kilku minutach oczekiwania na stację z impetem wparowało ROZTOCZE, czyli całoroczny międzynarodowy pociąg pośpieszny kursujący w relacji: Warszawa Zach. – Rawa Ruska. Sztywniak, pamiętam, że raz go chyba tylko planowo odwołali, jak w czerwcu 1999 r. do Zamościa przyjechał Papież. Trzywagonowy skład BAB prowadził zmodernizowany odkurzacz SP32-207. Wagony przedziałowe, w stanie wskazującym na znaczne zużycie. Z tym, że muszę zaznaczyć, że nie było widać ewidentnych śladów dewastacji – wszystko co niezbędne znajdowało się na swoim miejscu: ogrzewanie sprawne, światło działało, zasłony nie potargane, teoretycznie czysto a specyficzny zapach środka do czyszczenia kibla wyczuwalny był na całym korytarzu. Zapełnienie niewielkie, bez problemu mogłem więc znaleźć wolny przedział. Od razu zająłem się podziwianiem krajobrazu za oknem. Od Zawady do Niedzielisk jechaliśmy równolegle z ciężkim pociągiem towarowym prowadzonym po torze szerokim przez zespół gagarinów: 2055 ( malowanie klasyczne ) i 2025 ( żółto – zielony ). W Szczebrzeszynie na stacji LHS czekał już na mijance w stronę Bortatycz krótki, a zarazem ciekawy pociąg składający się z dwóch węglarek z drewnem oraz ST44-2059 na czele i ST44-2042 i ST44-2044 na doprzęgu. Z pociągu po drodze wysiadały tylko pojedyńcze osoby. Najwięcej podróżnych, bo aż siedmiu opuściło pokład w Długim Kącie. Za to od Suśca, gdzie pożegnaliśmy jeszcze ze czterech pasażerów w ostatnim wagonie, którym podróżowałem zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Dwóch młodych ludzi w dresach kręciło się wte i wewte po korytarzu przypatrując mi się uważnie, a w jednym ze skrajnych przedziałów zaczął ktoś głośno stukać niby młotkiem a może jakimś solidniejszym przyrządem, ale nic nie było widać bo wnętrze zasłonięte firankami. Postanowiłem przemieścić się do pierwszego wagonu za lokomotywą. Wtedy zauważyłem, że ci dwaj wyglądający niedbale osobnicy weszli razem do toalety, po czym hałas z przedziału jeszcze się nasilił. Jedynka przez którą dość szybko przechodziłem kompletnie pusta, a i tak miałem dziwne wrażenie, że zaraz ktoś mnie złapie, bo wysoko na półce w jednym z otwartych przedziałów znajdowała się stosunkowo obszerna torba. Za to w następnej dwójce jakieś ożywione dyskusje o finansach dochodziły z wnętrza przedziału. Siedzących zaskoczył chyba widok mojej skromnej osoby snującej się po korytarzu, bo gwałtownie nabrali wody w usta. Przemieszczając się w kierunku przedziału kierownika pociągu znajdującego się na przodzie czułem się jak intruz, ale na szczęście już wjeżdżaliśmy do Bełżca, gdzie ostatecznie mogłem tę nieszczególną ekspedycję zakończyć.

Gdy tylko opuściłem pokład skład gwałtownie wystrzelił uciekając mi z kadru, nie chciał być widocznie zdjęty przez tajemniczego agenta. No i zamiast spodziewanych dwóch wahadeł na torach ładunkowych przy punkcie skupu buraków zastałem tylko trzy węglarki załadowane burakami oraz jeden próżny wagon. Nie zanosiło się już na więcej atrakcji, zatem bez zbędnej zwłoki udałem się na pobliski przystanek PKS. Pociąg do Rawy Ruskiej pojeździł jeszcze równo przez miesiąc, a od 12.12.2004 r. w jego planie pojawiła się zupełnie nowa relacja, SOLINA: Warszawa Zach. – Bełżec.

Pierwszy ogólnodostępny pociąg międzynarodowy na Zamojszczyźnie w relacji: Moskwa – Olkusz – Moskwa został uruchomiony w 1990 roku, co było wydarzeniem w pewnym sensie przełomowym, gdyż był to także pierwszy pasażerski pociąg regularnego kursowania na szerokim torze. Po stronie polskiej pociąg zatrzymywał się w Hrubieszowie, Zamościu Północnym, Woli Baranowskiej, Sędziszowie Północnym i na stacji końcowej w Olkuszu. Odprawa podróżnych odbywała się na dworcu PKP w Zamościu, przy ulicy Szczebrzeskiej. Dodatkowo Miejski Zakład Komunikacji w Zamościu wprowadził linię nr „D” na trasie: Oś. Słoneczny Stok – Dworzec PKS – Partyzantów – Peowiaków – Piłsudskiego – Dworzec Północ. Była ona skomunikowana z tym pociągiem, również w relacji powrotnej. Priorytetem dla władz regionalnych było jednak uruchomienie pociągów do Lwowa. W rozkładzie jazdy na lata: 1993/1994 (były dwie wersje: zima i lato) pojawił się na Linii Hutniczo – Siarkowej pociąg: Lwów – Zamość Północny – Lwów. Kursował on codziennie. Popularny był nie tylko wśród handlarzy ze wschodu, ale jeździło się nim z Zamościa do Lwowa w celach handlowo – turystycznych. Komunikacja drogowa była wtedy słabo rozwinięta w tamtym kierunku.
W rozkładzie jazdy obowiązującym od 29.05.1994 r. godziny przyjazdu i odjazdu pociągu: Lwów – Zamość Płn. – Zamość, nie uległy zmianie, ale wprowadzono ograniczenie do trzech kursów w tygodniu: we wtorki, czwartki i soboty. W rozkładzie jazdy wprowadzonym w dniu: 28.05.1995 r. utrzymano kursowanie Lwowa we wtorki, czwartki i soboty. W następnym roku 1996, od 2.06. kursowanie pociągu z/do Lwowa ograniczono do wtorków i czwartków. Był to już zmierzch połączeń pasażerskich na LHSie. Wraz ze zmiana sytuacji politycznej , praktycznie już od początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku myślano u reaktywacji historycznego połączenia kolejowego przez Roztocze po torze normalnym do Lwowa. Wg urzędowego rozkładu jazdy pociągów: LATO 1939 pociąg osobowy odjeżdżający z Warszawy Gdańskiej o 8.35 przyjeżdżał do Lwowa o 20.17. Z Warszawy Głównej wyruszały jeszcze dwa pośpieszne o 18.32 i 20.12 ( z wagonami sypialnymi w składzie ) , które do Lwowa przybywały odpowiednio o 6.10 i 6.56. W stronę przeciwną wyjazdy ze Lwowa o: 7.24, 22.30 z wagonami sypialnymi pociąg bezpośredni ze Śniatynia oraz o 23.30. Przyjazdy do Warszawy odpowiednio o 19.28, 8.50 i 12.14. Po zmianie ustroju strona polska czyniła różnego rodzaju starania aby otworzyć kolejowe przejście graniczne w Hrebennem i wydłużyć do Rawy Ruskiej połączenia z Warszawy kursujące po torze normalnym kończące bieg w Bełżcu. Uruchomienie składów po torze normalnym wiązało się wycofaniem połączeń pasażerskich z linii szerokotorowej, które znacznie blokowały zwiększające się przewozy towarowe w tym czasie. Warto zauważyć, że nie bez znaczenia dla wprowadzenia tutaj pociągów osobowych, był pewnie spadek przewozu masy towarowej odnotowany na początku lat dziewięćdziesiątych. Gdy sytuacja wróciła do normy pociągi osobowe zaczęły przeszkadzać. Od 1.06.1997 r. dla pociągu do Lwowa wprowadzono status: kursuje po ogłoszeniu. Praktycznie już nie odjechał, gdyż uruchomiono wreszcie połączenia po torze normalnym przez Hrebenne. Więcej szczegółów o ruchu osobowym po LHSie w artykule z 20.09.2009 r. http://lubelskakolej.net/wp2020/przewozy-pasazerskie-na-linii-hutniczo-siarkowej/

Dla przedstawienia pewnego specyficznego klimatu związanego z reaktywacją historycznego traktu do Rawy Ruskiej posłużę się kilkoma artykułami prasowymi, jakie posiadam w swoich zbiorach. Nie byłem jednak aż tak skrupulatny aby wynotować konkretne daty artykułów , mam tylko same wycinki, ale z kontekstu wynika, że pochodzą one z lat: 1995/1996. Zacząć należy od tego, że: „Negatywną opinię na temat dwóch wariantów docelowego rozwiązania ruchu kolejowego w obrębie Zamościa przedstawionych przez Wschodnią DOKP wyraziła na sesji 29.01.1995 r. Rada Miasta Zamościa”. Dalej tego cytować nie będę ponieważ temat stary jak świat, czyli wyprowadzenie kolei z Zamościa. Przedstawiciele związków zawodowych działających w tym czasie na kolei wyrazili wolę, aby przewozy towarowe przenieść do Bortatycz i łącznicą przez Majdan do Dzielnicy Przemysłowej a pociągi osobowe obsługiwać do/z czołowej stacji Zamość przy ulicy Szczebrzeskiej. Zdziwienie wszystkich wywołało stanowisko Wschodniej DOKP, która: „Nie czekając na uzgodnienia i przyjęcie któregoś z zaproponowanych rozwiązań ruchu kolejowego w obrębie Zamościa, zaplanowała rozkład pociągów do Rawy Ruskiej przez Zawadę i Hrebenne z pominięcia Zamościa”. Żródło: Tygodnik Zamojski, autor: K.Cz. „Kolejowe przepychanki”. Zasadniczo wszystkie pociągi przez Zamość w tamtych czasach były złe oprócz tego jednego staropolskiego. To już względy polityczne, ze względu na to, jak bardzo „trendy” miastem w tamtym czasie był Lwów, dlatego wymyślili sobie w Zamościu, że pociągi jadące z Warszawy będą zmieniać w Zawadzie kierunek i specjalnie wstępować do Zamościa, żeby można było się pochwalić w mediach ( fejsbuka jeszcze wtedy nie wynaleziono ), że Zamość ma bezpośrednie połączenie do Lwowa. Tu akurat Wschodnia DOKP stanęła na wysokości zadania i ukróciła te pseudopatriotyczne zapędy lokalnych radnych i związkowców – szczególnie, że z Zamościa w tym czasie dało się już bezpośrednio dojechać pociągiem do Lwowa wsiadając na Dworcu Północnym na Majdanie. Dzielnicy Zamościa – bądź co bądź. W Zamościu kolej przeszkadza, najlepiej jakby wyrzucić ją do Zawady lub Bortatycz, ale już pociąg do Lwowa, to w żadnym przypadku nie może odjeżdżać z Zawady, tylko musi z Zamościa. Tak było sto lat temu i tak jest do dziś, stąd kosmiczne pomysły o kopaniu tuneli pod miastem. Krzysztof Czubara w artykule „Drewniana DOKP” opublikowanym w Tygodniku Zamojskim ( nie znam daty ale na pewno w 1995 r. ) pisał: „Zamość nie ma szczęścia do kolei. Przez długie lata nie miał jej wcale, a później stał się małą stacyjką leżącą z boku linii Warszawa – Lwów. Zawsze ważniejsza była Zawada, nie mówiąc o Bełżcu, przez który przejeżdżały wszystkie pociągi do Lwowa. Na początku lat dwudziestych zamojscy radni dowiedziawszy się o planach magistratu Lwowa, który dążył do jak najrychlejszego przebudowania linii kolejowej Lwów – Lublin – Warszawa – Gdańsk, postanowili podłączyć Zamość do tej ważnej arterii. Lwów położony w połowie drogi między Bałtykiem a Morzem Czarnym miał dobre połączenia z wielkimi portowymi miastami: Odessą w ZSRR i Konstancją w Rumunii. Tym samym Zamość znalazłby się na wielkim międzynarodowym szlaku kolejowym. Lwowski memoriał w tej sprawie złożony w październiku 1919 r. w polskim Ministerstwie Dróg Żelaznych przewidywał wybudowanie dwutorowej linii od Lubyczy Królewskiej przez Tomaszów Lub, Zamość, Ujazdów, Świdnik do Lublina jako część kolei światowej Odessa – Gdańsk. Stara, prowizoryczna linia Bełżec – Rejowiec, po ulepszeniu miała zostać koleją lokalną. (…) Korespondencja na temat przeprowadzenia nowej kolei przez Zamość krążyła między Radą Miejską, Magistratem oraz Sejmikiem Powiatowym a Ministerstwem Dróg Żelaznych i innymi adresatami do końca 1924 r. W sprawę zaangażowano związanego z Zamościem Marszałka Sejmu Macieja Rataja i posłów ziemi zamojskiej. Miasto chciało wyłożyć na ten cel 10 milionów koron. Niestety wszystko na próżno”.

W rozkładzie jazdy obowiązującym od 28.05.1995 r. do 1.06.1996 r. w tabeli 557 widnieją dwie pary pociągów z Warszawy Zach do Rawy Ruskiej kursujące na odcinku: Bełżec – Rawa Ruska z adnotacją: po ogłoszeniu. Pociąg nr 12221 odj. z Warszawy Zach. 23.35 do Rejowca jako pośpieszny, w Zawadzie przyj. 5.19 odj. 5.50 , do Rawy planowy przyj. o 9.35. Następny pociąg 12121 odj. z Warszawy Zach. o 6.35, do Rejowca jako pośpieszny. Zawada przyj.11.58, odj. 12.08, Rawa Ruska przyj planowy o 15.25. W kierunku powrotnym pociąg nr 21122 z Rawy Ruskiej odj. 12.20, Zawada przyj. 15.33, odj. 15.46, od Rejowca jako pośpieszny do Warszawy Zach. przyj o godz. 21.05. W końcu nocna rzeźnia nr 21120 z Rawy Ruskiej odj. 19.33, Zawada przyj. 23.30, odj. 23.46, od Rejowca jako pośpieszny, Warszawa Zach przyj. 5.25.

Wycinek z Gazety Wyborczej – Dodatek w Lublinie. autor notatki: Jacek Brzuszkiewicz. „Od niedzieli 28.05.1995 r. zacznie obowiązywać nowy rozkład jazdy PKP. Wprowadzono pięć nowych pociągów międzynarodowych. Pośpieszny Warszawa Zach. – Kijów przez Lublin, Chełm, Dorohusk, Kowel będzie odjeżdżał z lubelskiego dworca o godz. 23.38. Osobowy z Lublina przez Chełm, Dorohusk do Kowla o godz. 6.05. Całkowitą nowością są pociągi pośpieszne z Lublina na wschodnią Ukrainę i Krym. We wtorki o 2.32 z Lublina odjeżdżać będzie pośpieszny do Symferopola na Krymie przez Kijów, w środy do Charkowa przez Dorohusk, w czwartki do Dniepropietrowska nad Wołgą przez Chełm i Kijów . Podróż do Charkowa ma trwać 35 godzin a do Symferopola nad Morzem Czarnym 42 godziny. Niestety, wbrew wcześniejszym zapowiedziom Wschodniej DOKP przynajmniej na razie nie będzie kursował bezpośredni ( ? ) pociąg z Lublina przez Zamość (? ) , Rawę Ruską do Lwowa (?) . Pociąg ruszy dopiero w trzecim kwartale 1995 r„. Tak duża ilość połączeń na wschód po torze normalnym przez Dorohusk związana była z uruchomieniem na tamtej stacji nowego punktu do przestawiania wagonów w Jagodzinie na Ukrainie, a pociągi pośpieszne do Symferopola, Charkowa i Dniepropietrowska jechały bezpośrednio ze stacji Warszawa Gdańska. Był jeszcze pociąg: Warszawa Gdańska – Kijów, z Lublina odj. 10.05 z adnotacją: po ogłoszeniu.

„Władze Ukrainy nie godzą się na otwarcie kolejowego przejścia granicznego w Hrebennym choć strona polska zainwestowała tam ponad dwa miliony złotych” – alarmowała Gazeta w Lublinie – regionalny dodatek do Gazety Wyborczej. W notatce: „Nie chcą przejścia” sygnowanej przez: JS czytamy, że: „Prace po polskiej stronie rozpoczęto wiosną tego roku (1995) po zgodzie na otwarcie przejścia ukraińskich kolei żelaznych. Kosztem 24 miliardów starych złotych przebudowano tam mały przygraniczny dworzec. Wybudowano długi na dwieście metrów peron, wymieniono tory, zainstalowano oświetlenie i wzniesiono budynki dla straży granicznej i służb celnych. Pierwszy międzynarodowy pociąg miał zostać odprawiony w Hrebennem pod koniec maja. Dworzec kolejowy w Hrebennem , pół roku później: cisza i spokój. Pod dworcowymi wiatami rozkład jazdy dwóch pociągów: Warszawa – Lublin – Lwów – porannego i wieczornego. W pomieszczeniach pograniczników i celników hula wiatr. Kolejowe przejście graniczne w Hrebennym leży na starym Trakcie Królewskim – najkrótszej drodze z Warszawy do Lwowa, którą zniszczyły wycofujące się podczas drugiej wojny światowej oddziały niemieckie. Dziś podróż z Lublina do Lwowa przez Medykę trwa dwanaście godzin, przez Hrebenne trwałaby co najmniej dwa razy krócej. Latem polskie ministerstwa: spraw wewnętrznych i spraw zagranicznych wysłały do Kijowa wszystkie dokumenty niezbędne do uruchomienia przejścia. Mimo, że od tamtej pory minęły już cztery miesiące- nie ma żadnej odpowiedzi. Z naszej strony zrobiliśmy wszystko co było możliwe. Naszą decyzje poparły ukraińskie koleje i nic, tłumaczy dyrektor naczelny wschodniej DOKP Jan Janik ( ? ). W piątek skontaktowaliśmy się z ambasadą ukraińską w Warszawie. Sprawa przejścia jest nam znana, niestety nie mamy decyzji naszego rządu – dowiedzieliśmy się od jednego z urzędników. „Sprawa Hrebennego” była poruszana dwa razy podczas obrad ukraińskiego rządu – dowiedzieliśmy się od jednego z urzędników, ale z nieznanych powodów utknęła na początku września w tamtejszym ministerstwie spraw wewnętrznych. Mimo braku decyzji strona polska wciąż inwestuje w rozwój przejścia. Na remont budynku dworca przeznaczono już dwa miliony złotych”.

W notatce sporządzonej przez Małgorzatę Bzówkę: „Pociągiem przez Hrebenne” , która została opublikowana w Tygodniku Zamojskim nr 6/1996 czytamy, że: „1.06.1996 r. zostanie uruchomione kolejowe przejście graniczne w Hrebennem, poinformował nas Mikołaj Ignaciuk z Naczelnego Biura Handlowo – Pasażerskiego PKP w Warszawie” Prawdopodobnie kilka dni wcześniej nastąpi oficjalne otwarcie przejścia. Praktycznie od wiosny do września ub. roku na zlecenie Wschodniej Dyrekcji PKP w Lublinie – głównego inwestora zmodernizowano tam ponad dwa kilometry przygranicznego toru kolejowego, wykonano nowy dwustumetrowy peron, budynek dla służb granicznych i wojska. Stacje Hrebenne wyposażono w megafony i oświetlenie. Teren został ogrodzony. Zainwestowaliśmy w przejście ponad dwadzieścia miliardów starych złotych. Początkowo zapewniano nas, że nie będzie problemów z jego uruchomieniem. Jednak sprawy dyplomatyczne i prawne, zwłaszcza, ze strony ukraińskiej przeciągnęły się o kilka miesięcy, powiedział Jan Pyła, naczelnik biura handlowo – pasażerskiego WDOKP w Lublinie. Na wiosnę kolej zamierza przeprowadzić kapitalny remont budynku dworcowego w Hrebennem pamiętającego czasy carów. Całkowicie zostanie wymienione pokrycie dachu, wnetrze zostanie zmodernizowane i przystosowane do potrzeb podróżnych. Przewidziane są nowe kasy, poczekalnia i barek. Przejście w Hrebennem będzie drugim po Hrubieszowie przejściem kolejowym w województwie zamojskim, gdzie odbywa się ruch osobowy i towarowy po torze szerokim. Od początku czerwca będą kursowały dwa pociągi przez Hrebenne, które swój bieg dotychczas kończyły w Bełżcu. WDOKP podała nam rozkład jazdy, wg którego pociągi będą dojeżdżały tylko do Zawady, z ominięciem Zamościa. Zdaniem Bogdana Kawałko, wicewojewody zamojskiego, uruchomienie kolejowego przejścia granicznego w Hrebennem jest bardzo ważnym elementem dla rozwoju województwa, ale trasa pociągów winna przebiegać również przez stację Zamość. Ze względu na to, że właścicielem przejścia jest kolej wojewoda nie dotował modernizacji stacji i torów. Trwają natomiast uzgodnienia co do zainwestowania w drogi dojazdowe do przejścia. Są rozważane dwie możliwości: utwardzić drogę wojewódzką, która przebiega przez teren lasów państwowych lub zmodernizować drugą drogę dojazdową, której właścicielem jest Gmina Lubycza Królewska. Obie w tej chwili są za wąskie, po części wyłożone brukową kostką. Decyzje zapadną wkrótce, a inwestycja zostanie rozpoczęta z początkiem wiosny”.

W końcu nastąpiło uroczyste otwarcie przejścia granicznego i został odprawiony pierwszy pociąg do Rawy. Poinformowała o tym Gazeta w Lublinie w relacji Jacka Brzuszkiewicza pt.: Łzy w Rawie. „Stefan Dmytrył na przejazd polskich kolejarzy do Rawy Ruskiej czekał 57 lat. Gdy wczoraj po południu specjalny pociąg z Lublina wjechał na rawski dworzec starzec wzruszył się do łez. Chwilę później wiceministrowie transportu Polski i Ukrainy Tadeusz Szozda i Leonid Żeleźniak uroczyście otworzyli kolejowe przejście graniczne: Hrebenne – Rawa Ruska. Właśnie tędy prowadzi najkrótsza droga z Warszawy przez Lublin do Lwowa a dalej do Rumunii i na Bałkany. Stefan Dmytrył, rocznik 1913 pochodzi ze Lwowa. Tuż przed rozpoczęciem drugiej wojny światowej dostał pracę na stacji kolejowej w Rawie Ruskiej. Pamięta jak we wrześniu 1939 r. odjechał ostatni pociąg z Czerniowców do Lublina. Po wojnie cała rodzina wyjechała do Polski, on pozostał w ZSRR. Narodowy hymn Ukrainy przyjęto beznamiętnie. Gdy zabrzmiał Polski, odegrany przez orkiestrę dętą lwowskich pograniczników starsi ludzie znieruchomieli. Po niektórych policzkach popłynęły łzy. Stefan Dmytrył płakał jak bóbr. Potem przyszła pora na uściski, kwiaty i wiersze deklamowane przez rawskich przedszkolaków. Rawa Ruska w okresie międzywojennym była 16-tysięcznym miasteczkiem zamieszkałym w większości przez Żydów. Dziś liczy 8,5 tys. mieszkańców. W mieście jest bankrutująca gorzelnia, podupadająca fabryka podkładów kolejowych i ledwo wiążący koniec z końcem tartak. W sumie ponad 30-procentowe bezrobocie. Szczęśliwcy, którzy maja pracę biorą na rękę 4 miliony karbowańców ( 15 dolarów ) miesięcznie. Minister Leonid Żeleźniak nie ukrywa, że liczy na aktywację ubogiego regionu lwowskiego pogranicza po uruchomieniu kolejowego przejścia. Przed dwoma laty relacjonowałem otwarcie kolejowego przejścia granicznego: Krościenko – Chyrów. Byłem tam znowu przed dwoma tygodniami i nie poznałem okolicy. Ludzie się budują, jeżdżą zachodnimi samochodami, czyli tak jak w Polsce – Bohdan Krutłyk z lwowskiej telewizji wskazuje plusy przygranicznej wymiany handlowej między Polska a Ukrainą. Dzięki otwarciu kolejowego przejścia granicznego już 2.06.1996 r. przejedzie tędy pierwszy pociąg z Warszawy przez Lublin do Rawy Ruskiej. W Rawie będzie można się przesiąść do ukraińskiego osobowego do Lwowa. Na początku stary, carski trakt będą obsługiwały w ciągu doby: nocny i popołudniowy. Znany jest już wstępny cennik: bilet drugiej klasy z Lublina do Lwowa ma kosztować około 40 zł., czyli około 15 dolarów – dokładnie tyle ile wynosi średnia państwowa pensja w Rawie Ruskiej. Pewnie dlatego na początek skład będzie kursował w obsadzie trzywagonowej”. Na załączonym do tekstu zdjęciu widać wspomnianych przedszkolaków z kwiatami na tle dworca w Rawie i zamieszczona jest informacja, że na przyjazd pierwszego pociągu z Polski czekało tu ponad półtora tysiąca osób.

Zatem od 2.06.1996 r., to jest od wprowadzenia nowego rozkłady jazdy pojawiły się dwa stałe połączenia z Rawy Ruskiej do Warszawy Zach. odj. o 12.20 i 19.34. Przyjazd z Warszawy Zach. do Rawy o godz. 9.00 i 15.16. Między Warszawą a Rejowcem składy kursowały jako pośpieszne.

To zdjęcie zostało wykonane w kwietniu 1997 r. na szlaku między Ruskimi Piaskami a Tarzymiechami. Dzienny pociąg ROZTOCZE do Rawy Ruskiej w wiosennym klimacie. Do 29.05.1999 r. realizowana była oferta dwóch par całorocznych połączeń między Warszawą Zach. a Rawą Ruską, a pociąg ROZTOCZE wyruszający z Warszawy po godz. 6 rano na całej trasie kursował jako pośpieszny. Od 30.05.1999 r. kulej podjęła bezmyślna decyzję o likwidacji nocnego kursu z Warszawy Zach, który do Rejowca kursował jako pośpieszny a dalej do Rawy ruskiej i Hrubieszowa jako osobowy. Połączenie miało zawsze bardzo dobrą frekwencję ale przewoźnik wytłumaczył swoją głupią decyzję niemożliwością zabezpieczenia ochrony podróżnych w nocy. Wkrótce PKS Tomaszów Lubelski uruchomił regularne kursy dalekobieżne między Tomaszowem Lubelskim a Warszawą, wyjazd z Zamościa o 1.00, i tu już oczywiście ciężko było znaleźć wolne miejsca. Analogiczne połączenie uruchomił PKS Hrubieszów. Tymczasem w rozkładzie jazdy PKP pojawiła się nowa para bezpośrednich pociągów osobowych z Zamościa do Rawy Ruskiej, nr 22020, odj. 5.56, Rawa Ruska przyj. 9.41. Powrót nr 22022 odj. 18.12, do Zamościa przyj. o godz. 22.00. To połączenie nie cieszyło się jednak taka popularnością jak nocna rzeźnia warszawska i wkrótce zostało zlikwidowane.

W Dzienniku Wschodnim z 4.01.2000 r. ukazał się artykuł: „Zawieszenie w zawieszeniu” , w którym zastanawiano się nad przyszłością pociągów do Hrubieszowa i Włodawy przy okazji informując, że: „Kolej zrobiła już pierwszy krok w kierunku likwidacji najbardziej nieopłacalnych kursów. Od 17.01.2000 r. nie będzie jeździł pociąg kursujący między Zamościem a Rawą Ruską. PKP przegrywa tam konkurencję z busami i mikrobusami. Rentowność przewozów wynosi zaledwie 10 %”.

W rozkładzie jazdy obowiązującym od 28.05.2000 r. utrzymano ten stan i między Warszawą Zach. a Rawą Ruską kursowała już tylko jedna para pociągów – pośpieszny ROZTOCZE. Z Warszawy Zach. odj. 6.32. Rawa Ruska przyj. 13.48. Powrót o 15.34, w Warszawie Zach. o 22.57. Mniej więcej takie godziny utrzymały się już w późniejszym okresie funkcjonowania przez 4 lata aż do połowy grudnia 2004 r. kiedy połączenie znikło zupełnie z oferty PKP, a przejście graniczne zostało bez dużego już rozgłosu zamknięte.

Stacja Bełżec w maju 2001 r. W kierunku Hrebennego odjeżdża pociąg pośpieszny z Warszawy Zach, a na drugim planie widoczny pociąg osobowy do Przeworska, na który można było się tu przesiadać. Odjeżdżał o 13.

SP32-207 z pociągiem wjeżdża do Józefowa Roztoczańskiego, 2001 r.

Powyższe zdjęcie wykonane zostało w Izbicy w dniu 23.07.2002 r. Opóźniony o 60 minut pociąg prowadzi walentyna SM48-074. Uwagę zwraca wagon rowerowy przebudowany na bazie bezprzedziałowego serii 120A. Jeden przedział bonanzy został pozbawiony większości siedzeń ( skrajne zostały ) a na podłodze zamontowano stojaki przy których można było umocować jednoślady. Taki wynalazek pojawił się w ROZTOCZU wiosną 2001 r. o czym szeroko rozpisywała się lokalna prasa. Była to swoista rewolucja w przewozach, bowiem wcześniej nie było u nas tak wyraźnego ukierunkowania na turystykę.

ROZTOCZE na biegu mija Maziły, ale nie pamiętam w którym roku wykonałem to zdjęcie. Jak widać rowerowy jest ozdobiony malunkami. W poszczególnych latach kursował on w okresie od początku maja do końca września, jako dodatkowe, czwarte pudło.

Zawada, 11.01.2003 r. Na torze 1 lokomotywa SP32-207 z ROZTOCZEM do Rawy Ruskiej, natomiast na torze 2 ( aktualnie nieistniejącym ) SP32-145 z łącznikiem z Zamościa. Dowóz podróżnych z Zamościa zapewniały specjalne pociągi tzw. łączniki skomunikowane z pociągiem ROZTOCZE w obydwu kierunkach. Takie rozwiązanie w sumie doskonale sprawdza się i do tej pory w odniesieniu do sezonowych połączeń regionalnych.

W końcowym okresie kursowania 2002/2003 były to najczęściej składy jednowagonowe, wcześniej dwuwagonowe.

A już następnego dnia zadymę przed wjazdem do stacji zrobił odkurzacz nr 144.

W dniu 8.03.2003 r. ROZTOCZE przez Zawadę przeciągnął zamojski, flagowy – zmodernizowany odkurzacz nr 207.

Portret tego samego pociągu z wiaduktu w Zawadzie w dniu 22.03.2003 r. Nawet ta sama lokomotywa prowadzi.

To samo miejsce jak na poprzednim zdjęciu ale fotka wykonana w wakacje 13.07.2003 r. Tuż za lokomotywą SP32-144 wagon rowerowy. Zwraca uwagę ścieżka prowadząca od Zawady do Kolonii Siedliska po której można było spokojnie przejechać nawet rowerem. Aktualnie między liniami rośnie busz i nikt tędy nie śmie chodzić.

SP32-145 z ROZTOCZEM mija bez zatrzymania przystanek Złojec w dniu 3.08.2003 r.

Wyjazd ze stacji Ruskie Piaski w dniu 4.08.2003 r. Pociąg prowadzi pierwszy zamojski – zmodernizowany odkurzacz o numerze 206.

SP32-206 z ROZTOCZEM w Izbicy w dniu 11.08.2003 r. rano i wieczorem. Zwraca uwagę nowe malowanie wagonu rowerowego, którego schemat przypominał malaturę stosowaną dla salonek.

Nowy rowerowy w pełnej krasie w dniu 17.08.2003 r. podczas wjazdu do Krasnegostawu. Niestety, rdzewiak – czyli SP32-145 psuje cały urok.

ROZTOCZE w drodze do Warszawy Zach. mija stację Klemensów w dniu 15.09.2003 r. Widać, że wagon w ciemno -zielonym malowaniu kursował gościnnie – może doraźne zastępstwo.

SP32-206 prowadzi ROZTOCZE do Rawy Ruskiej w dniu 16.09.2003 r.

SP32-207 na ROZTOCZU z Warszawy Zach. do Rawy Ruskiej oraz SP32-206 na jednowagonowym łączniku do Zamościa na stacji Zawada w dniu 17.09.2003 r.

Pośpieszny do Rawy Ruskiej zatrzymywał się też w Ruskich Piaskach. W dniu 21.09.2003 r. prowadziła go lokomotywa SP32-118.

A już następnego dnia Brzydul, czyli SP45-145 zepsuł otoczenie stacji Ruskie Piaski. Ponoć to ulubiony odkurzacz jednego z dobrze znanych LKN-owskich redachtorów. Na dalszym planie odpoczywa gagarin nr 854 z zamojskiej szopy. Pierwszy, który został odmalowany w nieszablonowy sposób.

Kolorowy klimat Zawady w dniu 27.09.2003 r. Sporo podróżnych wsiadało do prowadzonego przez SP32-066 pociągu. W końcu to sobota i polska złota jesień. Warto odnotować, że przed erą zmodernizowanych SP32 ( 206 i 207 ) to właśnie sześćdziesiątka szóstka była najlepszym zamojskim motorem. Na torze 8 odstawiony skład próżnych węglarek KWK Bogdanka z Połańca do Jaszczowa. Brutta w obydwie strony kursowały przez Roztocze a próżne węglarki zamojskie gagariny z lubością porzucały tutaj na czas trwania weekendu.

Pociąg do Rawy Ruskiej przed semaforem wjazdowym stacji Zawada w dniu 4.10.2003 r. prowadzi SP32-207, też niegłupia maszyna.

SP32-024 z pośpiesznym z Warszawy Zach. zbliża się do Krasnegostawu w dniu 23.03.2004 r. Z powodów zawodowych zimą 2003/2004 r. nie miałem zbyt wiele czasu na doznania związane z szynowym ROZTOCZEM.

Warto jednak odnotować pewne bardzo istotne wydarzenie, bowiem z dniem 2.02.2004 r. zawieszono kursowanie pociągów łącznikowych między Zamościem a Zawadą, które umożliwiały stosunkowo dogodne skomunikowanie z pociągiem do/z Rawy. Nie znaczy to jednak, że mieszkańcy Zamościa i okolic pozostawieni zostali sami sobie. Zamiast składów szynowych jeździły autobusy, których przystanek zlokalizowany był tuż przy peronie w Zawadzie. Z kolei w Zamościu autobus podstawiał się przed budynkiem dworca PKP, a na przejazdy obowiązywały bilety kolejowe. Kolej podpisała umowę w tym zakresie z PKS Zamość a na kursach zobaczyć można było głównie poczciwe autosany H9.

Z prawej strony, na wysokości stojącego na peronie pasażera widać słupek przystankowy z rozkładem jazdy autobusów.

SP32-118 z pociągiem do Rawy mija bez zatrzymania perony stacji Klemensów w dniu 10.04.2004 r. I jest już wagon rowerowy w składzie.

SP32-061 z pięciowagonowym składem do Rawy Ruskiej minął przystanek Niedzieliska w dniu 13.06.2004 r. Ostatni dzień długiego weekendu po Bożym Ciele. Rowerówka nietypowo na końcu składu.

1.07.2004 r. Koniec ery niezmodernizowanych lokomotyw serii SP32. Widoczna na zdjęciu SP32-066 odczepiła się w Zawadzie od składu, który przyjechał z Rawy Ruskiej i zjechała do lokomotywowni w Bortatyczach. Pociąg do Rejowca zaprowadziła widoczna na drugim planie SU45-089. Nie widziałem już więcej żadnego, starego, zamojskiego odkurzacza w ruchu. Przez dłuższy okres stały odstawione na Bortatyczach, a na szlakach zobaczyć można było maszyny o numerach 206 i 207. Z czasem dołączyła do tej pary SP32-148 przysłana z innego zakładu.

W wakacje 2004 r. na ROZTOCZU pojawiły się zupełnie nowe konie, jak widoczna na zdjęciu SU45-192 złapana tuz po wyjeździe z Zawady w dniu 10.07.

28.08.2004 r. na składzie zagnieździła się stonka SM42-101, jedna z dwóch będących w tym czasie na delegacji w Bortatyczach, w zastępstwie za SP32. Druga to 589.

Jesień na byłej stacji Józefów Roztoczański. Pociąg z Warszawy Zach. przyprowadził fiat SU45-010. Niestety, zerowa wymiana podróżnych, na pokładzie też pusto.

Opóźnione o 20 minut ROZTOCZE w Lubyczy Królewskiej w drodze do Hrebennego z SU45-190 przystaje na kilka minut w dniu 27.10.2004 r. Odszedłem dalej bo w krzakach po drugiej stronie budynku dworca kręcili się dziwni ludzie i chyba jakaś kontrabanda się tam odbywała – pakunki podawano albo wyrzucano z wagonu. Dlatego oddaliłem się na wszelki wypadek.

To była jednak tylko niewielka próba tego co działo się w powrotnym ROZTOCZU przyjeżdżającym do Hrebennego z Rawy Ruskiej. Celnicy podczas odpraw celnych wyciągali z różnych skrytek tysiące paczek papierosów i wiele butelek z alkoholem. Do tych trefnych towarów najczęściej nikt z podróżujących pociągiem się nie przyznawał. Z tego powodu postój wydłużał się znacznie i pociąg do Warszawy wyruszał stąd ze znacznym opóźnieniem. Dodatkowo dochodziły wysokie koszty napraw wagonów, słyszałem o przypadku kiedy celnicy poszukując kontrabandy dosłownie zdewastowali cały skład. To wszystko nie mogło się dobrze skończyć i z dniem 12.12.2004 r. połączenie znikło z rozkładów jazdy. Kolej jednak zaplanowała je w sezonie wakacyjnym w 2005 r. i pociąg pośpieszny z Warszawy Zach. do Rawy Ruskiej miał powrócić na szlak w okresie od 24.05 do 4.09.2005 r. Poza tym okresem na Roztocze skierowano wagony z pociągu SOLINA, które jednak kończyły bieg w Bełżcu i miały nieco zmodyfikowany rozkład jazdy. Do Bełżca przyj. 13.30 , wyruszał z powrotem już o 14.46.

ROZTOCZE faktycznie wystartowało z dniem 24.05.2005 r. ,pociąg z Warszawy Zach. wyruszał o godz. 6.05, od Rejowca jechał jako osobowy , do Bełżca przyj. o godz. 12.01, a w Rawie meldował się o 13.16. Powrót o godz. 14.37, w Bełżcu 16.15, w Zawadzie o 17.40, a do Warszawy Zach. przy. o 22.34. 7.06.2004 r. opóźnione ROZTOCZE z Rawy Ruskiej przyjechało do Zawady o godz. 18.50 z SU45-228 na czele. Planowy odjazd do Warszawy Zach. o 17.30. Pośpieszny z Zamościa do Wrocławia musiał stać w Zawadzie około 20 minut w oczekiwaniu na wolną drogę do Szczebrzeszyna.

14.06.2005 r. pociąg z Rawy do Warszawy złapał 50 minut opóźnienia. W składzie prowadzonym przez SU45-228 oprócz rowerowego dwa wagony serii Bh. 17.06.2005 r. ROZTOCZE do Zawady przyjechało o godz. 19.00.

21.06.2005 r. opóźnienie wyniosło już 120 minut. Zagapionego pośpiecha prowadził fiat nr 228. 23.06.2005 r. o 60 minut. 24.06.2005 r. ponad godzinę. 27.06 – 30 minut. 28.06 ROZTOCZE do Rejowca przyjechało z 80-minutowym opóźnieniem. 29.06 – 70 minut.

To oczywiście są tylko wybrane obserwacje, ponieważ codziennie jego biegu nie śledziłem. Ale i tak mogłem nawet się zakładać o wielkość opóźnienia ROZTOCZA. Zdarzały się przypadki, że przekraczało ono nawet i 120 minut. Słyszałem o historii, kiedy skład został rozwiązany w Rejowcu i losem podróżnych udających się w kierunku Lublina zupełnie nikt się nie przejął, a nie było już innych połączeń w tamtym kierunku. Niektórzy musieli koczować na peronie do rana! Z pociągu, szczególnie w niedziele korzystali uczniowie i studenci uczący się w Warszawie. Takie opóźnienia już na starcie zupełnie dezorganizowały im podróż. Wiele razy widziałem koczujące w Zawadzie tłumy, a infrastruktura dla podróżnych w tych czasach już bardzo uboga: kawałek wiaty i dwie ławki w kupie. Należy w tym miejscu zauważyć, że ROZTOCZE przynajmniej do 11.12.2004 r. nie było samodzielnym pociągiem i jechało do Warszawy wraz z grupą wagonów do Chełma, odpinaną w Rejowcu. Wykluło się na bazie połączenia uruchomionego w połowie 1990 r. jako pociąg pośpieszny z Warszawy Zach. do Chełma, Zamościa i sezonowo do Bełżca. Nie pamiętam jak było od 24.05.2005 r., ale chyba to był już samodzielny pociąg, na co może wskazywać zwiększona liczba wagonów. No i w końcu warto coś napisać o ROZTOCZU jako takim. Jest to nazwa przechodnia, która pojawiła się w sieciowym rozkładzie jazdy w 1985 r. i ochrzczono tak pierwszy pociąg pośpieszny jaki został uruchomiony w Zamościu. Wyruszał on w godzinach porannych do Warszawy Zach, a wracał około północy. Bardzo popularne i wygodne połączenie zostało niestety wycięte w 1993 r., a w spadku została sympatyczna nazwa, którą przejął pociąg poranny z Warszawy Zach do Zamościa i Bełżca. A po jego kresie żywota, schedę przejęło nocne połączenie z Zamościa do Wrocławia, które z czasem zmieniło orientację na dzienne. I to jeszcze nie był chyba koniec, bo ROZTOCZE pojawiło się na sezonowych kursach REGIO z Lublina do Bełżca, ale tu mi się już chyba samemu coś pomieszało, więc tylko ogólnie się wypowiem. Aktualnie nazwa z rozkładów wyszła, teraz stawiamy na znane nazwiska, ale to pewnie jeszcze nie wszystkie wcielenia żelaznego ROZTOCZA, mogliśmy doświadczyć. Dajmy na to: Grzęda Sokalska nie brzmi dumnie, a robaki czy pajęczaki to każdy miał.

No i w końcu, w dniu 4.07.2005 r. ROZTOCZE dojechało tylko do Bełżca, a od następnego dnia przejście graniczne w Hrebennym zostało definitywnie zamknięte. Pierwszy upadły pociąg prowadził o dziwo: nie bukaresztańczyk, a zasłużony gagarin – patriota o nr 358. Rozważane były jeszcze pomysły, aby od Hrebennego do Rawy Ruskiej puszczać bliźniaczy skład złożony z bezprzedziałowych wagonów, ale ostatecznie ten projekt nie wypalił, zapewne z przyczyn finansowych, a i z drugiej strony nie wiadomo komu miałoby służyć utrzymywanie takiej atrapy pociągu. Na pewno nie turystom. Potem pojawiły się pomysły na otwarcie przejścia granicznego tylko w ruchu towarowym, ale ostatecznie też nic z tego nie wyszło. W ostatnich latach stacyjka w Hrebennem wyglądała jak wymarła, bowiem nie przejeżdżały tam praktycznie żadne pociągi. Ruch pasażerski w postaci dwóch par weekendowych REGIO tylko w wakacje i podczas wielkiej majówki, a składy towarowe pojawiały się sporadycznie, tylko w ramach pociągów objazdowych, kiedy z przyczyn technicznych zamykana jest linia bałajska. Wydawało się, że diabeł powiedział tu dobranoc, a jednak po wybuchu wojny to właśnie strona ukraińska dostrzegła strategiczne walory linii z Rawy Ruskiej do Hrebennego. W grudniu 2022 roku zakończono przebudowę i modernizację 7-kilometrowego odcinka linii o rozstawie szyn 1435 mm pomiędzy przejściem granicznym a Rawą, a 5.04.2023 r. z Lublina po tych zmodernizowanych torach przejechał pociąg nadzwyczajny z przedstawicielami rządów Polski i Ukrainy. Są plany na wznowienie regularnego ruchu pasażerskiego, z wykorzystaniem prawdopodobnie taboru spółki SKPL. Ważną deklaracją rządu Ukrainy jest zamiar przekucia szerokiego toru biegnącego z Rawy Ruskiej do Lwowa na tor europejski o prześwicie 1435 mm. Wiążących decyzji jeszcze brak, ale zupełnie nowe okoliczności za tym stojące pozwalają przypuszczać, że duch ROZTOCZA w końcu powróci na tory i to w znacznie nowocześniejszym wydaniu.

Postscriptum

Roztocze w Zawadzie z SP32-037. Tę fotkę przeznaczyłem do artykułu, ale nie byłem w stanie odszukać opisu, prawdopodobnie została wykonana w 2001 r. Na pewno przed 1.07.2004 r. Postanowiłem jej nie zamieszczać, ale w pewnym momencie doznałem swoistego olśnienia, bowiem widzę tutaj doskonały temat na całkiem poważny felieton, którym zresztą nie mam czasu się zająć – a szkoda: bo sprawa wagi państwowej! Zgodzą się wszyscy, że to jest sielski obrazek, ale proszę zwrócić szczególną uwagę na panią z siatkami. Idzie ona sobie ścieżką prowadzącą obok torów aż do miejscowości Kąty Pierwsze, która znajduje się przy wlocie na zachodnią głowicę stacji. Gdzie się obecnie podziała ta ścieżka? Nie ma możliwości legalnie się przemieścić, chociaż niektórzy kolejarze potrafią bezczelnie maszerować po torze szlakowym. Pozostali chodzić muszą drogą przez wioskę dzięki czemu nadrabia się ponad 15 minut I ludzie z Kątów koleją nie jeżdżą! A z moim obserwacji wynika, że w skali makro przekłada się już to na widoczny ubytek masy przewozowej. Na każdej naszej stacji była taka ścieżka, po której nie zostało żadnych śladów. Na zamieszczonych powyżej fotkach widzimy pięknie utrzymane okolice torowiska, aktualnie wszędzie rosną krzaki, nasypane są hałdy gruzu: burdel i bajzel, dlatego: nie sposób przejść obok torów. A zabudowa mieszkaniowa rozmieszczona jest na ogół równomierne wokół poszczególnych stacji, więc ludzie muszą jakoś się przemieszczać. Zamiast utrzymać zwykłe ścieżki, buduje się wymyślne kładki, tunele czy mosty wiszące za kupę kasy, a najczęściej nie robi się nic. I potem wielki zdziwienie, że ludzie jeżdżą samochodami, bo jak wsiądzie na takich Kątach do auta to spokojnie do miasta dotrze – po co ma parkować wóz przy peronie pod latarnią, która nie działa. No chyba, ze kolejarz i pojedzie pociągiem ….za darmo.