Polowanie na Mongoła

  

W ubiegły piątek zamojskie zoo otworzyło swoje bramy dla zwiedzających w porze nocnej. Niestety,  nie miałem czasu udać się   do tego przybytku czego  bardzo żałuję, bowiem zabawa była przednia. Tańczyły żyrafy, pełzały anakondy, wrzeszczały cmentarne hieny, ludzkim głosem przemówiły puchacze i  można było stanąć oko w oko z panterą mglistą. Pawian Oskar układał rozkład jazdy pociągów. Niestety, jeśli chodzi o Zamość to ciągle odwracał się czerwonym tyłem w stosunku do widowni. Wredny małpiszon! Był taki  bal, że  kilku  dostojnych gości   do tej pory jeszcze  szukają. Zaginęli be śladu, a z drugiej strony pustych klatek jeszcze sporo, zwłaszcza pod płotem nad Łabuńką, skąd blisko do miasta.

Trzeba przyznać, że  niekonwencjonalne przedsięwzięcia i pomysły przyciągają tłumy. Sprawdzają  się  nie tylko w placówkach naukowo – dydaktycznych  ale i w innych branżach. Ot chociażby taka kolej  sama z siebie niechętnie otwiera swoje wnętrza przed osobami obcymi. A ma  się czym pochwalić. Zawartość  nastawni czy innych obiektów kryje interesujące skarby. Oczywiście,  złotego pociągu na Roztoczu raczej nie znajdziemy, ale jest też sporo wehikułów czasu jak  i trochę urządzeń na wskroś nowoczesnych. Wiadomo, że PKP nie ma w Polsce dobrej prasy, pociągów jeździ mało, dlatego różnego rodzaju otwarte dni stacji czy lokomotywowni powinny być organizowane cyklicznie, przynajmniej raz do roku przez zarządców tych obiektów. Kolej nie może się izolować od społeczeństwa a w przypadku Zamojszczyzny bardzo często tak jest. Jest wiele linii po których nie jeździ ani jeden pociąg pasażerski, kilka pociągów osobowych kursujących jako służbowe – niedostępne dla podróżnych oraz reszta nielicznych kursów, które często się spóźniają lub są odwołane z różnych przyczyn. Na przykład taka LHS sp. z o.o. dysponuje ogromną  lokomotywownią na Bortatyczach, Byłem i widziałem. Lśniąca posadzka, doskonale oświetlone wnętrze i jakby nie stojące wszędzie maszyny to  z powodzeniem obiekt mógł by  pełnić funkcję filharmonii. Zresztą jest tam tyle miejsca, że  pośród  zasłużonych gagarinów i roztrzepanych batmanów  można by z powodzeniem w przyszłości urządzić  koncert Zamojskiej Orkiestry Włościańskiej. Zdaje sobie sprawę iż był by to przykład totalnej  ekstrawagancji, ale  impreza przyciągnie  rzeszę sympatyków  muzyki poważnej jak i lokomotyw spalinowych. No i jaka reklama dla spółki jako mecenasa kultury. Uczestniczyłem  kiedyś na koncercie zorganizowanym w ogromnej oborze pośród dorodnych byków, a tu mielibyśmy do czynienia ze środowiskiem całkowicie  septycznym , z dobrą akustyką i odpowiednią czystością jak i przyzwoitą  estetyką.  Oczywiście, inwentarz stanowić może tylko oryginalne tło dla dźwięków instrumentów a normalnie  wszystko ma służyć temu   – do czego  zostało stworzone przez stwórcę. Chodzi tylko o swoistą  mieszankę wybuchową  urządzaną raz – dwa razy do roku, nie częściej, w celu połączenia ognia z wodą i wywołania szumu medialnego. A zwartość lokomotywowni już sama w sobie stanowić może bardzo ciekawą atrakcję turystyczną bowiem jest się czym pochwalić. Sprzęt  dobrze utrzymany, mam tylko jedno ale: za dużo niebieskiego. Należało by się zastanowić nad zmianą barwy firmowej, bo za bardzo się z CARGO kojarzy, a na dodatek jest gorsza  widoczność sinych maszyn w porównaniu  do żółto – zielonych  ale o tym może innym razem napiszę. Trzeba przyznać, że spółka LHS  w tym roku już  wyjątkowo dogodziła miłośnikom kolei. Kierownictwo zafundowało nam gonienie króliczka. Co prawda był to całkiem tłusty królik, dla niektórych nawet król, ważący  dokładnie 138 ton. Przyjechał do Zamościa z Kazachstanu pod  postacią lokomotywy spalinowej serii TE33A nr 9999 w celu odbycia szeregu jazd testowych i próbnych na linii nr 65 na odcinku: Hrubieszów – Sławków Południowy. 24.04.2015 r. w wielkiej tajemnicy, w składzie pociągu towarowego jedzie  do Bortatycz szerokotorowa niespodzianka. To zdjęcie zostało wykonane w Hrubieszowie zupełnie przypadkowo. 8.05.2015 r. – manewry w Hrubieszowie. Przybycie tej lokomotywy na szeroki tor otoczone zostało nimbem tajemniczości, co tylko spotęgowało spore zainteresowanie nie tylko wśród miłośników kolei. 8.05.2015 r. Hrubieszów Towarowy. Proszę pana – jeździ tu jakaś  dziwna lokomotywa, która trąbił jak parowóz. Pierwszy raz w życiu ją zobaczyłam, to chyba jakaś amerykańska. Tak mówiła mi znajoma z Zawady, ale mieszkańcy  Hrubieszowa również zwrócili uwagę na tajemnicze odgłosy dochodzące w nocy ze stacji szerokotorowej. 8.05.2015 r. Pierwsze jazdy wykonywane były na odcinku Zamość Bortatycze – Hrubieszów w asyście innych liniowych lokomotyw, które w razie awarii miały za zadanie ściągnąć skład do najbliższego posterunku. Na tyle pociągu 16D-007 i ST40s-016. 16.05.2015 r. mija Biłgoraj z transportem rudy do Huty. Lokomotywa prowadziła już pociągi samodzielnie. Widok z okna Klubu Miłośników Kolei. 23.05.2015 r. Rudy wampir w Zawadzie. Kolejarze nazywali go KAZACHEM ale w kręgach zbliżonych do LKN-u  został ochrzczony przezwiskiem: MONGOŁ. Występował   też jako kazachska paskuda. Lokomotywa oprócz Kazachstanu faktycznie eksploatowana jest również w Mongolii oraz w Turkmenistanie, Tadżykistanie,  Kirgistanie oraz na Ukrainie.  23.05.2015 r. MONGOŁ na Niedzieliskach – zdjęcie z wiaduktu w Zawadzie. Lokomotywy serii  ES44ACi są  produkowane w Astanie w Republice Kazachstanu na licencji i podzespołach firmy General Electric Transportation Inc. 28.05.2015 r. KAZACH startuje z węglarkami z Bortatycz. Krótki postój techniczny przewidziany był tylko dla podmiany obsługi. 29.05.2015 r. Zdjęcie wykonane w tym samym miejscu co poprzednie. Tym razem lokomotywa przejechała przez Bortatycze bez zatrzymania. 29.05.2015 r. Biłgoraj. Jedna maszyna na ciężkim wahadle rudowym, widok dotychczas nie spotykany na torze szerokim. Takie składy o masie brutto około 5.000 ton   ciągną zwykle dwa pojazdy. Jak podała na swojej stronie internetowej LHS sp. z o.o. – lokomotywa ES44ACi poprowadziła nie tylko najdłuższy ale i najcięższy pociąg w historii PKP LHS. Co więcej był to prawdopodobnie również najdłuższy i najcięższy pociąg prowadzony jedną sześcioosiową lokomotywą spalinową w Europie. Liczący 75 wagonów skład mierzył 1.107 m, a jego łączna masa brutto wynosiła 6.062 ton.31.05.2015 r. Tym razem lekkie wahadło zbliża się do Bortatycz. Maszyna kursowała praktycznie non – stop po całej linii od Sławkowa do Hrubieszowa. Krótkie przerwy robiono tylko na uzupełnienie paliwa. Czasami brakowało pociągów bowiem jazdy testowe wypadły akurat w okresie niżu przewozowego. 3.06.2015 r. Lokomotywa na szopie w Bortatyczach przygotowywana jest do ekspedycji na wschód. Początkowo testy zakończyć miały się z końcem maja ale ostatecznie okres ten został nieco wydłużony. 11.06.2015 r. Po kilkudniowym postoju motor ponownie wrócił na szlak. 11.06.2015 r. Tego dnia długo jej przyszło czekać w Bortatyczach na odpowiedni do jej rangi zestaw wagonów. 11.06.2015 r. Przymusowy postój przed semaforem osłonnym w Zawadzie umożliwił wspólną sesję zdjęciową z zamojskim ułanem. 11.06.2015 r. Po kilku minutach ruda rusza ostro spod wiaduktu w Zawadzie, zaś powietrze przeszyła donośny dźwięk syreny lokomotywy przypominający wycie parowozów serii Ty51, chociaż nieco stłumiony w odniesieniu do pierwowzoru – tj. wielotonowej syreny parowej. Nie ma tu takiej palety natężenia dźwięków i sygnał jest znacznie cichszy, ale i tak przyprawia mnie o ciarki na plechach. Powracają wspomnienia z młodzieńczych lat. Mechanik trąbi jeszcze kilka razy ale  ton staje się   coraz niższy. Efekt Dopplera, albo jak to woli: skutki używania dopplera. 12.06.2015 r. Okres testów powoli dobiega końca. Można powiedzieć, że w czerwcu to była już praktycznie normalna eksploatacja liniowa. 14.06.2015 r. Maszyna wjechała do Bortatycz  – moc nie spada  a  coraz krótsze te składy. 18.06.2015 r. Wtedy zobaczyłem ją po raz ostatni z pociągiem. 19.06.2015 r. Lokomotywa została  odstawiona na terenie szopy LHSu w Bortatyczach. 23.06.2015 r. sprzęt został odtransportowany na zimno do Hrubieszowa, skąd  następnie powrócił do Kazachstanu. Muszę  przyznać, że dla mnie był to ciekawy okres, zaś sama lokomotywa chyba dosyć dobrze sprawdziła się w służbie liniowej na polskim , szerokim torze. Natomiast pomysł utajnienia informacji o ruchu TE33A uważam za strzał w dziesiątkę. Była to doskonała zagrywka marketingowców, która ożywiła nie tylko  moje zainteresowanie taborem spółki. Wpłynęła też na pewną integrację środowiska miłośników kolei z różnych stron Polski. Trzeba przyznać, że przepływ informacji o Mongolskim Kazachu był zadawalający do czego przyczynili się również i nasi czytelnicy. Na zakończenie – wypada nam tylko życzyć sobie w przyszłości testów innych lokomotyw. Jeszcze Prezes Juś obiecywał w 2005 r. pojawienie się na LHSie na próbę  trzech typów  w tym: przegubowca 2M62 i  czegoś w rodzaju Kazacha  z GE. Jedno jest pewne – konkretne decyzje dotyczące ewentualnego zakupu czy dzierżawy nie zapadną chyba szybko, ze względu na obserwowany w 2015 r. spadek przewozów, jak i niepewną przyszłość spółki LHS w obecnej strukturze organizacyjnej.