Pociąg stał, a konduktorzy milczeli

  

Pasażerowie lubelskiego pociągu spóźniali się na spotkania, bo konduktorzy nie raczyli poinformować ich o ponad półgodzinnym przestoju. Gdyby pasażerowie zostali poinformowani o opóźnieniu mogliby przesiąść się do innych pociągów i zdążyć na czas.

Oczywiście mowa o poniedziałkowy pociąg pośpieszny „Kujawiak” z Lublina przez Warszawę do Bydgoszczy i Gdyni. O godzinie 6:15 pociąg wyjechał z Lublina. Podróż kilkuset pasażerów do stolicy przebiegała bez zakłóceń.
Gdy pociąg pośpieszny „Kujawiak” o godzinie 8:36 dotarł na stacje Warszawa-Wschodnia w tym czasie dopiero wtedy cała sprawa nabrała koloru. Zgodnie z rozkładem jazdy miał stamtąd ruszyć w dalszą drogę po dwóch minutach, tak by o 8.45 przyjechać na dworzec Warszawa-Centralna. Natomiast postój nieoczekiwanie się przedłużał.

Od Lublina do Warszawy konduktorzy byli widoczni i skrupulatnie sprawdzali pasażerom bilety. Na stacji Warszawa-Wschodnia zapadli się pod ziemię. Pasażerowie nie zostali poinformowani o powodzie opóźnienia pociągu którym podróżowali. Ze stacji Warszawa-Wschodnia co chwilę odjeżdżał jakiś pociąg w kierunku stacji Warszawa-Centralna. Dużo osób miała poważne plan związane ze sprawami biznesowymi.

Po dwudziestu minutach zdenerwowani pasażerowie postanowili znaleźć osoby które mogą im wytłumaczyć co się dzieje. Poszukiwania trwały jakiś czas. Po kilku minutach poszukiwań w pierwszym wagonie „Kujawiaka” w końcu znaleźli dwóch konduktorów.

Niestety konduktorzy nie potrafili określić co dokładnie było przyczyną opóźnienia pociągu. Mówili o jakiejś usterce. Nie potrafili odpowiedzieć na pytanie, kiedy pociąg ruszy. Jedyną ich formą odpowiedzi było wzruszenie ramionami.

Kilka minut po godzinie 9:00 pasażerowie na torze obok dostrzegli pociąg spółki InterCity. Konduktor z pociągu IC zgodził się by kilku pasażerów mogło dojechać do stacji Warszawa Centralna blisko po półgodzinnym oczekiwaniu na stacji Warszawa Wschodnia. Pasażerowie nie zdążyli na spotkania, narady, na inne pociągi. „Kujawiak” ostatecznie ruszył z dworca Warszawa-Wschodnia blisko 40 minut opóźniony.

Lubelscy konduktorzy obsługiwali pociąg jedynie do stacji Warszawa-Wschodnia. Tam zmienili ich inni konduktorzy z Łodzi. Pociąg opóźnił się, bo na czas nie dotarł do Warszawy jeden z maszynistów.

Argumentem było to że pasażerów nie interesuje, że jeden z konduktorów był z Lublina, a drugi z Łodzi. Kupują bilet i chcą dojechać na miejsce na czas, a jeśli pociąg się opóźnia, powinni o tym zostać poinformowani jak najszybciej, bo w przeciwnym razie wybiorą podróż busem.

Konduktorzy zgodnie z procedurami postępowania w podobnych sytuacjach powinni natychmiastowo poinformować pasażerów o przyczynie i czasie opóźnienia. Cała ta sprawa śmierdzi jednym, wielkim niedopatrzenie ze strony pracowników spółki PKP Przewozy Regionalne.