Jedzie pociąg do Hrubieszowa – podróż sentymentalna

  

Rok 2001 – skład pociągu do Hrubieszowa na stacji początkowej w Zamościu. Z tego okresu nie mam za dużo fotografii, ale już w następnym roku dopadł mnie bakcyl utrwalania wszystkiego co się rusza i nie ucieka na drzewa.

Zapraszam na podróż sentymentalną po linii nr 72, a konkretnie: pomiędzy Zamościem a Hrubieszowem. Odwiedzimy miejsca, które w ostatnich latach uległy znacznym przeobrażeniom.

Pociągi, którymi będziemy jechać  nie będą może tak nowoczesne jak szynobusy Przewozów Regionalnych czy uruchomione niedawno składy INTERCITY. Mogę natomiast zagwarantować, że widoczne na zdjęciu lokomotywy nigdy się nie psuły, a ile to znaczy wiedzą dokładnie pasażerowie współczesnych relacji dalekobieżnych .

Cofamy się do lat: 2002 – 2004. Najwięcej zdjęć pochodzi z  okresu kiedy  pomiędzy Zamościem a Hrubieszowem kursowała już tylko 1 para pociągów dojazdowych, skomunikowanych z dalekobieżnym składem do Wrocławia. Historia w pigułce: maj 2000 r. – wielka rzeź pociągów na Zamojszczyźnie: nocny Hrubieszów – Wrocław skrócony do Zamościa z zachowaniem skomunikowania. Debilizm lokalnych decydentów kolejowych połączony z lobbingiem środowisk związanych z transportem drogowym. W tym czasie powstają pierwsze nocne linie autobusowe PKS i przewoźników prywatnych. Transport nie znosi próżni a ludzie muszą przecież czymś jeździć. Mało kto wie, że już wtedy zrodził się w chorych umysłach pomysł aby  skrócić nocny pociąg wrocławski  tylko do Rozwadowa, a do Hrubieszowa uruchomić autobus! Na szczęście za duży szum się podniósł. Znam nawet nazwisko autora.

Od maja 2000 r. pomiędzy Zamościem a Hrubieszowem kursowały  dwie pary połączeń lokalnych.  Pociągi te składały się przeważnie z 2  wagonów  klasy drugiej, czasami jednego.

Jak widać frekwencja na ogół dopisywała, aczkolwiek zależało to od „ustawienia rozkładu” pociągu dalekobieżnego, a jego rozkład ulegał stopniowej degradacji,  aż czas przejazdu i godziny odjazdów i przyjazdów z istotnych stacji stały się bardzo nieatrakcyjne. W tekście Bartosza Sojdy z 11.12.2013 r. znajduje się szczegółowy opis tego procederu – ja nie będę się tutaj powtarzał.

Pociągiem do Hrubieszowa podsyłano często wagony do naprawy w miejscowych Zakładach Naprawy Taboru Kolejowego, co też przez pewien okres wydłużyło mu żywot. W latach 2003 i do wakacji 2004 r. główną siłę trakcyjną stanowiły lokomotywy serii SP32 stacjonujące w pozamojskich Bortatyczach. Te widoczne na tym zdjęciu akurat były nie nasze. Łącznik do Hrubieszowa był na ogół podstawiany na tor 2.

To jeszcze zdjęcie z okresu, kiedy pomiędzy Zamościem a Hrubieszowem kursowały 2 pary osobówek, czyli z 2002 r. Od 2003 r. uchowała się raptem jedna para i był to ostatni pociąg lokalny kursujący na Zamojszczyźnie nie licząc łączników pomiędzy Zamościem a Zawadą na pośpieszny ROZTOCZE, które i tak szybko zastąpiono autobusami.

Pociąg z Hrubieszowa wjeżdża do Zamościa z podsyłem naprawionych wagonów – w tylnej części składu. Tłok w Zamościu, osobówka zablokowała skład towarowy do Werbkowic z gagarinami na czele. Budowa parkingu spółki LHS. Osobowy rusza do Hrubieszowa. Jest to pociąg popołudniowy z godz. 15.30 a więc zdjęcie z 2002 r. Widocznej zieleni już tu nie ma. Zdjęcie z miejsca gdzie obecnie znajdują się kładki. Widoczny po prawej stronie tzw. małpi gaj został wykarczowany podczas rewitalizacji murów obronnych. Pociągi i zabytki. Skład do Hrubieszowa pokonuje przejazd na ul. Okopowej. Nie mogło zabraknąć gagarina, chociaż w analizowanym okresie pojawiały się na składach osobowych do Hrubieszowa sporadycznie. Na zdjęciu pociąg dodatkowy ( a w zasadzie odsył składu z tego pociągu) uruchomiony z Zamościa do Hrubieszowa w styczniu 2002 r. z uwagi na duże opóźnienie nocnego z Wrocławia. Tak – proszę Państwa. Osobowy odjechał wtedy z Zamościa planowo, a dla podróżnych przybyłych opóźnionym pośpiesznym podstawiono zupełnie inny, specjalny pociąg. Skład też został podgrzany w Zamościu przez obecną tam maszynę serii SP32, która jednak musiała zjechać do Bortatycz na przegląd a gagarin został zagospodarowany z pociągu towarowego. Warto zaznaczyć, że nie był to incydentalny przypadek.

Osobowy do Hrubieszowa w centrum Zamościa. Dwa końcowe wagony jadą do naprawy w ZNTK. Osobówka mija przejazd na ruchliwej ulicy Partyzantów. Przed rogatkami stoi autobus PKS Tomaszów Lubelski, kurs do Lublina. Tej firmy już nie ma. Obecnie jest tu  przystanek Zamość Starówka. W tym miejscu ma niedługo powstać Centrum Przesiadkowe HUB. Popołudniowy osobowy do Hrubieszowa, czyli zdjęcie wykonane w 2002 r. Zwracam uwagę na wagony. Tym razem to nie jest przesył, tylko są to dwa bezpośrednie wagony z pociągu pośpiesznego. W relacji z Hrubieszowa pojadą one bezpośrednio aż do Wrocławia i zostaną wpięte w Zamościu do pośpiesznego. Taka dziwna, aczkolwiek przyjazna dla podróżnych kombinatoryka, działania pozarozkładowe –  nieformalne. Zdjęcie na pewno pochodzi z 2004 r. Lokomotywy serii SU45 pojawiły się u nas masowo od wakacji 2004 r. w związku z aferą  związaną z unieruchomieniem większości maszyn serii SP32. Na skutek niejasnych machinacji prawnych zostały one zabezpieczone w postępowaniu komorniczym a z czasem sprzedane i w efekcie: pocięte na złom. Sprawa jeszcze do dzisiaj nie została w pełni wyjaśniona. W tym miejscu znajduje się obecnie przystanek Zamość Wschód. Wcześniej było tu zielono. Krzyż też się zmienił, w tym samym miejscu posadowiony został metalowy. Portret osobówki na Wschodzie. W tamtym okresie często odwiedzałem to miejsce. Mój zakład pracy znajdował się w pobliżu miejsca z którego wykonałem te zdjęcie. Pociągi też mogłem podziwiać przez okno. Stąd właśnie pomysł, żeby zaobserwować każdy kurs do Hrubieszowa. Sztywny rozkład jazdy i niezwykła wręcz punktualność ułatwiały to przedsięwzięcie. A tak wyglądał w tamtych czasach  przejazd przez ulicę Legionów. Ujęcia z dwóch stron. Jeden pas ruchu i zabytkowe pojazdy. Zwracam uwagę na stosunkowo niewielki korek, obecnie przed zamkniętymi rogatkami tworzą się w tym miejscu okropne zatory. Myślę, że budowa wiaduktu jest rzeczą niezbędną. Już wtedy się o tym mówiło, ale nie było porozumienia pomiędzy drogowcami a kolejarzami. W latach 80 – tych ub. wieku rosły tu pokrzywy po pas, chociaż była ziemna ścieżka. W 2004 r. oprócz suk jak u nas nazywało się maszyny SU45 na hrubieszowskich osobówkach  pojawiać się zaczęły maszyny serii SM42, głównie w okresie letnim. Szopinek. Widok na ciepłownię. Walentyna, której było gorąco. A to zdjęcie wykonane z zarośniętych torów, które obecnie wykorzystywane są w ruchu pasażerskim. Stacja Szopinek. Regio- żółtek mija przejazd w miejscowości Kolonia Jarosławiec. Przejazd na wysokości cmentarza w Jarosławcu. Ta pokolejowa rudera w miejscowości Jarosławiec wkrótce została rozebrana. Na zdjęciu wygląda bajkowo. Nie znam historii tego miejsca. A fotka z lutego 2002 r. Tzw. chiński domek w Cześnikach. W analizowanym  okresie pociągi osobowe nie zatrzymywały się już na tym przystanku. Już w połowie lat 80 – tych nikt stąd nie chciał jeździć, a niektóre składy osobowe nawet tu nie stawały. W ostatni, albo przedostatni dzień maja 1987 r. wybrałem się na wycieczkę pociągiem do Cześnik. Wyjechałem z Zamościa osobowym z 15.54, który wystartował praktycznie ok 16. Już w kasie miałem problem z zakupem biletu, bowiem nie było odpowiedniego kartonika. Kasjerce nie chciało się wypisywać biletu odręcznie na blankiecie, więc dała mi   bilet kartonowy do Miączyna. Była to jednak tzw. połówka ( czyli odpłatność 50 % ) na której  na odwrocie naniosła długopisem adnotację, że 100 % do Cześnik. Z jakichś względów jechałem bez legitymacji i chciałem kupić bilet normalny – to były groszowe sprawy. Oczywiście, podczas kontroli  przyczepił się do niego  konduktor, który zażądał okazania legitymacji bo na bilecie wydrukowane było, że jest ulgowy. Chcesz do Miączyna to postaw połówkę, odparł – a mnie się głupio zrobiło.  Ostatecznie przypilnował, żebym wysiadł właśnie na tym przystanku, biorąc mnie za jakiegoś kombinatora. Ma pan szczęście, że pociąg tu stanie – odparł. No i stanął, ale też jakby przejechał trochę przystanek – wysiadłem w pokrzywy. Poleciałem natychmiast w stronę budynku dworca szukać poczekalni i wparowałem do zamieszkałego pokoju. Dwie kobiety, które siedziały przy stole i coś jadły, poderwały się, bowiem nie wiedziały o co mi chodzi. Tu nie ma żadnego dworca,  pociąg może się zatrzyma  ale niech pan lepiej macha. Najlepiej na torze stanąć. A po co panu bilet? Wsiądziesz i pojedziesz. Zdziwione były bardzo moimi potrzebami. Najlepiej iść do Jarosławca na autobus ,  pokazano mi jakąś ścieżkę przez pola. Pociąg powrotny złożony z lokomotywy SP42 i dwóch wagonów serii 108 A na szczęście się zatrzymał, ale oczywiście wystąpiły problemy z zakupem biletu, bowiem konduktor nie wiedział ile może takowy kosztować. W rezultacie pojechałem bez biletu. Więcej już tu nie jeździłem. Osobowy z Hrubieszowa opuszcza posterunek odgałęźny w Jarosławcu. Z kolei tutaj znajdował się nieformalny przystanek dla wtajemniczonych. Osobówka do Zamościa wyjeżdża  lasu miączyńskiego. SM48-060 prowadząca pociąg z Hrubieszowa wywołuje sporą sensację wśród plantatorów. Ta wala bardzo rzadko chodziła na pasażerach. Zdjęcie wykonane w okolicy obecnego pensjonatu „Cykada” w Karpiu. Miączyn był moim ulubionym celem podróży w ramach oddolnej akcji: „Złap pociąg do Hrubieszowa”.  W 2003 r. udawałem się na drobne wyprawy kolejowe połączone z fotografowaniem osobówek. Cechą charakterystyczną tego przedsięwzięcia był całkowity brak organizacji, jeździłem bez sensu ale za to systematycznie. A właśnie do Miączyna warunki dojazdu publiczną  komunikacją drogową były bardzo dogodne. Wysiadałem  się z busa na przystanku: stacja, udawałem się na dworzec, obserwowałem pociąg i wracałem do domu. Wyprawa trwała niecałe dwie godziny a wrażenia bardzo sympatyczne. Na dodatek przy stosunkowo niewielkich kosztach. Peronówka na stacji w Miączynie. Stacją to Miączyn już formalnie wtedy nie był, funkcjonował w ruchu towarowym jako ładownia, dla szerokiego mijanka , natomiast w ruchu pasażerskim był przystankiem. Infrastruktura stacyjna była całkiem ciekawa, bardzo klimatyczny – rozebrany już dworzec. Ponadto spokój, nikt się na ogół po torach nie kręcił, podróżni niestety też nie dopisywali, ale mnie to nie przeszkadzało – można było wypoczywać. W tym okresie życia nikt by mnie chyba nie skusił na żadną, najbardziej nawet ekstremalną, zagraniczną kolejową wyprawę. Po co mi się tłuc po świecie , jak obrazki  miałem pod nosem. Ja do Miączyna  jeździłem już od samych początków swojej aktywności kolejowej, co prawda bez aparatu, ale co zobaczyłem to moje. Po co mam się z Wami dzielić wszystkimi wrażeniami. Na przykład; krzyżówki składów po normalnym i po szerokim. Dwa pociągi osobowe po normalnym i dwa po szerokim, też osobowe – a co: bo Moskwa – Olkusz krzyżował się tu planowo z Zamość – Lwów. Nie pamiętam, które to były lata. Proszę sobie wyobrazić. Całość odbywała się w sielskiej atmosferze zapomnianej przez ludzi i boga stacyjki. Tu zawsze było spokojnie, nikt nie przeganiał, nikt się tobą nie interesował. I wszystko dobrze widać, nie tak jak w Zamościu. Raj kolejowy. Współcześnie sporo się zmieniło, nie ma  już dworca, jest punkt sprzedaży nawozów. Jest inaczej, ale duch minionych lat unosi się po okolicy. Pociąg wyrusza z Miączyna w stronę Hrubieszowa. W tym miejscu można urządzać bardzo ciekawe plenery fotograficzne, ale utrudniony jest dojazd i ja sam rzadko w tym kierunku się zapuszczałem. Przystanek Zawalów ma bogatą historię wartą odrębnego opracowania. Poczekalnia była wykonana ze starego wagonu. Posiadam zdjęcie, ale niezeskanowane. Podejrzewam, że wrócę do tematu, bo sporo mam takich ciekawych fotografii. A z Zawalowa to mi zwykle  pociągi  zwiewały. Przyjeżdżałem tutaj kilka razy i zawsze coś się musiało wydarzyć niespodziewanego. Raz nawet zabłądziłem, nie wiem: błąd kolejowy czy inne licho bo dziwne to były okoliczności. Nie będę się roztrząsał, ale i fot pociągów widzę w archiwum mało. Ze dwa razy też mi sprzęt nawalił, a raz zaatakowała mnie… wściekła krowa pasąca się na przystanku. Jakiś taki niepokój odczuwałem rezydując w tym miejscu. Nie wspomnę już o dziwnych złudzeniach słuchowych, kiedy słyszałem  pociąg, którego  dźwięk nagle się rozpływał a żaden skład potem nie przejechał a po drodze nie widziałem, żeby gdzieś stał. Jakieś licho mnie stąd przepędzało, nie wiem. Koniuchy, przystanek będący niegdyś stacją. Stał tutaj nawet bardzo ciekawy budynek drewnianego dworca. Ganeczki, okiennice, bajery itp., rozebrany chyba w latach 70 – tych ubiegłego wieku. Muszę przyznać, że trochę ludzi jeździło tymi obserwowanymi przeze mnie pociągami. Punkt ten jest znacznie oddalony od drogi Zamość – Hrubieszów, a zabudowa w okolicy jest spora. To miejsce miało jakieś magiczne właściwości, przynajmniej w czasie mojej tam bytności. A mianowicie: przyciągały się pociągi. Bardzo często pojawiały się dwa składy na raz. Opowiadano mi też o niezwykłych  rzeczach dziejących się pomiędzy Koniuchami a Zawalowem, szczególnie w porze nocnej. Na torach pojawiają się dziwne postacie, szczególnie w pobliskim lesie. Znana w okolicy jest sylwetka tajemniczego podróżnego w kapeluszu, który dopada nieostrożnego wędrowca i  zadaje retoryczne pytanie: czy będzie pociąg do Hrubieszowa? Udzielenie odpowiedzi skutkować może postradaniem zmysłów. Zaleca się, aby z  tym nieziemskim gościem nie rozmawiać wcale. Od razu zaznaczam, że widoczna na zdjęciu osoba nie ma nic wspólnego z całą historią. Co prawda mężczyzna wyłonił się krzaków nagle, ale w porze dziennej, około godz. 9 – co może potwierdzić sylwetka pociągu. Na szczęście nie pytał o pociąg do Hrubieszowa, tylko rzucił coś w tym stylu: klisza się panu urwie i odszedł w siną dal. Rzeczonej kliszy też  nie stała się krzywda. Wyścigi w Koniuchach. Przyjechałem wtedy busem do Horyszowa i piechotą doszedłem do torów. Była to już pewna wyprawa. Pod względem dojazdu najgorsza  jednak była Frankamionka. Powyższe zdjęcie wykonane zostało na początku maja 2000 r. Ja tam dotarłem pociągiem, niestety wyprawa zupełnie bezsensowna. Wsiadłem od tak i przyjechałem, a wróciłem stąd do Zamościa pośpiesznym jadącym do Wrocławia, który po linii 72 jeździł jako osobowy. Po jakimś czasie zachciało mi się właśnie tutaj robić zdjęcia. No i miałem za swoje. Ze dwa razy nie mogłem trafić, zabłądziłem aż kiedyś doszedłem polami aż do samych Werbkowic. Nie chciało mi się mapy szukać a o nawigacji  nawet nie słyszałem. W końcu kiedyś dotarłem do tego nieszczęsnego przystanku, ale co z tego jak sprzęt akurat nawalił. A taki piękny zachód słońca, jechała SM48-043. Na drugi dzień się zaparłem i zrobiłem powtórkę z rozrywki. To wtedy kolej wystawiła znienawidzoną przeze mnie SP32-145. Maksymalnie się wkurwiłem. Ten przystanek to jak oaza na pustymi. Żadnej zabudowy w okolicy. Konopne jest już położone znacznie dogodnej. Opowiadano mi, że bardzo dawno temu też tutaj była stacja. Nie pozostała po niej żadna infrastruktura, tylko szpaler wysokich topoli. Ludzi też ciężko było zobaczyć na tym stosunkowo długim peronie. Osobowy przejeżdża tuż obok szerokotorowej mijanki Werbkowice Zachodnie. Werbkowice to moja była ulubiona stacja. Dlaczego była? Bo się bardzo zmieniła. Frekwencja w ostatnich osobowych tutaj zawsze dopisywała. W 1997 i 1998 r. przyjeżdżałem służbowo z Zamościa do Werbkowic do cukrowni  właśnie pociągiem z Wrocławia. Wysiadałem  na stacji i torami wąskotorówki docierałem do cukrowni. Muszę przyznać, że infrastruktura wąskotorowa była w tym okresie kompletna. Można było wstawić drezynę na tory i jechać aż do samego Hrubieszowa. Miło wspominam też swój pobyt w cukrowni. Ówczesna główna księgowa Pani Teresa Przepiórka była bardzo kompetentną osobą i można było się dużo nauczyć, jak i poznać specyfikę branży. Zagada cię na śmierć! Szef nie chciał mnie tam wysłać początkowo, no i faktycznie miała kobieta gadane, ale przyjemnie było posłuchać. Wracając do kolei zapamiętałem  bardzo sympatyczną kasjerkę na dworcu normalnotorowym ( wąski zabity dechami), sama zaś parowozownia wąskotorówki była zamknięta na cztery spusty, chociaż rezydował tam też chyba stróż. Zapoznałem też tu kiedyś kolegę BarteSa. Kręciło się po torach takie małe dziecko. Sympatyczne wrażenie potęgowały też semafory kształtowe. Przystanek Metelin był uroczył miejscem, chociaż chyba nie stracił swojego klimatu. Nie wiem, dawno tu byłem. Dojazd drogowy również dogodny. Frekwencja w osobówkach tylko nie dopisywała. Stacja Hrubieszów Miasto posiada wiele ciekawych zakamarków. Praktycznie ciągle odkrywam tu coś nowego. Do Hrubieszowa z kolei to często przyjeżdżałem pociągiem, z uwagi na fakt, iż była to stacja końcowa. Można było spokojnie porobić zdjęcia. Niestety, przy jednej parze osobowych nie dało się w pełni skorzystać z tych walorów. Skład osobówki, który docierał tu rano często był odstawiany przy nastawni, a czasami zostawał po prostu w peronach. W dni robocze lokomotywa z kolei zjeżdżała na stację Hrubieszów Towarowy gdzie znajdowała się wagonownia ZNTK. Tam prowadziła manewry, podstawiała zepsute wagony, które dołączano do składu w Zamościu oraz zabierała wagony po naprawie. W ruchu osobowym to właśnie Hrubieszów obok Werbkowic był zasadniczym generatorem potoków podróżnych. Innym sympatycznym zwyczajem były rodzinne wycieczki mieszkańców na stację w celu podziwiania stojącego tu przez wiele godzin pociągu. Teraz jest cisza, spokój, ale w latach 80 – tych ubiegłego wieku działo się tu, oj działo! Parę razy wybierałem się na wąskotorówkę. Pamiętam taką jedną wyprawę. Wagary w szkole i pociąg Warszawa Zach. – Hrubieszów odj. ok 8. Sielankowa sceneria po trasie przejazdu, Miączyn jak w bajce – pustki. W Werbkowicach też mało kto wysiadł. Stacja wąskotorowa doszczętnie zasłonięte przez jakieś wagony – gruszki itp. Nic nie widać! Wkurzony byłem. Przy dworcu ustawione rusztowania, na których krzątają się robotnicy. Sympatyczny damski głos zapowiada przez megafon odjazd z Warszawy Zach. do Werbkowic. A zawzięty jestem, żeby przejechać się wąskim pociągiem, ale z Hrubieszowa. Docieramy do celu podróży, a tam: takie fajne rzeczy się dzieją na stacji! Przede wszystkim dworzec kolejowy połączony z autobusowym, ciekawe wozy. Podjeżdża  na przykład jelcz ogórek z przyczepką. Miałem chęć wsiąść i nim odjechać do jakiegoś Matcza czy czegoś tam. Na stacji ze 3 lokomotywy, Gagarin z klasami manewruje. Walentyna przy peronie tłucze. Przy torach kolejka po zapiekanki. Ludzie się tłoczą, ależ tam było życie na tym dworcu! Jak w ulu. Trudno to będzie Wam sobie wyobrazić. Wagonownia zapchana, sporo starych wagonów. Jakieś boczniaki, cholera wie co! Wehikuły nie z tej ziemi. Stare tendry. Nie było nawet czasu  pomyśleć o wąskim torze, a jeszcze przecież był szeroki. Tam też nie dotarłem, chociaż i może dobrze, bo po pewnym czasie dowiedziałem się, że łapią, SOKiści. Hrubieszów to był dla mnie transportowy raj na ziemi – za dużo tych atrakcji na wstępie. Teraz tylko zostaje  mi żal, że się tak szybko skusiłem i nie dotarłem tam gdzie pierwotnie zamierzałem dotrzeć. Stacją końcową dla hrubieszowskich osobówek były widoczne w tle zabudowania hali ZNTK. Skoro uruchomione zostały już pociągi dalekobieżne, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby tak jeszcze raz pojechać do tego Hrubieszowa ale szynobusem. Śmiało można wydłużyć tam KASZTELANA, albo pomyśleć o zupełnie odrębnych połączeniach do Bełżca czy Rozwadowa.

Ten tekst to  prezent  świąteczny dla czytelników, którym życzę wesołych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia spędzonych w rodzinnym gronie. Niech o północy lokomotywa SP32 zagwiżdże Wam kolędę na trąbce!

PRZYPISY:

– opis tajemniczych zjawisk występujących na torach w pobliżu miejscowości Koniuchy przesłany autorowi ,

– nie wykluczone, że w Miączynie z pociągiem jadącym z Zamościa do Lwowa krzyżował się pociąg z Magnitogorska, to był okres kiedy pociągi osobowe na LHS-ie jeździły często i nie budziły już sensacji,

– poszczególne zdjęcia są zaewidencjonowane przez autora i można ustalić datę wykonania, numer lokomotywy a nawet przybliżoną frekwencję w wagonach,

– „Pozwolę sobie jeszcze dopowiedzieć, że z okna tego tzw. chińskiego domku w Cześnikach swego czasu bardzo często mały chłopiec w czerwonej czapce dyżurnego ruchu podawał lizakiem sygnał „Nakaz jazdy”, a maszyniści pozdrawiali go sygnałem „Baczność”. Ta sympatyczna kasjerka z Werbkowic to zapewne Pani Adela”. Box: wpis z 25.12.2017 r, godz. 14.22. Autor: su-46.