Jak to z tą koleją w Zamojskiem jest naprawdę?

  

Niedawno na łamach serwisu Zamość online ukazał się bardzo interesujący wywiad z wiceprezydentem Zamościa, Panem Tomaszem Kossowskim, w którym poruszono między innymi kwestie związane z koleją na Zamojszczyźnie.
Przede wszystkim bardzo dobrze, że udało się wreszcie uzyskać oficjalne wypowiedzi prasowe przedstawiciela władz Zamościa na ten tematy bezpośrednio związane z przyszłością kolei w regionie i mieście, gdyż jak do tej pory próżno było szukać artykułów w których problem ten traktowany był z należną mu uwagą.
Wypowiedzi wiceprezydenta rzucają trochę światła na temat tego, co o kolei władze miasta myślą. Jednakże jak to zwykle bywa w takich przypadkach prowokują jeszcze więcej pytań. Pytań którymi chciałby się w niniejszym artykule podzielić z szerszym gronem. A trochę ich jest, gdyż wiceprezydent starał się (czemu się zresztą nie dziwię zważywszy na zbliżające się wielkimi krokami wybory samorządowe) w kwestii kolei unikać konkretów i wypowiadać się ostrożnie.
Niemniej jednak pewne kwestie pozostały przez to w pewnym powiedzmy sobie niedomówieniu. Tyczy się to między innymi planów rozbiórki linii kolejowej w centrum Zamościa.
Na wspomniany temat Pan Wiceprezydent wypowiada się w czasie przeszłym, tu cytuję: „Chcieliśmy to odbudować (bastion I przyp. autor) i te tory jak najbardziej chcieliśmy, jako miasto, by były zlikwidowane.” Czy w takim razie można rozumieć, że obecnie koncepcja rozbiórki jest zarzucona, podobnie jak chociażby koncepcja odbudowy Bramy Lwowskiej i ograniczenia tam ruchu kołowego?
I powiedzmy sobie jasno czy w takim razie miasto dalej dąży do rozbiórki, lecz przed wyborami oficjalnie złagodziło stanowisko, czy może już jednak nie dąży? A jeśli zarzucono koncepcje rozbiórki torów to dlaczego nie usankcjonować tego w zapisach dokumentów planistycznych? Wiadomo, że o wiele ciężej jest zainteresować jakikolwiek podmiot, nawet podległy urzędowi marszałkowskiemu jak Przewozy Regionalne organizacją przewozów na danej linii jeżeli nie ma pewności co do przyszłości jej samej, a wypowiedzi o negatywnym wpływie niejasnej sytuacji planistycznej kolei w Zamościu na organizacje przewozów dało się już słyszeć.
Ponadto rzeczą, która martwi szczególnie, a która przewija się cały czas w wypowiedzi zresztą nie tylko Pana Wiceprezydenta, jest patrzenie na całość kolei w regionie przez pryzmat linii do Rejowca i Hrebennego i jej niefortunnego przebiegu. Niestety utarło się w niektórych kręgach, że kolej „zbudowana przez okupanta” nie ma szans stać się konkurencyjnym środkiem transportu i jest jedynie problemem. Natomiast zapomina się zupełnie o korzystnym przebiegu wschód – zachód, na którym to występowały największe potoki podróżnych, a który mimo to najpierw padł ofiarą kompleksowej likwidacji ruchu lokalnego przez PKP PR a ostatnio międzyregionalnego przez PKP IC.
Niestety odnosi się to także do deprecjonowania linii do Hrubieszowa i Biłgoraja, których stan techniczny czy przebieg przez miasto (jest to w zasadzie jedyny taki przypadek w regionie) dają sporo niewykorzystanych możliwości. A już sugerowanie, że linia kolejowa do Hrubieszowa była utrzymywana tylko ze względów militarnych, jest naciąganiem faktów zahaczającym o ignorancje w dziedzinie wiedzy jakby nie patrzeć o własnym podwórku. Linia ta pełni bowiem i w ostatnich 30 latach pełniła, przede wszystkim funkcję gospodarczą (zresztą bardzo istotną dla kilku dużych zakładów) a nie strategiczną. Gdyby była to rzeczywiście linia o znaczeniu strategicznym to byłaby na liście szlaków kolejowych znaczenia państwowego, a nie jest.
Co do koncepcji uruchomienia ruchu regionalnego w relacji Hrubieszów – Zamość – Biłgoraj, nie dziwi specjalnie niechęć do organizacji tych przewozów w oparciu o fundusze miejskie. Cóż w Polsce na to pozwolić mogą sobie w zasadzie jedynie największe aglomeracje jak Warszawa czy Kraków. Natomiast bardzo dziwi sceptyczne podejście także do reaktywacji (także tych) połączeń regionalnych przez samorząd w ramach współpracy chociażby z Przewozami Regionalnymi. Jak wiadomo połączenia regionalne organizowane są z funduszy samorządowych, na które niejako „składa się” całe województwo. Tak więc skoro mieszkańcy Zamościa i okolicy też dokładają pośrednio do kolei, to także miastu powinno zależeć na tym aby skorzystać jak najbardziej przy tworzeniu siatki połączeń i wspomóc lobbowanie za pociągami w regionie. Wszak Zamość bardziej skorzysta z chociażby pojedynczych dobrze wytrasowanych połączeń w regionie niż z dodatkowych pociągów do Chełma czy Kraśnika. Tymczasem z wypowiedzi Pana Kossowskiego wynika raczej, że bliżej władzom do krytyki wszelkich pomysłów reaktywacji niż do ich wspierania. To bardzo zła postawa zwłaszcza, że obecnie w sytuacji ograniczonych środków, to właśnie działania powiatów czy gmin miejskich, na rzecz uruchomienia połączeń często mają niebagatelny wpływ na powstanie danego połączenia. Tymczasem, przez wypowiedzi przewijają się cały czas postawa typu, jeżeli będzie dobra oferta i przy okazji jakiś remont, oczywiście bez naszego wkładu finansowego to się zastanowimy. Co to jest ta „dobra” oferta? Rozumiem, że dla władz obecna sytuacja w której podróżujący do Zamościa, Hrubieszowa, Biłgoraja czy Bełżca skazany jest na autobus, bus lub własny samochód jest jak najbardziej w porządku i nie ma potrzeby upominania się o połączenia kolejowe do tych miejscowości?
Czy władz Zamościa naprawdę nie stać na jakiekolwiek działanie na rzecz kolei, takie jak chociażby samorządowców z biednych podkarpackich gmin dla inicjatywy remontu linii Rzeszów – Jasło? Linii z obecnie bardzo słabą ofertą przewozową, mało uczęszczanej i z daleko większymi zaniedbaniami infrastrukturalnymi niż na Zamojszczyźnie.
No i wreszcie na koniec sprawa inwestycji z RPO. Nie przekonują jakoś argumenty, iż takie rozlokowanie inwestycji w sektorze kolejowym to tylko i wyłącznie wynik postępowania wedle strategii i że nie było żadnych działań zakulisowych czy propozycji odnośnie linii do Zamościa. W przypadku inwestycji w szlaki kolejowe do planowanego lotniska w Świdniku czy linii z Dorohuska do Zawadówki tutaj jest pełna zgoda z zapisami strategii. Natomiast skąd 41mln dofinansowania na remont linii Lublin – Łuków, o którym Pan Wiceprezydent nic nie wspomina? Nie podpada on pod żaden z priorytetowych celów operacyjnych w zakresie poprawy dostępności komunikacyjnej województwa zawartych Strategii Rozwoju Województwa Lubelskiego 2006-2020. Dlaczego wybrana zostaje akurat linii do Łukowa o zdecydowanie mniejszym znaczeniu niż ta do Zamościa? Co więcej, prace na linii Rejowiec – Hrebenne – granica państwa znacznie bardziej pasują do koncepcji poprawy jakości szlaków prowadzących do przejść granicznych niż modernizacja Lublin – Łuków. Czy może jednak jak to w każdej „legendzie” jest i tu trochę prawdy i propozycjami linii do Zamościa lokalne władze nie były zainteresowane, lub nie okazały się one wystarczająco „dobrą” ofertą dla nich?
Bądźmy szczerzy, na jakieś szybkie pociągi z Warszawy do Lwowa nie ma szans i nie będzie. Lepiej wykorzystać każdą nadarzającą się okazję poprawy połączenia Zamość – Lublin. Zwłaszcza, że przy remoncie łącznicy omijającej Rejowiec i kilku kilometrów toru między Ruskimi Piaskami a Złojcem, naprawdę można by skrócić czas podróży do stolicy województwa o prawie godzinę.
Podsumowując. Mam pewne obawy, iż na dłużej przypadnie naszemu regionowi niechlubna rola wyjątkowego miejsca, które samo sobie szkodzi stojąc do kolei plecami.