Godzilla kontra CPK

  

Nowa szprycha przez Tomaszów Lubelski i Zamość do Bełżca! Spółka Centralny Port Komunikacyjny wybrała najkorzystniejszą ofertę w przetargu na prace przygotowawcze do budowy kluczowego fragmentu szprychy nr 5 na wschodzie Polski! W ramach tej inwestycji powstanie w sumie 90 kilometrów nowych torów! W jej skład wchodzi budowa odcinków linii kolejowych nr 54: Trawniki – Krasnystaw i nr 56 Wólka Orłowska – Zamość – Tomaszów Lubelski – Bełżec!

Oto nagłówki prasowe z ostatnich dni. Były nawet konsultacje społeczne i tzw. szary obywatel mógł sobie wybrać z zaprezentowanej listy najbardziej optymalny dla siebie przebieg w formie plebiscytu. Nie będę tu owijał w bawełnę! Nie skorzystałem z tego dobrodziejstwa, mało tego: do tej pory mam bardzo mgliste wyobrażenie o przebiegu poszczególnych wariantów oznaczonych na mapce różnymi kolorami. Niebieski, żółty, jest i politycznie niepoprawny różowy, który od razu rzuca się oczy. I krzyczy: mnie wybierzcie! Nie wiem, nie wiem… Wziąłem mapkę i dostałem oczopląsu. Zacząłem analizować ale zapaliły się mi świeczki w oczach, no i musiałem się poddać. DWÓJA Z KARTOGRAFII! Ale dla mnie bądź co bądź: ocena pozytywna, kiedyś było: trzy na szynach ) , Dobrze, że nie: PAŁA! Niestety autorzy też się nie popisali. Krążące oficjalne po okolicy mapki zawierają i tak tylko bardzo ogólny przebieg poszczególnych wariantów tego żelaznego prętu o numerze 56. Obywatele są jednak dociekliwi i stosunkowo dobrą metodą na przetrawienie i przyswojenie tej jakże zagadkowej wiedzy zawartej w rozsyłanych wszystkim planach może być rajd rowerowy na przykład w okolicach Zamościa , ale i każdej innej miejscowości przez którą hipotetycznie planuje się budować tory. Otóż, tam gdzie potencjalnie może być wybudowana linia kolejowa – mieszkańcy wieszają na płotach ulotki z hasłami: PRECZ Z KOLEJĄ!. Teraz wystarczy tylko się dopytać, zagadnąć: który wariant i myślę, że bez problemu wskażą nam: czerwony, zielony czy też brązowy. Blok, ołówek – notować! I mamy całkiem przyzwoitą analitykę połączona z uszczegółowieniem mapy, nie spotykaną jeszcze w obiegu oficjalnym. Podejrzewam, że sami autorzy nie wiedzą, którędy dokładnie przejdzie dana linia – przynajmniej takie wrażenie odniosłem będąc na jednym spotkaniu z mieszkańcami, z tym, że to były te początkowe. Za to ci ostatni mają już wszystko dokładnie rozpracowanie, ponieważ ta inwestycja wiąże się z dużą ingerencją w otoczenie, która ostatecznie doprowadzi do wyburzenia wielu nieruchomości. Jak jeszcze się trochę tak powłóczę to będę miał materiał na doktorat: jak planować nowe linie kolejowe, a raczej – jak nie planować! Chociaż zawsze trzeba od czegoś zacząć i ten początek może być nawet bardzo głupi, a nawet: musi być. Bo nie ma mądrych. Sztuką jest wyciągnięcie konstruktywnych wniosków a nie odbębnienie konsylium tylko dlatego, że odnośne przepisy tak nakazują. Ostatnia linia kolejowa na Zamojszczyźnie została wybudowana prawie pięćdziesiąt lat temu. W skali kraju niewiele lepiej to wygląda. Doświadczenia brak, bo głównie tworzy się protezy w postaci krótkich łącznic na lotniska na ogół na bazie niewykorzystywanych od wielu lat bocznic. Jechałem niedawno autobusem linii nr 56 w Zamościu, już nie będę wspominał dokąd ona jeździ no i podsłuchałem rozmowę pasażerów. Ponoć to sam Pan Profesor Adam Glapiński zaprojektował przebieg nowych linii. Nie ma żartów, to już poważny autorytet. Przejąłem się i stwierdziłem, że jednak trzeba się wypowiedzieć. Konsultacje przepadły, ale zreferuję temat w sesji poprawkowej.

Bo będzie taka sesja i mam nadzieję, że nie jedna, bowiem wariantów przebiegu urodzi się jeszcze kilkadziesiąt, gdyż faktycznie nie da się tego inaczej wybudować. chyba, że chodzi tylko o zamydlenie oczu i efekt stricte polityczny. PROPAGANDA. Słychać sporo takich głosów i nie bez przyczyny ściągnąłem tu w tle Prezesa Banku Centralnego, no ale ja z trudem , ale staram się być optymistą. Uważam, że kolej między Zamościem a Lublinem powinna stanowczo przyśpieszyć. I tak, patrząc bez szkiełka, przysłowiowym „gołym okiem” to łącznica między Krasnymstawem a Trawnikami jest bardzo rozsądnym pomysłem, który powinien się przełożyć na istotne skrócenie czasu jazdy. Ni mniej ni więcej, tylko akceptuję sens budowy linii kolejowej nr 54. W jakim kształcie to nie wiem. Przede wszystkim jest przebieg powinien być projektowany w oparciu głownie o tzw. czynnik ludzki, ale o nim później. Wyciągam te wnioski oczywiście tylko na podstawie ogólnego wrażenia z prezentowanych na spotkaniach mapkach oraz z doświadczenia zdobytego z wieloletniego podróżowania pociągami. Nie znam sytuacji topograficznej ale na pewno przebieg trasy będzie dostarczał jeszcze pretekstów do dyskusji i może i powinien być modyfikowany.

Niestety, jeśli chodzi o nowoprojektowaną nr 56 to akurat tu wszystko mi się nie podoba. I uważam, że w pod nią jest pies pogrzebany! Jak to się mówi: żarł, żarł i …,zdechł! No i teraz oczywiście utonie w morzu insynuacji, oceanie inwektyw czy też Amazonii pouczeń! Nie można krytycznie wypowiadać się o szprychach, ponieważ grozi to posądzeniem o brak patriotyzmu, zacofanie i o szeroko rozumiany defetyzm. Możemy tylko wybrać jedną z pięciu a wszelkie inne pomysły prowadzą do posądzeń o chęć rozwalenia systemu. Dajemy, więc bierzcie i nie marudźcie! Taki jest polityczny przekaz, który został podchwycony przez masy. Mam wrażenie, że niektórzy zamościanie, chcieliby, żeby Centralny Port Komunikacyjny został wybudowany na Mokrym. A ja mówię: NIE! Nie przenoście nam stolicy do Zamościa! Jest to piękne miasto, ale kresowe i cały jego urok tkwi w byciu na prowincji, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie da się z niego na siłę zrobić metropolii, chociaż niektórzy pragną w jej namiastce uleczyć swoje kompleksy. Oczywiście cały region zamojski powinien być bardzo dobrze skomunikowany zewnętrznie, jak i wewnętrznie. Zatem: nie przenoście, ale przybliżcie!

Patrzę na rzeczoną mapkę i pierwsze wrażenie jest takie, że poszczególne warianty nowej linii między Zamościem a Krasnymstawem w zasadzie nie odbiegają długością od dotychczasowego, a wymierna oszczędność sprowadza się praktycznie do wybicia tych kilku kilometrów między Zamościem a Zawadą, ponieważ nowe przebiegi zakładają w każdym przypadku bezpośredni wylot z Zamościa na północ. Zyskamy 5 minut, ale jakim kosztem? I po co? Zupełnie tego nie rozumiem. Plac po nieużywanej od czasu zakończenia II wojny światowej łącznicy: Płoskie – Kolonia Zawada w skrócie: czeka na PUNA, czyli na położenie torowiska. Co prawda: trzeba jeszcze wybudować most nad szerokim ( LHS ), ale to drobiazg! TORREMS da radę. Co to za koszty? Parę melonów – tyle miesięcznie na kawę wydają w sekretariacie kilku ministerstw. Oczywiście ciasne łuki między Złojcem a Ruskimi Piaskami czy też dalej w Tarzymiechach a i przed Izbicą należy wyprostować. W samej Izbicy jak i Krasnymstawie tory przebiegają idealnie przez centrum miejscowości. Pozostaje tylko zabezpieczenie przejazdów drogowych. I tanim kosztem uzyskujemy całkiem przyzwoitą drogę żelazną, która w swoim przebiegu stanowi realny zamiennik dla proponowanych wariantów, położonych praktycznie równolegle do starej linii. Jest to możliwe? Jak najbardziej! I znacznie tańszym kosztem. Teren po łącznicy w dalszym ciągu jest we władaniu PKP, zatem ewentualne protesty można łatwo i zgodnie z prawem czy też konstytucją spacyfikować. Pozostaje ewentualnie kwestia wykupu działek pod odcinki korygujące ciasne łuki, aczkolwiek są to zasadniczo użytki rolnicze lub nawet nieużytki. Oczywiście kolizji z jakimś gospodarstwem nie można wykluczyć, ale będzie to raczej przypadek pojedyńczy.

Przenoszę się na chwilę do starożytnego Egiptu przedstawionego przez Bolesława Prusa w FARAONIE. Trzeba przyznać, że to dzieło bardzo uniwersalne. Kolumna żołnierzy zostaje zatrzymana przez arcykapłana, który nakazuje zmienić drogę, żeby nie podeptać świętych żuków. Aby je ominąć, trzeba zasypać kanał będący dziełem życia pewnego ubogiego rolnika. Jednym pociągnięciem kreski na mapie skazuje się mieszkańców praktycznie całych osiedli, ale ta sama kreska już zadrży kiedy na swojej drodze napotka na przykład jakiś obiekt przyrodniczy, a nawet pojedyńcze drzewo. Nie ma problemu z wyrzucaniem ludzi na przysłowiowy bruk, a wszelkie aspekty natury społecznej zadławia się marnymi niejednokrotnie odszkodowaniami. To są póki co rozważania teoretycznie w kontekście CPK, ale patrząc na ten cały burdel jaki robi się w naszym kraju – obawy te należy uznać za uzasadnione. Mamy już z tym zresztą do czynienia w drogownictwie gdzie mówi się, że tereny pod budowę autostrad są wywłaszczane dosłownie za grosze. Uchwalono w tym celu specjalne ustawy regulujące te kwestie. Spróbujcie jednak postawić się w sytuacji tych osób i oddać dorobek całego życia na potrzeby nie przemyślanych często inwestycji. Nikomu tego nie życzę, nawet największemu wrogowi. Nie mam oczywiście nic przeciwko ochronie przyrody, ale jakieś rozsądne proporcje powinny być zachowane. Nikogo nie rażą farmy fotowoltaiczne składające się nieraz nawet z tysiąca paneli słonecznych, które usytułowane są w samym centrum obszaru chronionego NATURA 2000, na przykład: Niedzieliska. Pewnie takie inwestycje uznaje się za proekologiczne, ale kolej przecież też jest ECCO, szczególnie ta nowoprojektowana! Moim zdaniem przebieg tych pionierskich linii kolejowych powinien zakładać jak najmniejszą ingerencje w planową zabudowę mieszkaniową. Nie można traktować ludzi gorzej od skarabeuszy. Wagi powinny być przynajmniej takie same. Oczywiście: nie da się zażegnać pewnych mniejszych lub większych kolizji ale należy priorytetowo ograniczać je do niezbędnego minimum.

Kiedy tylko popatrzymy na odnośne mapki to mając pewną nawet minimalna wyobraźnię przestrzenną przed oczami staje nam obraz wyburzonego prawie całego starego miasta w Zamościu. No może trochę przesadziłem, ale gdyby zechcieć wdrożyć plany w życie to ingerencja w zabudowę mieszkaniową Zamościa byłaby zatrważająca. Koparki i buldożery zrównają z ziemią całe osiedla mieszkaniowe. Pod kilofy pójdzie nawet część obiektów usługowych różnego kalibru. Jest się czego bać. Czytam z mapy jak czarnoksiężnik ze szklanej kuli, niewątpliwie wszystkie kolorowe kreski zbiegają się w centrum miasta. Na mieście panika, jak za czasów potopu ruskiego. Zebrała się w końcu zamojska kawiarnia, która feruje lokalne wyroki i zarządziła: KOPAĆ! Tunel pod Zamościem jedynym ratunkiem dla powstrzymania gwałtownej, kolejowej nawałnicy. Nawet była wywierana medialna presja na mieszkańcach- pojawiały się w internecie komentarze, że jak nie zagłosujecie w plebiscycie nad wariantem tunelowym to rozwalą Wam domy. Czytałem, więc wiem. Kto to organizował, to nie wiem, ale wywołało to tylko taki skutek, że zawiązały się nieformalne grupy przyszłych banitów i organizowane są póki co jeszcze mało dotkliwe dla ogółu akcje protestacyjne. Na przykład: wspomniane wyżej otablicowanie posesji, które raczej stanowi dopiero niewinny początek ich aktywności. A są to grupy, z którymi władza państwowa będzie musiała się liczyć. To nie są tylko nauczyciele, kobiety czy też aktywiści lgbt, lecz w większości wyborcy PIS-u! Także, ich głos będzie słyszalny na górze, co na pewno przełoży się na rozstrzygnięcia końcowe.

Zatem czy zejście do zamojskich podziemi jest realne? Wciąż o nich krążą legendy. Obszerna piwnica znajduje się ponoć pod każdą z kamienic. Połączone są między sobą siecią tuneli, niestety prawie wszystkie zasypane, ale w tych odgruzowanych i zagospodarowanych z powodzeniem rozlokowały się niektóre knajpy. Czytałem, że podziemnymi przejściami można było przed wieloma laty wydostać się daleko poza mury starego miasta. Sekretne szlaki kończyły się w Skokówce, Łabuniach czy nawet w odległym Krasnymstawie. Zatem dla przeciętnego Kowalskiego koncepcja budowy metra pod miastem wydawać się może całkiem atrakcyjna i rozsądna. Niestety, syndrom arkosolium atakuje też osoby decyzyjne, szerzy się niczym epidemia COVID w środowiskach opiniotwórczych, infekując nawet wielu kolejarzy, którzy z natury powinni być bardzo odporni na tego typu zakażenia. Elity stłamsiły masy do tego stopnia, że wszyscy teraz mówią tylko o wykopkach. Czy to znowu wyłażą kompleksy i pojawia się presja, żeby dorównać stolicy, która posiada przecież własny tunel średnicowy. Czy też może chodzi o to, żeby prześcignąć Kraków, który posiada swojego smoka wawelskiego, bo przecież przy takiej skali robót na pewno wykopie się jakiegoś potwora, na przykład: dinozaura. Szczepionki brak.

Przede wszystkim zacząć należy od tego, że koncepcja z tunelem jest pomysłem bardzo kosztownym, na który nas po prostu nie stać. Mówi się o długości nawet sześciu kilometrów, jak nie więcej. To jest naprawdę niczym nie uzasadniona gigantomania. Szacunkowe koszty nie zostały oczywiście jeszcze oszacowane, ale gdzieś czytałem, że wartość inwestycji w Zamościu może nawet przekroczyć kwotę 2 miliardów złotych, co stanowi mniej więcej jedną czwartą wartości budżetu zaplanowanego wstępnie na wszystkie prace torowe związane z budową nowych linii kolejowych w ramach CPK. Jest to po prostu nierealna bajka propagandowa. Nie trzeba tu nawet wspominać o inflacji, wojnie i innych nieprzewidywalnych okolicznościach. To jest po prostu: bzdura, a budową nowej linii bezsasadnie tylko wkurza się mieszkańców. APELUJĘ DO POLITYKÓW: PROSZĘ PRZESTAĆ STRASZYĆ LUDZI KOLEJA! CPK 75 to nie nowa wersja SARS 19. Nie tędy droga, chyba, że komuś zależy na robieniu zamieszania społecznego. Załóżmy nawet, że za pięćdziesiąt lat koniunktura się odwróci i faktycznie zostanie wybudowana kolej poduszkowa z Europy przez Polskę, Ukrainę aż na Sybierię, a pociągi będą poruszać się z prędkością 500 kilometrów na godzinę. Wtedy jedyną rozsądną koncepcją będzie przystanek na peryferiach pod Zamościem, w odległości około 15 kilometrów, niechby to w jakiejś Zawadzie, czy też wybudowany w szczerym polu, z zachowaniem dotychczasowego połączenia lokalnego przez centrum Zamościa i dalej na wschód. Linia kolejowa przejmuję wtedy funkcję tramwaju komunikacji miejskiej, a nakłady skoncentrowane są na szlifowaniu inwestycji zasadniczej, czyli osi: wschód – zachód kraju. Nie ukrywajmy, że aktualny projekt linii od Zamościa do Tomaszowa Lubelskiego ma na celu zaspokojenie jakichś bieżących potrzeb komunikacyjnych Polski. Nieprawda budowa torów w tym kierunku nie ma jakiegokolwiek sensu ekonomicznego. Ten pomysł to jest po prostu daleko idące wyjście w przyszłość, w świetlaną przyszłość Ukrainy, która pokona wroga i z radością zostanie przyjęta do Unii Europejskiej będąc krajem płynącym na mleku i miodzie. Życzymy sobie tego, ale nic konkretnego na ten temat nie można teraz napisać, pojawiają się za to znaki zapytania, nie ma mądrych. Ktoś się niepokoi za to, że pociągi dużej prędkości nie będą zatrzymywały się w Zamościu. Całkiem realne obawy, ale jak miasto będzie dalej się zwijać , a mieszkańcy wyprowadzać to nawet stacja metra obita złotem i brylantami niczym bursztynowa komnata nie pomoże, bo zabraknie kandydatów na podróżnych. Także najbliższy przystanek w Lublinie i raczej taka przyszłość jest realna. Znowuż inna wysokiej rangi urzędniczka chciała by sobie wyjść z biura , wsiąść do pociągi nie byle jakiego i na przerwie na lunch pojechać na zakupy do Lwowa. Proponuję raczej zabrać się do solidnej roboty, albo odstawić leki. Przecież , zgodnie z zapowiedziami po tej nowej, szybkiej linii mają jeździć też pociągi towarowe, to i cały LHS zostanie przekierowany pod Zamość? Ukraina ponoć postuluje przekucie swoich torów do rozmiaru europejskiego. No to wtedy przeżyjemy pierwsze w Zamościu trzęsienie ziemi, po którym nadejdą kolejne. Przez centrum Warszawy nie puszcza się tunelem ciężkich składów towarowych. Jest to całkowite nieporozumienie, bowiem linia o bardzo dużym natężeniu ruchu wszelkiego rodzaju powinna być faktycznie wyprowadzona poza miasto, ale nie oznacza to wcale, ze kolej jako taka w ogóle powinna z Zamościa zniknąć na zawsze, ponieważ nie ma ku temu jakichkolwiek przesłanek naukowych jak i ekonomicznych.

No właśnie, cały czas wmawia nam się z uporem maniaka, że pociągi szkodzą zabytkom. Ponoć już profesor Zachwatowicz przed II wojną światową serwował takie koncepcje. I akurat trzeba przyznać, że w 1936 roku były to bardzo logiczne wnioski. Zadymienie, marnej jakości węgiel spalany w zużytych kotłach parowozów, ciężkie składy towarowe, prowizorycznie wybudowana nowa linia, bo raptem dwudziestoletnia, która zaczęła się zapadać na ciągle jeszcze wilgotnym, niestabilnym podłożu. Ruch przez miasto spory, granica Polski nie kończyła się wtedy na Bugu. Stan zabytkowych budowli w tym czasie również przedstawiał wiele do życzenia. Upłynęło mnóstwo lat, lokomotywy parowe odjechały niestety ( dla mnie ) do lamusa, linia kolejowa została wielokrotnie zmodernizowana, pojawił się nowoczesny tabor, nie zanieczyszczający praktycznie otoczenia. Trzeba jednak podkreślić, ze stan substancji uznanej za zabytkową również uległ znacznej ewolucji. Na ogół nie są to już te stare, zamierzchłe mury sprzed czterystu lat, jakie jeszcze mogły okalać miasto przed wojną. Poddane renowacji obiekty są mniej lub bardziej udanymi rekonstrukcjami wykonanymi ze współczesnych ,materiałów budowlanych, co widać nawet gołym okiem. Tandeta niektórych detali wręcz razi, no ale trzeba przyznać, że zasadniczo starówka podoba się turystom. Nie ma w tym momencie prowadzonych żadnych badań potwierdzających wpływ nowoczesnej kolei na współczesną substancję zabytkową. Głoszenie tez o potrzebie wyprowadzenia pociągów z miasta uważam za herezję, do realizacji której nie można dopuścić. Mentalność decydentów i nawiedzonych bab z muzeów jest niezbadana. Zacznie się od pociągów, a potem powiedzą, że po murach nie można chodzić w mini spódniczkach, ponieważ nie licuje to z wizerunkiem Twierdzy. Mężczyznom nakaże się zakładanie żupanów, a zamiast rowerów będziemy zmuszeni osiodłać konie. A elektryka to za czasów Hetmana Zamojskiego nie była przecież znana. Szwedzki stół już zdarza mi się widzieć przed ratuszem, no ale tutaj to Glapiński nie pozwoli na takie fanaberie. Nie: panie i panowie. Nie tędy droga. Nie róbmy z Zamościa skansenu, bo wtedy zamiast Shinkansen będzie trzeba faktycznie wypożyczać parowozy z Chabówki.

No właśnie. Pasażerski układ komunikacyjny w Zamościu zbliżył się do ideału. Oprócz głównej stacji działają dwa przystanki miejskie i jeden podmiejski w Mokrym. Przyszłościowo powinien być uruchomiony jeszcze jeden w Jarosławcu. Póki co nie ma takiej woli i brakuje kursów regionalnych na wschód. Na niedawno wybudowanym przejeździe kolejowym przy ulicy Prostej czas zamknięcia rogatek nie przekracza praktycznie dwóch minut. Przejazdy na Partyzantów i Okopowej zamykane są na trochę dłużej, aczkolwiek ten drugi już ma mniejsze znaczenie komunikacyjne. Na Partyzantów odnotowuję pewne spowolnienie w ruchu drogowym. Niewątpliwie solą w oku jest skrzyżowanie torów z drogą przy ulicy Legionów i na zdrowy rozum tam przydałby się tunel, a raczej: wiadukt drogowy. Generalnie kolejowy układ komunikacyjny jest całkiem przyzwoity i nie należy go burzyć. Bardziej należałoby zadbać o powiązania z masowym transportem drogowym. To nie jest tak, że u każdego za stodołą powinny być szyny. Dobra infrastruktura przystankowa w postaci parkingów nie tylko dla samochodów zaspokaja potrzeby w obszarze nawet kilku kilometrów, co ewidentnie widać na przystankach zlokalizowanych w obrębie linii kolejowej nr 7 i to już między Rejowcem a Lublinem ( zapchane parkingi i tłok na peronach ). Natomiast w kontekście przewozów towarowych można zaakceptować tezę o konieczności ich ograniczenia w środku tkanki miejskiej. Takie panują zresztą tendencje światowe, ponieważ pociągi są coraz cięższe, bo zwiększa to opłacalność przewozów.

I w tym miejscu zbliżyłem się dopiero do tematu właściwego, ponieważ chciałem napisać o rozbiórce kolejowej obwodnicy Zamościa, a w zasadzie o normalnotorowej łącznicy: Szopinek – Majdan. Poprzestanę jednak tylko na wstępie, natomiast rozwinięcie nastąpi w kolejnym artykule. Inaczej opracowanie stanie się zbyt obszerne. Nadmienię tylko, że łącznica, która umożliwiłaby przesunięcie ruchu towarowego ze starego miasta na peryferie została rozebrana z zupełnie błahych powodów i to praktycznie metodą chałupniczą. Po prostu komuś potrzebna była większa ilość piasku. Nie było w tym wszystkim jakiejś szerszej idei, tylko mechagodzilla zaatakowała i zeżarła ten piasek. Rozważając inwestycje na tak ogromna skalę nie sposób zapomnieć o tym tworze. Jest to metafora, która obrazuje kolejową biurokrację i niemoc. Przede wszystkim brak nam zaplecza technicznego, jak i osobowego do realizacji inwestycji o tak ogromnej skali. Oczywiście, sprzęt można sprowadzić z za granicy, ale czynnik ludzki będzie miał tu ogromne znaczenie. A doświadczenia zdobyte na bazie dotychczasowych inwestycji o znacznie mniejszej przecież skali nie napawają optymizmem. Biurokracja, niemoc i niedasizm powoduje znaczne wydłużenie realizowanych robót oraz liczne usterki związane z ich wdrożeniem. Prace modernizacyjne ciągną się latami a wymiernych efektów nie widać. Te same nawyki i zwyczaje pozostaną nadal niewykorzenione gdy budować się bezie infrastrukturę CPK. Inaczej się nie da, bowiem szalejąca recesja wymusi znaczne ograniczenie kosztów. I to przy założeniu najbardziej optymistycznym , że jakiekolwiek roboty kiedykolwiek ruszą. Kolejowa godzilla już z radości zieje ogniem! Ja natomiast składam uroczystą deklarację, że nawet jak kiedyś za ileś tam lat faktycznie zaczniecie kopać, to na pewno nie będę się przywiązywał łańcuchami do wiertnicy, żeby zablokować te działania. Zbiegnę po prostu na działkę do lasu, położoną w malowniczej okolicy wśród wielu paneli fotowoltaicznych rozlokowanych w ramach obszaru NATURA 2000. Takie są tendencje statystyczne, że ludzie z metropolii uciekają na wieś.