Wściekła suka

  

„Satelity to nic nie potrzebują – przelatują i programy nadają” Lech Wałęsa.

Nie wiem czy akurat tę wypowiedź naszego noblisty, którą usłyszałem w radiu na początku  lat 90 – tych ubiegłego wieku odnotowano w kartach historii, ale parafrazując na język kolejowy to wtedy także i lokomotywy też nic nie potrzebowały – przejeżdżały i pociągi ciągnęły. Takie czasy.

Niestety, obecnie sytuacja W TEMACIE LOKOMOTYW uległa zasadniczym przeobrażeniom. Maszyny XXI wieku wcale nie przypominają nowoczesnych wahadłowców kosmicznych. Bliżej im raczej do stałych ciał niebieskich, coś w rodzaju czarnej dziury. Najnowszy wynalazek PESA, lokomotywa SU160 ciągle stoi w miejscu, blokując totalnie ruch pociągów na liniach niezelektryfikowanych. Producent zakładał 99 % stopień niezawodności. Rzeczywistość boleśnie zweryfikowała te ambicje i chyba z niewielką przesadą można wskazać, że jest zupełnie odwrotnie, tj. zabezpieczono stopień niezawodności na poziomie 1 %. Wszystko  się do góry nogami odwróciło!

W  PESA Bydgoszcz  obecnie oczekują na naprawy następujące gamy: 001, 002, 005, 006, 009, 010 oraz dodatkowo prototypowy egzemplarz nr 111Db-001. Sprawne pozostały tylko maszyny o numerach:  004 i 007 w  Lublinie, 003 w Białymstoku i 008 Krzyż Wlkp.

A co na to Watykan? „Według założeń producenta, problemy z silnikami tych lokomotyw powinny zostać rozwiązane najpóźniej w sierpniu”. Warto tu jednak z całą stanowczością podkreślić, że nie określono i nie sprecyzowano w którym roku to nastąpi. No tak, PKP INTERCITY grzecznie i od lat ustami swych przedstawicieli plecie androny. W sierpniu pojawi się kolejny komunikat, że problemy zostaną rozwiązane w październiku, że uprzejmie przepraszamy. I tak w kółko, na okrągło. Przecież i tak nikt się nie będzie przejmował motłochem, który chce jeździć pociągami. Najlepiej jak podróżni by odlecieli w kosmos! Rozumiecie, towarzysze, wtedy byłby taki spokój, że nie potrzebowalibyśmy naprawiać żadnej gamy. a tak tylko redaktory dupę zawracają. Z Bożą pomocą towarzysze, jakoś to przetrzymamy. No jak – pomożecie? Oj, w PKP INTERCITY komuna ma się dobrze!

A co na żelaznych szlakach? Na szczęście jakiś czas temu zabrano z Zamojszczyzny wszystkie gamy. I dobrze na tym wyszliśmy! Do obsługi jedynego, dalekobieżnego połączenia przewoźnik skierował dzierżawione czeskie lokomotywy serii 754. W początkowym okresie oczywiście maszyny notorycznie się psuły, ale w ostatnim czasie chodzą dosyć stabilnie. Co prawda HETMAN się spóźnia opóźnia, ale biorąc pod uwagę współczesne standardy nie uważam to za żaden  problem. Opóźnienia, które powstają na naszym terenie nie przekraczają 30 minut, a najczęściej oscylują na poziomie kwadransa i spowodowane są stanem infrastruktury realnym lub urojonym – jak kto woli. Szkoda czasu na analizy – należy obiektywnie  przyjąć, ze HETMAN na nurkach jeździ punktualnie.

Podróżni również chwalą połączenie i frekwencja zachowana jest na przyzwoitym poziomie. Na pierwszy rzut oka – stabilizacja, lecz niestety ciągle widać czarne chmury. Są plany, żeby nurki przenieść w inne rejony, bowiem brakuje gam, które stoją czekając na naprawę, która z kolei odbędzie się zapewne w bardzo odległej przyszłości. Z tych względów PKP INTERCITY już wkrótce może uruchomić na spalinowym odcinku HETMANA ( Rzeszów – Hrubieszów – Rzeszów ) zastępczy autobus szynowy serii SA138. Co prawda lepsze to niż komunikacja drogowa, ale powstanie nowy bajzel i zamieszanie a wiadomym jest, że ludzie cenią wygodę i nie lubią się przesiadać. Znając możliwości organizacyjne personelu obsługi mogę już przyjmować zakłady, że pociągi w Rzeszowie podstawiane będą na różnych peronach. Nie wiadomo też jak pojazdy wypadną technicznie na naszych szlakach.

Tymczasem, w ruchu towarowym zatrudniona od dłuższego czasu w PKP CARGO w Lublinie jest liniowa maszyna pasażerska serii SU46 nr 17.

Stanowi ona podstawowy filar w zabezpieczeniu transportu ciężkich mas ładunków.

Bez tej komunistycznej suki zawalił by się całkowicie rynek przewozów lokalnych, który i tak znacznie stopniał po uruchomieniu w czerwcu 2017 r. pociągów objazdowych.

Maszyna równie dobrze sprawdza się w przewozach tranzytowych.

Regularnie  jednak spotkać ją możemy na składach jadących z Werbkowic: na zdjęciu z wahadłem melasy pod zamojskimi kładkami.

W drodze powrotnej ze Stalowej Woli Rozwadowa podejmuje najczęściej próżne wahadła węglarek z Połańca do Jaszczowa ale zdarzały się przypadki, że prowadziła składy ładowne przy współpracy z inną lokomotywą. Ciekawym aspektem jest określenie stopnia dostępności tego taboru.

Szacuję, że na poziomie 95 %.

Suka jeździ ciągle!

Regularnie widywałem ją w zimie.

Praktycznie codziennie odbywa maraton  na odcinku: Lublin/Chełm – Zawada – Stalowa Wola i z powrotem. Czasami wstępuje do Zamościa lub Werbkowic.

Są jeszcze w tym kraju prawdziwe lokomotywy.

Szczególnie atrakcyjnie prezentuje się z objazdowymi pociągami kontenerowymi.

Jej młodsze koleżanki serii ST45 lub ST48 mają już pozacierane silniki a ona się nie daje.

A jest to lokomotywa zasadniczo przeznaczona do prowadzenia pociągów pasażerskich, posiada urządzenia do ogrzewania wagonów.

Ciężki skład z cukrem z Werbkowic prowadziła przy pomocy ST45, ale zdarzało się ją widzieć mi solo na pociągach o podobnej masie.

Na zdjęciu z nieco lżejszym od poprzedniego składem z cukrem jadącym również z Werbkowic.

Bardzo ciekawy objazdowy pociąg mieszany sfotografowany w Biłgoraju.

Melasa wjeżdża do Zamościa.

Oczywiście, zdaję sobie sprawę, iż realokacja tego sprzętu spowodowała by paraliż w lubelskim oddziale PKP CARGO.

Nie o to mi zresztą chodzi, aczkolwiek ta jedna suka przy jakimś minimalnym zabezpieczeniu w postaci kulawego jednego nurka z powodzeniem mogła by zapewnić całkowite zabezpieczenie obsługi HETMANA.

Ponadto,  maszyn serii SU46 a może nawet SU45 jeszcze w Polsce  trochę zostało a w obecnym systemie prawnych przeniesienie pomiędzy spółkami nie powinno stanowić żadnego problemu. Nie jest prawdą też, że PKP CARGO nie ma czym wozić, jest sporo gagarinów ( ST44) pochowanych w krzakach, które z powodzeniem mogły by u nas jeździć. W ostatnim czasie taka maszyna została sprowadzona do Werchraty. Na zmodernizowane tamary ( ST48) przyjdzie nam jeszcze trochę zaczekać. Lubelski Zakład Cargo pod kątem inwestycji zaczyna się jednak nieco rozkręcać, ponieważ zainwestował w …szlaufa. Żeby w taką suszę marnować tyle wody. Suki mi tylko nie myć bo ją jeszcze stąd zabiorą!

O ile oczywiście nie dojdziemy do wniosku, że nad koleją nikt nie panuje, a lokalni dyrektorzy i naczelnicy robią co chcą mając wszystkich w dalekim poważaniu.

Po takich wnioskach zostanie nam tylko oglądać zdjęcia świetnej maszyny pasażerskiej ciągnącej ciężkie składy towarowe.

Co tam ludzie – węgiel najważniejszy.

Paliwo też się liczy, ponieważ obciążone jest wysoką akcyzą.

Suka na Kolonii.

A tu solo z ciężkim cukrem w Zamościu.

Zatem ta suka to nic nie potrzebuje, sama jeździ!

Poniżej fotorelacja Kol. Michała Puhacza z manewrów na Szopinku.

Tu akurat w zastępstwie za maszynę manewrową serii SM48.

Skład został podzielony na dwie części w Zamościu, ale bywały przypadki, że maszyna ciągnęła od Zamościa do Szopinka całe wahadło ważące ponad 2000 ton – 26 węglarek z miałem.

Wiosna 2018 r, początek kwietnia.

Suka wjeżdża na teren ciepłowni.

W tle panorama zamojskiego blokowiska.

Tory stacji Zamość Szopinek.

Precz z gamą! Niech żyje suka!