Przewozy osobowe na Roztoczu w 2013 r.

  

 

Jak co roku pora na małe podsumowanie dotyczące transportu pasażerskiego na zamojskich i roztoczańskich szlakach kolejowych. Aktualnie  możemy podróżować pociągami z Zamościa do Lublina (  odj. 5.39, 8.09, 16.28 oraz 19.00 ) oraz  z Lublina do Zamościa ( przyj. 10.56, 15.45, 18.56 oraz 23.22 ). Powyższe połączenia zorganizowane przez Przewozy Regionalne cieszą się w miarę przyzwoitym zainteresowaniem u podróżnych i zawsze te minimum 10 osób znajduje się na pokładzie. Są dni, kiedy niektóre kursy są szczególnie oblegane, ze względu na występowanie zwiększonych potoków pasażerskich.

Tak się dzieje  w każdą niedziele na Magnacie wyjeżdżającym o 16.28 z Zamościa, gdy w celu zabrania  wszystkich podróżnych  trzeba szykować aż dwa wozy SA134. Muszę  przyznać, że obecny rozkład jazdy jest tak skonstruowany , że nie jest to specjalnie skomplikowane logistycznie przedsięwzięcie i nie występuje konieczność uruchomienia podsyłów próżnych składów. Zwiększoną frekwencję obserwujemy na porannych pociągach do Lublina w poniedziałki oraz na powrotnych piątkowych popołudniowych i wieczornych z Lublina, co związane jest z przemieszczaniem się uczniów i studentów, masowo korzystających z transportu kolejowego. Wskazane wyżej połączenia pozwalają także na w miarę sprawne i szybkie podróżowanie  z Zamościa w kierunku Warszawy, dzięki czemu zresztą są właśnie takie popularne. 

Niestety mamy jeszcze tutaj dodatkowo dwie pary pociągów, które generalnie nie służą mieszkańcom i turystom, ale przeznaczone są głównie do przewozów pracowniczych dla kolejarzy. Są to pociągi , które wyjeżdżają o 4.04 z Zamościa do Rejowca, powracający z Rejowca do Zamościa na godz. 7.40, a także para Zamość odj. 13.12 – Chełm – Zamość przyj. 16.58. Co prawda kurs o 4.04 jest skomunikowany w Rejowcu z pociągiem    INTERREGIO jadącym do Lublina i dalej nawet do Warszawy, ale mało kto o tym wie , a ponadto przesiadka jest bardzo karkołomna, ponieważ trzeba przemieścić się pomiędzy peronami na stacji w Rejowcu w przeciągu 2 – 3 minut, co dla podróżnych z większym bagażem ręcznym jest przedsięwzięciem dosyć karkołomnym o czym nie raz przekonałem się na własnej skórze. Żeby nie było wątpliwości, pociągiem z  Zamościa o 4.04 jeździłem w tym roku kilka razy więc nie są to twierdzenia gołosłowne tylko poparte stosownymi obserwacjami. Przeznaczony jest on generalnie dla kolejarzy i to z okolic zlokalizowanych w pobliżu Krasnegostawu i Rejowca , bowiem z Zamościa wyrusza przeważnie pusty. Co prawda obserwowałem pojawianie się pojedyńczych pasażerów dalekobieżnych, ale z kolei oni narzekali bardzo na uciążliwości przesiadki przy większym bagażu. Powiem tak – jest to dobre połączenie z Zamościa do stolicy, ale przeznaczone dla ludzi wtajemniczonych, ponieważ zupełnie nie rozreklamowane. Jeszcze w 2012 r. w rozkładzie jazdy wiszącym na stacjach znajdowała  się stosowna adnotacja o możliwości dojechania do Lublina z przesiadką w Rejowcu, niestety w 2013 r. już nie ma takiej informacji. Mało tego , rozkłady tabelowe wiszące na stacjach są z urzędu nieczytelne. Z jednej strony skrupulatnie pokazuje się tam relacje , których faktycznie nie ma np. z Zamościa do Dęblina oraz do Łukowa, podczas gdy w rzeczywistości w Lublinie trzeba się przesiadać z szynobusu do  pociągu elektrycznego. Z drugiej strony,  niektóre pociągi bezpośrednie wpisuje się jako relacje skrócone, tylko do ważniejszej stacji węzłowej , np. pociąg pielgrzymkowy do Częstochowy wskazywany w rozkładzie był jako jadący tylko do Kielc.  Kolejarze zakładają , że wszyscy zainteresowani powinni sobie samemu doczytać w internecie interesujące ich informacje i przy konstrukcji rozkładów dworcowych kierują się jakimś sobie znanym, bliżej nieokreślonym kluczem. Zatem , tam gdzie jest przesiadka wskazuje się, że jej nie ma, a tam gdzie jej nie ma wskazuje się relacje skróconą do stacji gdzie następuje zamiana lokomotywy ze spalinowej na elektryczną.  Żeby chociaż  ten rozkład internetowy był bardziej przejrzysty , ale gdzie tam ! Jak dla mnie  korzystanie z niego jest wręcz męczące, może  jestem z tego pokolenia co to na dworcu lubi sobie wszystko przeczytać co i jak.

Dla pociągu o 4.04 z Zamościa mam dwie propozycję. Albo zareklamować go jako dogodne połączenie do Warszawy albo zlikwidować! Pierwsza propozycja odpada, ponieważ od nowego rozkładu dogodność przejazdu do stolicy się znacznie komplikuje , pozostaje tylko połączenie po przesiadce  w Rejowcu do Lublina. Zatem – likwidacja! Oczywiście, ponieważ uważam, że mamy inne pilniejsze potrzeby. Wskazane wcześniej dwie pary pociągów z Zamościa do Rejowca i Chełma generalnie nie mają większego znaczenia w ruchu lokalnym czy turystycznym  i przeważnie jeżdżą puste. A przecież mamy w naszym regionie mnóstwo miejscowości pozbawionych jakiejkolwiek komunikacji kolejowej. Tam powinny być „przerzucone” składy, bowiem na eksploatowanym fragmencie linii 69 dochodzi już do nadmiernego zagęszczenia i trasa Zawada – Rejowiec się korkuje, zwłaszcza przy zwiększonych przewozach towarowych. No ale najważniejszy jest  aspekt gospodarczy. Czy możemy sobie pozwolić na wożące powietrze pociągi. Nie, bo  to jest marnotrawstwo pieniędzy! Moja propozycja: ZLIKWIDOWAĆ NATYCHMIAST. A zaoszczędzone pociągokilometry wykorzystać na uruchomienie następującej relacji: Zamość – Hrubieszów – Zamość – Stalowa Wola Rozwadów – Zamość – Hrubieszów – Zamość. Jazdy będzie mniej więcej tyle samo, a korzyści wymierne i dla przewoźnika w postaci wzrostu przychodów i dla regionu w postaci poprawy dostępności komunikacyjnej dla mieszkańców i turystów. O konkretach w tej sprawie napiszę niebawem – rozkład jazdy powinien podlegać szerszym konsultacjom. Na początek można eksperymentować i obserwować efekty metoda prób i błędów jak robiono na początku z kursami lubelskimi. Póki co chodziło mi   o wskazanie nierentownych  połączeń i sposobu ich zagospodarowania na pozostałych szlakach nie objętych ofertą komunikacyjną.  Wymaga to jednak pewnej elastyczności ze strony zamawiającego przewozy a o to niestety trudno. Dlatego należy jak najczęściej apelować o to do naszych decydentów.

W sezonie letnim, w wakacje pociągów u nas było zatrzęsienie. Co prawda kursy PODKOMORZEGO: Zamość – Chełm – Zamość były w tym okresie zawieszone, ale uszczęśliwieni zostaliśmy przez władzę pociągami REGIO na Roztocze Południowe.

Kursowała  para pociągów relacji Lublin – Zamość – Jarosław – Zamość – Lublin „KASZTELAN” , para pociągów relacji Jarosław – Zamość – Rzeszów , para pociągów relacji Zamość – Jarosław – Zamość , a w praktyce do Lublina oraz przedłużony do Bełżca kurs KANCLERZA.

Prowadziłem w tym czasie dosyć regularne obserwacje , a kilkoma kursami nawet się przejechałem. No i zostały jeszcze opinie znajomych i naszych czytelników zamieszczane na boxie. Przede wszystkim wyeliminowane zostały opóźnienia kursów charakterystyczne dla sezonu 2012 , kiedy to wyjeżdżający z opóźnieniem z Lublina KASZTELAN , ze względu na oczekiwanie na planowo opóźnioną TLK z Pomorza wywracał  u nas dosłownie codziennie cały rozkład jazdy do tego stopnia, że często występowały perturbacje z odbyciem ostatniego kursu z Zamościa do Rejowca i dalej z przesiadką do Lublina. W 2013 r. ostatni kurs z Zamościa jeździł już bezpośrednio do Lublina a KASZTELAN na ogół się nie opóźniał. Spóźnień pociągów generalnie nie było za dużo , najczęściej trzydziesto minutowe miewał regio z Jarosławia przybywający do Zamościa o 11. Z moich obserwacji wynika, że mieliśmy tylko dwa „czarne dni” , tj takie kiedy opóźnione znacznie były prawie wszystkie pociągi, co spowodowane było wypadkami oraz awariami szynobusów.

Jest to wynik znacznie lepszy od roku 2012. A trzeba przyznać, że w wakacje przewoźnik miał spore problemy taborowe. Właśnie na skutek dość poważnej kolizji na szlaku pomiędzy Zawadą a Złojcem , która wydarzyła się na początku roku spaleniu uległ jeden człon pojazdu SA134-019, co spowodowało trwałe wyłączenie go z ruchu. Z nowo zamówionych eksploatowany był tylko pojazd nr 026, który zresztą często się psuł. Pozostałe 027 i 028 dotarły już po zakończeniu wakacji.

Dodatkowo , starsze 134 musiały przechodzić przeglądy i naprawy powypadkowe, bowiem drobnych kolizji nie brakowało. Z tych względów nie zostały uruchomione wakacyjne kursy z Chełma do Włodawy, a ponadto na trasie od Lublina do Rejowca wprowadzono w zastępstwie elektryczne zespoły trakcyjne, z koniecznością przesiadek w Rejowcu do pojazdów spalinowych. Co prawda przesiadki były raczej poprawnie  zorganizowane z drzwi do drzwi , ale utrudniły życie podróżnym mniej sprawnym ruchowo, dla których ezt – y  miały za wysoką podłogę.

Zdarzały się też przypadki, gdy dalekobieżne relacje np. z Lublina do Jarosławia obsługiwane były na całej trasie mniejszymi pojazdami serii SA103, w których nie mieścili się wszyscy podróżni.

Dopiero po wakacjach, gdy obiegi taboru uległy skróceniu sytuacja wróciła do normy i generalnie spotykamy teraz na Zamojszczyźnie największe pesy serii 134.

Jak już wspomniałem pojeździłem sobie trochę pociągami po Roztoczu i chciał bym teraz podzielić się swoimi wrażeniami. Jak zaobserwowałem przymusowe wycieczki pociągowe na trasie Zawada – Zamość – Zawada dla podróżnych z Lublina jadących na Roztocze już nieco spowszedniały, ale najbardziej wkurzające są przeciągające się postoje w Zamościu, np. dla porannego Kanclerza z Bełżca do Lublina wynosiły one 40 minut, KASZTELAN, na Roztocze też ponad 20 minut u nas kiblował. Jeśli już ten Zamość ma być w zestawie obowiązkowym dla turystów udających się na Roztocze to postój w mieście należy ograniczyć do niezbędnego minimum.

Najpopularniejszym roztoczańskim pociągiem oczywiście był KASZTELAN , z Zamościa wyjazd po 11 , powrót po 16. Niezłą frekwencję miał też regio przyjeżdżający do Zamościa po 11 , powrót na Rzeszów przed 16. Z kolei z kursem o 7.50, powrót po 19 bywało już gorzej, tak samo z wieczornym KANCLERZEM do Bełżca – który czasami w Zamościu stał pusty. Za to pozytywnie zaskoczyła mnie obecność wielu podróżnych na porannym KANCLERZU z Bełżca, przyj. do Zamościa o 7.27. Co ciekawe gros  pasażerów  jechało dalej w stronę Lublina i to mimo   koszmarnego 40 minutowego postoju w Zamościu .– widać, że takie połączenie jest potrzebne. 

Co prawda jeśli chodzi o KANCLERZA to nie mogę tu za wiele napisać gdyż widywałem go często ale głównie w Zamościu , jednak podróżując po Roztoczu zaobserwowałem  też pewne prawidłowości frekwencyjne, dotyczące potoków turystycznych. W  ruchu wycieczkowym popularnych było  raptem kilka stacji i przystanków, a mianowicie: Zwierzyniec, Susiec oraz Horyniec Zdrój.  Podczas postojów w tych miejscowościach  odbywała się największa wymiana podróżnych.

Znacznie mniejszym zainteresowaniem cieszył się Józefów Roztoczański i Długi Kąt, a także Bełżec. Ten ostatni to chyba z racji brak jakichkolwiek skomunikowań w Jarosławiu i Rzeszowie z resztą kraju , które zawsze kreowały tutaj frekwencję , ze względu na bliskie sąsiedztwo Tomaszowa Lubelskiego , miasta bądź co bądź – powiatowego.

Pozytywnie zaskoczyło mnie też te kilka osób, które wsiadały bądź wysiadały z pociągów w Lubyczy Królewskiej. Reszta przystanków niestety nie miała większego znaczenia , aczkolwiek trudno określić te moje obserwacje jako statystyczne. Na pewno Bełżec wypadł bardzo słabo w porównaniu do lat poprzednich, reszta chyba bez większych odstępstw. Inna obserwacja to przejazdy turystyczne – rodzinne , które odbywały się tylko po to, żeby dzieciom pokazać pociąg lub przypomnieć sobie stare , dobre lata. Widziałem kilka takich nieformalnych grup , mniejszych lub większych. No i oczywiście – rowerzyści , tutaj jak zawsze pociąg wygrywał, ale w tym roku jakby ich mniej , w stosunku do lat poprzednich, co spowodowane było chyba perturbacjami z przesiadkami w Rejowcu do/z jednostek elektrycznych.

Obserwowałem też puste pociągi i tutaj nasuwa się refleksja, że tych kursów roztoczańskich było za dużo w wakacje. A poza sezonem na szlakach hula wiatr. Czyż nie lepszym rozwiązaniem było by więc kursowanie jednej pary na  trasie z Lublina do Jarosławia , ale w ciągu całego roku? Myślę, że tak. Nawet , gdyby nie wystarczyło pieniędzy na kursy całoroczne, to można było by pomyśleć o znacznym rozszerzeniu czasowym oferty, np. na jesieni w weekendy, potem w okresie okołoświątecznym a ponadto w piątki i w niedziele uruchamiać KANCLERZA do/z Bełżca.

Myślę, że rozwiązanie w stylu: pociągów mniej , ale z możliwością dojazdu w trakcie całego roku zaspokajało by lepiej potrzeby turystów , ale także częściowo zapewniało obsługę potoków szkolno – studenckich, przy założeniu, że nie możemy przeznaczyć więcej pieniędzy na Roztocze. A gdy kasa się znajdzie, to wtedy można kombinować ze zwiększeniem częstotliwości kursowania. Nie bez znaczenia są tutaj niedostatki taborowe: przybywają nowe wozy, ale te starsze zaczynają się sypać. Coraz więcej awarii i na dodatek dochodzą jeszcze kolizje z samochodami, których nie sposób wyeliminować , a które powodują czasowe wyłączenia  z ruchu. Po co jeździć : ” na hura! ” przez dwa miesiące , jak można spokojniej, ale za to systematycznie. Intensyfikacja przewozów w sezonie wakacyjnym , przy totalnym ograniczeniu w pozostałych miesiącach jest na Roztoczu totalnym nieporozumieniem. Prowadzi to też do wypaczenia idei turystycznej, która przeważnie  ogranicza się u pasażerów tylko do odbycia przejażdżek kolejowych szlakami Roztocza, zwykle  nawet bez opuszczania obszarów kolejowych ( przesiadka z drzwi do drzwi ).

Wielu takich turystów ( pseudo – mikoli ) spotykałem w pociągach, oczywiście ich nie potępiam, zwłaszcza, że sam tak przeważnie robiłem, na co pozwalała mi duża siatka połączeń oraz promocyjna cena biletu turystycznego weekendowego. Chwała kolei za umożliwienie przeżycia takich atrakcji wszystkim zainteresowanym, ale organizacje turystyczne raczej powinny preferować inny model transportowy. Niech turysta ma możliwość dojechania do nas pociągiem przez cały rok , w piątek , w świątek, w zimie i na jesieni – ale niech on tutaj zostanie choćby na parę godzin. Pozwiedza, pochodzi po okolicy, zje obiad, kupi pamiątkę, obfotografuje cerkiewki itp. Spodoba mu się , to wykupi nocleg, zostanie na dłużej, a kiedyś może przyjedzie z rodziną czy ze znajomymi. Niech turyści  nie jeżdżą pociągami w te i we wte, bo nie po to uruchamialiśmy je wielkim nakładem kosztów! Czy turyści mnie słyszą? A czy władza słyszy turystów? 

Podróżując pociągami na trasie Zawada – Rejowiec obserwowałem przyrost ilości podróżnych korzystających z przystanków, które we wcześniejszych okresach nie generowały praktycznie zauważalnych potoków. Chodzi mi o Złojec, Tarzymiechy czy Żulin. Dość zauważalnym obrazkiem były  przejazdy pomiędzy sąsiadującymi stacjami , które były atrakcyjne ze względu na zniżki cenowe w ramach biletu sąsiedzkiego, niestety obecnie już zlikwidowanego.  Wrażenie wywołują poczynione inwestycje w zakresie zmiany lokalizacji peronów  w Ruskich Piaskach, Izbicy,  ( Nowiny  ) czy budowie nowego Zagrody – Kościół. Dzięki takim działaniom podróżowanie koleją na linii 69 staje się  czymś normalnym , a nie tylko  niedzielną rozrywką dla dzieci. Jest to też zauważalny efekt oddziaływania zagęszczonej siatki połączeń, która jest działaniem  niewątpliwie słusznym, ale cos za coś. Nie można skazywać pozostałych regionów na kolejowe zapomnienie i śmierć komunikacyjną, kosztem rozwoju pewnych określonych , które maja lepsze położenie polityczne. Politycy przed nadchodzącymi wyborami powinni zainteresować się ta pozostałą częścią wykluczoną komunikacyjnie z bliżej nieokreślonych powodów, aczkolwiek najczęściej jest to oddziaływanie środowisk zbliżonych do kręgów przewoźników drogowych, albo ignorancja władz samorządowych jak w Zamościu czy Hrubieszowie.  Właśnie przykład Zamościa pokazuje jak wielkie szkody i zacofanie powoduje  głupota lokalnych decydentów. Klasycznym przykładem, milion razy przez nas opisywanym jest budowa przystanku przy ul. Peowiaków w centrum miasta. Środki były, kolej chciała, ale górę wzięło wsiowe zacofanie hrabiego , dla którego szczyt elegancji stanowi podróż automobilem. W tej chwili kasa przepadła, zaangażowanie kolejarzy również opadło, za to miasto zarezerwowało w budżecie 150.000 zł. na zakup budynku dworca przy ul. Szczebrzeskiej. Ciekawe po co? Z dworca praktycznie już nikt nie korzysta, owszem przydaje się poczekalnia w zimie, która i tak jest teraz otwierana dla podróżnych. Czyż nie taniej by wyszło  dofinansowanie  budowy tej legendarnej już plastikowej wiaty pod wiaduktem? Ale gdzie tam, oni do tego nie dopuszczą ze względu na swoje rozrosłe,  urażone ego, no a głównie przez jakieś bliżej nieokreślone korzyści , które mogły by powstać przy okazji likwidacji torowiska za jakiś czas. To jest bardzo prymitywne rozumowanie. Niestety spotykane u wielu lokalnych oficjeli.

W wakacje odżyła urokliwa stacyjka Hrebenne, gdzie krzyżowały się pociągi REGIO, dwukrotnie w ciągu dnia.

Stacja niegdyś była używana w lokalnym ruchu transgranicznym, są plany reaktywacji pociągów do Rawy Ruskiej (Lwowa), ale nie wiadomo jak poradzić sobie z dewastacją taboru przez przemytników.

Trzecia para szynobusów krzyżowała się w Horyńcu Zdroju.

Szynobusy w Zamościu w oczekiwaniu na kurs powrotny odstawiane są najczęściej na torze 2 w różnych miejscach, najczęściej  tuż za wejściem na peron.

Innym popularnym miejscem odstawczym jest tor 3 , na którym szynobusy rezydują przeważnie nocą.

W wakacje robił się w Zamościu mały tłok na stacji. I tej chwili   autobusy muszą  tu wyczekiwać do kursu powrotnego nieraz po kilka godzin.Teraz jeszcze idzie to przeżyć, ale w wakacje kilkugodzinne oczekiwanie, przy rażących brakach towarowych było  dziwnym pomysłem.

Pociąg zoologiczny z Rzeszowa wjechał na tor 1. Tak, wielu podróżnych przyjeżdżało nim do  zamojskiego ogrodu zoologicznego. Pociąg do zoo. A może małe  akwarium w środku ze złotymi rybkami , jakiegoś węża umieścić, papugę, albo małpkę w przyszłym roku dla uciechy podróżnych. Fajnie by było jakby dwie instytucje się dogadały i jedna reklamowała drugą.

Istotnym problemem są ciągle niestety  rozskomunikowania.  Mieliśmy z nimi permanentnie do czynienia w przypadku kursów roztoczańskich w Jarosławiu, co oczywiście przełożyło się na spadek frekwencji w szynobusach. Takim rażącym bieżącym przykładem niech będzie ciekawostka rozkładowa z Rejowca, gdy trzy minuty po odjeździe  pociągu do Zamościa  przyjeżdża o 14.33 pociąg regio z Chełma. Nie ma żadnych przeszkód technicznych aby obydwa składy skomunikować, ponieważ przyjeżdżają na sąsiednie tory, przy tym samym peronie, a mało tego: ze względu na częste kilkuminutowe opóźnienia pociągu z Lublina do Zamościa, do spotkania obydwu składów  czasami jednak dochodzi, ale to są tylko związki nieformalne. Obydwa pociągi kursują całorocznie ale dojechać w godziwy sposób z Chełma do Zamościa się nie da. Dwa razy próbowałem wyjechać o 14.10 zakładając, że Odrodzenie się spóźni, ale gdzie tam, akurat z Rejowca do Zamościa ruszyło punktualnie, a ja musiałem tam ponad godzinę kiblować  , w oczekiwaniu na PODKOMORZEGO. Co robią pasażerowie? Ano wyjeżdżają z Chełma o 13  i ponad godzinę kwitną na stacji w Rejowcu, która co prawda została w ostatnich czasach nieco zmodernizowana, ale mimo wszystko nie jest to wystarczająca rekompensata. Oczywiście , powiecie zaraz, że przecież jest pociąg bezpośredni o 15.30 z Chełma do Zamościa, ale ja muszę zaznaczyć, że kursuje on tylko w dni robocze , bowiem z założenia przeznaczony jest dla powracających z Chełma kolejarzy , taka darmowa taksówka. Kolejowi planiści zadbali o ich los, niestety los turystów ich nie interesuje. Akurat zdarzyło mi się kilka razy w tym roku jeździć do Chełma  i jest to z Zamościa dojazd bardzo utrudniony. Trzeba wyruszyć o 5.39 i dalej z przesiadką w Rejowcu kontynuować podróż. Kursem o 8.09 z Zamościa się nie da, ze względu , oczywiście na rozskomunikowanie. W Rejowcu jest wtedy kilkugodzinna przerwa w kursowaniu pociągów do Chełma , aczkolwiek polecam udać się na przystanek busów , skąd można przynajmniej w dzień roboczy dosyć szybko przemieścić się do celu na gumowych kółkach. Do Chełma jeździ się przeważnie załatwiać różne sprawy i dlatego oczekiwanie na powrotny bezpośredni o 15.30 jest dużo niedogodnością. Ludzie wybierają powrót do Zamościa busami, bowiem kolejowi planiści założyli tylko , że jak już ktoś jeździ do Chełma to ma tam minimum 8 godzin przebywać. Jak my mamy źle, to dlaczego inni mieli by mieć lepiej od nas. Przypadków tego typu niedoróbek zrobionych przez układaczy rozkładowych w 2013 r. jest sporo, niektóre zostały wyeliminowane od grudnia , po wejściu nowego rozkładu, ale powstały w ich miejsce nowe. Na kolei – jak w przyrodzie : nic nie ginie. Jak w jednym miejscu poprawią, to w drugim spieprzą.

Dobitnym przykładem jest tutaj TLK HETMAN. W 2013 r. jeździł przeważnie pusty, ponieważ został skrócony do Krakowa i pozbawiony wszelkich skomunikowań z resztą kraju. Czas jazdy wydłużył się niemiłosiernie, ze względu na remonty torowiska w Małopolsce. Co prawda, z chwilą zmiany rozkładu jazdy w grudniu 2013 r. powróci praktycznie na starą trasę , ale nie wpłynie to znacząco na skrócenie  czasu jazdy. Na dodatek zaplanowane zostały dosyć długie postoje w Krakowie. W tym kontekście słuszna ideą było by opóźnienie odjazdu z Zamościa na godz. powiedzmy 7.00 i przyśpieszenie powrotu na 20, co ułatwiło by dojazd i powrót z/do miejscowości ościennych. To już nie jest pociąg , którym można było by pojechać do Krakowa, załatwić swoje sprawy i wrócić tego samego dnia. Z bliższych stacji i przystanków korzystają głównie kolejarze, którzy mają duże zniżki, zatem rozwiązanie takie było by w pełni akceptowane społecznie.

 

Ostatnio dotarły do mnie sygnały o tym, że mieszkańcy Huty Krzeszowskiej chcieli by jeździć pociągami. Miejscowości na zachód od Biłgoraja , położone wzdłuż linii kolejowej , ze względu na kiepską sieć drogowa są w tej chwili praktycznie odcięte od świata. Co ciekawe reaktywacja połączeń nie pociągała by praktycznie żadnych nakładów na modernizacje infrastruktury , a to ze względu na dogodną  lokalizację przystanków w pobliżu dróg i miejscowości , co było efektem  uwzględnienia  potrzeb przewozowych podczas projektowania przebiegu linii , zupełnie inaczej niż na pozostałych roztoczańskich szlakach, gdzie priorytetem były najczęściej cele wojskowe lub związane z transportem towarowym. Zainteresował mnie ten temat i będę go rozwijał w następnym roku.