Pociągi PKP CARGO na Zamojszczyźnie 2014 – 2015, cz. IV: przesyłki rozproszone

  

Przesyłki rozproszone to ostatnio modny temat na państwowej kolei. Zdjęcie z początku 2014 r. wykonane w Zamościu. Nie wiem co przewożono w tym wagonie, prawdopodobnie załadowano go  oponami  na miejscowej rampie.

System przewozów rozproszonych dotyczy  ładunków nadawanych  do małej grupy wagonów, nawet do pojedyńczych, które następnie transportowane są do stacji węzłowych  gdzie formowane są pociągi zbiorowe, które przewożą różnorodny towar na  zróżnicowanym taborze  na pewnym odcinku do kolejnej stacji rozrządowej skąd poszczególne wagony są wypinane i transportowane niejednokrotnie pojedyńczo do ostatecznych odbiorców. A na chłopski rozum, to transport  rozproszony wystąpi wtedy kiedy kilku mieszkańców Izbicy skrzyknie  się i zamówi węglarkę z węglem, którą kolej przetransportuje ze Śląska pociągiem mieszanym lub wahadłem do Lublina a następnie wypnie ze składu i innym pociągiem  podeśle do Rejowca, skąd manewrówka przeciągnie 1 wagon i podstawi na izbicką rampę. W praktyce to jest niewykonalne.

W 2014 r. zdarzało się ale bardzo rzadko, że takie mieszane składy, jak widoczny na zdjęciu docierały do Zamościa, gdzie formowano z nich odrębne, krótkie pociągi do pobliskich stacji.

Po manewrach z Zamościa wyruszały wtedy takie maleństwa  jak widoczne na zdjęciu do Bełżca pod załadunek drewna. Widok przyjemny dla oka i obiektywu aparatu. Krótsze składy się łatwiej fotografuje.

Zdarzało się niejednokrotnie, że ładunki rozproszone przypinane były do próżnych wahadeł, rzadziej do ładownych przybywających do Zamościa. Odnotowano przypadek, kiedy do zwrotu próżnych węglarek z Bełżca dopięto ładunek platform z dłużycą w Długim Kącie. Czasami dopinano do takich składów węglarki z drewnem załadowane w Bełżcu lub Hrubieszowie, które następnie transportowane były do Lublina, rzadziej do Chełma.

A to zwrot wagonów od eszelona, który przyjechał do Hrubieszowa. Klasy jeździły jako odrębne pociągi ale już platformy pod sprzęt wojskowy potrafiły przyjeżdżać i odjeżdżać w składach mieszanych.

Takich jak ten z wiosny 2014 r.

Pociąg mieszany mija Zarudzie.

Puste platformy, drewno, cukier…

A to atrapa pociągu zdawczego. Spokojnie, te dwie węglarki gdzieś się zapodziały po drodze i pochodzą z wahadła.

Jeden z ostatnich transportów lokomotyw LHS sp. z o.o. zorganizowany przez PKP CARGO. Wiosna 2014 r.  Od tamtego okresu lokomotywy z szerokotorowej szopy w Bortatyczach prowadzone do naprawy są po normalnym torze przez maszyny przewoźników prywatnych. Ponoć i taniej i szybciej! I w tym miejscu jest pies pogrzebany, a w zasadzie niebieski, chytry  lis CARGO.

Wiosna 2014 r., platformy jadą z Zamościa do Hrubieszowa, będzie eszelon. Ilość składów wojskowym w analizowanym okresie też uległa zmniejszeniu, a ćwiczeń wojskowych jakby więcej. Często można było zaobserwować przejazd kolumn wojskowych po naszych drogach.

Manewry w Zawadzie z wagonami z tłuczniem w 2014 r. prowadzi ST45. Oj i do transportu kruszywa w 2015 r. PLK zaczęła zatrudniać maszyny firm prywatnych.

W 2014 r. transporty szyn prowadziły jeszcze CARGOWSKI stonki ( SM42). Co prawda nie były to ładunki rozproszone ale zwarte wahadła, no ale tak mi się już wkleiło to zdjęcie i kilka innych więc niech zostanie, zwłaszcza, że stosowana przez przewoźnika ideologia jest adekwatna do tej  tytułowo mnie interesującej. Ponadto takie krótkie platformersy po rozładowaniu były zwykle włączane w składy mieszane, a więc póki co wszystko pasuje, tj za drogo!

Skład platform z Długiego Kątu, które jadą w świat, ale przed tą ekspedycją przyjechały do Zamościa na postój. Będą tu stać, stać i stać, minimum tydzień. Taka praktyka w 2014 r. ale i w kolejnym roku również, spokojnie – pokażę analogiczny obrazek.

Przesyłki rozproszone generowały dodatkowe koszty. CARGO tłumaczyło się, że przesyłki takie kosztują za dużo  biorąc pod uwagę koszty dostępu do torów przez PLK. Spotkałem się z sugestiami, że w odniesieniu do tego typu przewozów dostęp powinien odbywać się na obniżonych, preferencyjnych zasadach. I z tym się zgadzam, tylko dlaczego te składy tak długo musiały kiblować na stacjach uznanych za główne, tj. byłych stacjach węzłowych, do  jakich niewątpliwie zalicza się nasza zamojska. Tego nauka jeszcze nie ustaliła.

Właśnie widzimy transport naszego kochanego drewna długokąteckiego, wyczekało się w Zamościu, że ho, ho. Liśćmi porosło. Oczywiście wszelkie daty są jak najbardziej do odnalezienia, tyle, że mi się nie chce w tym momencie tego odgrzebywać. Statystycznie, leżakowanie w Zamościu wynosiło tydzień. Ładunek musiał odczekać, nabrać wartości urzędowej.  Dla spedytora ( organizatora ) nie miał żadnego znaczenia fakt,iż w tym okresie wyruszyło od nas co najmniej kilkanaście lokomotyw luzem  do Lublina, bowiem takie były przyjęte zasady, być może wynikające z pewnych czynników ekonomicznych. A w samym Lublinie wagony też zapewne odczekały tydzień, bądź co bądź to stolica województwa.

Wahadło?

Nie mieszaniec, 2014 r. w wagonach serii Simms przyjechał nawóz do Zamościa.

Oczekiwanie na swoją kolej oczywiście  jak najbardziej się odbyło.

Koniec sierpnia 2014 r. Do Zamościa wjeżdża zdawka z Bełżca. W samym Bełżcu węglarki krótko stały, ale w Zamościu musiały kiblować i koniec. A statystyki przewozów rozproszonych za 2014 r. na podstawie moich obserwacji przedstawiają się następująco. Zamość – rampa: 12 partii węglarek pod drewno po kilka sztuk, 1 przypadek załadunku opon do wagonu serii hais oraz  wagony kryte w ilości kilku sztuk z nawozem – widoczne na powyższych zdjęciach. Przyjeżdżały w niewielkich ilościach nawozy na platformach. Naliczono 11 partii drewna po kilka wagonów z Bełżca oraz  3 pociągi z drewnem z Długiego Kątu. W pierwszym kwartale 2014 r. zaewidencjonowałem 9 pociągów krótkich z Hrubieszowa w tym 1 zestawiony z hais, czyli nawozowy. Nawóz na platformach też tam pojechał. W II kwartale po 1 krótkim drewnianym miesięcznie. Potem już były kłopoty z liczeniem ponieważ niektóre ładunki doczepiano do zwrotu próżnych wahadeł. Jedne jechały szybciej, drugie stały w Zamościu – galimatias. W ostatnim kwartale 2014 r. zliczono z Hrubieszowa po 2 pociągi z drewnem miesięcznie. Oczywiście – przedstawione statystyki nie dotyczą wahadeł, tylko przesyłek zakwalifikowanych roboczo jako właśnie rozproszone.

Rok 2015, na początku dominowały u nas ładunki masowe przewożone w ciężkich składach zwartych, jak ten widoczny na zdjęciu wykonanym w Zamościu.

Do Zamościa wjeżdża krótki skład z drewnem ze Szczebrzeszyna. Styczeń, ale aura łagodna jak na porę roku. Drewno w Szczebrzeszynie od kilku lat  ładuje się na ogół porą zimową, oczywiście w niewielkich ilościach.

Luty 2015 r. Szykuje się pociąg do Hrubieszowa.

16.02.2015 r. SM48-043 z węglarkami w drodze do Hrubieszowa.

W tym czasie trwała budowa przystanku Zamość Wschód.

Do Zamościa przyjechał skład platform pod załadunek sprzętu wojskowego w Bortatyczach.

Pociąg mieszany przed rozparcelowaniem w Zamościu.

W składzie węglarki pod załadunek drewna oraz platformy z nawozami. W 2015 r. takich składów było niewiele. Można powiedzieć, że widzimy  ducha legendarnego  lopka, jak potocznie określano pociąg towarowy stałego kursowania jeżdżący w porze nocnej pomiędzy Zamościem a Lublinem i z powrotem.

Na odcinku: Zamość – Rejowiec – Zamość skład ten był prowadzony gagarinami z lokomotywowni Bortatycze.

Tu te coś na kształt starego , poczciwego lopka. Wiosna 2015 r., rozpoczęła się wegetacja. Po manewrach platformy pojechały do Długiego Kątu.

Cysterny pojechały do Hrubieszowa, niestety tylko na ćwiczenia Obrony Cywilnej jako atrapy. Do Hrubieszowa od kilku lat nie transportuje się paliwa koleją normalnotorową, co związane jest raczej chyba względami fiskalnymi. Jeszcze nie tak dawno jeździły do Hrubieszowa podobne składy, niejednokrotnie znacznie dłuższe i złożone z wagonów różnego typu. Planowo w porze nocnej, praktycznie codziennie, z początkiem naszego wieku zredukowano te kursy do trzech razy tygodniowo. Kilka lat temu ograniczono ich kursowanie tylko do nocy z niedzieli na poniedziałek. Były to ostatnie sztywne pociągi zdawcze kursujące na Zamojszczyźnie. W 2014 r. w ramach ich rozkładu transportowano na ogół już tylko wahadła lub zwroty próżnych wagonów.  Od połowy grudnia 2014 r. zostały zlikwidowane. Oczywiście w analizowanym okresie część pociągów jeździła na linii 72 w porze dziennej, ale kursy w nocy z niedzieli na poniedziałek były tańsze.

Drewno z Długiego Kąta leżakuje w Zamościu.

Sytuacja analogiczna jak w 2014 r.

Czas postoju ładunków rozproszonych w Zamościu  jeszcze się wydłużył.

Manewry z platformami.

Ten skład po nawozach pojechał do Lublina.

Wkrótce przyjechały inne pod załadunek sprzętu wojskowego.

Manewry w Hrubieszowie.

Szykuje się ostatni eszelon na Zamojszczyźnie.

Odjechał on w maju 2015 r. Następne transporty tylko drogą kołową. Wcześniej eszelony kursowały kilka razy w roku, w ostatnich latach: 3 – 4 razy.

W 2015 r. zdarzały się jeszcze wahadła tłucznia dla PLK prowadzone maszynami CARGO.

PKP CARGO postawiło na ładunki masowe.

Jak duże ilości to brali wszystko, małe pociągi już  mniej chętnie.

Platforma z zestawami kołowymi CARGO, które przesłano z Lublina do Bortatycz celem dokonania tzw. obtoczenia.

I kiblujące w Zamośćiu drewno załadowane na rampie. Trafiały się naprawdę śmieszne sytuacje. Drewno po załadowaniu na rampie odstawiano na kilka dni na torach stacyjnych. Po tym czasie podsyłano z Chełma lokomotywę, która udawała się najpierw do Hrubieszowa, skąd przywoziła inną partię drewna również w ilości kilku węglarek, następnie porzucała ją na kilka dni w Zamościu, ale z Zamościa zabierała te załadowane na rampie. Wiadoma rzecz – towar nabierał u nas wartości urzędowej, dojrzewał do przewozu na torach i stację też wypadało czymś zapełnić, żeby ludzi nie straszyła swoją pustą otchłanią. To nie boisko!Natomiast platformy z zestawami kołowymi transportowane były już dosyć szybko, doczepiano  je gdzie tylko się dało, np na tył wahadeł.

Tak jak na załączonym obrazku.

Można powiedzieć, że zdawka odjeżdża z Zamościa do Bełżca, ale to taka zdawka jaka cała nasza współczesna kolej, czyli: bylejaka.

Kiedyś to były czasy! Jeszcze nie tak dawno codziennie oprócz niedziel w Zamościu dochodziło do parcelacji lopka na mniejsze porcje. W porze rannej trzy razy w tygodniu odjeżdżały stąd pociągi zdawcze do Bełżca, obsługujące stacje: Klemensów, Szczebrzeszyn, Zwierzyniec, Długi Kąt i Bełżec, czasami nawet Lubyczę Królewską. Z taką samą częstotliwością kursowały zdawki do Bortatycz. We wtorki i czwartki , a wcześniej i w soboty z Zamościa odjeżdżały pociągi zbiorowe do Biłgoraja, prowadzące czasami nawet wagony do Izbicy i Ruskich Piasków. W porze nocnej wyruszały początkowo, ( od 2000 r. ) trzy razy w tygodniu pociągi zdawcze do Hrubieszowa, wcześniej nawet  codziennie! Dodatkowe składy w tym kierunku uruchamiane były też w porze dziennej. W Zamościu permanentnie odbywały się przetoki. Obecnie  znacznie zmieniła się struktura przewozów, a co za tym idzie: organizacja pracy poszczególnych posterunków.

Zbłąkane  wagony z wahadeł przesyła się teraz innymi wahadłami. Zdarza się iż pojedyńcze  wagony są wyłączane z przewozu na kilka dni z przyczyn technicznych. W dawnych czasach podsyłano je do stacji docelowej najbliższą zdawką.

Wjeżdża brutto z Hrubieszowa. Na tyle węglarki załadowane drewnem. W takich przypadkach ładunek jechał dalej aż do Lublina.

 Z nawozem manewruje walentyna.

To chyba jakieś wahadło było.

Puste platformy wróciły z drewnianym dodatkiem. 3 sierpnia, ST45-07 na czele.

Takie mieszańce były rzadko u nas widywane w 2015 r.

Dwie węglarki podesłano do Zamościa z Bełżca.

Węgarki podstawiono pod załadunek złomu pozyskanego ze skasowanego wagonu serii hais, który wykoleił się na początku 2014 r.

Przy okazji do innych węglarek pozyskanych z próżnych wahadeł załadowano też drewno. Duża ilość pociągów węglarkowych usprawniała obrót wagonami, ponieważ nie trzeba było podsyłać krótkich składów pod załadunek na dużych odległościach. W Zamościu odpinano niezbędne ilości  opróżnionych  z wcześniejszego ładunku wagonów i podstawiano je na rampę. Analogiczną praktykę stosowano w Bełżcu i Hrubieszowie. Mamy tu przykład pozytywnego oddziaływania segmentu ładunków masowych na segment ładunków jednostkowych.

SM42- 1022 z krótkim składem do Bełżca opuszcza Zamość. Węglarki odczepiono dzień wcześniej od wahadła po kruszywie, które przyjechało z Hrubieszowa.

Portret stonki, w Zamościu rzadki widok. Panował wtedy duży ruch i sięgnięto aż po takie rezerwy taborowe, w sam raz na karłowate składy.

Widok na dojrzewające do przewozu przesyłki rozproszone.

Ruszyły po kilku dniach w Polskę.

Talbot – sierota z Werbkowic po uszkodzeniu transportowany z próżnymi węglarkami. 25.08.2015 r.

3.09.2015 r. Nieco dłuższy skład drewna załadowany na zamojskiej rampie po opuszczeniu stacji początkowej. Takie pociągi najczęściej kursowały do Kwidzynia, a naliczyłem ich 13, z tym, że z uwzględnieniem składów przypiętych do próżnych wahadeł. Na rampie rozładowano też kilka platform z nawozami, które nie stanowiły fragmentu pociągów zwartych, tylko przyjechały w składach mieszanych.

Wrześniowe drewno po opuszczeniu Hrubieszowa z SM48-032. W 2015 r. naliczyłem 9 podobnych lub krótszych składów, z tym, że w II połowie roku doszły jeszcze ładunki podpinane w Hrubieszowie pod próżne wahadła węglarkowe.

A to jesienna zdawka do Bortatycz. Patrząc na zawartość wagonów można wskazać tu aż dwóch odbiorców. Warto podkreślić, że to naprawdę rzadki widok w obecnych czasach. Kilka lat temu pociągi do Bortatycz bywały bardzo różnorodne: węglarki, cysterny gazowe, cysterny ON, platformy, lokomotywy na zimno. Ponadto do Bortatycz przewożono część ładunków na ważenie. Ostatnio mamy stąd głównie wahadła do Terminalu Laude, których z kolei nie było wcześniej. Zmiany, zmiany, zmiany….

Październik 2015 r. Mini składzik z Bełżca mija zalaną deszczem byłą stacyjkę w Długim Kącie. Około 13 takich składów zaewidencjonowałem w 2015 r. Dodatkowo doszły ładunki podpinane do próżnych węglarek po rozładunku w Bełżcu. Dodatkowo kilka pociągów z drewnem nadano z Długiego Kąta.

  Nietypowiec, Nie wiem co za ładunek przybył wcześniej na widocznej  platformie, ale  powróciła ona z Bortatycz do Zamościa w formie pociągu. Ładunki rozproszone do/z Bortatycz trafiały się sporadycznie.

18.11.2015 r. SM48-127 z drewnem z rampy zamojskiej startuje w drogę. W okresie jesiennym dało się zauważyć zmianę stosowanej praktyki. Skończono z leżakowaniem ładunku na torach stacyjnych w Zamościu. Jak na innych stacjach węzłowych było – np w Lublinie, to nie wiem. Niestety, skutki wcześniejszych zwyczajów  okazały się być bardzo niekorzystne. W 2016 r. drastycznie spadła ilość pociągów z ładunkami rozproszonymi na Zamojszczyźnie. Klienci państwowego, narodowego przewoźnika, a rozmawiałem z kilkoma osobami narzekali właśnie na długi czas transportu  mniejszych partii ładunków. Niby przy drewnie nie miało to znaczenia, ale już przy przewozach węgla czy koksu – kolosalne, ponieważ sprzyjało usypom.  Dlatego w analizowanym okresie nie zaobserwowałem u nas innych przewozów niż wyszczególnione powyżej. Widocznie z drewnem też coś się porobiło ostatnio. Nie ustaliłem przyczyn. Obecnie praktycznie nie wozi się nic.

Pod koniec 2015  roku  Bortatycz nadano kilka krótkich składów z blachą, ale to były transporty  incydentalne.

Grudniowy nawóz pojechał do Hrubieszowa. W zasadzie to wahadło, zaliczyłem go tu więc przez pomyłkę, chociaż można ten transport potraktować jako incydentalny. Skoncentrowane rozproszenie, zwłaszcza, że ciągnie słaba manewrówka. Nie będzie jednak łatwo dokonać koncentracji na szerszą skalę w transporcie drobnych ładunków. Widzę duża konkurencję ze strony przewoźników drogowych a ponadto PKP CARGO przez wiele lat zrobiło sobie czarny pijar. Może jacyś nowi klienci dadzą się skusić na zapowiadaną ofensywę, ale szacuję, że tych utraconych odzyskać się już nie da. Przewoźnicy prywatni też nie są zainteresowani tym segmentem przewozów. Dochodzi tu ekonomika przewozów realizowanych co do zasady ciężkimi maszynami liniowymi, duże przebiegi na pusto pomiędzy kolejnymi kontrahentami, a także brak zaplecza osobowego w postaci rewidentów i ustawiaczy.