Maszynista nie może zapalić parowozu, czyli ostatni HETMAN w Zamościu

  

Przemówienie  właśnie zakończyło się , na co zgromadzeni na peronie reagują  owacją. Dziewczynki ruszają  w stronę dostojnego gościa i z przejęciem  wręczają  mu  czerwone goździki.  Niech żyje, niech żyje!  Jeszcze tylko ostatnie uściski na szczytach władzy i towarzysz elegancko  gramoli się do wagonu, znikając na chwilę z pola widzenia. Na szczęście po pewnym czasie jego dobrze zbudowana sylwetka ukazuje się w otwartym oknie. Tłum rozstawiony  wokół  wagonu  jest w niebo wzięty. Niektórzy ukradkiem wycierają łzy. Sto lat! Sto lat! Towarzysz pierwszy sekretarz    zadowolony , aczkolwiek sprawia wrażenie znudzonego. Z mozołem podnosi lewą rękę ku górze i zaczyna   wykonywać chaotyczne gesty:  w lewo  – to znów w prawo, w górę  – w dół . I tak parę razy. Wygląda  jakby udzielał swoistego błogosławieństwa  zgromadzonym. Ci z kolei  żywiołowo : wznoszą dłonie  i  machają przyjacielsko. Nastaje chwila odjazdu , ale pociągowi wiozącemu znakomitego dostojnika wcale nieśpieszno wyruszać w drogę. Wagon z gościem stoi nieruchomo. Ten po chwili przerywa merdanie  kończyną   i rozgląda się z niecierpliwością  czekając na odjazd składu. Chyba już się zmęczył i mu ręka ścierpła. Nie jest przecież młodzieniaszkiem. Żegnający go tłum na peronie również odpuszcza. Ludzie zamierają  w bezruchu czekając na kulminację pożegnania. Nie można przecież nadwyrężać sił witalnych towarzysza i tak już uszczuplonych intensywnością doznań z odbytej wizyty. Wystarczy  tego zgiełku. Niestety pociąg ciągle nie rusza. Przewodniczący rozgląda się zdziwiony –  trochę się już znudził  wyczerpującym staniem , rękami opiera się o futrynę.  Nie wypada siadać, bo przecież jak pociąg ruszy , to trzeba pomachać na po zegnanie, żeby obywatele tęsknili. Do następnego razu. A poza tym to dlaczego ten pociąg ciągle stoi? Już dawno powinien jechać. Może to sabotaż? Uśmiecha się głupawo do siebie, ale  tłum tylko  na niego się gapi. Postanawia nie wykonywać gwałtownych gestów. Będzie , co będzie. Z kolei zgromadzeni na peronie zamierają . Może nie chce odjechać i u nas zostanie. To dopiero by było! Chyba za bardzo entuzjastycznie go żegnaliśmy! Niech już wyjeżdża w cholerę! Następuje powszechna konsternacja. Już  nie krzyczą , oklaski się skończyły. Niektórzy nawet jakby przestraszeni. Po chwili ci  ważniejsi oficjele podchodzą do wagonu. Tymczasem towarzysz sekretarz zastyga  w oknie nieruchomo jak kameleon. Jego twarz nie wyraża jakichkolwiek oznak życia. Nawet  jeden nerw nie zadrży. W dworcowym oświetleniu lśnią ordery. Obwiesił się nimi jakby jego pierś była choinką. Za to mina głupowata. Następuje dziwna  wymiana zdań pomiędzy ważniejszymi przedstawicielami komitetu pożegnalnego a obsługą ze środka wagonu , chociaż kamera tylko przez chwile to  pokazuje , najeżdża na  nieruchomą twarz genseka , nie –  jeszcze dalej – oglądamy inne wagony. No , długi ten pociąg – przyjaźni. . Po chwili…. film się urywa.

Tak , byłem jeszcze bardzo mały jak oglądałem   transmisje w telewizji.  

Następnie  pojawia się plansza: „Maszynista nie może zapalić parowozu”. 

Nie wiem  jaka okazja to była, nie mam nawet pewności, że akcja działa się w Polsce –  może w innym kraju. Ale zapamiętałem obraz konsternacji ludzi zgromadzonych na peronie , jak i samego towarzysza generalnego  sekretarza – Leonida Breżniewa. Takiej zabawy jak wtedy nie dostarczył  potem żaden najlepszy kabaret. Zdziwiona mina „Lońki”,  jak się go potocznie nazywało – bezcenna. No i na pewno zepsuła się lokomotywa elektryczna a nie parowa, może  nawet na Dworcu Centralnym  – trudno mi w tej chwili precyzyjnie  powiedzieć.  Nieważne.

Ta sytuacja stanęła mi na żywo przed oczami całkiem niedawno w Święto Kobiet 8.03.2014 r. kiedy wybrałem się po 4 nad ranem na zamojski dworzec PKP w celu pożegnania ostatniego pociągu TLK Spółki INTERCITY do Poznania.

Cofnijmy się jednak najpierw do 7.03.2014 r. do godz. 22.06, tj. do czasu przyjazdu do Zamościa ostatniego składu z Poznania.

W oczekiwaniu na pociąg podziwiać mogliśmy  wyjątkowo udaną    inwencje twórczą  kolejowych marketingowców. Leniwiec, to zwierzątko , które bezpośrednio kojarzy się nam z pociągiem TLK z Poznania do Zamościa, zwłaszcza, że  w pobliżu dworca PKP w Zamościu znajduje się ogród zoologiczny. Leniwców nie hodują, ale żyrafy nie długo będą sprowadzone. Właśnie trwa budowa pomieszczeń dla nich. Z drugiej strony – niech kolejowa propaganda Was nie zwiedzie! Co prawda HETMAN od początku roku zaliczył już kilka poważniejszych opóźnień spowodowanych awariami wyeksploatowanych lokomotyw, aczkolwiek wypłata odszkodowań z takich powodów nie jest ustawowo przewidywana. Mało tego – wszelkie świadczenia odszkodowawcze  dotyczą głównie pociągów kwalifikowanych, a nasz HETMAN zaliczał się do grupy TLK czyli pospolitych.

7.03.2014 r. ostatni pociąg TLK do Zamościa przyjechał jednak punktualnie.

Na czele lokomotywa SU46-017 a ze składu wysiadło nawet kilkanaście osób.

Pociąg wyjątkowo wjechał na tor 1 , a to ze względu na utrudnienia powstałe po wypadku, o którym pisaliśmy niedawno na LKN-ie. Dla przypomnienia: 6.03.2014 r. ok. godz. 14 podczas wjazdu do Zamościa wykoleił się pociąg towarowy z cukrem z Werbkowic. Nikomu nic się nie stało, ale usuwanie szkód trwało przez całą noc oraz w dniu 7.03.2014 r. właśnie do późnego wieczora. Niewiele brakowało i nie zdążył bym na ostatniego HETMANA , ponieważ czekałem na Błoniach na wyjazd składu ratunkowego do Lublina. Pociąg ten wyruszył z Zamościa dopiero o 21.35 a mniej więcej dwie godziny wcześniej zakończyła się akcja ratownicza i uprzątanie rozjazdów. W rezultacie na wschodniej głowicy stacji Zamość czynne są tylko tory : 1 i 2 a z reszty  w kierunku Hrubieszowa wyjechać się nie da. Z tych też względów HETMANA w dniu 7.03.2014 r. przyjęto na tor 1 , a do manewrów oddelegowano ST45 – 06, która  pełniła przez moment zaszczytną funkcję lokomotywy przetokowej. Trzeba podkreślić, że stała lokomotywa manewrowa w  Zamościu pracowała do wiosny roku 2001 zajmując się między innymi  podstawianiem i odstawianiem składów pasażerskich. Pełniły tę funkcje  stacjonujące w Bortatyczach pojazdy serii SM48.  Później przetoki przejęły maszyny liniowe ze składów pasażerskich lub towarowych. 

Paskuda w piątek sprawnie przestawiła skład ostatniego HETMANA z toru 1 na tor 2 , po czym na czoło wagonów najechała suka  siedemnastka.  Jak się okazało nie nadawała się ona jednak do dalszej jazdy, z powodu uszkodzonego prędkościomierza. Z tych względów, w środku nocy sprowadzono z Lublina jej bliźniaczą siostrzyczkę SU46-031.

Wydawało się, że 8.03.2014 r. pożegnanie przebiegnie sprawnie. O godz. 4.10  bez przeszkód wyruszył szynobus do Rejowca.

Na ostatnim  HETMANIE skład złożony z 4 wagonów.

W tym:  3  w malowaniu firmowym IC, oznaczonym  prze ze mnie jako  róż barchanowy , przez innych – jako kolor siwy.

Jeden wagon klasy 2  w  tradycyjnym kolorze   zielonym , niestety numer dostał  pechowy.

HETMAN gotowy do odjazdu z toru 1.

Komitet pożegnalny  skromny – kilku miłośników kolei , z czego dwóch wyruszyło pociągiem w ostatnią drogę. Żegnamy więc naszego poczciwego towarzysza „TLK” , do pełni szczęścia  brakuje tylko gagarina na czele. Niektórym wydawało się , że z okna  pomachała   uśmiechając się szyderczo minister Bieńkowska, a jeszcze inni dostrzegli cień  Prezesa IC niejakiego Celejewskiego – schowanego w przedziale za firmową zasłoną .  Na szczęście   ja zauważyłem  tylko   naszych  kolegów – boksowiczów LKN  z Zamościa. Gdybym spostrzegł tamtych to bym zaklął i  pożyczył, żeby…. suka padła. 

Po chwili wystartowali ale…. daleko nie zajechali. SU46-031 bardzo powoli wygramoliła się  sprzed semafora , ciągnąc  za sobą majestatycznie poszczególne wagony, ale zamiast przyśpieszyć za rozjazdami , turlała się coraz wolnej aż w końcu znikła w ciemności ale dla wytrwałych obserwatorów  końcowe dwa czerwone sygnały składu pociągu były ciągle widoczne niczym światełka w tunelu.  Błędne ogniki rozpływające się we mgle  straszyły z daleka spod nastawni wykonawczej. Ramiona semafora wyjazdowego opadły a czerwone diabelskie ślepia ciągle przypatrywały się z oddali nielicznym zgromadzonym na peronie oddającym ostatni hołd HETMANOWI. Albo  już jego duch zaczyna  straszyć albo….  pociąg stanął? Pomyślałem. Coś złowieszczego wisiało w powietrzu.

Kolega uczestniczący razem ze mną w ostatnim pożegnaniu  twierdził, że maszynista specjalnie bardzo wolno wyjeżdżał  , żeby podkreślić wyjątkowość przejazdu. Ponoć tak się praktykuje podczas ostatnich kursów  i na przykład  31.08 / 1.09.2009 r. niektórzy mechanicy  specjalnie spowalniali rozruch robiąc z pociągu karawan. Jakoś  zapomniałem o tym.  Moim zdaniem czerwone oczy w oddali wyglądały nazbyt ziemsko  i zdecydowanie za długo świeciły na Błoniach. Wkrótce okazało się , że intuicja nie zawiodła. Z pociągu przez radio nadano  sygnał: SOS! SU46-031 stanęła tuż za rozjazdami i nie mogła ruszyć. Nie było jazdy trakcyjnej.

Ciszę poranną przerywał donośny warkot silnika innej suki – SU46-017 stojącej na torze 11. Maszyna spowita była w mroku i  w okalającej stacje nimbem tajemniczości mgle,  stopniowo przybierającej  na sile.  Lokomotywa ta jednak nie mogła ruszyć na pomoc. Dla kogoś z boku wydawać by się mogło , że wystąpiły jakieś anomalie magnetyczne , coś w rodzaju szpary w przestrzeni,  uniemożliwiającej ratunek, ale na szczęście to tylko zawiodła „tiochnika”. Po chwili silnik suki został wyłączony i rozpoczęły się poszukiwania innej lokomotywy. Na szczęście na stacji znajdowała się jeszcze sprawna SM48-116 , a skąd się ona wzięła to nie wiem – najwyraźniej opatrzność czuwała!

Na torze 1 stał już podstawiony SA137 , który o 5.24 miał pojechać  jako MAGNAT do Lublina. A tymczasem szlak od 4.24 był zablokowany przez HETMANA. No ciekawie się zrobiło. Za nim sprowadzono mechanika, za nim odpalono walentynę – nastąpiła  pora odjazdu szynobusu. Pociąg REGIO jednak nie wyruszał co spowodowało pewną nerwowość wśród pasażerów, spieszących się do Lublina na przesiadki do pociągów dalekobieżnych. Załoga jednak ich uspokoiła  i zapewniła o zachowaniu skomunikowania.

W tym czasie walentyna ruszyła ostro spod nastawni wykonawczej i podpięła się pod tył składu wagonowego TLK. Następnie przepchała HETMANA do Zawady, gdzie odczepiła się od wagonów i najechała na czoło. MAGNAT wyruszył z Zamościa o 5.35 z około 10 minutowym opóźnieniem. Dzięki temu wykorzystałem go jako  wygodną taksówkę, którą mogłem dojechać do Zawady załapując się jeszcze na HETMANA.

 

W Zawadzie nie mogłem zaszaleć , ale starczyło czasu  , żeby udokumentować odjazd ostatniego planowego składu wagonowego.Opóźniony o 76  minut HETMAN odjechał o godz. 5.52 z SM48-116 na czele oraz SU46-031 grzejącą wagony.

Spowita  we mgle uszkodzona SU46-017 w Zamościu.

Walentyna 116 poprowadziła HETMANA tylko do Stalowej Woli Rozwadowa gdzie nastąpiła podmiana na SM42-1053. Tamara powróciła  do Zamościa i zabrała stąd zdefektowaną sukę do szopy w Chełmie.

Chyba ostatni taki widok w Zamościu. Transportów zepsutych maszyn pasażerskich naliczyłem kilka w nowożytnej erze HETMANA –  uzbierało się tego na odrębny artykuł. Póki co planuję napisać o ostatnich spotkaniach z HETMANEM oraz o tych z przeszłości, ale to za jakiś czas , aż ogarnie mnie nostalgia i trafi się okazja ku temu.

Trochę człowiekowi żal, ponieważ jakby nie patrzyć na Zamojszczyźnie zakończyła się  era kolei tradycyjnej. Pociągi złożone z wagonów i lokomotywy spalinowej, nazywane przez miejscowych ciuchciami  odjechały właśnie do lamusa. Z drugiej strony mam wrażenie, że HETMAN jeszcze do nas powróci w niezbyt zmodyfikowanej postaci, tak jak zapowiadają przedstawiciele przewoźnika: na jesieni roku 2015 r., a więc przed wyborami parlamentarnymi. Będzie jak z Breżniewem, bowiem patrząc na to co się dzieje teraz w Rosji trudno nie oprzeć się wrażeniu, że Putin to taki towarzysz Leonid po liftingu. Obym się  nie pomylił z HETMANEM, a nie miał racji  z Putinem.