Koleją interesuję się od dziecka, a od dwóch lat jest to również kolej wąskotorowa. W 2015 zainteresował mnie temat kolejki polowej Bełżec – Trawniki. O tej kolejce dowiedziałem się od mojej prababci, która mieszka w Pniówku. Za czasów kolejki Pniówek zwany był: „Neu-Hanau”.
Na wakacjach podczas pobytu u babci dużo rozmawialiśmy o tej kolejce i udało mi się uzyskać kilka ciekawych informacji, nie zawsze zgadzających się z tymi które podają strony internetowe. Na przykład w Wikipedii możemy się dowiedzieć, że: „W 1924 linię przeznaczono do rozbiórki”. Tymczasem ostatnie szlaki kolejki rozebrano dopiero po drugiej wojnie światowej!
Nie będę jednak omawiać całej kolejki, zajmę się „Neu-Hanau” czyli obecnym Pniówkiem. Moja prababcia wie dużo o tej kolejce z opowieści swojego taty, natomiast sama pamięta – jak mówi: ,,przez mgłę” jej rozbiórkę. W niniejszym artykule podzielę się zatem z wami informacjami pozyskanymi od mojej prababci.
Budowę kolejki polowej Bełżec – Trawniki rozpoczęto 28 czerwca 1915 r. Dostępne źródła ( internetowa strona Marka Kosmali oraz ŚK11/2002 artykuł pt. „Wojskowa kolej polowa Bełżec – Trawniki”, autorzy Carlheinz Becker, Helmut Pochadt) podają, że już w 1916 r. przeznaczono do rozbiórki odcinek pomiędzy Wólką Orłowską a Trawnikami oraz zdemontowano część torowisk między Tomaszowem Lub. a Wólką Orłowską. Najdłużej, bo 1924 r. eksploatowany był odcinek : Bełżec – Tomaszów Lub. – Budy. Rozbiórki zaś torów w okolicach Pniówka – jak wspominałem dokonano po drugiej wojnie światowej.
Tuż po drugiej wojnie, w okolicach Pniówka każdy bał się wychodzić ze swojej posesji. Powodem były niewypały i zagrożenie minami. Wojsko dowoziło jedzenie, ale dużo to tego nie było. Ciężko było wyżywić całą rodzinę. Z czasem jednak wojsko dokładnie pozbierało wszystkie niewypały, które zdetonowano na pobliskim polu, nazywanym od tamtej pory przez mieszkańców: ,,Poligonem”. Z czasem wieś znowu zaczęła tętnić życiem, jedni kupili krowy, drudzy kury. Krowa dała mleko, kura jajko i już było co włożyć do garnka.
Kiedy prababcia była mała przeżyła ciekawą przygodę. Pewnego razu wstała jak zawszę o świcie gdyż każdy miał swoje obowiązki w gospodarstwie. Po wykonaniu tych obowiązków była chwila na odpoczynek bo potem trzeba było iść robić w polu. Za stodołą znajdowały się tory wąskotorówki, odległość od stodoły do torowiska wynosiła dosłownie 150 metrów. Przerwa na odpoczynek szybko się skończyła, rosy już nie było i trzeba było iść w pole. Nagle nadjechał konwój wojskowy. Przy budynku w którym mieszkała prababcia zatrzymał się ogromny pojazd ciężarowy i jakaś furgonetka. Pozostałe pojazdy, które jechały z tyłu, szybko wyminęły stojące samochody wojskowe i zatrzymały się przy budynku obok. Rodzice prababci kazali jej iść z rodzeństwem do domu. Rozmowa trwała długo a prababcia wyglądała z ciekawości przez okno, gdyż była ciekawa o co chodzi. Jak się potem okazało powiedziano im tak: to co na waszych ziemiach to jest wasze, jedynie szyny musicie oddać. Minęło kilka dni i w „Neu-Hanau” nie było śladów po kolejce. Jak opowiadała prababcia – wojsko przyjechało jakoś za tydzień po szyny, natomiast podkłady zostały dla nas. Ludzie z podkładów zrobili sobie wjazdy na posesje, niektórzy utwardzili drogi. Podczas prac polowych, np. orki to do tej pory można trafić na różnego rodzaju śruby, wkręty, metalowe gwoździe itp.
A teraz kilka informacji, które moja prababcia wie z opowiadań swojego nieżyjącego taty. Pociąg był rzadkim widowiskiem i jechał powoli. Parowóz ostro kopcił, jeszcze kilka kilometrów przed dojazdem do „Neu-Hanau” było widać tylko dym. Widok, dosłownie – jakby się budynek palił. W czasie pierwszej wojny kolejką jeździli wojskowi. Zdarzały się też pociągi towarowe, które były złożone głównie z węglarek i wózków do przewozu drewna. Warto dodać, że żołnierze podróżowali w węglarkach, gdzie siedzieli na prymitywnych, drewnianych ławkach. Podczas tej wojny kradziono ludziom bydło, które wywożono również w węglarkach. Węglarki wyścielone były słomą ale podobno tylko po to, że jak krowa czy świnia się wypróżniła to było łatwiej sprzątnąć. Podczas I wojny światowej zdarzało się i tak, że niektórzy Polacy podkładali materiały wybuchowe, zatrzymywali pociągi i napadali na składy. Zabierano żywność, broń, opatrunki. Trzeba było sobie jakoś radzić podczas „zimnej” wojny. Prababcia wspominała też coś o wysiedleniu. Wysiedlonych ludzi wywożono kolejką. Ludzie jechali w węglarkach, niekiedy razem z bydłem ich wywożono. Niektórym udało się uciec i ukryć w lasach.
Tyle udało mi się dowiedzieć od mojej prababci. Dla ciekawostki wyjaśnię jeszcze skąd wzięła się nazwa Pniówek. A było to tak, że kiedyś w „Neu-Hanau” były gęste lasy, jednak drewno wywożono, prawdopodobnie właśnie tą kolejką. I tak z czasem w „Neu-Hanau” zostały tylko same pnie……. I te pnie zainspirowały kogoś tam, kiedyś do nazwania „Neu-Hanau” Pniówkiem.