Jesienne divertimento na wibrator i cztery oliwki

  

Skąd wykopaliście takie zdjęcie? Przecież to kędzierzyńska rzeźnia opuszcza zamojskie włości.  A może to jakaś kolejowa psota z okazji zbliżającego się Halloween? Przecież biskup Wam zabronił obchodzić to święto! Zatem: o co chodzi?

Śp. Kędzierzyn był pociągiem wiecznie zatłoczonym!

Otóż 18.10.2019 r. zorganizowany został przejazd okazjonalny na trasie: Lublin – Dorohusk- Zawada- Zamość – Hrubieszów – Zwierzyniec – Bełżec – Lubaczów – Przemyśl. Był to jednak tylko fragment większej, kilkudniowej  imprezy zaplanowanej  przez firmę: TurKol.pl Turystyka Kolejowa sp. z o.o. W dniach: 17 – 20.10.2019 r. spółka uruchomiła pociągi turystyczne na kilkunastu trasach w historycznym, oliwkowym malowaniu wagonów stosowanym na szlakach PKP do połowy lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Do prowadzenia składów przewidziano lokomotywę SU42-536, również w historycznym malowaniu. Jednak epizodycznie na niektórych trasach pojawić się ma nawet klasyczny fiat (SU45).

Z tych oto powodów, w centrum Zamościa znowu mogliśmy ujrzeć legendarnego Kędzierzyna. Pociąg akurat pokonuje ostry łuk na wysokości biurowca będącego przez wiele lat siedzibą PZU. W tym właśnie miejscu budzili się wszyscy podróżni, którzy zaspali rano po długiej i męczącej całonocnej jeździe. A kto nie wysiadł w Zamościu to jechał aż do Miączyna! Ach co to była za rzeźnia! Nie zna PKP ten kto nie jeździł Kędzierzynem!

Co prawda, można się czepiać drobiazgów. Zasadniczo, na odcinku: Hrubieszów – Zwierzyniec jechało pięć wagonów, dopiero na tej stacji doczepiano trzy dodatkowe z Bełżca. Zacząć trzeba od tego, że Kędzierzyn przez Bełżec na ogół prowadził parowóz, dopiero od czerwca 1987 r. po przekierowaniu na Biłgoraj, Tarnobrzeg na czele wagonów zobaczyć mogliśmy diesle. Różne to były motory: dosyć często, poza sezonem grzewczym pojawiały się maszyny serii SM42. W zimie czasami widywałem kociołki ( SP42). Wartość podkreślić, że na tym właśnie połączeniu zaczęto na Zamojszczyźnie eksperymenty naukowe z rumuńskimi maszynami serii SP32. A w okresie wzmożonych szczytów przewozowych właśnie, liczba wagonów zmniejszała się wbrew logice z pięciu do czterech. Fakt, że pogarszał się wtedy też ich standard. W wakacje to zwykle tylko jeden wagon był przedziałowy i to wcale nie musiała być jedynka. Bardzo często widywałem wtedy bezprzedziałową jedynkę – ryflaka!

Jak ja Wam to wytłumaczę, nie wiem. Z Wami – to jak z tą damulką…Któregoś dnia, w połowie wakacji do Zamościa wjechał z Hrubieszowa Kędzierzyn w składzie: SM42 i 4 klasy: bonanza, ryflak dwójka, ryflak jedynka ( bez przedziałów ) i przedziałowa – dwójka. Jako, że jechałem tylko na krótkim odcinku do Zawady zająłem miejsce właśnie w tej jedynce. Pozostałe wagony były bardzo zatłoczone, a ponadto ciekawiła mnie jej egzotyczna konstrukcja. W innych relacjach nie widywałem takich wynalazków. Wszystkie wagony były ze stacji: Kędzierzyn Koźle. Panie khonduktorze! Mówiąca z  lekkim, angielskim akcentem stateczna dama zagadnęła przechodzącego przez środek wagonu kierownika pociągu. Ja mam bilet pierwsza klasa, a nie mogę znaleźć swojego: coupe! Ja tu w ogóle nie widzę żadnego: coupe. Wysłałam męża, żeby szukał dla mnie:  coupe! A czym ja się przypną, jak będziemy jechać? Tu nie ma pasów!

Kierownik, znany mi z widzenia był masywnym mężczyzną: chłop , jak dąb! Zarośnięty, z brodą. Bardzo energiczny, zawsze ustawiał pasażerów po wszystkich kątach, wręcz krzykliwy! Tym razem: zamilkł. Zatkało go, podejrzewam, że nie wiedział o co chodziło tej kobiecie. Odwrócił się na pięcie i znikł w tłumie koczujących na przejściu podróżnych. Nawet w jedynce nie wszyscy siedzieli, a co tu wymagać: coupe. A dama niczym z klasycznego serialu brytyjskiego. Jakiś tam kapelusik torebeczka, rękawiczki, fryzurka a la czupiradło. No a przecież, taka jedynka była standardem na tym połączeniu, właśnie w lecie. Poza szczytem, to faktycznie pojawiały się: coupe. Nawet: cztery!

Jak jechałam niedawno ekspresem BEROLINA to w restaurancie podawali khawę, ale to była ochropna luuura! Elegancka dama zagadywała z kolei jakąś współpasażerkę z sąsiedniego siedzenia. Nawet współcześnie trudno mieć takie oczekiwania, a co mówić w tamtych, siermiężnych czasach. Na szczęście w Kędzierzynie nie ma restauranta, ani WARS-u, pomyślałem, ale już musiałem szybko wysiadać w Zawadzie. Dlatego  nie wiem, jak spędziła dalszą jazdę ta wielce dostojna matrona. Zwłaszcza, że gdzieś zapodział się  jej mąż.

Zatem po dokonaniu drobnych korekt możemy  ten skład uznać za osobowy z Hrubieszowa do Kędzierzyna.

Zapachniało powiewem jesieni, z wiatrem zimnym uleciał słów sens. Tak już było, zatem nie mogę nic zmienić. A zdjęcie opóźni jego śmierć.

Niestety, obowiązki zawodowe uniemożliwiły mi udział zarówno w podróży pociągiem, jak i w sesji fotograficznej na szlaku. Liczę jednak tutaj na naszych czytelników, a nawet na relację innych redaktorów. Mechanik pozdrawiał focących gwizdami, pasażerowie energicznie machali, także atmosfera na pokładzie musiała być  sympatyczna.

Poniżej zdjęcia przesłane przez kol. Bogusława Mazika z Suśca.

Pociąg specjalny mija przystanek Mokre. W składzie: 3 wagony serii:  A9ouy czyli zdeklasowane jedynki oraz 1 bar serii: WRo.

TurKol w drodze do Bełżca przypominał inny legendarny pociąg: rzeźnię z Warszawy Zachodniej.