Burdel na lubelskiej kolei

  

Takiego burdelu na lubelskiej kolei dawno nie było. Nie mówię  oczywiście o naszym portalu gdyż nieskromnie przyznać trzeba , że prowadzimy  się praktycznie wzorowo, chociaż  sporadycznie zdarzają się niewielkie konflikty. Chodzi o całokształt funkcjonowania kolei w województwie lubelskim, jak i ościennych. Zaczęło się od przyjścia  długo oczekiwanej  zimy. Święta Bożego Narodzenia były tak ciepłe, iż człowiek myślał o malowaniu pisanek czy święceniu jaj a nie o ubieraniu choinki. Wiosenna aura w połączeniu z ciekawą ofertą wynikającą z nowego  rozkładu jazdy pociągów dalekobieżnych obowiązującego  od 13 grudnia 2015 r. zachęcały wręcz do podróżowania. W Zamościu pojawiły się dwa sezonowe co prawda połączenia dalekobieżne: ANTARES do Wrocławia oraz SIEMIRADZKI do Poznania. Na linii 68 pojawiło się jeszcze więcej kursów międzywojewódzkich. Ludzie faktycznie zaczęli szturmować pociągi przed Świętami. Po Świętach przyszła zima i przewróciła wszystko do góry nogami. Należy przy tym podkreślić, że temperatura spadła raptem o kilkanaście kresek poniżej zera, ale zawsze powyżej dwudziestu – przeciętnie piętnaście. Brak jakichkolwiek opadów śniegu. Taka zwykła –  niezbyt dokuczliwa zima, a nie tam żadna zima stulecia. Nawet: „sorry taki mamy klimat” nie można było powiedzieć. Normalna temperatura zwykle spotykana  o tej porze roku, żadna tam ekstrema.  No i zaczął się …bal , a w zasadzie: stypa. Bal na dworcu w Koluszkach to to nie był, tylko Dziady Zamojskie , aczkolwiek na innych stacjach zlokalizowanych po trasie  przejazdu pociągów INTERCITY odbywały się analogiczne przedstawienia.

W związku z brakiem sprawnej lokomotywy w dniu 29.12.2015 r. pociąg IC SIEMIRADZKI na odcinku od Rzeszowa do Zamościa został odwołany i zamiast niego pojechał autobus. Zgodnie z rozkładem jazdy pociąg powinien przyjechać planowo do Zamościa o 17.50, tymczasem autobus zajeżdżając pod wszystkie stacje złapał ponad godzinne opóźnienie i pojawił się w Zamościu dopiero o godz. 19.15. Ten sam autobus powrócił następnie do Rzeszowa w zastępstwie za odwołany pociąg  ANTARES, planowy odjazd 18.15. Komunikacja zastępcza wyruszyła jednak dopiero o 19.20. Nikt nie pomyślał, żeby wynająć drugi autobus, a w chwili wyjazdu tego jedynego z Rzeszowa , czyli ok 13 było już wiadomo, że pociąg z Zamościa nie odjedzie o 18.15 , bowiem planowo przechodzą na niego lokomotywa i wagony z pociągu IC SIEMIRADZKI. Tymczasem przewoźnik postanowił załatwić wszystko tanim kosztem przy udziale jednego tylko pojazdu.

29.12.2015 r. na Roztoczu było już mroźno. O godz. 18.15 przed budynkiem zamojskiego dworca w totalnych ciemnościach koczowała kilkuosobowa grupa niedoszłych pasażerów. Na podjeździe stało też kilka samochodów, które przywiozły niektórych podróżnych. Nie wszyscy jednak mieli  możliwość ogrzania się w autach, ponieważ część osób przyjechała taksówkami lub komunikacją publiczną. Wśród oczekujących na chodniku był na przykład mężczyzna z Werbkowic, który bardzo żałował, iż dał się łatwo zwieść atrakcyjnie wyglądającej na pierwszy rzut oka ofercie INTERCITY. Z drugiej strony cieszył się, iż nie musiał jechać z małym dzieckiem, ponieważ wtedy, jak się wyraził:  pobił by pewnie  jakiegoś kolejarza. Mimo wszystko stwierdził, że jest to jego ostatnia podróż pociągiem, chyba, że przez Lublin. Na chodniku stało też małżeństwo z większym bagażem ręcznym. Kobieta strasznie pomstowała na kolejarzy i PKP w ogóle, natomiast mężczyzna nerwowo przechadzał się w te i we w te, ponieważ, nie wziął  czapki. „Śpieszyłem się i zapomniałem. Nie spodziewałem się, że tego cholernego pociągu nie będzie. Przecież Święta  były wiosennie , dopiero teraz się ochłodziło”. Nie bardzo mieli chyba czym wrócić , gdzieś im się śpieszyło, ale jak to wyraźnie podkreślili: już nigdy więcej pociągiem! Na dodatek, obydwoje nabawili się przeziębienia. Cały czas padało pytanie: dlaczego poczekalnia jest zamknięta? Nie wiedzieli , ze budynek jest już własnością miasta, co wywołało wśród nich jeszcze większe rozgoryczenie. Oczywiście, raz po raz wracały wspomnienia dawnych czasów kiedy budynek dworca tętnił życiem, ale nikt nie potrafił zrozumieć braku tego choćby symbolicznego zadaszenia. Zmarznięci ludzie nie oczekiwali luksusów, tylko głównie schronienia od wiatru. Oczywiście w pełni podzielałem ich stanowisko i do tej pory nie mogę pojąć dlaczego dworzec został zamknięty na cztery spusty. To ile będziemy czekać na remont: pięć lat, dziesięć? Przecież budynek jest w dosyć dobrym stanie, pozostała tylko kwestia zapewnienia jakiegoś zabezpieczenia mienia. wystarczy bylejaka kamera lub jej atrapa. Widzę tutaj brak dobrej woli ze strony miejskich urzędników przy braku świadomości, że w dzisiejszych ciężkich czasach ludzie przez wiele godzin muszą czekać na mrozie i wietrze na opóźniony pociąg lub zastępczy autobus. Oczywiście, pocieszyć się zawsze można, że w innych miejscowościach mają gorzej. W takiej Zawadzie to przecież nic nie ma, a w Zamościu schować się można za zawietrzną ścianę budynku zamkniętego na cztery spusty dworca. Druga sprawa to brak informacji. Przez megafon podano tylko komunikat , że pociąg został odwołany, zaś czas przybycia autobusu został niedoszacowany, chociaż trzeba przyznać, że kilka minut przed odjazdem zapowiedziano, ze w końcu odjedzie. W następny  wieczór sytuacja wyglądała  gorzej.

30.12.2015 r. rano świat obiegła informacja o odwołaniu ANTARESA z Rzeszowa do Zamościa z wprowadzeniem w ramach komunikacji zastępczej jednego tylko autobusu, ale po przybyciu pod zamojski dworzec o 10.30 w porze odjazdu pociągu SIEMIRADZKI stwierdziłem dwa autobusy zastępcze w tym jeden na zamojskich tablicach rejestracyjnych. Przed budynkiem zgromadziła się spora grupa osób zainteresowanych  przejazdem, tak, że wszyscy nie zmieścili by się do jednego tylko pojazdu. Uspokojony tym widokiem wieczorem tego samego dnia przybyłem ponownie  w okolice dworca.

30.12.2015 r. o 18.15 prysły moje wszelkie nadzieje na normalizację sytuacji. W piętnastostopniowym mrozie przed dworcem kłębiła się pokaźna  grupa zdezorientowanych pasażerów. Część podobnie jak w dniu poprzednim oczekiwała wewnątrz samochodów osób, które ich podwiozły. Sporo tych aut było. Podobno przez megafon wygłoszony został jakiś komunikat, ale jego treść była zupełnie niezrozumiała dla oczekujących. Ja go nie słyszałem, ponieważ przybyłem już po ogłoszeniach duszpasterskich, ale ludzie między sobą rozpytywali się o co chodzi. Zrozumiałe chyba było tylko to, że pociąg jest odwołany i ma być jakiś autobus. Krążyło pytanie kiedy ten pojazd odjedzie a tego już nikt nie wiedział. Trzeba przyznać, że większość oczekujących stanowili młodzi ludzie i nie widać było takiej martyrologii jak w dniu poprzednim, chwilami było nawet wesoło. „Jest mi tak zimno ,że  aż ciepło”. W sumie wszyscy zachowywali się bardzo dzielnie, tylko ja byłem  załamany całą sytuacją mimo, że wcale przecież nie planowałem  odjechać. W pewnym momencie podróżni  zaczęli się jakby rozchodzić, a część samochodów znikła. Poinformowałem pozostałych na miejscu , iż w dniu wczorajszym autobus odjechał po 19, co wzbudziło nadzieje i powstrzymało ewakuację. Ok 19 na stację wjechał szynobus z Lublina, w którym  podróżni uzyskali informację drogą radiową od dyżurnego ruchu , że autobus wyjechał z Rzeszowa o 16 i jedzie do Zamościa ale najlepiej, żeby nie czekali na niego tylko pojechali czym innym jak mogą. Z perspektywy czasu muszę przyznać, że była to bardzo cenna rada, ale też oczekujący postawili sobie za punkt honoru odjechać tym autobusem. Z tych powodów  szczególnie raził mnie brak jakiegokolwiek zainteresowania losem podróżnych ze strony pracowników kolei obecnych na stacji a byli tam dyżurni ruchu, nastawniczy oraz sokiści. Brakowało jakichkolwiek komunikatów o przybliżonych chociaż czasie odjazdu autobusów a megafon milczał jak zaklęty. Pasażerowie zorganizowali się w grupę i część osób chciała udać się do nastawni w celu uzyskania precyzyjniejszych informacji. Wskazałem im właściwy kierunek ale zawrócili ponieważ ktoś rzucił plotkę, ze autobus wkrótce nadjedzie, co okazało się złudną nadzieją. Jakoś do biurowca LHSu za informacją o pociągu nikt nie łaził, czym szczycili się niedawno pracownicy tej firmy. Zapewne trafiłem na wyjątkowo światłe towarzystwo , które rozróżniało  poszczególne spółki transportowe. Tu aluzja do niedawnego wystąpienia pewnego zamojskiego radnego na sesji rady miasta z interpelacją do władz o jak najszybsze otworzenie poczekalni dworca. Trzeba przyznać, że wiedział co mówi.   Wkrótce podstawowym problemem wśród oczekujących było przeciwdziałanie zamarznięciu organizmów  oraz zaspokojenie potrzeb fizjologicznych. W tym drugim celu  bardzo pożyteczne okazały się być rosnące przed dworcem krzaczki zdziczałych roślin ozdobnych ( chyba jaśminowców ) , które niebawem zresztą mają zostać wycięte by ustąpić miejsca na parking. Będzie to bardzo pochopny i nieprzemyślany krok naszego magistratu,  od niedawna właściciela terenu. Oczywiście jak bumerang wracał temat zamkniętej poczekalni a konkluzja była taka , że kogoś zdrowo porąbało i najlepiej by było, żeby ten ktoś kto tak strzeże czeluści jej wnętrza odstał sobie tutaj kilka godzin w dybach przykuty do masywnych drzwi albo został zamknięty na wieczne potępienie w środku. Był też pomysł, aby wpuścić do wnętrza niedźwiedzia, który na co dzień rezyduje na przeciw stacji w zoo, a nawet żeby poszczuć tym misiem kolejowe misie w pomarańczowych kamizelkach. No ubawiłem się a śmiech podnosi  temperaturę. Młodzież jak to młodzież miewa różne nowatorskie spostrzeżenia, dlatego było wesoło. W przerwach pomiędzy składaniem na moje ręce życzeń świątecznych kierownictwu oraz pracownikom kolei – nie wyłączając też przedstawicieli samorządu lokalnego trzeba było jakoś się rozgrzewać. I tu zrodziła się ciekawa inicjatywa. Coś na kształt: nordic jogging, tyle, że nie biegało się z kijkami tylko z walizkami lub plecakami. Niektórzy bez ekwipunku. Nasi  czytelnicy  mają zapewne przed oczami prostokątny skwerek obrośnięty krzaczkami i drzewami , jaki znajduje się przed budynkiem dworca głównego w Zamościu. Zastanawiałem się kiedyś do czego on może służyć? Japoński ogród to  nie jest. A teraz już wiem. W oczekiwaniu na autobus komunikacji zastępczej można zrobić kilka rundek dookoła tej niewielkiej botanicznej osobliwości. I ludzie zasuwali, jeden za drugim lub zbiorczo – maraton. Padło hasło, że ten kto nie biega to kolejarz. Ja też zaliczyłem kółko i to nie z przymusu ale w ramach obowiązkowej  rozgrzewki.  W końcu moja obecność wzbudziła zainteresowanie oczekujących. Kiedy  wytłumaczyłem, że ja nie chcę jechać pociągiem tylko czekam z nimi to nie  byli w stanie mi uwierzyć. Poinformowano mnie, że autobus będzie o 21 i poradzono  wracać do domu, żeby całkiem nie zamarznąć. Damy sobie radę! Na moje sugestie, żeby też się rozeszli odparli, ze wbrew przeciwnościom nie odpuszczą i pojadą tym autobusem na złość PKP. Mieli pecha kolejarze z  natrętnymi pasażerami, jeszcze nigdy nie widziałem takiej determinacji. Pytałem , skąd mają info o czasie przyjazdu autobusu. Okazało się, że ludzie wydzwaniali na własny koszt do informacji INTERCITY. Baba obsługująca infolinie  też nic nie wiedziała ale po wielu minutach oczekiwania ( co zwiększyło –  a jakże: koszty połączenia ) wskazywała za każdym razem taki oto czas przyjazdu autobusu do Zamościa.  Jeszcze przed 21 wywiadowcy ustawili się na przyczółku ul. Szczebrzeskiej obserwując uważnie teren. W tym czasie inni oczekujący ogrzewali się w stojących samochodach użyczonych im przez podróżnych, który zostali tutaj przywiezieni przez swoich zmotoryzowanych znajomych. Były nawet wozy z hrubieszowskimi blachami chociaż liczba pojazdów przerzedziła się co nie co. Okazało się jednak, że to tylko niektórzy  z oczekujących pojechali się zagrzać, np. do knajpy na starym mieście lub do pobliskiej biedronki na zakupy i już  przed 21 na pojeździe znowu zaroiło się od  przyjezdnych. Nagle, gwałtowny okrzyk przeszył dworcowe ciemności: jedzie! jedzie! jedzie! Ludzie wyskakują z samochodów i ustawiają się karnie przed wejściem do poczekalni a ulicą Szczebrzeską faktycznie nieśpiesznie posuwa się autosan H – 9 zamojskiej spółdzielni Autonaprawa. Okazało się jednak, iż był to tylko jakiś rejsowy kurs,  może do Radecznicy lub Zwierzyńca – nie wiadomo .  Wywołał  on jednak nie małe zamieszanie wśród oczekujących. W końcu o 21.10  zaświeciła się gwiazda polarna bowiem nadjechał długo oczekiwany całkiem luksusowy wóz na podkarpackich tablicach rejestracyjnych. Zmarznięci ludzie pośpiesznie ulokowali się w środku a naliczyłem chyba z piętnastu podróżnych, byli jeszcze odprowadzający. O 21.15 z trzy godzinnym opóźnieniem autobus odjechał do Rzeszowa. Kierowca dopytywał się o drogę na Susiec, zapowiadała się zatem naprawdę ekscytująca podróż, aż mi żal było wracać do domu. Ponoć pojazd ugrzązł gdzieś w okolicy przystanku Lubycza Królewska, a przemyska część ANTARESA grzecznie oczekiwała na roztoczańskich rozbitków w Rzeszowie całą noc. Prawdziwe jaja a tego typu obrazki działy się zapewne na innych stacjach i przystankach po trasie przejazdu. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego o 18.15 nie został podstawiony zupełnie inny autobus tylko podróżni musieli czekać na ten, który wyjechał z Rzeszowa na dodatek ze sporym opóźnieniem. Wątpię cy ci ludzie, pomimo podziwianej przeze mnie determinacji odważą się następnym razem pojechać pociągiem.

31.12.2015 r. powtórka z rozrywki w postaci odwołania porannej pary pociągów INTERCITY na odcinku: Rzeszów – Zamość – Rzeszów. O sytuacji  informował nas na boxie kolega Soprano, który  analizował  na bieżąco dane z ogólnodostępnych rejestratorów czasu jazdy pociągów. ANTARES uzyskał znaczne opóźnienie od stacji Kraków Płaszów z powodu oczekiwania na wagony z Warszawy do Zagórza, które przybyły ze 170 minutowym opóźnieniem. Infopasażer pokazywał, że ANTARES  odjechał  z Rzeszowa do Przemyśla ze 185 minutowym opóźnieniem zaś do Zamościa wysłano w zastępstwie autobus. Z Rzeszowa wyruszył  tylko jeden pojazd , który błądził po trasie. Ostatecznie autobus z Zamościa do Rzeszowa za pociąg SIEMIRADZKI, planowy odjazd z Zamościa o 10.30 widziałem w Biłgoraju po godz. 15. Zasadniczą przyczyną wprowadzenia komunikacji zastępczej był brak sprawnej lokomotywy a nie opóźnienie powstałe w Krakowie Płaszowie. Do obsługi ANTARESA tego dnia początkowo według przecieków na boxie wytypowano czeską lokomotywę 754-028-9, która jednak nie wyruszyła w trasę. W noc sylwestrową i w Nowy Rok rano pociągi na szczęście planowo nie kursowały, ale wieczorny kurs SIEMIRADZKI/ANTARES wykonany został oczywiście na gumowych kołach. Niestety, autobus nie zabrał z Zamościa wszystkich zainteresowanych pasażerów. Nie było wiadomo o której wyruszy i pewna grupa gdzieś zawieruszyła się w chwili jego odjazdu. Ludzie ci krążyli następnie nerwowo po stacji szukając ratunku, a w akcję pomocy informacyjnej włączyli się tym razem nawet pracownicy stacji, ale jak się wszystko skończyło to nie wiem. Rozważany był nawet pomysł wynajęcia taksówki z Zamościa do Rzeszowa z próbą obciążenia INTERCITY za poniesione koszty. Z kolei 2.01.2016 r. pociągi były odwołane na porannym kursie ale pojechały już na wieczornym i następnego dnia rano. 3.01.2016 r. ANTEK co prawda przybył do Zamościa z Rzeszowa ( Wrocławia ) na szynach ale 70 minut po czasie a więc ok godz. 11, podczas gdy już o 10.30 ten sam skład pociągu powinien wyruszyć od nas jako  SIEMEK do Poznania. Według relacji Kamila spora grupa oczekujących podróżnych znalazła schronienie w schronisku zamojskiego CARGO. Mnie nie było akurat na stacji w czasie wjazdu pociągu ponieważ fotografowałem go w plenerze. Przyczyna opóźnienia w Zamościu: oczekiwanie składu w Krakowie na opóźnioną o 75 minut LUNĘ. Przybyłem za to na zamojski dworzec tego samego dnia punktualnie o 18.15 i nie zgadniecie co usłyszałem. Komunikat o odwołaniu ANTARESA! Zapowiedziano, że zastępczy autobus odjedzie około godz. 19. Wcześnie jak na realia PKP ale faktycznie odjechał o tej porze. Na szczęście przed dworcem oczekiwały już tylko trzy samochody. To bardzo słaby wynik jak na zakończenie noworocznego weekendu, ale kolej postarała się przecież zniechęcić wszelkimi metodami potencjalnych pasażerów. 4.01.2016 r. na ANTARESA czekało dwóch Ukraińców. Od razu poradziłem im jechać samochodem, który ich przywiózł co też uczynili. Potem okazało się, iż pociąg tego dnia planowo nie kursuje! Sam pogubiłem się w zawiłościach nowego rozkładu jazdy. Przewozy zostały wznowione w dniu 6.01.2016 r. w święto Trzech Króli i mimo złowieszczych wróżb kolegów z Podkarpacia dwa przejazdy z Rzeszowa do Zamościa i z powrotem zrealizowane zostały drogą żelazną. Trzeba przyznać, że dopisała frekwencja. Na porannym kursie  SIEMIRADZKIEGO frekwencja w Zamościu wyniosła ok 70 % zajętych miejsc w dwóch wagonach. Z kolei ANTARES, który odjechał z 35 minutowym opóźnieniem w postaci jednego wagonu klasy drugiej ciągniętego przez gamę zabrał z Zamościa około dwudziestu osób, przeważnie studentów. Do weekendu pociągi planowo nie kursują. ( O ile dobrze zrozumiałem tabelę! ) .

 Oczywiście miłośnicy kolei od razu postawili słuszną diagnozę. Bezpośrednią przyczyną całego tego opisanego tutaj bałaganu jest awaryjność nowych lokomotyw serii SU160 w konfrontacji z ujemnymi temperaturami. Gamy nie przechodziły jeszcze chrztu zimowego. Wypadł on niestety bardzo niekorzystnie.  Zaczęło się od awarii  gamonia nr 003,  który między 28-29 XII.2015 r.  obsługiwał pociągi na południu Podkarpacia. Gamoń zdefektował na porannym TLK LUNA w okolicach Gorlic, stamtąd został ściągnięty do Jasła przez ET21 gdzie nastąpiła zmiana lokomotywy na ST43-389. Biorąc pod uwagę to,  że wagony z LUNY jadą z Zagórza do Bydgoszczy jako TLK Staszic po niespełna godzinnej przerwie, TLK Staszic był automatycznie opóźniony już w Zagórzu. Na dalszym etapie jazdy, przez Lubelszczyznę opóźnienie wynosiło już ponad trzy godziny. Pośrednią przyczyną tego galimatiasu są oczywiście napięte obiegi składów wagonowych stanowiących poszczególne relacje pociągów. TLK STASZIC z Zagórza do Piły przez Rzeszów , Lublin odjedzie punktualnie pod warunkiem, że do Zagórza o czasie przybędzie składający się chyba  aż z 4 grup wagonów pociąg TLK LUNA. Szczególnie dużo zamieszania powodowały ostatnio właśnie wagony tego pociągu ( LUNA ) , które z Warszawy regularnie wyruszały opóźnione, a skład ANTARESA musiał oczekiwać na nie w Krakowie Płaszowie ponieważ od Krakowa Płaszowa do Rzeszowa jedzie jeden pociąg: ANTARES/LUNA. Ale to mały pikuś w porównaniu z tym co narobiły niesforne gamonie. Chwycił mróz i wszystkie lokomotywy zaczęły padać jak muchy. Był chyba nawet taki okres , że w Rzeszowie do przewozów nie zdolna była ani  jedna maszyna tej serii co musiało wywołać katastrofę na międzywojewódzką skalę. I wywołało. Doszedł do tego jeszcze totalny chaos decyzyjny w INTERCITY. Widać, że w spółce założono  brak sytuacji kryzysowych ( zawsze będzie dobrze )  a jak widać pojawiają się one z całkiem błahych powodów. Nikt nie potrafi wtedy zareagować szybko, decyzje o wynajmowaniu jednego autobusu w zastępstwie za dwa pociągi były podejmowane bezmyślnie. Taką samą bzdurą było oczekiwanie składów na stacjach węzłowych na grupy opóźnionych wagonów, które z powodzeniem powinny być przypinane do innych pociągów. Przy tak napiętych obiegach wagonowych ktoś powinien ustalić zasady postępowania w sytuacjach kryzysowych, których ryzyko wystąpienia jest względnie  proste do oszacowania i ekstrapolowania. Przy założeniu odwołania pociągów z Rzeszowa do Zamościa należałoby w praktyce pomyśleć o zastępczej komunikacji ale szynowej realizowanej szynobusami wynajętymi od Przewozów Regionalnych albo zmienić rozkład jazdy na mniej ambitny wariant.

Teraz trochę uzupełniających informacji z boxa od naszych czytelników.

Podsumowanie opóźnień Siemiradzkiego w kierunku Poznania na stacji Stalowa Wola Rozwadów dokonane przez naszego czytelnika  AN: 19.12 – 22 min., 20.12 – 21 min. 21.12 – 16 min., 22.12 – 10 min., 23.12 – 62 min., 26.12 – 2 min.,(ale w Rzeszowie stał ponad godzinę zanim wyruszył dalej), 27.12 – punktualnie, 28.12 – 4 min., 29.12 – 3 min, 30,31.12 oraz 2.01 – ZKA, 3.01 – 52 min, 6.01 – 8 min. Nie udało mi się zanotować czasu 24.12, w pozostałe dni nie kursował.

Podsumowanie opóźnień ANTARESA w Suścu dokonane przez Bodka:

Kierunek -> Zamość:19.12.15 -+30, 20.12.15 -+16, 21.12.15 -+30 (na podstawie informacji od Teigreka), 23.12.15 -+78, 24.12.15 -+2, 25.12.15 – nie kursował, 26.12.15 -+6, 27.12.15 – brak danych, 28.12.15 -+3, 29.12.15 -+3, 30-31.12.15 – ZKA, 01.01.15 – nie kursowa, 02.01.16 – ZKA, 03.01.16 -+74, 06.01.16 -+13.

 Kierunek -> Rzeszów:19.12.15 -+7, 20.12.15 – punktualnie, 21.12.15 – punktualnie, 22.12.15 -+15, 23.12.15 -+11, 24.12.15 – nie kursowa, 25.12.15 -+20, 26.12.15 – brak danych, 27.12.15 – brak danych, 28.12.15 – brak danych, 29.12.15-30.12.15 – ZKA, 31.12.15 – nie kursowa, 01.01.16 – ZKA, 02.01.16 -+2, 03.01.16 – ZKA, 06.01.16 – +32 .

Na pocieszenie:  IC ma otrzymać wsparcie w postaci prototypu gamy jeżdżącego dla jednego z prywaciarzy. Pomimo braku pociągów do Zamościa w dniu 4.01.2016 r. BOY-ŻELEŃSKI był odwołany od Rzeszowa do Lublina, a potem z infopasażera i portalu podróżnych zniknął FLISAK z Lublina do Przemyśla. Jak pisał kolega AN o 23.10: Infopasażer znowu „odnalazł” FLISAKA, w relacji Rzeszów-Przemyśl. Oznacza to, że w ten sposób wagony planowane na BOY-ŻELEŃSKIEGO pojadą do Przemyśla, aby mogły rano wyruszyć jako FLISAK do Bydgoszczy.

Będziemy na bieżąco monitorować sytuację na naszym portalu.

Niestety to nie jedyna smutna informacja ze świata przewozów pasażerskich. Z dniem 1.01.2016 r. zawieszona została obsługa przystanków Zamość Wschód oraz Zamość Starówka. Wszystkie szynobusy z/do Lublina kończą i zaczynają bieg na stacji Zamość. Organizator przewozów czyli Urząd Marszałkowski w Lublinie tłumaczy się względami finansowymi , PLK buduje nową stację do przyjmowania składów na Szopinku , Przewozy Regionalne obiecują , że od marca na Szopinek puszczą każdy pociąg regio a na nowych przystankach w Zamościu hula wiatr. Jak to wyjdzie zobaczymy – jest to temat na kilka odrębnych artykułów, ale żeby było śmieszne nikt nie raczył zawiadomić najbardziej zainteresowanych o zaistniałej sytuacji do 4.01.2016 r. Tego dnia  jeszcze na MAGNATA oczekiwała rano na Starówce kilkuosobowa grupa podróżnych,  w tym dwóch kolejarzy. Dopiero w poniedziałek  w sposób dyskretny zostały podmienione tabele z rozkładami jazdy pociągów na  informujące o tym, że od 1.01.2016 r. pociągów do Wschodniego i Starówki już nie ma. Przy poszczególnych relacjach  do/z ww. zamieszczono po prostu adnotacje, że kursują do 31.12.2015 r. Ta opieszałość informacyjna  mnie najbardziej wkurzyła w  całej sytuacji, aczkolwiek zawieszanie ruchu na dwa miesiące jest nie mniejszą głupotą. Chyba , że to nie koniec czekających nas w 2016 r. niespodzianek.

Powyższe rozkłady jazdy zostały sfotografowane w dniu 3.01.2016 r. ok godz. 12. Obecnie przy każdym pociągu znajduje się adnotacja, iż kursuje do 31.12.2015 r.