„I znowu gna mnie, proszę was, Inwencja poetycka,
By rzec, że w Krośnie żyła raz Baba o sześciu cyckach.
W chęci, by ten wspominać fakt, Nie znajdziesz sensu szczypty,
Gdyby nie to, że akurat Wynaleziono sztriptiz:
Francuzi sur le ciel de Paris To wymyślili pierwsi,
Że w szał publika wpadnie, gdy Baba pokaże piersi.
Kiedy obiegła Krosno ta Rewelacyjna wieść,
Krosno krzyknęło – Ichnia dwa, Nasza pokaże sześć!
Pokaże sześć i c’est ci bon! Żeby Francuzy cwane
Nie pomyślały, żeśmy są Prowincja czy zaścianek!”
No właśnie, ten świetny tekst Wojciecha Młynarskiego doskonale odzwierciedla stan przewozów dalekobieżnych w Zamościu w kończącym się 2016 roku. Zakłady PESA w Bydgoszczy stworzyły babę o sześciu cyckach, natomiast PKP INTERCITY z uporem maniaka kazało nam brać udział w wątpliwej jakości striptizie w jej wykonaniu, wmawiając publice, że wszystko jest zupełnie normalne i zgodne z naturalnym porządkiem.
Nowa lokomotywa GAMA rzuciła zły urok na roztoczańską kolej. Regularne awarie dosłownie rozłożyły siatkę połączeń Intercity. W drugiej połowie wakacji praktycznie odwołane zostały wszystkie zamojskie pociągi. Na odcinku: Rzeszów – Zamość – Rzeszów kursowała autobusowa komunikacja zastępcza według bliżej nieokreślonych rozkładów jazdy. Autobusy nie wyrabiały się w kolejowych czasach jazdy szczególnie na odcinku biegnącym przez Stalową Wolę Rozwadów i Biłgoraj. Po trasie pociągu ANTARES z Rzeszowa do Zamościa występowały już mniejsze opóźnienia w drodze z Rzeszowa do Zamościa gdyż – jak domyślam się: skracano jazdę, w sytuacjach gdy brakowało zainteresowanych wysiadaniem w danej miejscowości do której teoretycznie należało zbaczać z najkrótszej trasy przelotowej. Za to w drodze z Zamościa do Rzeszowa występowały już większe opóźnienia ponieważ, jak przypuszczam autobusy musiały zajeżdżać do wszystkich miejscowości gdzie znajdowały się przystanki pociągów – utrudniony lub wręcz niemożliwy przepływ informacji o ilości chętnych do odbycia podróży. Pewna osoba studiująca w Krakowie, która regularnie podróżowała tam z Zamościa ANTARESEM wyjaśniła mi, iż część przemyska co do zasady nie czekała na zamojskich pasażerów i dlatego na ogół musieli oni kontynuować podróż następnym pociągiem w stronę Krakowa, co było dodatkowo uciążliwe i niewygodne. Po zakończeniu wakacji analogiczna sytuacja. Co prawda pociągi dalekobieżne kursowały u nas tylko w weekendy, z tym, że część w formie tradycyjnej a część w postaci autobusów na gumowych kołach. Sytuacja oczywiście spowodowana brakiem sprawnych lokomotyw serii SU160.
2 października odbyłem podróż ostatnim WYSPIAŃSKIM na trasie Zamość – Kraków, żegnany na stacji początkowej przez kolegów z boxa: Kamila i Roberta. Miałem szczęście, ponieważ trafiłem wygraną w postaci tradycyjnego składu wagonowego. Muszę przyznać, że podróż upłynęła komfortowo i przyjemnie – żadnych zakłóceń po trasie przebiegu. Czas przejazdu również nie dłużył się. Można byłoby powiedzieć, że wizytówka współczesnej kolei, niestety problem tym, iż wizerunek tej kolei został w znacznym stopniu nadszarpnięty przez postępowanie przewoźnika. Nie stosowano żadnego antidotum na psujące się lokomotywy serii SU160 w postaci na przykład maszyn innych serii, które z powodzeniem mogłyby ciągnąć wagony osobowe po odcinkach niezelektryfikowanych, szczególnie w porze letniej. Niestety, nasze pociągi po prostu były odwoływane i to z reguły bez żadnego uprzedzenia, z dnia na dzień, bez reguł czy obwieszczanych z wyprzedzeniem komunikatów. Podróżni często dopiero na peronach dworców i przystanków dowiadywali się o tym, iż dany kurs nie odjedzie. Brakowało jakiejkolwiek informacji o rozkładzie jazdy komunikacji zastępczej, chociaż przyznać trzeba, że w Zamościu przez megafony na bieżąco były wygłaszane odpowiednie komunikaty. Dodatkowe informacje przekazywali pracownicy obsługi, ale na stacjach po trasie przebiegu gdzie oczekiwali ludzie brakowało już często źródeł informacji. Dzięki takiej polityce frekwencja w autobusach zmalała znacznie pod koniec wakacji a także we wrześniu.
Natomiast w listopadzie zamiast pociągów pojechały już tylko autobusy. Rozkład jazdy obowiązujący od października przewidywał co prawda tylko kursy w szczątkowej formie w dwa przedłużone weekendy listopadowe. Od połowy października jednak zamknięto linie nr 66 na całej jej długości z uwagi na prowadzenie kapitalnego remontu. Z tych względów PKP INTERCITY musiała opracować i ogłosić oficjalny rozkład jazdy autobusów komunikacji zastępczej. Czas jazdy z Zamościa do Rzeszowa i odwrotnie wydłużył się znacznie, ale mimo wszystko uważam, że to była sytuacja uczciwa, ponieważ podróżni zostali poinformowani z wyprzedzeniem co ich może czekać w trakcie ewentualnych przejazdów. Faktem jest, iż nie korzystali z autobusów – wybierając na ogół inny środek lokomocji, ale trzeba przyznać, że komunikacja zastępcza funkcjonowała w miarę sprawnie, przynajmniej w Zamościu. Szkoda, że takich działań zabrakło w sezonie letnim, wtedy nie obowiązywały żadne reguły.
W dniu 13 listopada 2016 r. PKP INTERCITY oficjalnie zakończyło kursowanie na Zamojszczyźnie dwóch par sezonowych pociągów ( autobusów ) na trasie: Wrocław – Zamość – Wrocław. Trzeba przyznać, iż faktycznie nie był to zbyt szczęśliwy rozkład jazdy, godziny odjazdów i przyjazdów szczególnie dla nocnego pociągu ANTARES były nieprzemyślane. Miał on długi postój w Rzeszowie a do Krakowa przyjeżdżał w środku nocy i to do stacji w Płaszowie, która o tej porze nie jest skomunikowana z centrum miasta. Od 13.12.2016 r. w miejsce dwóch połączeń sezonowych przewoźnik wprowadził jedno całoroczne w godzinach zbliżonych do znanego z lat wcześniejszych legendarnego HETMANA. Duch mistrza MATEJKI, którego nazwiskiem oficjalnie ochrzczono nowy pociąg – wręcz rewelacyjnie wymalował nam jego rozkład jazdy w plakatach wiszących zarówno na dworcowych gablotach jak i w drugim wymiarze wirtualnym. Planowo wyrusza on z przystanku Zamość Wschód o godz. 4.46 a w Krakowie Głównym pojawia się już bardzo szybko bo o 10.05. Do Wrocławia Gł. przyj. o 13.33 a w Szczecinie Gł. jest o 18.50. Ze Szczecina Gł. wyjeżdża o 9.52, z Wrocławia Gł. o 14.46, z Krakowa Gł. o 18.36 by do Zamościa Wschodniego przybyć minutę po wybiciu godziny duchów. Rozkład jazdy oceniam jako całkiem dobry. Zauważyłem szczególnie atrakcyjną różnicę czasową pomiędzy przyjazdem i powrotem do/z Krakowa wynoszącą 8 godzin, co pozwala na realizację szybkich, jednodniowych wypadów do grodu Kraka. Zaplanowałem już wypad do pijalni piwa przy Św. Tomasza oraz na zapiekanki do Św. Wawrzyńca – plus inne lokalne atrakcje. Godzina odjazdu z Wrocławia powinna być z kolei atrakcyjna dla studentów. Pociągiem tym będzie też można dojechać do Częstochowy, omijać za to niestety będzie takie miasta jak Katowice czy Gliwice, które są jednak istotnym generatorem ruchu dla Zamojszczyzny, ale wiąże się to zapewne ze skróceniem przejazdu do dalszych, wymienionych wcześniej miejscowości. Ciekawe jak będzie wyglądać sprawa skomunikowań w Krakowie czy Częstochowie w kierunku Górnego Śląska? Jest to ważna sprawa, znam ludzi, którzy są skłonni jeździć z tam z Roztocza pociągiem INTERCITY pod warunkiem zapewnienia dogodnych przesiadek po trasie przejazdu.
Niestety klątwa Gamy działa nadal a powyższe rozważania na temat rozkładu jazdy pozostają ciągle w wymiarze teoretycznym. Możemy sobie powzdychać z radości nad tabelkami. Otóż, z chwilą wprowadzenia nowego rozkładu jazdy, w połowie grudnia 2016 r. miał zostać otwarty zmodernizowany szlak: Stalowa Wola Południe – Zwierzyniec Towarowy. Nie zostanie. Roboty przedłużyły się i aktualnie, oficjalne udrożnienie ogłoszone zostało na dzień 23.12.2016 r. PKP zakłada dwa tygodnie zwłoki, a ja jako wieloletni obserwator kolei z przekory dokładam drugie tyle przewidując, że przepustowność linii 66 w stopniu umożliwiającym prowadzenie ruchu osobowego zostanie osiągnięta na Trzech Króli. Wybrany odcinek linii w okolicach Biłgoraja od początku robót znajduje się pod moją nieformalną obserwacją. Jak na prace robione w większości ręcznie, przy użyciu tylko niezbędnych urządzeń tempo robót jest pawie, że imponujące. Nie stwierdziłem w okolicy pociągu układkowego ale według relacji innych osób pracuje takowy w pobliżu Huty Krzeszowskiej. Obecne prace na linii 66 są związane z planowaną modernizacją magistrali Lublin – Warszawa. Trzeba poprawić parametry ruchowe i techniczne z uwagi na skierowania tędy ciężkich wahadeł objazdowych z Jaszczowa i innych stacji, które aktualnie kursują przez Lublin na zachód kraju. Do zamknięcia warszawskiej trasy pozostało jeszcze ponad pół roku, więc nie powinny nas niepokoić drobne opóźnienia w remoncie linii 66. Niestety, po linii 66 kursować będzie właśnie MATEJKO.
Nie mam zamiaru analizować aktualnego przebiegu remontu, szczególnie iż oceniam go jako zdarzenie jak najbardziej pozytywne. Mało tego – uważam iż zakres powinien być znacznie większy. Brakuje mi rozmachu, jaki można zaobserwować na linii 30. Niestety, jesteśmy zbyt daleko od władzy. Województwo zamojskie już dawno minęło, mamy teraz województwo lubelskie. Każą nam się cieszyć tym czym mamy. W porządku, cieszymy się – jak już wyżej wspominałem, ale ten przedłużający się remont, wywrze zapewne dosyć negatywny wpływ na odbiór oferty połączeń dalekobieżnych wśród mieszkańców i przyjezdnych. PKP INTERCITY jak zwykle zadziałała po najmniejszej linii oporu wprowadzając autobusową komunikację zastępczą na odcinku Rzeszów – Zamość – Rzeszów z czasem przyjazdu i odjazdu z hetmańskiego grodu w porze duchów i zjaw nocnych. Autobus przybywać ma planowo na przystanek Wschód o godz. 1.54 by odjeżdżać stamtąd w drodze powrotnej o 2.35. Taki rozkład sam w sobie delikatnie mówiąc razi, ale w praktyce czasy te z różnych przyczyn ulegną wahaniom – są tylko oszacowane. Autobus raz przyjedzie szybciej, raz dłużej bowiem to nie pociąg nadzorowany przez ISDR-ów. Z tych względów ludzie będą musieli oczekiwać w środku nocy w różnych miejscach, często nieoświetlonych lub pod przysłowiową latarnią – bez żadnych źródeł informacji. Chodzi mi nie tyle o przystanki w Zamościu ( chociaż i tutaj koczowanie o 2 nad ranem nie należeć będzie do przyjemności ) ale o stacje w Zawadzie, Szczebrzeszynie, Zwierzyńcu czy Biłgoraju gdzie strach zapuszczać się już po 19, a co dopiero mówić po północy. Przejazd komunikacją zastępczą będzie bardzo niewygodny – wprowadzi chaos i zamieszanie w podróży. Pojawią się problemy z większymi bagażami. Oczywiście, nie sposób w takich przypadkach uniknąć spięć, zdesperowani podróżni na pewno niejednokrotnie głośno wyrażać będą swoje oburzenie, chociaż gros z nich zapewne skorzysta innych środków lokomocji. Negatywne emocje dotyczące postrzegania kolei na pewno długo pozostaną w naszym otoczeniu.
Dziwi mnie zatem iż przewoźnik , lekceważąc zdobyte w bieżącym roku doświadczenia nie szuka alternatywnej trasy przejazdu, ale dla pociągu a nie autobusu. Szkoda, że nie sposób na nim tego wymusić. Od razu widać, w jaki sposób traktowane będą w przyszłości kursy pociągów z Rzeszowa do Zamościa. Rozumowanie sprowadzające się do tego, iż całoroczne pociągi będą miały większy priorytet niż sezonowe kursy do Zagórza czy gdzieś tam nie znajdzie – moim zdaniem potwierdzenia w praktyce. Podejrzewam, iż organizatorzy transportu nawet tego nie zauważą lub nie będą chcieli przyjąć do wiadomości, tylko zgodnie z utrwalonym zwyczajem i praktyką przystąpią do cięć w przypadku wystąpienia awarii lokomotyw.
No właśnie – obciążenie pracą przewozową lubelsko – rzeszowskiego okręgu INTERCITY w przyszłym rozkładzie jazdy będzie naprawdę ogromne. Samych objazdowych kursów dalekobieżnych po linii 30 przez Lubartów ma być ponoć aż 7 par. Do tego dojdą TLK-i przez Kraśnik i Kolbuszową, nie wiem czy któreś nie pojadą tak jak obecnie przez Leżajsk – oczywiście pod trakcją spalinową. Do tego dojdą różne połączenia sezonowe oraz oczywiście całoroczne z Rzeszowa do Zamościa i z powrotem. Całość obsługi ma być prowadzona serią SU160, a póki co ten sprzęt niczym ta tytułowa baba – jest zbyt nowoczesny a może nawet za bardzo jak na nasze warunki. Jest szpan, są bajery, dopóki nie stanie, a jak już stanie to robią się kłopoty. W dalszym ciągu gamy się psują a najstarsi górale zapowiadają srogą zimę. INTERCITY ogłasza przetarg na dzierżawę lokomotyw, ale brak wystarczających ofert na rynku. Przewoźnik szuka siedmiu maszyn, zgłaszają się Czesi, którzy oferują tylko 5. Ten tabor niestety nie będzie kursował po naszych szlakach, lecz w innych regionach Polski ale jego obecność pozwoli na koncentracje wszystkich gam na wschodzie. Niestety, jesteśmy na nie skazani a szykują się napięte obiegi. Oczywiście w sezonie wakacyjnym po inauguracji pociągów objazdowych przez Lubartów.
Właśnie z tych względów wypada w jak największym stopniu odzwyczajać INTERCITY od stosowania wygodnych dla siebie praktyk. Nie rozumiem tych skłonności do ciągłego zastępowania pociągów autobusami. Gdzie się podziało dobro pasażera? Gdzie ta dobra zmiana? Nie pisnął bym nawet słowem, odnośnie tego nieszczęsnego remontu na linii 66, który niewątpliwie nie zakończy się w planowanym czasie. Najgorzej, że będzie trwać w okresie największych potoków świątecznych a to doskonały moment na przystąpienie do walki o odzyskanie klientów. A widzę iż INTERCITY nie za bardzo na tym zależy. A powinno wymóc na PLK utworzenie okrężnej trasy zastępczej z Rzeszowa przez Muninę i Bełżec do Zamościa. Powiecie, że hipotetyczne czasy przyjazdów i odjazdów z Twierdzy pozostaną praktycznie na poziomie zbliżonym do komunikacji zastępczej. Zgodzę się, ale nie są one jeszcze takim strasznym problemem same w sobie. Wbrew pozorom – nie brakuje desperatów. Czasy mamy takie, że już samo skorzystanie z usługi przejazdu pociągiem kwalifikowanym po odcinku niezelektryfikowanym wymaga pewnej odwagi. Znam sporo ludzi, którzy chcieli jeździć ANTARESEM do Krakowa i nie odstraszał ich grasujący na Płaszowie o 2 w nocy smok wawelski za to skutecznie zniechęciła ich do podróży autobusowa komunikacja zastępcza. Jak wychodzę na pociąg to oczekuję pociągu a nie jakiegoś autokaru choćby najbardziej luksusowego. Taszczę walizy i nie znoszę się przesiadać. Wiem gdzie jest peron i nie muszę szukać kałuży na której stanie mi autobus. Nie będę biegać jak wariat po stacji bo ogromny autokar nie wjedzie przecież na peron. Gorszy Was ponoć moja nowa zakładka na LKN-ie pt Autobusy a zupełnie nie przeszkadzają te realnie kursujące zamiast składów wagonowych! To jest dopiero obłuda. I dajecie sobie wciskać kit, że to tylko chwilowa niedyspozycja spowodowana czynnikami zewnętrznymi a ja uważam, iż przeżywamy preludium do opery i to bynajmniej nie tej za 3 grosze. Kolega BarteS przeprowadził precyzyjne wyliczenia z których wynika, iż w odniesieniu do oferty w obecnym „zimowym” kształcie – rzeszowski zakład INTERCITY posiada odpowiednie zabezpieczenia taborowe a ponadto planuje sprowadzić z Polski dwie dodatkowe „Baby”. Niech je zatem zagoni do roboty na linię bałajską! Oczywiście, do czasu zakończenia modernizacji sześćdziesiątki szóstki ( nasza pokaże: sześć i sześć – jak napisał mistrz Młynarski ) odpadnie obsługa Biłgoraja ale, spokojnie – mieszkańcy nie będą rozdzierać szat. Nie ulegajcie propagandzie. Wyjaśnienie jest banalne. Nie znam desperata, który odważy się stanąć o 4 nad ranem w okolicach tej stacji w oczekiwaniu na autobus, co to może pojawić się w bliżej nieokreślonym miejscu albo nie nadjechać wcale. Komunikacja zastępcza teoretycznie tutaj będzie ale w praktyce będzie tak, jakby jej nie było, więc pociągi śmiało mogą kursować trasą zastępczą. Z Biłgoraja można na przykład dojechać samochodem do Zwierzyńca. Skoro TLKi będą mogły kursować trzydziestką to niech nasze PENDOLINO poszybuje przez Bałaje. ANTARES przetarł już ślady!
Pragnę jeszcze poruszyć sprawę wydłużenia kursów pociągu INTERCITY do Hrubieszowa. Oczywiście, jak najbardziej popieram takie działania i to od zarania dziejów. W ubiegłym roku i w styczniu w związku z uruchomieniem ANTARESA regularnie wychodziłem na zamojski dworzec posłuchać opinii koczujących tam pasażerów, czekających na zastępczy autokar. Cierpiałem razem z nimi znosząc szaleństwa ICkowej Baby. Muszę przyznać, że zaskoczony byłem ilością podróżnych z powiatu hrubieszowskiego. Jest pewien potencjał i śmiało można wydłużać MATEJKĘ aż po samą granicę UE. Od BUGU do MORZA! Przyjazd o 1 do Hrubieszowa będzie obarczony niewielkim ryzykiem, chociaż są chyba taksówki w tym mieście a ponadto tę porę rekompensują atrakcyjne czasy wyjazdów ze Śląska i Małopolski. Zawsze też będzie okazja do wbicia się na wesele organizowane w budynku dworca. Przecież gości nie rachuje się po północy. Tragedią nie będzie zapewne wyjazd ok 4 nad ranem, znam takich, którzy o tej porze wyruszają do roboty. Takie czasy! Niewątpliwym problemem za to będzie zapewnienie zastępczej komunikacji autobusowej aż do samego Hrubieszowa. I to jest główne źródło stawianego przez przewoźnika oporu. Jeśli zaś chodzi o lokalne środowisko to jest to ośrodek władzy wręcz niereformowany, bardzo nieskłonny do jakichkolwiek zmian, co oczywiście nie oznacza, iż nie należało by podejmować prób zmierzających do zmiany.