Ostatnie pociągi do Tyszowiec

  

Linia kolejowa (a gwoli ścisłości bocznica) z Werbkowic do Tyszowiec to jeden z tych tematów, które czekają wciąż na przebadanie przez pasjonatów kolei i miłośników szperania po archiwach. Jest to też wzorcowy przykład kolejowej efemerydy ilustrującej burzliwość przemian polskiej gospodarki na przełomie lat 80 i 90 XX wieku. Nie podejmuję się tutaj zgłębienia jej krótkiej i jakże zmiennej historii, gdyż dziś nie mam należnej wiedzy źródłowej a mnogość (często sprzecznych) historii zasłyszanych na gruncie od różnych osób nie pomaga w ustaleniu konkretów. Podobnie przyszłemu badaczowi losów linii tyszowieckiej nie pomoże zdecydowanie ten fakt, że w drugiej połowie lat 80 i na początku lat 90 XX wieku rzeczywistość często miała się nijak do kolejowych decyzji administracyjnych stanowiąc wcielenie w życie powiedzenia „papier wszystko przyjmie”. Najlepszym tego przykładem jest chociażby historia chaotycznego końca sieci Hrubieszowskiej KD w której w wielu przypadkach „papierowy” ruch pociągów odbywał się po torach których już nie było lub vice versa – pociągi w najlepsze kursowały sobie po torze poddanym wedle decyzji administracyjnej o fizycznej likwidacji.

Co zatem mniej więcej wiemy o tajemniczej linii do Tyszowiec? Zaczynała się w km 49,1 linii kolejowej numer 72 Zawada – Hrubieszów Miasto rozjazdem wyprowadzonym wprost z toru głównego zasadniczego numer 1 stacji Werbkowice i natychmiast odbijała na południe od osi toru siedemdziesiątki-dwójki krzyżując się w poziomie szyn pod kątem około 30 stopni z torem Linii Hutniczo-Siarkowej (obecnie Linia Hutnicza Szerokotorowa).

Na swojej około 20 kilometrowej trasie bocznia biegła aż do granicy miedzy miejscowościami Malice i Wronowie niemal dokładnie śladem toru wąskiego linii Werbkowice Wąsk. – Łaszczów z uwzględnieniem korekt przebiegu koniecznych dla zachowania parametrów „dużej” i nowoczesnej kolei.  Kolejnymi miejscowościami na jej trasie przebiegu były więc odpowiednio: Werbkowice, Łysa Góra i Malice. Dopiero po kilkunastu km w okolicach Wronowic, tor normalny brał „rozwód” z wąskotorówką  i zamiast skręcić ciasnym łukiem w stronę centrum Turkowic, szedł dalej prosto na południe nieopodal rozproszonej zabudowy wronowickiego przysiółka Pasieki, Następnie mijając od wschodu Turkowice kierował się wprost na Tyszowce aż do granic działek zajmowanych obecnie przez plantację borówki amerykańskiej, gdzie następowała lekka zmiana kierunku ku miejscowości Lipowiec i ponowne połączenie ze śladem linii wąskotorowej Werbkowice – Łaszczów. Wspólny przebieg nie trwał jednak zbyt długo gdyż tor normalny jeszcze 250m przed skrzyżowaniem z DW850 odbijał znów na południe biegnąc przez podmokły teren równolegle do drogi wojewódzkiej aż do granicy administracyjnej miasta Tyszowce. Tam mieliśmy znów korektę przebiegu toru w kierunku wschodnim wraz ze znacznym wyniesieniem niwelety torowiska względem jezdni drogi zakończonym bezkolizyjnym skrzyżowaniem wiaduktem nad DW850. Tuż za szosą zaczynała się szeroka równia stacyjna przygotowana pod stację końcową. Jej długość wynosiła około kilometra a ostatni kozioł oporowy toru żeberkowego stacji Tyszowce mieścił się półtora kilometra na południowy wschód od wiaduktu, praktycznie już w rozproszonej zabudowie wsi Lipowiec. Przebieg torów wyśledzimy zresztą po dziś dzień patrząc na granice działek katastralnych. Natomiast  doświadczonemu kolejowemu archeologowi znalezienie śladu torów na gruncie nie powinno sprawić zbyt dużego problemu. Co innego jego przebrnięcie na własnych nogach – tutaj aż do DW850 przy odrobinie samozaparcia dotrzemy czasem przez krzaki a czasem po drodze gruntowej idącej starotorzem. Ale już ostatnie kilometry pod Tyszowcami stanowią „krzakoterapię” dla zaawansowanych.

O budowie bocznicy Werbkowice – Tyszowce zadecydowano w pierwszej połowie lat 80 XX wieku. Jej powstanie zostało zdeterminowane planami ulokowania najnowocześniejszej i największej jak na tamte czasy polskiej cukrowni na równinie po wschodniej stronie miasta Tyszowce. Skala planowanych operacji produkcyjnych wedle planistów dyskwalifikowała zaprzęgnięcie do pracy na rzecz cukrowni istniejącej wąskotorówki, zresztą traktowanej już wtedy przez wielu jak przeżytek. Plany te obok budowy LHS stały się zresztą jednym z gwoździ do trumny sieci HKD obsługującej południową Zamojszczyznę od Tyszowiec aż po Magdalenkę, Witków i Wożuczyn. Wiele wskazuje, że dalszą koncepcją rozwojową było przeciągniecie toru normalnego do Cukrowni Wożuczyn a docelowo aż do Hrebennego by połączyć bocznice obu cukrowni z liniami 72 i 101 umożliwiając sprawne zaopatrzenie fabryk cukru południowej i wschodniej Zamojszczyzny w materiały konieczne do prowadzenia produkcji.

Realizację inwestycji rozpoczęto w 2 połowie lat 80 XX wieku prowadząc równolegle demontaż toru HKD i układkę toru normalnego począwszy od stacji Werbkowice. Ustalenie wszelkich konkretnych dat jest tutaj niestety bardzo trudne. Nieliczne źródła wykorzystane m.in. przez  Bogdana Pokropińskiego i Huberta  Chwedyka w książce „Hrubieszowskie Koleje Wąskotorowe” niekoniecznie bowiem znajdują odzwierciedlenie w relacjach mieszkańców i kolejarzy. Pozostańmy więc dla potrzeb tego wpisu przy wersji mówiącej o tym, że linię Werbkowice – Tyszowce budowano mniej więcej od roku 1988 układając tor (jak już wspomniałem) od Werbkowic w kierunku Tyszowiec.

Do budowy jak sprawdziłem na gruncie wykorzystano szyny typu S49 oraz podkłady strunobetonowe profilowane (podobne do stosowanych obecnie PS-83) z zastosowaniem przytwierdzenia pośredniego typu K (czyli za pomocą wkrętów). Na całym przebiegu bocznica była jednotorowa i pozbawiona mijanek. Jedynie w Tyszowcach zdążono dla potrzeb technicznych pobudować prowizoryczną stację zwrotną z dwoma torami dodatkowymi. Tyle udało się wykonać do około roku 1990/1991 gdy podjęta została decyzja o przerwaniu prac i likwidacji linii(!!!). Powodem było porzucenie koncepcji budowy cukrowni Tyszowce w nowej rzeczywistości gospodarczej. Jesienią 1992 roku zdemontowane zostało prowizoryczne skrzyżowanie z torem LHS w Werbkowicach oraz przystąpiono do likwidacji infrastruktury w Tyszowcach, która jednak szybko została porzucona z uwagi na brak pieniędzy. Długi sznur wagonów socjalnych przeznaczonych dla robotników pracujących na linii tyszowieckiej i przy likwidacji HKD stał jednak na werbkowickim torze numer 6 jeszcze co najmniej do końca 1992 roku skutecznie zasłaniając przed ciekawskich wzrokiem to co dzieje się na stacji wąskotorowej. Bocznica została w ten sposób porzucona na ponad dekadę!

Od roku 1992 do zimy 2000/2001 na linii Werbkowice – Tyszowce odciętej od sieci kolejowej przez tor LHS nie działo się zupełnie nic poza szybkim wkraczaniem roślinności na torowisko. Reformy i kryzys przełomu lat 90 XX i początku XXI wieku sprawił jednak, że leżącymi w krzakach torami zaczęli interesować się m.in samorządowcy i PKP S.A. Niestety nie chodziło o próby wykorzystania istniejącej infrastruktury lecz spieniężania nanosów na działce kolejowej. Efektem tego zainteresowania była decyzja o rozbiórce, którą zaczęto wdrażać w życie zimą 2000/2001.

Paradoksalnie rozbiórka spowodowała udrożnienie dla ruchu pociągów bocznicy na całej jej długości oraz krótkotrwałą reaktywację przewozów poprzez pociągi rozbiórkowe. Tym samym w okresie od lutego do listopada 2001 mogliśmy cieszyć oko unikatowymi obrazami pociągu znów kursującego po wielu latach przerwy śladem linii wąskotorowej na południe od Werbkowic!

Pociągi rozbiórkowe zestawiane były z lokomotywy Ls60 o nieznanym mi numerze ściągniętej specjalnie w tym celu do Werbkowic oraz dwóch platform kolejowych czteroosiowych typu 412Za lub 424Za. Całość taboru stacjonowała w Werbkowicach na torze szlakowym bocznicy w sąsiedztwie punktu skupu złomu należącego do Józefa Szyporta (wtedy mieścił się on na ul. Reja). Tam też zorganizowano prowizoryczne składowisko szyn. Natomiast podkłady strunobetonowe były składowane na działce PKP na której obecnie mieszczą się posterunki drogowców LHS w Werbkowicach. W szczytowym okresie powstały z nich wysokie na około 3 metry sterty ułożone równolegle do torów LHS i normalnych stacji Werbkowice od szaletu dworcowego aż do miejsca w którym obecnie mieści się wejście na peron i parking dla podróżnych.

Z uwagi na brak możliwości oblotu składu pociągi rozbiórkowe kursowały w następującym schemacie. Lokomotywa Ls60 zapychała w kierunku Tyszowiec dwie próżne platformy aż do miejsca prowadzenia rozbiórki i po załadunku szyn wracała z nimi ciągnąc skład ładowny do składowiska przy ul. Reja w Werbkowicach. Rozładunek i załadunek szyn odbywały się w zależności od sytuacji ręcznie lub koparką. Tempo prac i długość istniejącego jeszcze odcinka dyktowały częstotliwość kursów pociągów rozbiórkowych. Dobrze zapamiętałem obrazy pociągu pokonującego kilka razy dziennie malowniczy  pejzaż pól miejscowości Strzyżowiec w tle. Do dziś żałuję niezmiernie, że nie chwytałem wtedy za aparat by te unikatowe przejazdy dokumentować. Warto przy okazji dodać, że stan torowiska pomimo ekspansji roślinności musiał być całkiem niezły gdyż malutka „eleska” dość żwawo pomykała sobie na prostym odcinku Werbkowice – Łysa Góra. Na pewno pociągom roboczym nie sposób było dotrzymać kroku rowerem. Pomiary z jazdy równoległej motorowerem wskazywały na osiągane prędkości maksymalnej 40km/h-45km/h.

Rozbiórka prowadzona była od strony Tyszowiec i odbywała się w sposób bardzo kompleksowy. Pierwsza brygada robocza zajmowała się demontażem szyn i podkładów, które zwożono pociągiem do Werbkowic. Następnie do akcji wkraczały koparko-ładowarki i ciężarówki w celu wybrania i wywozu cennego tłucznia. Na sam koniec zaś do akcji wkraczała spycharko-ładowarka, która zajmowała się wybieraniem piasku z ławy torowiska pozostawiając za sobą pusty plac.

Przebieg linii Werbkowice – Tyszowce na podkładzie ortofotomapy z http://maps.google.pl

Skrzyżowanie toru linii Werbkowice – Tyszowce z torem LHS za czasów jego istnienia udało się uwiecznić w roku 1992 Panu Miłoszowi Telesińskiemu podczas wyprawy do Hrubieszowa i Werbkowic. Zainteresowanych odsyłam do jego bogatej fotogalerii na stronie http://sentymentalny.com

Rok później w miejscu skrzyżowania była „wyrwa” w torze linii Werbkowice – Tyszowce. Niemniej jednak rozjazd w torze szlakowym linii numer 72 Zawada – Hrubieszów Miasto pozostał aż do modernizacji stacji Werbkowice w jesieni 2009 roku. Tutaj zdjęcie z roku 2001.

A tak to miejsce prezentowało się 4 lata później. Czas jakby zatrzymał się tutaj na wiele lat. Nawet po rozbiórce linii do Tyszowiec rozjazd trwał sobie w najlepsze.

Nieznana mi z numeru Ls60 stanowiąca ostatni środek trakcyjny kursujący po torach z Werbkowic do Tyszowiec. Przybyła do Werbkowic w roku 2000 jesienią. Pracowała przy rozbiórce linii aż do samego końca czyli do zimy 2001/2002. Jakie były jej dalsze losy? Czy podzieliła los linii tyszowieckiej, czy też może sprzedano ją gdzieś dalej? Tego niestety nie wiem. Tutaj maszyna odpoczywa po pracowitym dniu vis a vis punktu skupu złomu na ul. Reja w Werbkowicach. Maj 2001.

Ach, cóż to był za widok. Po tylu latach znów zobaczyć pociągi pokonujące trasę dawnej wąskotorówki. Po tylu latach znów zobaczyć drożne torowisko! Tak prezentował się szlak Werbkowice – Tyszowce w lipcu 2001 roku. Dokładnie jest to długa i malownicza prosta pomiędzy Werbkowicami i Łysą Górą. o lewej stronie w głębi znajdują się zabudowania wsi Strzyżowiec.

Lipiec 2001, Łysa Góra (zabudowania po stronie lewej). Oczyszczony szlak w kierunku Werbkowic. Szkoda, że akurat nie nadjechał wtedy pociąg roboczy.

Dla porównania tak prezentował się przed oczyszczeniem i udrożnieniem tor linii tyszowieckiej na niektórych fragmentach. Tutaj akurat łuk tuż za stacją Werbkowice. Jak widać przygotowanie toru dla pociągów rozbiórkowych wymagało trochę pracy.

We wsi Malice tor wąski (później widoczny na zdjęciu normalny) przebiegał w malowniczy sposób tuż obok pięknego  zabytkowego kościółka w Malicach. Świątynia ta jest obecnie kościołem filialnym parafii Sahryń. Dawniej przynależała zaś do parafii Werbkowice.

Zagajnik na łuku w Malicach (niedaleko stacji wąskotorowej) W głębi widać oczekujące na załadunek platformy pociągu rozbiórkowego. Lipiec 2001.

W Malicach tuż obok domu toromistrza stanowiącego dawny dworzec wąskotorowy natrafiłem akurat na trwającą rozbiórkę. W Lipcu 2001 już tutaj kończył się tor linii tyszowieckiej.

Urokliwy budynek dworca w Malicach, potem dom toromistrza. Obecnie własność prywatna. W tle widać koparko-ładowarkę wybierającą podkłady betonowe. Lipiec 2001

Odcinek Malice – Wronowice. Już po usunięciu toków szynowych i podkładów ale jeszcze przed wybraniem tłucznia.

W okolicach Wronowic-Pasiek tor biegł w płytkim wykopie. Była to jedna z inżynieryjnych poprawek powstała przy przebudowie toru wąskiego na normalny. Na zdjęciu z lipca 2001 wiać już ławę torowiska bez tłucznia ale jeszcze nie pozbawioną piasku.

Po likwidacji toru jedyną pamiątką pozostały przęsła na przejazdach kolejowo-drogowych. Tutaj przejazd z drogą Turkowice-Adelina. Lipiec 2001.

Lipiec 2001. Składowisko szyn S49 zdemontowanych podczas postępującej rozbiórki linii tyszowieckiej tuż obok stacji Werbkowice. Po lewej w zaroślach torowisko, które zostanie rozebrane na samym końcu.

W lutym 2002 o torze do Tyszowiec przypominały już tylko szyny leżące na składowisku w Werbkowicach oraz ślad starotorza w terenie. Szyny były regularnie co kilka tygodni ładowane na krótki skład dwóch platform podstawianych przez jakiś czas przez PKP Cargo na punkt zd-o cukrowni. Następnie wagony zabierał pociąg zdawczy i wywoził w świat. Z tego co udało mi się ustalić odbiorcą transportu była ulokowana w Opolu niemiecka spółka obracająca złomem.

Lipiec 2002. Starotorze w Werbkowicach. Dla porównania kilka zdjęć wyżej to samo miejsce jeszcze z nieoczyszczonym torem.

Przejazd ulicy kolejowej i starotorza po linii tyszowieckiej. Już po zdjęciu całości nanosów. Werbkowice sierpień 2002.

Po rozbiórce linii część starotorzy zyskała drugie życie jako drogi polne lub dojazdy do posesji. A część zaczęła stopniowo zarastać nie będąc wykorzystywanymi. Tutaj przykład z Wronowic z roku 2003. Zdjęcie wykonane z przejazdu z drogą Wronowice – Sahryń.

Również lipiec 2003. Starotorze w po linii normalnotorowej i wąskotorowej tuż obok drogi DW850 w miejscowości Lipiowiec.

A tak prezentuje się obecnie największy obiekt inżynieryjny na linii tyszowieckiej czyli wiadukt nad drogą wojewódzką 850. Niestety ostatnie zdjęcie mam z roku 2005 i w dodatku wykonane z dość nikczemnych warunkach oświetleniowych, więc postanowiłem posiłkować się usługą Google Street View.

Dziś ślad linii kolejowej Werbkowice – Tyszowce wyznaczają w terenie głównie mniej lub bardziej uczęszczane polne drogi, które w naturalny sposób wyznaczyło starotorze. Na niektórych fragmentach zaś nie znajdziemy nawet i tego. Ślad toru wyznacza tam jedynie pas krzaków tarniny, dzikiej róży lub jeżyn.

Fotorelacja kolegi  ty51-17:

Ww połowie lat 80 – tych w Panoramie Lubelskiej  całkiem przypadkowo natknąłem się na  reportaż o budowie nowej linii normalnotorowej z Werbkowic do Lubyczy Królewskiej przez Tyszowce. Występujące w programie osoby deklarowały, że tą trasą będą nawet jeździć pociągi pasażerskie. W trakcie reportażu widać było maszyny demontujące torowisko, bowiem nowa linia, jak to już Bartek napisał  w znacznym stopniu przebiegała szlakiem starej kolejki dojazdowej  do Łaszczowa. Nie szkoda wąskotorówki? Zapytała reporterka jakiegoś kolejarza. Przecież to przeżytek, nikt tym nie chce jeździć – odpowiedział. Uruchomimy nowoczesne pociągi dowożące pracowników do  cukrowni. Ale kolej podobno żałuje, że rozebrała niektóre linie – ciągnęła dalej reporterka. Na pewno nie będziemy żałować…

Jak to się skończyło dobrze wszyscy wiemy. Powyższe zdjęcie wykonane zostało w Werbkowicach przed rozbiórką linii, ale kiedy dokładnie – nie pamiętam. Tą lokomotywkę widywałem przez dłuższy czas w tym miejscu i chyba tam stacjonowała, natomiast procesu rozbiórki nie obserwowałem.

Przypis BS: Zdjęcie wykonano w czerwcu lub lipcu roku 2001.

Któregoś dnia przypomniałem sobie  o oglądanym przed laty programie i postanowiłem sprawdzić na gruncie co powstało z tych szumnych projektów.

Przypis BS: W tle widzimy po lewej zabudowania Strzyżowca a po prawej Łysej Góry. Droga polna prowadzi do Strzyżowca właśnie z odbija na wschód od powiatowej trasy Werbkowice – Tyszowce.

W sierpniu 1999 r. w dosyć krótkim odstępie czasu  zorganizowałem sobie dwie wycieczki piesze po normalnotorowym szlaku z Turkowic do Werbkowic i do Tyszowiec.

Przypis BS: Zdjęcie przedstawia przejazd w Malicach nieopodal kościółka. Widok na wschód z drogi Malice – Sahryń.

Byłem trochę zawiedziony, ponieważ linia w okolicach Werbkowic w znacznym stopniu  zarośnięta, a fragmenty torów  widoczne tylko na przejazdach drogowych.

Przypis BS: Jeden z polnych przejazdów we wsi Łysa Góra.

W wielu miejscach, jak to zwykle u nas bywa nawet przejazdy były zarośnięte, chociaż zdarzały się też i takie obrazki. Rolnicy aby dojechać do pól musieli ułożyć „płyty” przejazdowe we własnym zakresie.

Przypis BS: Takie patenty były charakterystyczne szczególnie dla odcinka Malice – Wronowice i to tam najpewniej wykonano powyższe fotografie..

To chyba już zarośnięty nasyp wąskotorówki, odgałęzienie toru normalnego w pobliżu Turkowic. Pamiętam, że intensywnie wtedy fotografowałem, ale to już dwadzieścia lat temu…

Przypis BS: Jest to bez wątpienia ostry łuk, którym starotorze wąskie odbija w stronę centrum Turkowic pozostawiając tor normalny po wschodniej stronie.

Przypis BS: Wykop na odcinku Wronowice – Lipowiec.

Przypis BS: Sądząc po rzeźbie terenu jest to odcinek Lipowiec – Tyszowce gdzie niweleta szybko podnosiła się względem bagnistego terenu by przekroczyć DW850 wiaduktem.

Jak widać, niektóre  odcinki całkiem przyzwoicie zachowane. Można było wstawić ręczną drezynę i w drogę! A co z tego potem zostało widać na zdjęciach redaktora Bartosza.

Wronowice – tu wcześniej była mijanka wąskotorowa.

Klimatyczny przejazd w okolicach Tyszowiec.

W okolicy byłej mijanki i przystanku Tyszowce nasyp kolejowy  zaczynał się wznosić.

Linia kolejowa  przecinała drogę do Tyszowiec bezkolizyjnym wiaduktem, jednak w lecie 1999 r. torów na nim nie było. Wydawało mi się nawet, że nie zostały nigdy położone.

W 1999 r. tory kończyły się przed wiaduktem w tym miejscu ( w krzakach ).

Kiedy słyszę o kosmicznych planach budowy linii z Lublina do Lwowa przez Tomaszów Lubelski to stają mi przed oczami powyższe obrazki wraz z  propagandą sukcesu  w Panoramie Lubelskiej: kolej rośnie w siłę by ludziom żyło się dostatniej! Niestety: mierz siły na zamiary – jak Mawiał Adam Mickiewicz  i zajmij się bardziej przyziemnymi sprawami. Proponuję rozpocząć od budowy łącznicy w Zawadzie…